Rosjanie zaatakowali w Mariupolu. Ukraiński pułk Azow podał informacje o użyciu "substancję nieznanego pochodzenia". Do ataku użyto samolotu bezzałogowych. Substancja została użyta zarówno przeciwko cywilom, jak i żołnierzom stacjonującym w oblężonym mieście.Niepokojące doniesienia wprost z Mariupola. W poniedziałek wieczorem Rosjanie przeprowadzili atak, wiadomości przekazał pułk Azow.
Podczas konferencji prasowej Mateusza Morawieckiego padło wiele słów, które mogą na Kremlu spore oburzenie. - Porównanie reżimu Putina do reżimów faszystowskich jest nie tylko uprawnione, ale i właściwe - oświadczył polski premier. Mocnych słów było jednak więcej.Mateusz Morawiecki spotkał się z Alexandrem De Croo, premierem Belgii i postanowił ponownie otwarcie uderzyć we Władimira Putina i całą Rosję. - Nie możemy siedzieć z założonymi rękoma, musimy wspierać suwerenność Ukraińców - powiedział wprost do kamer szef polskiego rządu i były to jedne z łagodniejszych deklaracji, jakie padły podczas konferencji.
Rosjanin pojmany do niewoli zadzwonił do swojej dziewczyny, ale treść rozmowy dosłownie go załamała. Dmitrij Stiepanow po złożeniu zeznań otrzymał szansę na skontaktowanie się z ukochaną Daszą. Snajper z rosyjskiej jednostki z Samary nie wytrzymał i poprosił o wyłączenie kamery.- W Rosji nie ma nic dobrego! Jest zły stan, w którym nie chcesz żyć - czytamy w opisie ponad półgodzinnego nagrania z rosyjskim jeńcem. Dmitrij Stiepanow otrzymał możliwość zadzwonienia do swojej ukochanej Daszy. Nie spodziewał się jednak, tego co usłyszy w słuchawce.Ukraiński kanał InformNapalm opublikował nagranie z Rosjaninem pojmanym do niewoli. W czasie wojny w Ukrainie walczył jako snajper. - Ruszyliśmy w kierunku Kijowa i zatrzymaliśmy się we wsi Łukjanówka. Mieszkaliśmy w okopach przez 3 tygodnie - mówił rosyjski żołnierz. Oto, co jeszcze wyznał Rosjanin wysłany na wojnę.
Portal Bellingcat przeprowadził śledztwo, z którego wynika, że Władimir Putin ukarał funkcjonariuszy FSB zajmujących się wywiadem i analizą. Od obowiązków odsunięto nie tylko szefa rosyjskiej służby bezpieczeństwa, ale także 150 oficerów.Dziennikarze donoszą, że przyczyną decyzji prezydenta Rosji był fakt, że władze kraju otrzymywały nieprawdziwe, zbyt optymistyczne informacje, co z kolei przyczyniło się do licznych porażek na terytorium Ukrainy.
Brytyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że w miarę nasilania się walk o Mariupol, Rosjanie mogą zdecydować się na użycie niezwykle groźnej amunicji fosforowej. W oficjalnym komunikacie podkreślono, że częste stosowanie nienakierowanych bomb przez stronę rosyjską w znaczący sposób zwiększa ryzyko ofiar cywilnych.Już od ponad miesiąca trwa rosyjska ofensywa na terytorium Ukrainy. Każdego dnia napływają wstrząsające informacje z frontu, świadczące o barbarzyńskich działaniach żołnierzy Federacji Rosyjskiej. Okupowaną Ukrainę ostrzegło brytyjskie ministerstwo obrony, które poinformowało, że Władimir Putin rozważa użycie broni fosforowej w miarę nasilania się walk o Mariupol. - Wcześniejsze użycie przez siły rosyjskie amunicji fosforowej w obwodzie donieckim zwiększa możliwość wykorzystania jej w przyszłości w Mariupolu, w miarę nasilania się walk o miasto - można przeczytać w codziennej aktualizacji wywiadowczej. Przekazano, że rosyjskie siły prowadziły zmasowaną ofensywę na terenie obwodów: ługańskiego oraz donieckiego. Jak się okazało, ich działania okazały się nieskuteczne, ponieważ siły ukraińskie odparły kilka ataków, w wyniku których zniszczono rosyjskie czołgi, pojazdy i sprzęt artyleryjski.- Ciągłe stosowanie przez Rosję niekierowanych bomb zmniejsza jej zdolność do rozróżniania celów, gdy prowadzi ataki, a jednocześnie znacznie zwiększa ryzyko dalszych ofiar wśród ludności cywilnej - podkreślono w codziennej aktualizacji wywiadowczej.Warto podkreślić, że 13 marca pojawiła się pierwsza informacja o tym, że siły rosyjskie użyły zabronionych pocisków fosforowych w Popasnej.Zdjęcia przedstawiające moment ostrzału zostały zamieszone na Facebooku przez zastępcę komendanta miejscowej policji Ołeksija Biłoszyckiego.- Druzgocąca, niszczycielska, potworna siła - napisał funkcjonariusz.
Unia Europejska nałożyła na Rosję i Białoruś już piąty pakiet sankcji. W jego wyniku między 9 a 16 kwietnia obowiązuje zakaz transportu drogowego i morskiego dla Rosji i zakaz transportu drogowego dla Białorusi. Jak twierdzi polskie Ministerstwo Infrastruktury, można spodziewać się, że oba kraje nałożą podobny zakaz na państwa członkowskie.Agresja Rosji na Ukrainę rozpoczęła się 24 lutego i wciąż trwa. Rosyjskie wojska bombardują miasta, zabijają cywilów i dopuszczają się najróżniejszych okropieństw na terenie naszego sąsiada, a Unia Europejska odpowiada sankcjami, które mają za zadanie zmusić Władimira Putina, by w końcu wycofał swoje wojska.
Według oficjalnych informacji, strona ukraińska zakazała importu towarów pochodzących z kraju agresora. Eksperci wskazują, że roczna wartość handlu pomiędzy obiema krajami wynosiła niebagatelne 6 miliardów dolarów. Nasi wschodni sąsiedzi nawołują inne kraje, do wprowadzenia energetycznego embarga na surowce z Rosji.W sobotę 9 kwietnia Ukraina wprowadziła oficjalny zakaz importu towarów pochodzących z Federacji Rosyjskiej. Wcześniej, bo od 24 lutego, wymiana pomiędzy obiema państwami widniała jedynie na papierze. Aktualnie, decyzja ukraińskiego rządu stała się wiążąca w świetle obowiązującego prawa.- Dzisiaj oficjalnie ogłosiliśmy całkowite zakończenie handlu towarami z państwem agresorem - przekazała za pośrednictwem swojego Facebooka, minister gospodarki Julia Swirydenko. Podkreśliła, że taka decyzja Ukrainy, będzie poważnym ciosem dla rosyjskiej gospodarki. Zakończy również finansowanie zbrodniczych działań Putina, przez ludność napadniętego kraju.
Po serii porażek w Ukrainie, Federacja Rosyjska próbuje straszyć swoim potencjałem wojskowym kraje NATO i stawia w stan gotowości jednostki w obwodzie kaliningradzkim. Tuż za polską granicą ćwiczy od soboty ponad 20 samolotów i około tysiąca żołnierzy. Mimo tego, generał Waldemar Skrzypczak twierdzi, że nie ma się czego obawiać.Do czasu wybuchu wojny w Ukrainie rosyjska armia stanowiła postrach dla wielu krajów świata. Uważana za jedną z najlepszych, totalnie skompromitowała się jednak w potyczkach z o wiele słabszym teoretycznie wojskiem ukraińskim.Podrażnione ego Władimira Putina doprowadziło do okrutnych działań, w tym masowych mordów i gwałtów, mających złamać morale dzielnych Ukraińców. Jednocześnie prezydent Rosji nadal stara się utrzymać silną pozycję w odwiecznej walce z krajami NATO, czego najnowszą odsłonę obserwujemy tuż za polską północną granicą.
Dwanaście lat temu 10 kwietnia doszło do niewyobrażalnej tragedii, jaką niewątpliwie była katastrofa smoleńska. Prezydencki samolot z 96 osobami na pokładzie rozbił się w pobliżu Smoleńska. Po latach wyszło na jaw, że wraz z ówczesną delegacją miał lecieć Andrzej Duda. Powstrzymało go jedno wydarzenie. W tym roku mija już 12 lat od gigantycznej katastrofy, która miała miejsce 10 kwietnia pod Smoleńskiem. 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński oraz jego małżonka Maria, zginęli w straszliwych okolicznościach. Delegacja leciała wówczas, by wziąć udział w uroczystościach upamiętniających ofiary zbrodni katyńskiej. Wśród osób na pokładzie TU-154 znajdowało się wielu parlamentarzystów, dyplomatów, osób towarzyszących, dowódców wojsk, a także szefów instytucji państwowych.Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu towarzyszyli również duchowni oraz przedstawiciele rodzin katyńskich, a także organizacji społecznych oraz kombatanckich. Po latach wyszło na jaw, do Smoleńska miał lecieć również Andrzej Duda, który był wówczas podsekretarzem stanu w kancelarii prezydenta.Jak się okazało, przed wylotem powstrzymała go jedna rzecz. Mało znane szczegóły ujawnił w swojej książce „Od dyktatury do demokracji. I z powrotem”, prof. Andrzej Zoll. Przekazał, że aktualny prezydent nie był w stanie udać się do Katynia ze względu na chorobę swojej córki.
W zniszczonym Hostomelu (obwód kijowski) Rosjanie pozostawili po sobie graffiti z pytaniem do Ukraińców. Ma ono wyraźnie antypolski wydźwięk. Zdjęcie dokumentujące to hasło szybko trafiło do internetu.Hostomel to kolejna podkijowska miejsowość, w której Rosjanie dopuścili się brutalnych ataków na ludność cywilną. O tym, jak wygląda sytuacja w sąsiedniej Borodziance, pisaliśmy w tym artykule.
Putinowska propaganda od lat wpaja Rosjanom, że Ukraina to zacofany kraj. Jedna z kobiet ujawniła, że żołnierze rosyjscy byli wyjątkowo zdziwieni, gdy zobaczyli, że mieszkańcy zaatakowanego państwa żyją w lepszych warunkach niż oni. Zszokowały ich domy, wyposażenie i jedzenie.Wojna w Ukrainie trwa już 46 dni. Wojska rosyjskie wycofują się na wschodnie tereny państwa, a doradca prezydenta Ukrainy Ołeksij Arestowycz wskazał, że rozpoczął się pierwszy etap ofensywy na Donbas. Jego zdaniem szykują się zacięte walki, ponieważ wróg będzie atakował równocześnie z północy i południa.
Dwunasta rocznica katastrofy polskiej delegacji w Smoleńsku to dobry czas, aby przypomnieć sobie, jak świat reagował na wieści o tragedii. Pośród wielu kondolencji, jakie napłynęły od najważniejszych przywódców i licznych reakcji największych mediów, na szczególną uwagę zasługują komentarze w samej Rosji. Co więc pisano i mówiono o katastrofie prezydenckiego tupolewa? Jak narracja zmieniła się na przestrzeni lat?10 kwietnia 2010 roku na zawsze zapisze się w pamięci Polaków jako mroczna data. Śmierć 96 członków polskiej delegacji, którzy lecieli do Rosji, by oddać hołd zamordowanym przez stalinowski reżim, to jedna z największych katastrof w nowoczesnej historii Polski.O znaczeniu tego smutnego wydarzenia dobitnie świadczą reakcje na tragedię, jakie obserwować mogliśmy wśród największych światowych przywódców. Szczególną uwagę warto zwrócić zwłaszcza na Rosję, która przez polityków obecnej władzy coraz śmielej obwiniana jest o spowodowanie rzekomego zamachu na życie polskiego prezydenta i reszty załogi Tu-154.
Kolejne mocne słowa Dmitrija Miedwiediewa, ponownie otwarcie uderzył w Zachód. Były prezydent Rosji nie ukrywa swojego krytycznego stanowiska w kwestii zachodnich sankcji. Polityk wprost stwierdził, że to rodzaj wypowiedzenia wojny.Niedawno Dmitrij Miedwiediew w obszernym wpisie uderzył w Polskę i polski rząd. Wskazał, że kwestią czasu jest zorientowanie się Polaków, iż Mateusz Morawiecki i jego gabinet nie działają na korzyść swojego kraju.Najnowsze stanowisko byłego prezydenta Rosji jest szersze. Tym razem Dmitrij Miedwiediew postanowił uderzyć w cały Zachód, który od 24 lutego otwarcie potępia działania Rosji.
Ukraiński wywiad upublicznił nagranie rozmowy rosyjskiego żołnierza z żoną. Mężczyzna stwierdził, że jego słowa powinny zostać potraktowane jako "ostatnia wola". Prośba dotyczyła przyszłości ich syna. Wojskowy ujawnił również krytyczną sytuację swojego oddziału.Niemal od początku wojny ukraińskiemu wywiadowi udaje się przechwycić rozmowy żołnierzy Władimira Putina, którzy kontaktują się ze swoimi rodzinami. Kiedy zapowiadane zwycięstwo nie nadeszło, słowa, jakie zaczęły padać z ich ust, stały się wyjątkowo ponure.W piątek SBU opublikowała zapis rozmowy Rosjanina z żoną i dzieckiem. Anonimowy mężczyzna widzi ponoszone przez armię rosyjską klęski i dzieli się z ukochaną prośbą. Przedstawił ją w sposób, jakby był pewien, że nie wróci już do domu.
Trwają masowe wywózki ludności cywilnej z terenów Ukrainy, których dokonują Rosjanie głównie we wschodniej części kraju. Ci, którzy zostaną wywiezieni w głąb Rosji, znikają bez żadnego śladu. Eksperci uważają, że celem okupanta może być eliminacja lokalnych elit i rusyfikacja dzieci, a alternatywą dla deprotacji - rozstrzelanie.Po tym, jak Rosjanie wycofali się z niektórych miejscowości w Ukrainie, oczom całego świata ukazały się dramatyczne obrazki pokazujące śmierć, cierpienie i zniszczenie. Rosyjska armia nawet nie ukrywa, że konsekwentnie dąży do zdławienia ukraińskiego ducha, a w konsekwencji zniszczenia całego narodu.Jednym ze sposobów na walkę Putina z Ukraińcami okazały się okrutne mordy, takie jak ten w Buczy i Borodziance, a także gwałty. Teraz okazuje się, że jest jeszcze jedna bestialska metoda nękania okupowanego narodu, a mianowicie wywózki ludności cywilnej.
Wstrząsające nagranie przechwycone przez ukraiński wywiad. Rosyjski żołnierz wyraził w rozmowie z żoną swoją ostatnią wolę, prosząc ukochaną, aby przypilnowała ich syna, by ten nigdy nie wstępował do wojska. Mężczyzna był bowiem przekonany, że do domu wróci najpewniej martwy.Wojna w Ukrainie trwa już 44. dzień. Przez ponad miesiąc w wyniku konfliktu zbrojnego wywołanego przez Rosję zmarły tysiące niewinnych ludzi, śmierć poniosło także wielu żołnierzy zarówno po ukraińskiej, jak i rosyjskiej stronie.Według niektórych szacunków, to armia Władimira Putina została jednak bardziej zdziesiątkowana, tracąc blisko 19 tysięcy wojskowych, w tym wielu wybitnych generałów i dowódców. Wszystko to niepokoi wysłanych na front Rosjan, czego dowodem są nagrania przechwycone przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy.
Rosyjskie media konsekwentnie zaprzeczają masakrom w Ukrainie. Państwowa telewizja Rossija24 zasugerowała nawet, że na ulicach najechanego kraju nie leżą ofiary rosyjskiej armii, ale podłożone przez Ukraińców kukły. Kłamstwo zostało szybko zdemaskowane, gdy okazało się, że nagranie mające być "dowodem" na postawioną tezę jest fragmentem z planu zdjęciowego serialu.Rosja bezczelnie forsuje swój przekaz mówiący o "operacji specjalnej" w Ukrainie, która ma prowadzić do ochrony ludności ucieśnionej przez ukraińskich nacjonalistów. W szerzenie kłamstw zaprzęgnięta jest cała machina propagandowa, włączając w to, oczywiście, nieocenione państwowe media i oficjalne przekazy władzy.
Z ustaleń Onetu wynika, że Rosja podjęła decyzję o wydaleniu 38 polskich dyplomatów. Wcześniej do siedziby rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych został wezwany ambasador RP w Moskwie Krzysztof Krajewski. Pod koniec marca Polska zmusiła do natychmiastowego wyjazdu 45 rosyjskich dyplomatów, którzy mieli działać na rzecz wywiadu.Onet opiera ustalenia na swoich źródłach. Oficjalne oświadczenie polskiego MSZ w tej sprawie ma pojawić się w piątek w godzinach popołudniowych.
Robert Pszczel, dyplomata i były szef biura informacyjnego NATO w Moskwie, uważa, że "ludzie Putina dalej żyją w oderwaniu od rzeczywistości i próbują to narzucić reszcie społeczeństwa". Ekspert wskazuje, że kluczowy będzie moment, w którym Rosjanie poznają prawdę o wojnie w Ukrainie. W trakcie rozmowy na antenie RMF FM wskazał, co musi się stać, aby poparcie dla inwazji zaczęło spadać.Dyplomata nawiązał także do brutalnych ataków na ludność cywilną, do których doszło m.in. w Buczy czy Hostomelu. - Jak mówimy o rosyjskich zbrodniach wojennych, to widać, że mają one charakter systemowy. Wiadomo już do czego mogą się posunąć Rosjanie na terenach, które zajmują - podkreślił. Jego zdaniem "wobec tej wojny nie można być neutralnym".
Rusłan, mieszkaniec wsi Inulenka, trafił do rosyjskiej niewoli na sześć dni. W rozmowie z niemieckim dziennikiem "Bild" przyznał, że jeszcze przed pojmaniem żołnierze grozili, że go zastrzelą, jeśli będzie się buntował. W niewoli przystawiali mu broń do głowy.To nie jedyna wstrząsająca relacja z niewoli. O psychicznym znęcaniu się w trakcie uprowadzenia mówił mer Melitopola, który został porwany na początku wojny w Ukrainie.
Rosjanie ostrzelali dworzec kolejowy w Kramatorsku (obwód doniecki). W ataku zginęło ponad 30 osób, a co najmniej 100 zostało rannych. Byli to cywile, którzy czekali na ewakuację do bezpiecznego miejsca.O ataku poinformowały Koleje Ukraińskie i władze lokalne. Głos w tej sprawie zabrał już prezydent Wołodymyr Zełenski i minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba.
Dowódca brytyjskiego lotnictwa marszałek Mike Wigston ostrzega, że Rosjanie przygotowują się do kolejnego ataku. Jego zdaniem uderzenie może być "jeszcze bardziej brutalne i barbarzyńskie". Ma o tym świadczyć przegrupowywanie wojsk.Od tygodnia widać bowiem znaczące wycofywanie się sił rosyjskich z centralnych regionów Ukrainy. Wojska są przerzucane na wschód kraju, a ukraińskie władze lokalne apelują, aby mieszkańcy trzech obwodów: charkowskiego, donieckiego i ługańskiego ewakuowali się, dopóki jest to możliwe.
Przerażające wiadomości przekazał mer Irpienia, który poinformował, że Rosjanie strzelali do zwykłych mieszkanów, po czym rozjeżdżali ich zwłoki za pomocą czołgów. Podkreślił, że dopiero, gdy miasto zostało oswobodzone, udało się zebrać ludzkie szczątki. - Zdzieraliśmy zwłoki z asfaltu łopatami - podkreślił Ołeksandr Markuszyn, cytowany przez portal informacyjny Ukrainska Prawda.Już od ponad miesiąca trwa rosyjska agresja na terytorium Ukrainy. Codziennie można usłyszeć o nowych ofiarach wśród ludności cywilnej, a przede wszystkim barbarzyństwie żołnierzy Federacji Rosyjskiej. Po dramatycznych relacjach z Buczy, gdzie bestialsko zamordowano kilkuset mieszkańców oraz z Borodianki, która została kompletnie zniszczona, przyszedł czas na informacje z podkijowskiego Irpienia, który mocno odczuł obecność wojsk Władimira Putina. Mer miasta, Ołeksandr Markuszyn przekazał, że Rosjanie dokonali prawdziwej masakry ludności cywilnej. Z jego relacji wynika, że bez żadnych skrupułów mordowali okolicznych mieszkańców. Mężczyzna dodał, że wśród ofiar znajdują się nie tylko mężczyźni, ale również kobiety oraz małe dzieci. Osoby, które zdołały przeżyć, przekazały, że Rosjanie dopuszczali się niewiarygodnych czynów.- Po wyzwoleniu nasi mieszkańcy powiedzieli mi, że okupanci zaczęli rozdzielać rodziny, mężczyźni zostali zabrani, a dzieci i kobiety zostały. Mężczyzn zabrano, żeby wymieniać ich na jeńców. Tych, którzy im się nie spodobali - to są fakty, są zeznania ludzi - rozstrzelano, tych, którzy nie chcieli być posłuszni, rozstrzelano. Zginęło dziecko, zginęło wielu mężczyzn - poinformował Ołeksandr Markuszyn.- Tuż po rozstrzelaniu rozjeżdżali ciała czołgami. Dopiero, gdy przegoniliśmy tę ohydę, mogliśmy zebrać ludzkie szczątki. Zdzieraliśmy ludzkie zwłoki z asfaltu łopatami - zaznaczył mer Irpienia.
- Posłowie domagają się pełnego embarga na rosyjski import ropy, węgla, paliwa jądrowego i gazu - czytamy w oficjalnym komunikacie Parlamentu Europejskiego. Przegłosowana została rezolucja popierająca pełne embargo na import rosyjskich surowców energetycznych, czyli węgla, ropy i gazu.Unia Europejska w związku z ujawnieniem zbrodni wojennej w Buczy i dalszego prowadzenia przez Władimira Putina wojny w Ukrainie podjęła decyzję o konieczności wdrożenia dalszych sankcji. Najnowsze postanowienia dotyczą surowców energetycznych.- Parlament wyraża oburzenie z powodu doniesień o okrucieństwach rosyjskich sił zbrojnych i domaga się pociągnięcia do odpowiedzialności sprawców zbrodni wojennych - czytamy w specjalnym komunikacie Parlamentu Europejskiego z czwartku 7 kwietnia. Embargo na rosyjskie surowce energetyczne to tylko kwestia czasu?
Doradca szefa ukraińskiego MSW Anton Heraszczenko ujawnił kompetne fiasko rosyjskiej mobilizacji wśród najemników. W Naddniestrzu planowano zwerbować 15 tys. ochotników. Na służbę stawiły się tylko dwie osoby, które później odmówiły udziału w wojnie w Ukrainie.Tymczasem z szacunków Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy wynika, że rosyjskie wojsko straciło już około 18,9 tys. osób. Strona rosyjska nie aktualizuje danych o poległych, rannych i wziętych do niewoli.
Służba Bezpieczeństwa Ukriany przechwyciła rozmowę żołnierza Donieckiej Republiki Ludowej z kuzynką, która mieszka w okupowanym przez Rosjan obwodzie zaporoskim. Na nagraniu wspominają m.in. o gwałtach, których mają dopuszczać się rosyjscy żołnierze. W zamian za młode dziewczynki proponują olej napędowy.Doniesienia o gwałtach na ludności cywilnej i dzieciach pojawiają się w przestrzeni medialnej od początku wybuchu wojny w Ukrainie. O brutalnych praktykach rosyjskich żołnierzych zrobiło się głośno, gdy Ukriańcy odbili podkijowskie miejscowości.
W marcu bieżącego roku, tuż po rosyjskiej agresji na terytorium Ukrainy, rosyjski prezenter telewizyjny Władimir Sołowjow stracił swoje włoskie wille z powodu sankcji. Według lokalnych władz, jeden z budynków został uszkodzony w wyniku pożaru, a drugi padł ofiarą wandali, którzy zrobili na nim grafiti. Lokalne media poinformowały, że namalowane sprayem napisy na jednym z budynków to „zabójca” i „Nie dla wojny”.Na początku marca, Włoska Gwardia Finansowa zajęła dwie wille Władimira Sołowjowa położone nad jeziorem Como. Według wstępnych szacunków obie nieruchomości są warte ok. 8 mln euro.Jak się okazało, zostały one uszkodzone przez nieznanych sprawców, którzy chcieli dać upust swojej złości, a także zademonstrować swoje stanowisko w sprawie wojny w Ukrainie. Lokalne władze poinformowały, że jedna z willi została uszkodzona przez ogień, a druga pomalowana sprayem.Do zdarzenia doszło w minioną środę, kiedy to lokalne służby otrzymały wezwanie dotyczące pożaru na jednej z luksusowych posesji. Co ciekawe, na drugim budynku widniały dosadne napisy, świadczące o tym, że było to przemyślane działanie.
Rosyjscy żołnierze mieli trenować strzelanie, używając żywych tarcz - ludności cywilnej z Hostomela (obwód kijowski). Policja znalazła już zwłoki 11 osób. Do takich ustaleń dotarł były minister spraw wewnętrznych Ukrainy Arsen Awakow. Hostomel znajduje się niecałe 4 km na północ od Buczy, w której doszło do masakry cywilów. Ukraiński wywiad i sami sprawcy tych haniebnych czynów ostrzegają, że niebawem znów zaatakują.