Bliski współpracownik Aleksandra Łukaszenki wysunął publicznie poważne zarzuty wobec Polski, Litwy i Łotwy. Aleksander Walfowicz stwierdził bowiem, iż kraje te szykują agresję na Białoruś i zagroził, że jeśli to nastąpi, "u nich również nastąpią zniszczenia, śmierć i eksplozje". Wiele wskazuje na to, że Białoruś zamierza w najbliższym czasie jeszcze bardziej zbliżyć się do Rosji, powielając jej absurdalne tezy o zagrożeniu militarnym ze strony Zachodu. Pierwszy krok ku temu wykonał Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Białorusi Aleksander Walfowicz, który na antenie białoruskiej telewizji straszył potencjalną agresją i groził sąsiadującym państwom.
Dawno niewidziany minister obrony Rosji Siergiej Szojgu miał w końcu zabrać głos w sprawie wojny w Ukrainie. Rosyjska agencja informacyjna TASS zacytowała rzekomą wypowiedź polityka, w której stwierdził on, że Zachód "robi wszystko, by przeciągnąć rosyjską operację specjalną". Wcześniej dużo mówiło się o tym, że Szojgu popadł w niełaskę Putina, co przypłacił zawałem.Siergiej Szojgu do niedawna był jednym z najbardziej zaufanych współpracowników Władimira Putina. Klęski ponoszone w Ukrainie miały jednak sprawić, że między ministrem obrony a prezydentem Rosji wybuchł poważny konflikt.W pierwszych dniach wojny w Ukrainie Szojgu chętnie pojawiał się w mediach, jednak później znacznie ograniczył swoją aktywność, a nagrania z posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej tylko wzbudziły podejrzenia, że polityk padł ofiarą czystek w otoczeniu Putina.Teraz prokremlowska agencja informacyjna TASS twierdzi, że rozmawiała z ministrem obrony Rosji, który skomentować miał udział państw Zachodu w konflikcie militarnym za naszą wschodnią granicą.
Węgry podtrzymują swoje stanowisko w sprawie rosyjskiej agresji na Ukrainę. Minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto oświadczył, że Węgry nie poprą unijnych sankcji wymierzonych w rosyjski gaz i ropę. Zaznaczył, że nie ma zgody na wysyłanie broni do Ukrainy ani na przepuszczanie tego typu transportów przez terytorium Węgier.Szef węgierskiej dyplomacji poinformował o tych decyzjach po spotkaniu z ministrem spraw zagranicznych Turcji, które zostało zorganizowane w Ankarze.
Ukraińska agencja Ukrinform poinformowała o uprowadzeniu syna szefa władz rejonu zaporoskiego na Ukrainie Ołeha Buriaka. Chłopiec miał trafić w ręce okupantów na rosyjskim posterunku w Wasylówce podczas przejazdu kolumny ewakuacyjnej z Melitopola do Zaporoża. Ołeh Buriak przekazał w rozmowie z dziennikarzem Ukrinform, że do zdarzenia doszło 8 kwietnia, kiedy to jego 16-letni syn wraz z dwiema znajomymi kobietami i trojgiem dzieci przemieszczali się samochodem. Nagle pojazd został zatrzymany przez rosyjskich żołnierzy, którzy podchodzili do wszystkich samochodów po kolei, sprawdzając, kto się w nich znajduje. Jak się okazało, nastolatek został wyciągnięty z pojazdu.Ołeh Buriak poinformował, że samochód był przetrzymywany na posterunku przez ponad 3 godziny. Po tym czasie wszystkie osoby zostały wypuszczone do domu, oprócz jego syna, który został pod nadzorem rosyjskich żołnierzy.
Siergiej Ławrow, minister spraw zagranicznych Rosji, oznajmił w rozmowie z India Today, że "zaczyna się nowy etap operacji" w Ukrainie. Jego zdaniem będzie to "bardzo ważny moment całej operacji wojskowej". Po raz kolejny zaprzeczył, jakoby Rosjanie atakowali cywilów.- To jest tragedia, gdy ludzie giną. Ale nie możemy tolerować sytuacji, gdy nasi zachodni koledzy mówią, że mogą zrobić wszystko, co chcą i mogą zachęcać rząd w Kijowie, żeby był rusofobiczny - przekonywał szef rosyjskiej dyplomacji.
Centrum Zwalczania Dezinformacji przy Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy wskazuje, że Rosjanie planują prowokację w trakcie prawosławnych świąt wielkanocnych. Moskwa przygotowała listę miast, w których mieliby zaatakować "ukraińscy nacjonaliści". Służby ostrzegają, że do tych ataków przygotowuje się tak naprawdę armia rosyjska.To nie jedyne plany Rosji, które ujawniła strona ukraińska. O tym, co przeciwnicy zamierzają zrobić w Chersoniu pisaliśmy w tym artykule.
We wtorek premier Mateusz Morawiecki otworzył pierwsze miasteczko kontenerowe dla uchodźców wewnętrznych zlokalizowane we Lwowie. - Na Ukrainie bije dzisiaj serce Europy. Tutaj jest front wolności - przekonywał w trakcie konferencji prasowej. Zapowiedział, że tego typu miejsc będzie więcej, ponieważ "nie możemy zostawić naszych sąsiadów w osamotnieniu". Zaapelował też do europejskich przywódców, aby "sięgnęli do swoich sumień".Tymczasem w poniedziałek Rosja przeprowadziła kolejne ataki rakietowe na Lwów. Szef obwodu Maksym Kozycki poinformował, że celem były "obiekty infrastruktury wojskowej". W nalotach zginęło siedem osób, a 11 jest rannych, wśród nich - jedno dziecko.
Ksiądz Wojciech Drozdowicz znów pozytywnie zaskoczył wiernych. Na nagraniu opublikowanym na Facebooku widać, jak duchowny podczas mszy wyciąga głośnik i śpiewa ukraińską pieśń patriotyczną. Zachęcał, aby parafianie przyłączyli się do niego.Do niecodziennego zdarzenia doszło w parafii pw. bł. Edwarda Detkensa na warszawskich Bielanach. Ksiądz Wojciech Drozdowicz jest tam proboszczem.
Jakub Kumoch, szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP, poinformował, że już dzisiaj po południu Andrzej Duda będzie uczestniczył w rozmowie z liderami Zachodu. Wideokonsultacje zainicjował Biały Dom. Przywódcy mają rozmawiać o wsparciu dla Ukrainy i koordynacji działań w celu pociągnięcia Rosji do odpowiedzialności. Kilka godzin wcześniej prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przekazał, że rozpoczęła się ofensywa w Donbasie.Politycy i eksperci nie mają wątpliwości, że starcia na wschodzie Ukrainy będą kluczowe dla dalszego przebiegu wojny w Ukrainie. O możliwych scenariuszach ofensywy portal goniec.pl rozmawiał z mjr rez. dr inż. pil. Michałem Fiszerem.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oświadczył w najnowszym wideo, że Rosjanie porywają Ukraińców i tworzą specjalne izby tortur. Ponadto, na okupowanych terenach chcą zainstalować przychylne sobie władze i wprowadzić rosyjskiego rubla. Na to nie zgadzają się jednak ukraińscy żołnierze, którzy deklarują walkę do ostatniej kropli krwi.Z każdym dniem dowiadujemy się o nowych, drastycznych szczegółach wojny w Ukrainie. Bezwzględne rosyjskie wojska walczą nie tylko z ukraińską armią, ale i cywilami, nie oszczędzając kobiet i dzieci. Nic więc dziwnego, że na usta Wołodymyra Zełenskiego cisną się poważne oskarżenia, takie jak te, które wybrzmiały w najnowszym wystąpieniu.
Minister obrony Rosji Siergiej Szojgu zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że miał atak serca. Teraz głos zabrała jego córka. We wpisie w mediach społecznościowych wspomina o ojcu.Siergiej Szojgu kieruje rosyjskim Ministerstwem Obrony od 2012 r. Jest uważany za jednego z najbliższych współpracowników prezydenta Rosji Władimira Putina.
W mediach społecznościowych pojawiło się krótkie nagranie, na którym siedmioletni Ukrainiec stoi w ruinach swojego domu. Chłopiec złożył "podziękowania" rosyjskim żołnierzom. Już został nazwany "małym bohaterem".Tymczasem prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przekazał, że rozpoczęła się ofensywa w Donbasie, która zdaniem polityków i ekspertów będzie kluczowa dla dalszego przebiegu wojny. Więcej na ten temat pisaliśmy w tym artykule.
Doradca mera Mariupola, Petro Andriuszczenko poinformował, że Rosjanie mogą przetrzymywać w obozach filtracyjnych nawet 27 tysięcy osób. Takie miejsca mają się znajdować m.in. w pobliżu miast Manhusz, Nikolske oraz Jałty. Ludzie w nich przetrzymywani przygotowywani są do deportacji.- Zgodnie z aktualnymi danymi okupanci przetrzymują co najmniej 20 tys. osób w obozach filtracyjnych na linii: Manhusz, Nikolske i Jałta - napisał Andriuszczenko na Telegramie. Jak podał, kolejnych 5-7 tysięcy Ukraińców znajduje się w obozie koło wsi Bezymjanoje.
Ukraina ostrzega, że w najbliższych dniach może dojść do rosyjskich prowokacji w Chersoniu. Rosjanie mogą szykować się do ostrzału ludności cywilnej, za który obarczą winą stronę ukraińską. Na zajętym obszarze i okolicznych terenach podmiejskich zaplanowano przeprowadzenie "referendum".Celem "referendum" ma być utworzenie Chersońskiej Republiki Ludowej. Dowództwo Operacyjne "Południe" Armii Ukraińskiej poinformowało w Poniedziałek Wielkanocny, że na południu kraju zaobserwowano wskazujące na to ruchy Rosjan.
Gazeta "Komsomolskaja Prawda" poinformowała, że w moskiewskim mieszkaniu odkryto ciała byłego wiceprezesa Gazprombanku Władysława Awajewa, jego żony Eleny oraz 13-letniej córki. Wszyscy mieli rany postrzałowe.Ciała odkryli krewni Władysława Awajewa, którzy od dłuższego czasu nie mogli nawiązać z nim kontaktu, dlatego postanowili sprawdzić moskiewskie mieszkanie biznesmena. Na miejsce wezwano policję i prokuraturę.
Władimir Putin w najbliższych dniach spotka się z łyżwiarzami figurowymi, którzy zdobyli medale na zimowych igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Prezydent Rosji z obawy o swoje zdrowie miał wysłać zawodników na przymusową kwarantannę.Rosyjska agresja na Ukrainę trwa od 54 dni. W Poniedziałek Wielkanocny rosyjskie rakiety spadły na Lwów. Na skutek ataku osiem osób zginęło, a co najmniej jedenaście zostało rannych. Z informacji przekazywanych przez władze wynika, że wśród ofiar są dzieci.
Ukraiński sztab generalny poinformował, że istnieją przesłanki, by sądzić, że rosyjskie wojska rozpoczęły ofensywę we wschodniej części Ukrainy. Wojska Putina szczególnie zintensyfikowały swoje działania w pobliżu Doniecka i w obwodzie charkowskim.- Rejestruje się znaki rozpoczęcia operacji ofensywnej we Wschodniej Strefie Operacyjnej. W obwodach charkowskim i donieckim rosyjski agresor zintensyfikował działania ofensywne i szturmowe - podaje Sztab Generalny Ukrainy.
Władimir Putin uhonorował 64. Samodzielną Brygadę Strzelców Zmotoryzowanych za "bohaterstwo i męstwo". Jak informują ukraińskie władze, członkowie tego oddziału są odpowiedzialni za zbrodnie wojenne w Buczy pod Kijowem.Na rosyjskich stronach rządowych ukazał się dekret podpisany przez Władimira Putina. Prezydent Rosji nagrodził 64. Samodzielną Brygadę Strzelców Zmotoryzowanych za "masowe bohaterstwo i odwagę, niezłomność i męstwo personelu brygady w operacjach bojowych dla obrony ojczyzny i ochrony interesów państwa w czasie konfliktów zbrojnych". Formacja wojskowa otrzymała tym samym miano "gwardyjskiej".
Od jakiegoś czasu światowe media informują o potencjalnym wstąpieniu Szwecji, jak i Finlandii w struktury Sojuszu Północnoatlantyckiego. Takie doniesienia nie spodobały się Rosjanom, którzy zagrozili obu państwom, że ich odpowiedź będzie szybka i niezwykle stanowcza. Jak się okazuje, Finowie nie przejęli się groźbami i nietypowy sposób zadrwili z sił Władimira Putina. Od kilku dni w światowych mediach pojawił się temat potencjalnego dołączenia zarówno Szwecji, jak i Finlandii do NATO. Oba kraje są zaniepokojone sytuacją na Ukrainie, dlatego szukają skutecznego rozwiązania gwarantującego bezpieczeństwo. Potencjalne wstąpienie w szeregi Sojuszu Północnoatlantyckiego nie jest na rękę Rosji, która od jakiegoś czasu grozi zarówno Szwecji, jak i Finlandii. Były prezydent Federacji Rosyjskiej, Dmitrij Miedwiediew ostrzegł właśnie Szwecję i Finlandię, że ich wejście do NATO oznacza konieczność wzmocnienia obrony przez Rosję i kończy czas Bałtyku "wolnego od atomu". Według wielu ekspertów pogróżki Kremla nie mogą być brane na poważnie, ponieważ Finlandia może zostać włączona w szeregi NATO najszybciej w historii Sojuszu.By pokazać swoją ogromną siłę militarną, Rosjanie opublikowali w sieci specjalne wideo, które w swoim założeniu miało przestraszyć fiński rząd. Na materiale wideo dokładnie widać transport rosyjskiego systemu rakietowego, który zmierzał na granice obu państw.
W Poniedziałek Wielkanocny Rosjanie zaatakowali Lwów. Rakiety spadły około siedemdziesiąt kilometrów od granicy z Polską. Ukraińskie władze poinformowały, że co najmniej siedem osób zginęło, a kilkanaście zostało rannych.Szef obwodu lwowskiego Maksym Kozycki potwierdził, że na Lwów spadły cztery rosyjskie rakiety. Trzy z nich dotyczą "infrastruktury wojskowej". Jeden pocisk spadł na serwis opon samochodowych. Wcześniej mer Lwowa Andrij Sadowy informował o pięciu atakach.
Była doradczyni amerykańskich prezydentów i ekspertka ds. Rosji udzieła wywiadu "Newsweekowi", w którym opowiedziała o szansach Ukrainy i Rosji na wygranie wojny, a także planach Władimira Putina i wielkiej zmianie mentalnej, jaką przeszedł w ostatnich latach. - Powinniśmy się naprawdę bać zmian, które w nim zaszły - ostrzegła.Angela Stent jest ekspertem ds. polityki zagranicznej specjalizującym się w stosunkach USA i Europy z Rosją. W latach 1999-2001 pracowała w administracjach prezydentów Billa Clintona i George'a W. Busha Juniora, a następnie była Narodowym Oficerem Wywiadu Rosji i Eurazji w Krajowej Radzie Wywiadu.
Planowane włączenie syren alarmowych 19 kwietnia w związku z rocznicą powstania w getcie warszawskim będzie powiązane z wysłaniem specjalnego alertu RCB. Jak się okazuje, nie otrzymają go jednak mieszkańcy Polscy, a obywatele Ukrainy, przebywający na terenie stolicy. Kluczowe znaczenie będzie miał fakt, jaka karta SIM będzie włożona do telefonu. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wydało specjalny komunikat. W poniedziałek Rządowe Centrum Bezpieczeństwa poinformowało, że we wtorek 19 kwietnia osoby przebywające w Warszawie będą słyszeć syreny. Wzmożone sygnały bezpieczeństwa nie będą jednak powiązane z zagrożeniem dla stolicy, a rocznicą powstania w getcie warszawskim.- Jutro, 19 kwietnia o godz. 12.00, w związku z rocznicą wybuchu powstania w getcie warszawskim, w Warszawie zostaną uruchomione syreny alarmowe - poinformowano za pośrednictwem Twittera. Jak się okazuje, resort nadzorowany przez Mariusza Kamińskiego oprócz włączenia syren, zdecydował się na wysłanie alertów bezpieczeństwa. Wiadomości trafią do sprecyzowanej grupy odbiorców.
Rosyjscy żołnierze bestialsko zamordowali mieszkańca Buczy, który nazywał się Ilja Nawalny. Mieszkańcy miasteczka twierdzą, że powodem zbrodni było to, że ofiara nosiła takie samo nazwisko jak rosyjski działacz opozycyjny Aleksiej Nawalny. Nie wiadomo, czy obaj byli ze sobą spokrewnieni.Bucza to małe podkijowskie miasteczko, które przez kilka tygodni znajdowało się w rękach Rosjan. Dopiero na początku kwietnia siły ukraińskie wyzwoliły miejscowość spod okupacji, odkrywając, że doszło tam do przerażających zbrodni.
Rosyjska Duma postanowiła aktywniej włączyć się w wojnę w Ukrainie i postawiła Wołodymyrowi Zełenskiemu warunki. Przewodniczący Wiaczesław Wołodin "wyjaśnił" prezydentowi Ukrainy, co musi zrobić, "jeśli troszczy się o mieszkańców swojego kraju". Jeden obszar wewnątrz Ukrainy jest kluczowy dla rosyjskiej wizji "konsensusu".Niezależna Nexta, ale również propagandowe rosyjskie media przekazały wiadomości na temat postanowień przedstawionych przez Wiaczesława Wołodina. Przewodniczący rosyjskiej Dumy Państwowej zwrócił się bezpośrednio do prezydenta Ukrainy.Wołodymyr Zełenski otrzymał listę rosyjskich warunków. W sposobie formułowania żądań nie brakuje propagandowego przekazu Kremla, że to Ukraina stoi na drodze do ogłoszenia pokoju.
Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował, że rosyjscy żołnierze przebywający w obwodzie zaporoskim na południu Ukrainy zamalowują litery "Z" na sprzęcie wojskowym. Prawdopodobnie wiąże się to z przygotowaniami do kolejnej prowokacji.- W rejonie miejscowości Wasylówka w obwodzie zaporoskim stwierdzono, że wróg, prawdopodobnie w celu przeprowadzenia prowokacji, zamalowuje litery "Z" na sprzęcie wojskowym i umieszcza flagi ukraińskie - napisano na Facebooku.
Rosyjska propaganda chce mocno uderzyć w Polskę i przekonuje, że to właśnie Polacy stanowią główną siłę międzynarodowego legionu walczącego przeciwko okupantowi w Ukrainie. Moskwa forsuje, iż za wschodnią granicą walczy blisko dwa tysiące polskich najemników. Damien "Cicero" Magrou zaprzecza tym informacjom.Prokremlowska propaganda prowadząca wojnę dezinformacyjną ponownie postanowiła poruszyć kwestię obywateli innych krajów walczących o suwerenność Ukrainy. Moskwa przekonuje, że najliczniejszą grupą najemników sprzyjającym państwu Wołodomyra Zełenskiego są Polacy.Według źródeł Kremla w całej siedmiotysięcznej grupie międzynarodowych żołnierzy aż 1700 z nich to obywatele Polski. - Większość najemników w ramach grup ukraińskich stacjonuje w Kijowie, Charkowie, Odessie, Mikołajewie i Mariupolu - powiedział rzecznik rosyjskiego resortu obrony Igor Konaszenkow. Strona ukraińska dementuje te dane. Na poparcie tezy o fałszywych informacjach rozsiewanych przez rosyjski resort podała swoje oficjalne dane.
Daniel Szeligowski, ekspert PISM, przekonywał w rozmowie z "Wirtualną Polską", że wojna w Ukrainie wcale nie skończy się przed 9 maja. Jego zdaniem dla Władimira Putina dużo ważniejsze będzie ogłoszenie zakończenia wojny pod koniec roku, gdy przypada rocznica powstania ZSRR. Specjalista wskazał, jakie działania mogą podjąć wojska, aby zrealizować plan "C".O tym, jaki może być przebieg ofensywy w Donbasie portal goniec.pl rozmawiał z innym ekspertem wojskowym - mjr rez. dr inż. pil. Michałem Fiszerem. Więcej na ten temat można znaleźć w tym artykule.
Kanclerz Austrii Karl Nehammer zdradził szczegóły spotkania z Władimirem Putinem. Na antenie NBC przekonywał, że rozmowa była "twarda i szczera". Pod koniec konsultacji prezydent Rosji miał powiedzieć po niemiecku, że "lepiej, aby wojna skończyła się wcześniej niż później". - On żyje we własnym świecie - ocenił austriacki polityk.Austria, którą Karl Nehammer rządzi od grudnia 2021 r., ma neutralność wpisaną do konstytucji. Kanclerz był pierwszym i jak dotąd jedynym politykiem z państwa członkowskiego Unii Europejskiej, który spotkał się w cztery oczy z Władimirem Putinem po rozpoczęciu wojny w Ukrainie.