Ogólnopolski strajk kobiet, KOD Mazowsze, a także Euromaidan - Warszawa zorganizowały specjalny marsz ROSSIJA, IDI NA CH*J!, wyrażający poparcie dla Ukrainek oraz Ukraińców w dalszej walce z rosyjskim okupantem. W rocznicę zakończenia II wojny światowej, a także zwycięstwa nad faszyzmem, uczestnicy wydarzenia przejdą pod budynek rosyjskiej ambasady. Już ponad dwa miesiące trwa rosyjska agresja na terytorium okupowanej Ukrainy. Każdego dni setki Ukraińców przelewają swoją krew w imię wolności oraz suwerenności nie tylko ich kraju, ale również całej Europy.W ramach solidarności z ofiarami zbrodniczego reżimu Władimira Putina, 8 maja w Warszawie zostanie zorganizowany marsz ROSSIJA, IDI NA CH*J! Jego głównym celem jest okazanie wsparcia Ukrainkom i Ukraińcom przebywającym na terenie naszego kraju, ale również manifestacja sprzeciwu przeciw działaniom Federacji Rosyjskiej.- W rocznicę zakończenia II wojny światowej, zwycięstwa nad faszyzmem, idziemy w marszu pod ambasadę raszystów, hitlerowców zamienionych w putlerowców, żeby to właśnie im powiedzieć – że cała ich armia morderców i gwałcicieli zdechnie w błocie, a Ukraina zwycięży - można przeczytać w oświadczeniu organizatorów.Na trasie marszu mogą wystąpić utrudnienia w ruchu. Więcej informacji można znaleźć w wydarzeniu na Facebooku, a także w poniższym poście.
Wołodymyr Zełenski wygłosił przejmujące przemówienie w rocznice zakończenia II wojny światowej. Ukraiński przywódca w subtelny sposób uderzył w społeczność międzynarodową, która przygląda się działaniom Rosji na terenie okupowanego kraju. W swoim wystąpieniu nawiązał również do Polski. Podkreślił, że nasz kraj nie zapomniał o tym, czym jest nazizm, a także, że jego naród walczy z najnowszą odmianą tej zbrodniczej ideologii.- W tym roku inaczej mówimy "Nigdy więcej", inaczej słyszymy "Nigdy więcej". Brzmi to boleśnie i okrutnie, bez wykrzyknika, ale ze znakiem zapytania. Mówisz: nigdy więcej? Powiedz to Ukrainie. 24 lutego słowo "nigdy" zostało przekreślone i zbombardowane - przekazał Wołodymyr Zełenski w czasie czarno-białego przemówienia, stworzonego w rocznicę zakończenia II wojny światowej. Ukraiński przywódca rozpoczął swoje wystąpienie od dosadnych słów. - Czy wiosna może być czarno-biała? Czy luty może istnieć wiecznie? Niestety, Ukraina zna odpowiedzi na te pytania. Niestety, odpowiedzi brzmią "tak" - zaznaczył.Przemowa ukraińskiego prezydenta została nagrana na zgliszczach zbombardowanego przez Rosjan miasta Borodzianka. Zełenski podkreślił, że jest ono jednym z wielu przykładów bestialskich działań Federacji Rosyjskiej. W trakcie nagrania z ust polityka padło znamienne pytanie. - Miasto Borodzianka jest jedną z wielu ofiar tej zbrodni! Za mną stoi jeden z wielu świadków! Nie obiekt wojskowy, nie tajna baza, lecz zwykły dziewięciopiętrowy budynek. Czy może on stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa Rosji, dla drugiej armii świata, państwa atomowego? Czy może być coś bardziej absurdalnego niż to pytanie? Może. 250-kilogramowe bomby z ładunkami wybuchowymi, którymi supermocarstwo ostrzelało to małe miasteczko - podkreślił Zełenski.
Wielu analityków oraz światowych ekspertów zastanawia się, co tak naprawdę przygotował Władimir Putin na obchody Dnia Zwycięstwa, które zostaną zorganizowane 9 maja, by upamiętnić wygraną Związku Radzieckiego w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej nad nazizmem. Wszyscy zgodnie podkreślają, że rosyjski prezydent potrzebuje jakiegokolwiek sukcesu, który umocniłby jego osłabioną pozycję.Dzień Zwycięstwa to dla zdecydowanej większości Rosjan najważniejsze święto w kalendarzu. Parada upamiętniająca zwycięstwo Związku Radzieckiego nad nazizmem to doroczny punkt obchodów 9 maja. Nie ulega żadnej wątpliwości, że ten dzień jest jednym z najważniejszych wydarzeń politycznych, mającym niezwykle wysoki status, niemal świeckiego święta. Głównym celem parady jest pokazanie siły militarnej Rosji, jak również ukazanie mocy i potęgi przywódcy, Władimira Putina. Tegoroczne obchody będą miały szczególny wydźwięk, w głównej mierze przez bestialską ofensywę Rosji, prowadzoną na terenie Ukrainy. Wielu ekspertów wskazuje, że strona rosyjska, pozbawiona jakichkolwiek zwycięstw w tej kampanii, za wszelką cenę potrzebuje jakiegokolwiek sukcesu.Nieudane próby zdobycia Kijowa, jak również drugiego co do wielkości miasta w Ukrainie, Charkowa to srogie porażki wojsk Putina. Również wznowiona ofensywa w Donbasie nie przynosi zakładanych rezultatów, co w dłuższej perspektywie działa na niekorzyść zarówno Rosji, jak i jej przywódcy.Warto zaznaczyć, że rosyjskie wojska ponoszą ogromne straty i nie są w stanie przejąć panowania nad całym terytorium obwodów ługańskiego i donieckiego. Na ten moment nic nie wskazuje na to, że na ukraińskim froncie dojdzie do spektakularnego przełamania i całkowitego odwrócenia sytuacji. W dalszym ciągu poza rosyjską kontrolą pozostają kluczowe miasta, takie jak Słowiańsk czy Kramatorsk.Jedynym rosyjskim sukcesem w czasie działań na terenie Ukrainy było opanowanie Chersonia. Warto jednak podkreślić, że okupanci nie zdobyli całego obwodu chersońskiego, a pod samym miastem wciąż toczą się zacięte walki.W dalszym ciągu trwają zacięte walki o kombinat metalurgiczny Azowstal. Wielu ekspertów twierdzi, że w najbliższym czasie dowództwo rosyjskiego wojska rzuci dodatkowe siły na Mariupol, żeby móc zorganizować w tym mieście paradę zwycięstwa.
Od początku rozpoczęcia działań wojennych na terenie Ukrainy, rosyjskich żołnierzy cechuje wyjątkowa brutalność, a wręcz barbarzyńska postawa. Jak się okazuje, niektórych wojskowych charakteryzuje również wyjątkowa nieodpowiedzialność. Jeden z żołdaków Putina pozostawił w okupowanym domu na terenie Buczy podpis, ułatwiając międzynarodowym służbom swoją identyfikację.Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że skala okrucieństwa rosyjskich wojskowych jest po prostu porażająca. Żołnierze Władimira Putina nie mają najmniejszej litości dla ukraińskiej ludności cywilnej, dokonując regularnych mordów, czy też korzystając z różnego rodzaju tortur. Zbrodnie w Buczy, czy też innych podkijowskich miejscowościach, wstrząsnęły opinią publiczną, obrazując również skale zezwierzęcenia niektórych wojskowych armii Putina. Jak się okazuje, w sporej liczbie przypadków identyfikacja zbrodniarzy jest niezwykle szybka i łatwa. Część z nich w znaczący sposób ułatwia zadanie międzynarodowym służbom.Idealnym przykładem może być pewien żołnierz stacjonujący na terenie okupowanej Buczy. Postanowił pozostawić swój podpis w jednym ze zniszczonych domów.
W sobotę wieczorem Ambasada Rosji przekazała, że polskie MSZ nie rekomenduje, by doszło do oficjalnej ceremonii złożenia kwiatów na warszawskim cmentarzu żołnierzy radzieckich, a także akcji "Nieśmiertelny Pułk" organizowanej tradycyjnie 9 maja. Swoje stanowisko w tej sprawie zabrał prezydent stolicy, Rafał Trzaskowski.W sobotę 7 maja na stronie Ambasady Federacji Rosyjskiej w Polsce opublikowano specjalny komunikat dotyczący "brak możliwości przeprowadzenia" w tradycyjny sposób, uroczystości Dnia Zwycięstwa w dniu 9 maja na terenie Warszawy. - Ambasada Federacji Rosyjskiej w Rzeczypospolitej Polskiej z głęboką przykrością informuje, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej "nie rekomendowało" przeprowadzenia ceremonii złożenia wieńców i kwiatów na Cmentarzu-Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie ulokowanego na ul. Żwirki i Wigury, a także akcji "Nieśmiertelny Pułk" w dniu 9 maja 2022 r. - można przeczytać w oficjalnym oświadczeniu.Rosjanie przekazali, że strona polska powołała się na aktualną sytuację na Ukrainie, informując, że "rosyjskie ceremonie na terenie Polski są związane z rosyjską operacją specjalną na Ukrainie, a przede wszystkim sprzeczne z polskim prawem". Rodzime MSZ poinformowało, że ceremonie organizowane przez Rosjan na terenie naszego kraju mogą nawoływać do wojny napastniczej czy też propagować totalitarny ustrój.
Mer Kijowa Witalij Kliczko jest przekonany, że po 9 maja kijowianie, którzy w wyniku rosyjskiej agresji opuścili miasto, będą mogli do niego wrócić. Zaznacza jednak, by nie spieszyć się z planowaniem przyjazdu, gdyż groźba niepożądanych działań ze strony Rosji wciąż jest aktualna.Odparcie ofensywy na Kijów z pewnością było jednym z większych osiągnięć ukraińskiej armii. Władimir Putin nie spełnił tym samym jednego ze swoich głównych celów i nie obalił rządu Ukrainy, instalując w jego miejscu marionetkowych władz, podporządkowanych Moskwie.Należy jednak zaznaczyć, że zanim udało się odeprzeć atak wroga, Kijów pozostawał pod ostrzałem i nie można było nazwać go bezpiecznym miejscem. Z tego powodu na zachód Ukrainy, a także poza granice kraju wyjechały rzesze mieszkańców stolicy, którzy, jak ma nadzieję Wołodymyr Zełenski, po zakończeniu się koszmaru powrócą w rodzinne strony.Podobne marzenie ma także mer Kijowa Witalij Kliczko, który w radiu NV poinformował, że przed najazdem rosyjskich wojsk, w mieście mieszkało ok. 3,5 mln osób. Teraz jest ich około 2,2 mln, a i tak 1 mln to rezydenci, którzy wrócili od czasu najostrzejszych walk.
Wicemarszałek rosyjskiej Dumy, Piotr Tołstoj, opowiedział we włoskiej gazecie "La Repubblica" o prawdziwym celu Rosji w Ukrainie. Polityk, potwierdzając imperialistyczne ambicje Kremla, ogłosił, że "operacja specjalna" zakończy się, gdy wojska rosyjskie dojdą do granicy z Polską. Po raz kolejny powielone zostały także kłamliwe tezy, mówiące o denazyfikacji Ukrainy.Wojna w Ukrainie, po ponad 70 dniach od jej rozpoczęcia, sprawia wrażenie, jakby utknęła w martwym punkcie. Zdziwiony brakiem sukcesów Rosji jest nawet sojusznik Putina Alaksandr Łukaszenka, który powoli łagodzi swój ton i zdaniem Pentagonu wcale nie ma zamiaru angażować się w walki.Co prawda Ukraińcy mają za sobą niekwestionowane sukcesy, takie jak odparcie ofensywy na Kijów, zatopienie krążownika "Moskwa" czy trafienie okrętu wojskowego Admirał Makrow, jednak zacięte walki wciąż toczą się o wschód Ukrainy i południowe obwody. Analitycy, obserwujący uważnie kolejne ruchy Rosji, głosili swego czasu, że możliwy jest scenariusz, iż w wyniku braku potencjału do dokonania decydującego przełomu, Rosjanie skupią się na utworzeniu korytarza prowadzącego do Kremla i zaanektują Doniecką i Ługańską Republiki Ludowe. Najnowsza wypowiedź przedstawiciela rosyjskiej Dumy przeczy jednak tym doniesieniom.
Dalszy ciągi sagi dotyczącej stanu zdrowia Władimira Putina. Po tym, jak sugerowano, że prezydent Rosji cierpi na nowotwór, Parkinsona lub depresję, na jaw wychodzą nowe rewelacje. Zdaniem informatora "The Sun", dyktator znajduje się we wczesnym stanie demencji i ma narastającą paranoję. Z kolei z powodu czekającej go operacji, wskazał już nawet swojego zastępcę, którym jest zaufany współpracownik Nikołaj Patruszew.Nie milkną spekulacje dotyczące rzekomej choroby Władimira Putina, które tylko podsycają wypowiedzi kolejnych ekspertów, analizujących mowę ciała i wygląd rosyjskiego przywódcy.Na początku wojny w Ukrainie popularna była m.in. teoria o nowotworze, przez który polityk musi brać sterydy, co z kolei skutkuje opuchlizną na jego twarzy. Informacji tej towarzyszyły sensacyjne doniesienia o kąpielach w krwi z poroża jelenia i innych dziwnych rytuałach dyktatora.Ostatnio z kolei, po ujrzeniu światła dziennego zdjęć ze spotkania z Siergiejem Ławrowem, coraz częściej mówiło się o postępującym Parkinsonie, a do plotek tych dołączyła wiadomość o operacji raka żołądka, która miałaby odbyć się w Dniu Zwycięstwa, czyli 9 maja.
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy przechwyciła kolejną szokującą rozmowę telefoniczną rosyjskiego żołnierza. Wojskowy pochwalił się w niej swojej żonie, że jego koledzy zabili ukraińską matkę na oczach jej dzieci. - W wypranych mózgach Rosjan każdy obywatel naszego kraju zasługuje na śmierć tylko dlatego, że on czy ona są Ukraińcami - skoentowała zbrodnię SBU.Rosyjskie zbrodnie w Ukrainie szokują skalą brutalności. Codziennie dowiadujemy się o kolejnych, niewinnych ofiarach armii Władimira Putina, która nie oszczędza starców, kobiet i dzieci.Patrząc na to, jak Rosjanie traktują cywilów, oczywistym jest, że wielokrotnie złamali oni konwencje genewskie. Ukraińska prokuratura, w porozumieniu z organami z Polski i Litwy, zbiera dowody na ludobójstwo i inne ciężkie przestępstwa, jakie popełniają wojskowi Kremla, aby w przyszłości osądzić ich przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze.Taki los z pewnością powinien spotkać grupę żołnierzy, o których w rozmowie przechwyconej przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy mówił jeden z nich. Wierni słudzy Putina dopuścili się wyjątkowo strasznego i krwawego czynu, naznaczając jego świadków traumą na całe życie.
Maciej Skrzątek, znany szerzej jako wróżbita Maciej, podzielił się swoimi przewidywaniami na temat najbliższej przyszłości. Zdaniem znanego jasnowidza, z powodu feralnego ustawienia planet, już za kilka dni nastąpi m.in. nasilenie działań wojennych na Ukrainie.Wróżbita Maciej jest postacią bardzo medialną. Znany jasnowidz przez wiele lat był twarzą kanału Ezo TV, a od jakiegoś czasu prowadzi audycję "MeloMagia" w Meloradiu. Maciej Skrzątek pojawia się także w programach ezoterycznych na antenie TVN i TVN7.
Berlińska policja wprowadziła zakaz eksponowania flag i symboli Ukrainy i Rosji w pobliżu 15 miejsc pamięci i pomników związanych z wojną w dniach 8 oraz 9 maja. Decyzja podyktowana jest obawą przed prowokacjami i budzi liczne kontrowersje. Najgłośniej sprzeciwia się jej ambasador Ukrainy w Niemczech Andrij Melnyk, który nie ukrywa swojego oburzenia i wzywa miejscowe władze do odwołania postanowienia.Wojna w Ukrainie zmusiła państwa Zachodu do zajęcia zdecydowanego stanowiska wobec agresora, jakim okazała się być Rosja. Większość sojuszników z NATO jednoznacznie potępiła zbrodnicze działania Władimira Putina i zadeklarowało wsparcie humanitarne oraz wysyłkę sprzętu.Pośród wielu wyrazów solidarności, wielkie kontrowersje od początku trwania konfliktu wzbudziła pasywna postawa Niemiec. Choć ostatnio obserwujemy lekki zwrot ku interesom Ukraińców, Kijów nadal żywi dużą urazę do władz w Berlinie, a najnowsza decyzja berlińskich służb z pewnością nie poprawi sytuacji.
Premier Mateusz Morawiecki ostrzegł przed znużeniem i zmęczeniem trwającą od ponad 70 dni wojną w Ukrainie. W swoim najnowszym podcaście zaznaczył jednak, że wierzy, iż Ukraina zwycięży w walce z Rosją i pozostanie wolna oraz suwerenna. Pochwalił się także, że w ramach konferencji darczyńców w Warszawie zebrano ponad 6 mld dolarów na pomoc naszym sąsiadom.Podcast z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego ukazał się w jego oficjalnych mediach społecznościowych w sobotę 7 maja. Szef polskiego rządu mówił w nim m.in. o tym, że wojna w Ukrainie stała się w ostatnich miesiącach najważniejszym tematem, a jej polityczne i gospodarcze konsekwencje odczuwamy wszyscy.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski odpowiedział na list 12-letniego Brytyjczyka, który wyraził swoje poparcie dla walczącej Ukrainy i przyznał, że wierzy w jej zwycięstwo. - U mnie ok i dziękuję za pomoc - odpisał przywódca.O sprawie informuje na Facebooku brytyjski resort edukacji. Do wpisu dołączono fotografię chłopca trzymającego list od Wołodymyra Zełenskiego.
Jedno pytanie może kosztować Jewgienija Popowa stanowisko i pozycję w rosyjskiej telewizji. Propagandysta Kremla wyśmiał teorie deputowanego Dumy, Aleksieja Żurawliowa dotyczące ataku atomowego na Ukrainę. Rosyjska telewizja bardzo dba o dobry wizerunek wojny wśród widzów - działania na froncie tłumaczone są wciąż podobnie jak na początku, ochroną rosyjskich obywateli mieszkających w Ukrainie przed ukraińskimi władzami, które miałyby prześladować rosyjską mniejszość.
Aleksandr Łukaszenka poderwał wojska na ćwiczenia, co wzbudziło niepokój Ukrainy. Jednak Kamil Kłysiński, ekspert z Ośrodka Studiów Wschodnich, uważa, że białoruski dyktator tylko buduje napięcie, ale nie przystąpi do wojny. Jego zdaniem przywódca robi wszystko, aby wyrwać się z wojennej sytuacji.- Nie wierzę, że Alaksander Łukaszenka w swoich interesach byłby gotów rozwinąć manewry w coś bardziej groźnego, w jakąś ofensywę czy choćby prowokację - przyznał analityk.
Wojskowa administracja obwodu zaporoskiego twierdzi, że armia rosyjska zmienia taktykę. Zdaniem Ukraińców Rosjanie "działają dużo ostrożniej" niż w pierwszych dniach inwazji. Wskazali też, w jakie miejsca celują najeźdźcy.O nowych posunięciach armii Putina wojskowa administracja obwodu zaporoskiego poinformowała za pośrednictwem komunikatora Telegram.
Prezydent Wołodymyr Zełenski po raz kolejny skrytykował działania Niemiec w obliczu wojny w Ukrainie. - Nie można być trochę złym i trochę dobrym: prawą ręką nakładamy sankcje, a lewą ręką podpisujemy kontrakty z Rosjanami. To jest hipokryzja – ocenił i zaapelował o dalsze nakładanie sankcji na agresora.Wołodymyr Zełenski wziął w piątek udział w spotkaniu brytyjskiego think-thanku, podczas którego mówił o potencjalnych dalszych krokach Kremla. Polityk ostrzegł przed dalszą ekspansją Rosji i w tym kontekście wezwał do bardziej stanowczych kroków wobec reżimu Władimira Putina.
Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn poinformował w piątek o niebezpieczeństwie na granicy polsko-białoruskiej. Nawiązał również do kolejnych propagandowych działań Rosji uderzających bezpośrednio w Polskę.Z komunikatu Stanisława Żaryna wynika, że na granicy polsko-białoruskiej nieustannie dochodzi do prób jej forsowania i wtargnięcia na terytorium naszego kraju. Rzekoma agresja migrantów ma być wspierana przez białoruskich pograniczników.
Premier Ukrainy podziękował Mateuszowi Morawieckiemu za kampanię billboardową zatytułowaną "Stop Russia Now!". - Prócz bezpośredniego wsparcia wolnego świata, niemniej ważne jest przemówić do sumień polityków i obywateli, i zaapelować o powstrzymanie rosyjskiej agresji przeciwko mojemu krajowi - napisał Denys Szmyhal.Od wybuchu wojny w Ukrainie Polska stała się jednym z najbliższych sojuszników Kijowa. Pomimo sprawnych zabiegów rosyjskiej propagandy, która za wszelką cenę chce poróżnić Polaków i Ukraińców, nasze relacje są dobre jak nigdy przedtem.W kierunku naszego narodu niejednokrotnie skierowane zostały liczne podziękowania, m.in. ze strony samego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Najnowsze wyrazy wdzięczności przekazał za pośrednictwem Twittera premier Ukrainy Denys Szmyhal.
Szefowa "Wspólnoty Kazachskiej" w Polsce, Bali Marzec podkreśliła w rozmowie z Interią, że nie wierzy w to, że Rosja może wywołać wojnę z Kazachstanem. - Nasza neutralność jest bezdyskusyjna - zaznaczyła. Dała również do zrozumienia, że jej kraj nie chce "zadzierać" z silnymi sąsiadami takimi jak Chiny czy Rosją, ponieważ w odróżnieniu od nich nie posiada aż tak okazałej liczby ludności.- Nie wierzymy, że Moskwa może wywołać wojnę z Kazachstanem. Nasza neutralność jest bezdyskusyjna - przekazała w rozmowie z Interią Balii Marzec, szefowa "Wspólnoty Kazachskiej" w Polsce.W ten sposób zareagowała na słowa Ołeksija Daniłowa, sekretarza ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, który w środę przestrzegł inne państwa przed działaniami strony rosyjskiej. - Wojna nie skończy się na terytorium naszego kraju - podkreślił. Zwrócił się zarówno do Mołdawian, jak i Kazachów informując o tym, by się "szykowali". Domyślnie do ciężkiej walki z Federacją Rosyjską.Na słowa ukraińskiego polityka w bardzo stanowczy sposób zareagowała liderka stowarzyszenia "Wspólnota Kazachska" w Warszawie. W rozmowie z Interią podkreśliła, że była niezwykle zdziwiona słowami Daniłowa, ponieważ jej kraj dosłownie "dmucha na zimne", byle nie wejść w stan wojny z większymi sąsiadami.- Kazachstan ma specyficzne położenie między Chinami, liczącymi około 1,5 miliarda obywateli, a Rosją. Jest 8,5 razy większy od Polski, a jednocześnie mieszka w nim 18 milionów osób (Polska ma około 38 mln mieszkańców - red.) - wskazała, podkreślając różnice w potencjale demograficznym.
Ukraiński wywiad przekazał niewiarygodne informacje dotyczące działań Rosjan na okupowanych terytoriach. Z udostępnionych danych wynika, że mieszkańcy w separatystycznych "republikach" ługańskiej i donieckiej są zmuszani do wyrabiania paszportów tych pseudorepublik pod groźbą represji. Rosyjska agresja na terytorium Ukrainy trwa już od niemal dwóch miesięcy. Wojska Władimira nie odnoszą przewidywanych sukcesów, przez co sytuacja na okupowanych terenach nie jest aż tak klarowna, jak mogłoby się wydawać. Rosjanie zdecydowali się na niewiarygodne rozwiązanie mające na celu podkreślenie swoich wpływów. Niebywałe informacje na temat działań sił Putina przekazał ukraiński wywiad. W oficjalnym komunikacie poinformowano o niezwykle ciężkiej sytuacji mieszkańców separatystycznych "republik" ługańskiej i donieckiej.Przytoczono również sytuacje z okupowanego miasta Sorokyne znajdującego się w obwodzie ługańskim, gdzie rozpoczęto procedurę wyrabiania paszportów Ługańskiej Republiki Ludowej ukraińskim obywatelom przemieszczonym z niedawno zajętych terenów.- Ludzie nie mają domów, majątku ani pieniędzy. Są więc zmuszeni się na to godzić, bo tylko tak mogą otrzymać wypłaty w rublach, artykuły spożywcze i pomoc lekarską - można przeczytać w komunikacie ukraińskich służb.Podkreślono również, że Rosjanie prowadzą z tamtejszą ludnością "rozmowy profilaktyczne". Mieszkańcy tamtych terenów są informowani, że gdy odmówią przyjęcia obywatelstwa "pseudorepubliki", stracą jakiekolwiek środki do życia, a w konsekwencji zostaną poddani represjom.
Ukraińskie służby po raz kolejny przechwyciły rozmowę rosyjskiego żołnierza. Wojskowy w trakcie rozmowy z żoną ocenił, że na wojnie z Ukrainą są jedynie dwa wyjścia - umrzeć lub zostać rannym. Zapis rozmowy został udostępniony przez ukraiński wywiad na swoim kanale w serwisie YouTube. Niebywałe słowa padły w trakcie rozmowy rosyjskiego wojskowego z małżonką. Relacjonował, co tak naprawdę dzieje się na terytorium okupowanej Ukrainy. - Gdy wrócę, wszystko ci opowiem. Nie będziesz mogła w to uwierzyć. Nasi dowódcy nigdy nigdzie nie walczyli, ilu ludzi oni posłali tutaj na śmierć - przekazał żołnierz. - Każą nam realizować takie zadania, że to się nie mieści w głowie. Oni są nienormalni - dodał.W rozmowie z żoną zaznaczył również, że straty wojsk Federacji Rosyjskiej są niezwykle wysokie. Ocenił, że z 800-osobowego oddziału pozostało zaledwie około 50 osób zdolnych do dalszej walki.
Ceniony dziennikarz śledczy zajmujący się Rosją, Christo Grozev jest przekonany, że tamtejsi generałowie mogą zignorować polecenia Władimira Putina dotyczące ataku nuklearnego na inne państwo. Wszystko ze względu na rzekome problemy zdrowotne rosyjskiego przywódcy. W jego opinii dyktator może się srodze zawieść na lojalności swoich najbliższych ludzi.Rosyjska agresja na terytorium Ukrainy trwa już od niemal dwóch miesięcy. Wojska Władimira nie odnoszą przewidywanych sukcesów, przez co sytuacja w najbliższym otoczeniu przywódcy nie jest aż tak klarowna, jak mogłoby się wydawać. W opinii znanego specjalisty zajmującego się Federacją Rosyjską, Christo Grozeva, Władimir Putin stracił swój autorytet, co może wpłynąć na końcowe rozstrzygnięcia konfliktu w Ukrainie. Według przekazanych danych, najwyżsi rangą wojskowi są przekonani, że Władimir Putin jest śmiertelnie chory. To właśnie z tego względu nie będą ryzykować własnego dobra, jak również dobra kraju, dla barbarzyńskich fanaberii swojego przywódcy.Grozev podkreślił również, że wiele wskazuje na to, że Putin znajduje się u schyłku swojej władzy, a jego służby mogą nie zabijać dla niego najbardziej zaciekłych opozycjonistów.- Rosyjscy generałowie nie wykonaliby rozkazu Władimira Putina, by dokonać ataku nuklearnego - uważa Christo Grozev.
Dmitrij Miedwiediew zamieścił w serwisie Telegram kolejny absurdalny wpis. Były prezydent Rosji przedstawił własną interpretację słów Andrzeja Dudy wypowiedzianych podczas uroczystości 3 maja i oznajmił, że polski przywódca "oficjalnie zgłosił pretensje terytorialne wobec Ukrainy".Dmitrij Miedwiediew po raz kolejny uderzył w Polskę i jej władze. Były rosyjski premier i prezydent nie omieszkał skorzystać z okazji do kolejnej manipulacji oraz dzielenia Polaków i Ukraińców, głosząc propagandowe hasła, które przeczą jakiejkolwiek racjonalności.Od czasu wybuchu wojny w Ukrainie, polityk bardziej niż ze swojej działalności, stał się znany z antypolskich wypowiedzi. Pod koniec marca porównał on, na przykład, wizytę polskiej delegacji w Kijowie do przyjazdu Lenina do Moskwy za niemieckie pieniądze, a nasz kraj nazwał ''wspólnotą politycznych imbecyli''.Później z kolei stwierdził, że "największe kraje UE, ani Stany Zjednoczone nie uważają Polski za solidnego partnera strategicznego", a także określił Mateusza Morawieckiego mianem "pseudopremiera", który "oszalał na gruncie rusofobii". Teraz swój atak przypuścił na prezydenta Andrzeja Dudę.
Według nieoficjalnych informacji płonie rosyjski okręt wojskowy Admirał Makrow klasy Admirał Grigorowicz. Miał on zapłonąć w nocy z 5 na 6 maja na Morzu Czarnym w niedalekim sąsiedztwie słynnej Wyspy Węży. Statek jest jedną z najnowocześniejszych jednostek floty Władimira Putina. Ukraińcy informują, że do akcji na morzu wysłano statki ratownicze jak również wsparcie z powietrza.Według licznych informacji przekazanych przez światowe media, jeden z najnowocześniejszych statków należących do Federacji Rosyjskiej zajął się ogniem. Mowa o wojskowej fregacie "Admirał Makarow" należącej do klasy "Admirała Grigorowicza". Warto zaznaczyć, że jednostka oddana do użytku w 2017 roku jest częścią Floty Czarnomorskiej.Dodatkowo jest to trzecia, a zarazem ostatnia jednostka w swojej klasie. Nie jest żadną tajemnicą, że okręt jest jednym z najnowocześniejszych, jak i najbardziej okazałych nabytków rosyjskiej floty. Według wielu mediów okręt miał zapłonąć w okolicach Wyspy Węży. Ukraiński portal informacyjny Dumskaya, podaje, że Rosjanie zadysponowali na miejsce zarówno helikoptery, jak i statki, aby uratować załogę płonącej fregaty.
Choć Białoruś wspiera politycznie Rosję, to nadal nie wysłała swoich wojsk do Ukrainy. Wypowiedź rzecznika Pentagonu w sprawie dalszych kroków, które może podjąć Mińsk cytuje serwis Ukraińska Prawda. John Kirby miał powiedzieć, że "na razie nic nie wskazuje na to, że Białoruś dołączy do wojny w Ukrainie".Tymczasem wojna w Ukrainie trwa już 72 dni, ale zaatakowana strona ostrzega, że Rosja przygotowuje się do "groteskowej maskarady". O tym, co może wydarzyć się już 9 maja pisaliśmy w tym artykule.
Większość Polaków opowiada się za udziałem polskich żołnierzy w misji pokojowej w Ukrainie zorganizowanej przez NATO, ONZ lub Unię Europejską. Z sondażu IBRiS wynika, że 56,8 proc. Polaków popiera uczestnictwo mundurowych w takiej akcji. Opinie rozkładają się podobnie bez względu na polityczne preferencje.Propozycję wysłania do Ukrainy misji pokojowej wysunął Jarosław Kaczyński w trakcie marcowej wizyty w Kijowie. Pomysł był szeroko komentowany, również przez rosyjskich rządzących, ale ostatnio dyskusja w tej sprawie przycichła.
Dane wywiadowcze przekazane przez władze USA pomogły siłom ukraińskim zatopić w kwietniu rosyjski krążownik Moskwa, flagowy okręt Floty Czarnomorskiej – podały stacje NBC i CNN oraz dziennik "New York Times", powołując się na anonimowe amerykańskie źródła rządowe.Źródła nie są zgodne co do konkretnej roli, jaką amerykański wywiad odegrał w ataku na krążownik Moskwa. Część rozmówców twierdzi, że Amerykanie potwierdzili jedynie cel zidentyfikowany wcześniej przez Ukraińców, ale według innych dane wywiadowcze z USA były kluczowe w jego namierzeniu – pisze „NYT”.Nie jest jasne, czy władze USA wiedziały, że Ukraina zamierza zaatakować okręt; nie brały też udziału w podejmowaniu decyzji o uderzeniu - twierdzą źródła.