Walczy o życie 8-letniego Kamilka z Częstochowy. Lekarz ujawnił druzgocące fakty
Miesiąc temu całą Polską wstrząsnął dramat 8-letniego Kamilka z Częstochowy. Chłopiec wciąż walczy o życie po tym, jak został zmaltretowany przez ojczyma, a wszystkiemu przyglądała się bierna matka. Stan skrzywdzonego dziecka był tak beznadziejny, że do dziś nie przestaje wywoływać ogromnych emocji u lekarza, który zajął się konającym pacjentem. Niestety, to nie pierwszy raz, gdy dr Andrzej Bulandra był świadkiem podobnego bestialstwa.
8-letni Kamil z Częstochowy walczy o życie
Walkę o życie 8-letniego Kamilka z Częstochowy śledzimy z zapartym tchem od 3 kwietnia, czyli dnia, w którym chłopiec trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka po tym, jak jego ojciec znalazł go w opłakanym stanie w mieszkaniu byłej żony i jej partnera.
To właśnie ojczym chłopca miał oblać dziecko wrzątkiem, przypalać je papierosami, kłaść na rozgrzanym piecu i połamać mu kończyny, podczas gdy wszystkiemu przyglądała się bierna matka 8-latka. Zarówno Magdalena B., jak i Dawid B. trafili do aresztu i odpowiedzą za swoje czyny, jednak tym, co najbardziej spędza wszystkim sen z powiek wcale nie jest sprawiedliwy proces, ale to, by ofiara katów odzyskała zdrowie i miłość, której zdecydowanie zabrakło.
Nie żyje uwielbiany tiktoker. Dziadek Józek odszedł w wieku 77 latLekarze musieli wstrzymać się z ważna decyzją
Lekarze cały czas robią co mogą, by postawić Kamilka na nogi, ale stan chłopca wciąż oceniany jest jako ciężki, głównie z powodu choroby oparzeniowej.
Kilka dni temu media obiegła wiadomość o próbie wybudzenia dziecka ze śpiączki farmakologicznej, ale proces musiał zostać wstrzymany z powodu grożącej chłopcu infekcji.
- Przy poważnym przebiegu choroby oparzeniowej takie problemy występują często, ale są do przezwyciężenia. Kamilek pozostaje więc w śpiączce farmakologicznej na oddziale intensywnej terapii. Najbliższy czas poświęcony będzie na ustabilizowanie stanu zdrowia małego pacjenta - przekazali przedstawiciele szpitala.
Lekarz 8-latka ujawnił szokujące fakty
Jedną z bardziej jasnych postaci w tej tragicznej historii jest zdecydowanie dr Andrzej Bulandra, który od początku prowadzi leczenie skatowanego 8-latka. Mimo wielkiemu doświadczeniu i profesjonalizmowi, lekarz nie kryje nawet, że widok zmaltretowanego dziecka mocno nim wstrząsnął.
- Poczułem normalną ludzką złość, że coś takiego mogło się wydarzyć - przyznał w rozmowie z TOK FM, po czym podzielił się z dziennikarzami smutną refleksją, dotyczącą pacjentów-ofiar przemocy domowej.
- Trafiają do nas regularnie. Co prawda, rozpoznajemy kilkanaście takich przypadków rocznie, ale tak naprawdę może być ich więcej. Bo jeśli dziecko przychodzi z podbitym okiem i twierdzi, że na WF-ie zderzyło się z kolegą, to może mówić prawdę, a może kryć rodzica. Myślę, że jest bardzo duża szara strefa takich niewykrytych przypadków maltretowania - wyjawił.
Takich dramatów może być więcej
Mający podejrzenie o możliwości popełnienia przestępstwa lekarz stara się zrobić wszystko, by zabezpieczyć dziecko w szpitalu, a następnie informuje o swoich domysłach dział prawny placówki i odpowiednie służby.
Bardzo często zdarza się, że ofiarami przemocy są niemowlęta, które nie potrafią jeszcze wprost komunikować, co im dolega i płaczą, a sfrustrowani rodzice szybka wpadają w złość, prowadząc do niebezpiecznych incydentów. Dr Bulandra mówi jednak o pewnych sygnałach, mogących świadczyć o krzywdzie małoletnich.
- Jak podchodzę do nich, by je zbadać, czy udzielić pomocy, to zasłaniają się ręką i płaczą. Jakby obawiały się, że je uderzę. Dla mnie to przejmujące - zdradził.
Źródło: TOK FM