Od kilku tygodni cała Polska obserwuje tragiczną historię 8-letniego Kamilka, któremu ojczym-kat zgotował prawdziwe piekło. Skatowany chłopiec od miesiąca przebywa w szpitalu, gdzie lekarze walczą o jego życie i zdrowie. 4 maja ukazały się nowe informacje w sprawie stanu chłopczyka, niestety nie są to najlepsze wieści.
Miesiąc temu całą Polską wstrząsnął dramat 8-letniego Kamilka z Częstochowy. Chłopiec wciąż walczy o życie po tym, jak został zmaltretowany przez ojczyma, a wszystkiemu przyglądała się bierna matka. Stan skrzywdzonego dziecka był tak beznadziejny, że do dziś nie przestaje wywoływać ogromnych emocji u lekarza, który zajął się konającym pacjentem. Niestety, to nie pierwszy raz, gdy dr Andrzej Bulandra był świadkiem podobnego bestialstwa.
8-letni Kamilek z Częstochowy, który był katowany przez swojego ojczyma, wciąż walczy o życie. Dziecko jest w coraz gorszym stanie i lekarze muszą wstrzymać się z jednym ważnym krokiem, który pozwoliłby chłopcu na ponowne normalne funkcjonowanie. A miało być lepiej…
8-letni Kamilek od ponad 3 tygodni przebywa w śpiączce farmakologicznej. Na leczenie i rehabilitację chłopca zebrano już 620 tys. zł, ale pojawił się ogromny problem. Nie ma osoby, która mogłaby dysponować pieniędzmi w jego imieniu. W tle trwa batalia o prawa rodzicielskie, o których przywrócenie walczy ojciec, a które mają być odebrane matce Kamilka.
Kamilek z Częstochowy nadal przebywa w śpiączce. W sprawie jego skatowania zatrzymano czterech członków jego rodziny, w tym matkę. Ojciec 8-latka, który nie ma praw rodzicielskich, będzie o nie walczył. Właśnie złożył do sądu wniosek w tej sprawie.
Historia 8-letniego Kamilka z Częstochowy, który na początku kwietnia tego roku trafił do szpitala z rozległymi poparzeniami ciała, poruszyła całą Polskę. 24 kwietnia pojawiły się nowe, optymistyczne informacje podane przez przedstawicieli Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II.
Ośmioletni Kamil z Częstochowy, który został skatowany przez ojczyma, wciąż walczy o życie pod opieką lekarzy z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Chłopiec wciąż przebywa w stanie głębokiej śpiączki. W najbliższym czasie nie zostanie z niej wybudzony. Jest hospitalizowany na oddziale intensywnej terapii.
Tata 8-letniego Kamilka z Częstochowy zabrał głos i podzielił się mocnymi oskarżeniami. O dramacie i bólu chłopca wiedziała nie tylko matka i ojczym kat? Dziecko mieszkało w dwupokojowym i ciasnym mieszkaniu nie tylko z nimi. - Nie pomogli Kamilkowi, a teraz jeszcze bezczelnie kłamią - mówił zanosząc się łzami pan Artur Topól, biologiczny tata Kamilka.
Znamy nowe informacje ws. tragedii 8-letniego Kamilka z Częstochowy. Jak donosi "Fakt" matka chłopca oszukiwała urzędników, mieszkając z dziećmi u siostry. W ten sposób chciała wyłudzić pieniądze na świadczenia. Informację potwierdziło biuro prasowe Urzędu Miejskiego w Częstochowie.
Są nowe informacji ws. tragedii Kamilka z Częstochowy. Do zatrzymanych Magdaleny B. i Dawida B., czyli matki i ojczyma chłopca, a także Anety J., ciotki skatowanego dziecka, która nie zaalarmowała nikogo, kiedy Kamilkowi działa się krzywda, dołączyła kolejna osoba. To Wojciech J., mąż Anety, który nie udzielił pomocy chłopcu.
Są nowe informacji ws. tragedii, którą przeszedł 8-letni Kamil. Do zatrzymanych Magdaleny B. oraz Dawida B., czyli matki i ojczyma chłopca, dołączyła kolejna osoba. To Aneta J., ciotka skatowanego dziecka, która nie zaalarmowała nikogo, kiedy Kamilkowi działa się krzywda.
8-latek z Częstochowy walczy o życie i zdrowie. Po skatowaniu, którego doświadczył z rąk ojczyma, przechodzi szereg zabiegów i cały czas pozostaje na oddziale intensywnej terapii. Przedstawiciele szpitala właśnie przekazali najnowsze informacje na temat stanu zdrowia Kamilka.
Rozdzierający serce apel dotyczący dalszego leczenia 8-letniego Kamila z Częstochowy. Pieniądze zbierane na ten cel to jedno, ale fundacja Akademia Dobrych Pomysłów apeluje, by chłopca jak najszybciej przenieść do innego szpitala. - Nie krytykujemy i nie podważamy kompetencji, wiedzy, doświadczenia lekarzy - czytamy w wiadomości przesłanej do naszej redakcji. O co chodzi?
Cała Polska żyje sprawą 8-letniego Kamilka z Częstochowy. Chłopiec od 3 kwietnia walczy o życie po tym, jak został skatowany przez swojego ojczyma. Dawid B. przebywa w areszcie. Jakie warunki ma zapewnione bezwzględny oprawca?
Skatowany przez ojczyma 8-letni Kamilek z Częstochowy od 3 kwietnia przebywa na oddziale intensywnej terapii. Czy są jakieś postępy w jego leczeniu? Dziś (14.04) przedstawiciele szpitala w Katowicach przekazali, że udało się usunąć tkanki martwicze oraz położyć przeszczepy skóry na rany oparzeniowe. To jednak nie koniec problemów…
Cała Polska żyje niewyobrażalną tragedią Kamila z Częstochowy, który został skatowany przez swojego ojczyma i od 10 dni walczy o życie. Okazało się, że dziecko cierpiało od kilku tygodni, a do szkoły chodziło ze złamaną ręką i pękniętą wargą. Nikt jednak nie podjął stosownych działań, aż doszło do najbardziej brutalnego ataku.
Cała Polska żyje tragedią chłopca z Częstochowy, który został skatowany przez ojczyma. 8-letni Kamilek trafił do szpitala z rozległymi oparzeniami. Ujawniono nowe fakty odnośnie do stanu zdrowia dziecka, które od 9 dni przebywa w szpitalu.
Cała Polska śledzi sprawę 8-letniego Kamilka z Częstochowy, który był poddawany torturom i katowany przez ojczyma. Okazuje się, że Dawid B. miał kryminalną przeszłość. W 2003 roku, jako 7-latek, stanął przed sądem rodzinnym w związku z utopieniem koleżanki. Był też wielokrotnie karany za kradzieże i rozboje.
Kat Kamilka z Częstochowy trafił za kratki. 27-letni Dawid B. przyznał się do przemocy wobec 8-letniego chłopca, a sąd nie miał wątpliwości, że zanim mężczyzna zostanie osądzony, to obowiązkowo czas spędzi w areszcie. Do sieci trafiło nagranie z “przywitania” oprawcy małego Kamila w zakładzie karnym. Współwięźniowie słyszani byli z daleka, padały niecenzuralne słowa i pewne jest, że osadzeni wiedzą, z jakiego powodu Dawid B. znalazł się w celi więziennej. Film szokuje.
Kamilek z Częstochowy przeszedł prawdziwe piekło. Polewany wrzątkiem i sadzany na piecu 8-latek mógł nie być pierwszą ofiarą Dawida B. Sąsiedzi przerwali milczenie i opowiedzieli o przeszłości ojczyma skatowanego dziecka. Przed laty doszło do tajemniczej śmierci dziewczynki, a Dawid B. I jego brat bliźniak stanęli za to przed sądem.
W Częstochowie doszło do wstrząsających wydarzeń, które obiegły całą Polskę. Na katowicki OIOM z poważnymi obrażeniami ciała trafił 8-letni Kamil, skatowany przez swojego ojczyma oraz matkę. Stan chłopczyka jest ciężki. Lekarze wciąż walczą o jego życie. Do sprawy odniosła się przyrodnia siostra 8-latka, przekazując kolejne, przerażające doniesienia.
3 kwietnia, w Częstochowie doszło do wstrząsających wydarzeń, które zelektryzowały polską opinię publiczną. Na oddział intensywnej terapii jednego z tamtejszych szpitali trafił 8-letni chłopczyk, u którego stwierdzono rozległe poparzenie ciała. Katem dziecka okazała się jego matka oraz ojczym. Oboje zostali zatrzymani, a 27-letni oprawca usłyszał zarzuty. Szczegóły zarzucanych mu czynów odbierają mowę.
Jak orzekli biegli, podejrzany o zabójstwo 45-letniej Aleksandry i jej 15-letniej córki Oliwii z Częstochowy był poczytalny w chwili popełnienia zarzucanych mu czynów. Ciała kobiet znaleziono w lesie w lutym 2022 roku. O podwójne zabójstwo podejrzany jest znajomy zamordowanych - 52-letni Krzysztof R.
Donald Tusk spotkał się wczoraj (23.03) z mieszkańcami Częstochowy, gdzie m.in. ogłosił nowy punkt programu wyborczego Koalicji Obywatelskiej. Podczas dyskusji z osobami zgromadzonymi na widowni głos zabrał 19-letni Jacek. Mężczyzna wyraził swoje wątpliwości odnośnie do nadchodzących wyborów i obarczył byłego premiera pewnego rodzaju odpowiedzialnością.
Tragedia przy al. Armii Krajowej w Częstochowie. 21 grudnia 13-miesięczne dziecko i jego ojciec zostali uderzeni przez spadający z dachu lód. Poszkodowani trafili do szpitala. Dziecko jest w stanie krytycznym, zdiagnozowano u niego pęknięcie czaszki. Prokuratura prowadzi śledztwo.
Uczucia popychają ludzi do najlepszych i najgorszych czynów. W przypadku śmierci Aleksandry i jej 15-letniej córki sprawdził się drugi ze scenariuszy. Po pół roku wiadomo, w jaki sposób zginęła 45-latka oraz nastoletnia Oliwia z Częstochowy. Sąsiad z działek nie mógł pogodzić się z odrzuceniem i zabił dwie niewinne osoby.Oliwia miała przed sobą całe życie, ale 52-letni Krzysztof R. w akcie zemsty postanowił je zakończyć. 45-letnia Aleksandra zginęła przed córką. Częstochowska tragedia odbiła się echem w całym kraju, a biegli po pół roku ujawnili wyniki badań histopatologicznych.Poszukiwania matki i córki z Częstochowy trwały 10 dni. Kiedy natrafiono na ich rozebrane ciała w lesie pod Romanowem, nikt nie wiedział jeszcze, że dramat rozegrał się w innym miejscu. Tajemnice okrutnego końca niewinnych kobiet ujrzały światło dzienne.
Częstochowska opublikowała zdjęcia zwłok mężczyzny, który zginął na skutek potrącenia przez samochód. Funkcjonariusze wydali apel prosząc o pomoc w jego identyfikacji oraz udostępnili nagranie, na którym widać, że położył się na przejściu dla pieszych. Po publikacji drastycznych fotografii, w sieci pojawiły się zatrważające spekulacje. Czy to możliwe, że mężczyzna, który zginął na pasach to oskarżony o potrójne zabójstwo Jacek Jaworek?
- Pojechał do szpitala po zdrowie, a przywiozą go w trumnie - powiedziała matka Arkadiusza M., który spłonął w częstochowskim szpitalu. - Nie wiem, czy był przywiązany pasem bo nogi miał przykryte - dodała siostra, która widziała się z bratem na pół godziny przed tragedią.- To do mnie nie dociera, mój syn musiał umierać w męczarniach. Co robiły pielęgniarki?- pyta w rozmowie z "Faktem" pani Irena. Oddała syna pod opiekę lekarzy w szpitalu, by ci mu pomogli, ale on z placówki już nigdy nie wyszedł.W zeszłą niedzielę 35-letni Arkadiusz przewieziony został przez pogotowie do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy ul. PCK w Częstochowie na oddział neurologiczny. W środę wybuchł tragiczny pożar, w którym zginął.Jeszcze na około pół godziny przed pojawieniem się płomieni u Arkadiusza była siostra. - Brat spał, był po dużej dawce tabletek, nie dało się z nim porozmawiać. Ręce mu zwisały swobodnie z łóżka - relacjonowała dla "Faktu" pani Żaneta.