Niebywałe ustalenia ws. matki Kamila z Częstochowy. Miesiącami miała oszukiwać urzędników, wszystko w jednym celu
Znamy nowe informacje ws. tragedii 8-letniego Kamilka z Częstochowy. Jak donosi "Fakt" matka chłopca oszukiwała urzędników, mieszkając z dziećmi u siostry. W ten sposób chciała wyłudzić pieniądze na świadczenia. Informację potwierdziło biuro prasowe Urzędu Miejskiego w Częstochowie.
Tragedia 8-letniego Kamilka. 4 osoby zatrzymane w związku z dramatem chłopca
Do tragedii z udziałem 8-letniego chłopca doszło 3 kwietnia w Częstochowie. Policjanci zostali wezwani przez ojca 8-latka, który zgłosił, że jego syn z obrażeniami ciała leży w łóżku. Kamilek w ciężkim trafił do szpitala. W sprawie w pierwszej kolejności zatrzymano matkę dziecka i ojczyma. Dawidowi B. prokurator zarzucił, że usiłował pozbawić życia 8-latka, polewając go wrzątkiem i umieszczając na rozgrzanym piecu węglowym.
Skatowanie, którego doświadczył chłopiec, nie było jednorazową sytuacją. 8-latek cierpiał przez wiele tygodni. Przez pewien okres chodził do szkoły ze złamaną ręką. Dyrektorka szkoły poinformowała, że rozmawiała o bólu ręki z matką Kamilka, ale Magdalena B. powiedziała, że to był jedynie wypadek. Wiadomo jednak, że to Dawid B. połamał chłopcu rękę i pozostałe kończyny, a co więcej przypalał go papierosami.
Zarzuty w sprawie usłyszała także 45-letnia Aneta J., siostra matki 8-latka. Prokuratura zarzuciła jej, że nie pomogła chłopcu, gdy jego życie i zdrowie było zagrożone. Kobieta nie przyznaje się do winy. - Twierdzi, że nie widziała, jak Dawid B. polewał dziecko wrzącą wodą. Ale z jej wyjaśnień wynika, że miała świadomość, że dziecko jest poparzone. Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego nie zareagowała - przekazał dziennikarzom TVN24 Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. Grożą jej 3 lata pozbawienia wolności.
Jak informuje TVN24, śledczy postawili zarzut także jej 61-letniemu mężowi, Wojciechowi J. - Zarzut dotyczy tego, że nie udzielił pomocy małoletniemu, który znajdował się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w ten sposób, że nie wezwał właściwych służb ratunkowych ani nie zainicjował żadnych innych czynności w celu udzielenia pomocy pokrzywdzonemu - wyjaśnił Piotr Wróblewski z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie cytowany przez TVN24.
Edyta Golec potrzebuje pomocy w pewnej sprawie. Mąż nie ma do niej cierpliwościMatka 8-latka oszukiwała urzędników
Z informacji "Faktu" wynika, że Magdalena B. mieszkała nielegalnie u siostry od 2017 r. Wprowadziła się tam z nowym partnerem Dawidem B. – W ramach przydziału lokalu komunalnego zamieszkało w nim w 2009 r. pięć osób, obecnie jest tam zameldowanych 6 osób. Reszta osób okresowo tam przebywających (w tym matka i rodzeństwo 8-letniego Kamila) nie miała statusu lokatorów i nie była tam zameldowana – poinformowało portal biuro prasowe Urzędu Miejskiego w Częstochowie.
Na małej przestrzeni żyło 12 osób, w tym ośmioro dzieci. Matce 8-letniego Kamila nie zależało, by stworzyć dzieciom normalne warunki do życia. Kobieta nie złożyła wniosku o mieszkanie komunalne. Pracownikom socjalnym wmawiała natomiast , że szuka mieszkania i na tej podstawie mogła otrzymywać świadczenia. Dzięki temu Magdalena B. nie straciła też praw rodzicielskich w sierpniu ub. roku, o co wnioskowali pracownicy socjalni do sądu rodzinnego w Częstochowie. Wnioski nie zostały wówczas uwzględnione, a sąd umorzył postępowanie.
Długi rodziców 8-letniego Kamilka. Chłopiec uciekał z domu
Rodzina 8-latka miała również epizod w Olkuszu. Magdalena B. wraz z mężem postanowiła wyjechać z Częstochowy i wynajęła tam mieszkanie. W Olkuszu mieszkali przez 7 miesięcy do stycznia tego roku. Pojawiły się kolejne problemy. Rodzina nie płaciła za wynajem mieszkania, popadła w długi. W obawie przed ojcem 8-letni Kamil coraz częściej uciekał z domu.
Rodziną zainteresował się sąd rodzinny w Olkuszu. Wówczas w pośpiechu Magdalena B. wraz z dziećmi wyjechała z miasta. Małżonkowie B. pozostali bez mieszkania.
Kobieta zmuszona została po raz kolejny zamieszkać u siostry. W mieszkaniu miały miejsce awantury i konflikty wśród dzieci, które funkcjonowały w fatalnych warunkach. Rodziną Magdaleny B. ponownie zainteresował się pracownik socjalny, który przygotowywał kolejne dokumenty do sądu rodzinnego. Nie zdążył ich przekazać, bo w międzyczasie doszło do tragedii…
Źródło: fakt.pl