W ostatnich dniach w obwodzie kaliningradzkim odbyły się kolejne ćwiczenia wojskowe. O aktywności wojsk Putina poinformowało w komunikacie dowództwo rosyjskiej Floty Bałtyckiej. W szkoleniu miało wziąć udział ponad dziesięć załóg myśliwców Su-27.Strona rosyjska poinformowała, że w ramach ćwiczeń niezidentyfikowane samoloty wleciały w rosyjską przestrzeń powietrzną. Myśliwce Su-27 miały za zadanie przechwycenie jednostek wroga. Przeciwnik miał z kolei za zadanie przeprowadzić atak rakietowo-bombowy na strategicznie obiekty wojskowe. Rozegrała się bitwa powietrzna, podczas której rosyjskie lotnictwo było wspierane z lądu i morza.
Prezydent Finlandii Sauli Niinisto rozmawiał telefonicznie z Władimirem Putinem na temat decyzji rządu w Helsinkach o chęci wstąpienia w struktury NATO. Moskwa sprzeciwiła się tej decyzji i już zapowiedziała reakcję odwetową, jednak fińscy politycy nie zamierzają poddać się szantażowi i groźbom. Twierdzą bowiem, że rosyjska inwazja na Ukrainę znacząco "zmieniła środowisko bezpieczeństwa Finlandii".Pierwsze groźby ze strony Kremla w kierunku Finlandii pojawiły się już w kwietniu, kiedy to po raz pierwszy zaczęto głośno mówić o potencjalnym wstąpieniu tego kraju do NATO. Wówczas to Dmitrij Pieskow ostrzegł Helsinki przed poważnymi konsekwencjami takiej decyzji, a kilka godzin później przy granicy rosyjsko-fińskiej pojawiły się już wojska Putina.Choć moskiewscy politycy zaczęli nawet snuć wizje rozmieszczenia w obszarze Bałtyku broni atomowej, Finowie nie wzięli tych słów na poważnie i szybko zakpili z sąsiada. Z kolei w czwartek 12 maja prezydent i premier Finlandii oświadczyli wspólnie, że ich kraj będzie dążył do jak najszybszego wstąpienia do Sojuszu.
Kreml jest wyraźnie zaniepokojony faktem, że Szwecja i Finlandia mogą już niedługo stać się nowymi członkami NATO. Zdaniem ekspertów, władze Rosji na poważnie zaczęły więc rozważać kolejne kroki, w tym zwiększenie liczby wojsk w obwodzie kaliningradzkim, który najprawdopodobniej wkrótce zostanie całkowicie otoczony przez siły Sojuszu.Akces Szwecji i Finlandii do NATO to najczarniejszy sen Władimira Putina i z pewnością najmniej zamierzony efekt, jaki udało mu się osiągnąć w związku z rozpętaniem wojny w Ukrainie.Prezydent Rosji ma nie lada zmartwienie, bo chcąc podzielić Zachód, tylko go wzmocnił. Dodatkowo sam sprowadził na siebie wielkie kłopoty. Poza bolesnymi sankcjami, wywołał także konkretne działania sąsiadujących krajów, w tym właśnie Szwecji i Finlandii, które z coraz większą aprobatą wypowiadają się o członkostwie w Sojuszu Północnoatlantyckim.
W jednym z programów publicystycznych rosyjskiej telewizji rządowej Rossija 1 wzywano do dołączania do armii Władimira Putina. Powodem ma być niebezpieczeństwo związane z rzekomą planowaną agresją NATO. Kuriozalne komunikaty rosyjskiej propagandy przeszły wszelkie granice. Tym razem obywatele przekonywani są o tym, że grozi im niebezpieczeństwo ze strony NATO. Propaganda ma się dobrze Od lutego w Ukrainie trwa wyniszczająca wojna, spowodowana bezprawnym atakiem wojsk rosyjskich. Codziennie dowiadujemy się o kolejnych niezawinionych ofiarach barbarzyńskiego napadu. Przekazu płynącego z ogólnoświatowych mediów nie usłyszą jednak Rosjanie, którzy w skuteczny sposób mamieni są telewizyjną prokremlowską propagandą, uzasadniającą wojnę wyższym dobrem obywateli oraz walką z rzekomym nazizmem w Ukrainie. Dziennikarka Julia Davis stale obserwuje rosyjskie media i upublicznia fragmenty nagrań z programów publicystycznych i informacyjnych w internecie, dzięki czemu możemy przekonać się, jak wygląda przekaz z nich płynący. "Oglądam rosyjską telewizją rządową, żebyście wy nie musieli" - żartobliwie opisuje swoją pracę na Twitterze. Ostatnie nagranie zamieszczone przez nią w mediach społecznościowych wzbudziło szczególną konsternację. To fragment programu, w którym przeprowadzona została debata "specjalistów" na temat aktualnego stanu konfliktu pomiędzy Rosją a krajami zachodu. "Wojna z NATO" Jeden z obecnych w studiu specjalistów, politolog Mikhail Markelov, przekonywał, że plan dołączenia Finlandii i Szwecji do NATO nie jest dla Rosji korzystny. Przeciwnie, stanowić ma poważne zagrożenie dla kraju. Jak tłumaczył rosyjskim widzom, ma to świadczyć o tym, że Sojusz Północnoatlantycki szykuje się do wypowiedzenia wojny Władimirowi Putinowi. Zasugerował, że powinno się to spotkać ze zdecydowaną odpowiedzią. - Musimy zacząć rozbudzać rezerwy operacyjne. Jest wielu obywateli Wspólnoty Niepodległych Państw, którzy uzyskali rosyjskie obywatelstwo, ale nigdy nie służyli w rosyjskiej armii (...) Jednak dziś występuje konieczność pobudzania ich, by dołączyli do naszych sił zbrojnych - stwierdził Markelov. Experts believe Russia is experiencing a shortage of troops. State TV exchanges seem to confirm that notion. Using a lie that "NATO is about to start a war against Russia," pundits discuss how to lure new Russian citizens and people from impoverished regions into the military. pic.twitter.com/SOY6CIl6tq— Julia Davis (@JuliaDavisNews) May 12, 2022 Rosyjski propagandysta zwrócił również uwagę, by potencjalnych nowych członków armii szukać wśród osób wykluczanych i dotkniętych bezrobociem lub w trudnej sytuacji finansowej. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Finał "Twoja Twarz Brzmi Znajomo": kto wygrał program? Wszystko już wiadomoNie żyje znany amerykański aktor Fred Ward. Zmarł parę dni temu, rzecznik wstrzymywał się z informacjąMatura fizyka 2022 odpowiedzi. Rozwiązania zadań z rozszerzonej fizykiŹródło: wp.pl
Unia Europejska stała się agresywna i buńczuczna w obliczu w wojny w Ukrainy - stwierdził minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow. Jego zdaniem ostatnie działania państw członkowskich pokazują, że ich ambicje wykraczają poza kontynent europejski. Na potwierdzenie swoich słów nie podał żadnych konkretów.Tego samego dnia UE ogłosiła kolejny pakiet wsparcia dla Ukrainy. W dalszym ciągu trwają prace nad projektem szóstego pakietu sankcji wobec Rosji za atak na Ukrainę.
Rosjanie znaczyli domy białym materiałem, by następnie gwałcić mieszkające tam kobiety - wynika z doniesień brytyjskiego dziennika "The Times". Swoją tragiczną historię opowiedziała zgwałcona przez Rosjan 42-letnia Ukrainka.
Nie tylko dezinformacyjna propaganda uderza w Polskę, Oleg Morozow postanowił wypowiedzieć skandaliczne słowa. Przewodniczący Komisji Kontroli Dumy Państwowej stwierdził, że kolejne słowa polskich polityków "zachęcają jego kraj do postawienia Polski w kolejce do denazyfikacji". Rzecznik Ministra-Koordynatora Służb Specjalnych już skomentował tę szokującą deklarację.- Uaktywnił się kolejny polityczny błazen, który w imieniu Kremla próbuje zastraszać Polskę - napisał po słowach Olega Morozowa Stanisław Żaryn. Rzecznik Ministra-Koordynatora Służb Specjalnych nie pozostał obojętny na słowa przewodniczącego Komisji Kontroli Dumy Państwowej.
Były prezydent Rosji sugeruje, iż nałożone na jego kraj sankcje zaowocują szeregiem niekorzystnych skutków, a wśród nich mają znaleźć się... nowe epidemie. Dmitrij Miedwiediew opublikował wpis o tytule: "Piątek 13. Co dalej, czyli świat po antyrosyjskich sankcjach (wcale nie prognoza)". Na Telegramie pojawił się długi wpis autorstwa Dmitrija Miedwiediewa. Były prezydent Rosji opublikował listę, gdzie przewiduje negatywne dla świata skutki nałożonych przez Zachód sankcji. Wśród słów, jakie padają ze strony jednego z najbliższych współpracowników Władimira Putina, pojawia się stwierdzenie, że kraje zachodu "strzeliły sobie w stopę". Uwaga ta dotyczy kwestii związanej z kryzysem energetycznym. To niejedyny kryzys, jaki prognozuje Dmitrij Miedwiediew.
Kontakt na linii USA-Rosja wznowiony po raz pierwszy od początku wojny w Ukrainie. Pentagon poinformował, iż sekretarz obrony USA Lloyd Austin odbył rozmowę ze Siergiejem Szojgu. Amerykanie poinformowali, iż padły jednoznaczne warunki. - Wezwano do natychmiastowego wstrzymania ognia na Ukrainie - podał Pentagon.Ostatnia taka rozmowa odbyła się 18 lutego i po raz pierwszy od blisko trzech miesięcy amerykański sekretarz obrony skontaktował się ze Siergiejem Szojgu. Jeden z najbliższych współpracowników Władimira Putina nie mógł liczyć jednak na łagodne słowa.O rozmowie na linii USA-Rosja poinformował Pentagon. Wiadomo, co Lloyd Austin powiedział Siergiejowi Szojgu. Przekaz ze strony Waszyngtonu jest jasny, a sam Kreml raczej nie będzie zadowolony z otrzymanego żądania.
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) poinformowała, że w celu stłumienia buntów w wojsku, rosyjskie dowództwo wysyła "doświadczonych oprawców", którzy upokarzają żołnierzy odmawiających walki z siłami ukraińskimi. Przechwycona rozmowa została udostępniona w sieci.
- To szokujące stwierdzenie jest niestety histeryczne i nie do zaakceptowania - stwierdził rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, nawiązując do wypowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego. We wtorek szef polskiego rządu zaapelował o "wykorzenienie rosyjskiej ideologii". Jego zdaniem jest ona "równie niebezpieczna jak nazizm i komunizm".Stwierdzenia, które nie przypadły do gustu rzecznikowi Władimira Putina padły w wywiadzie dla "Daily Telegraph". Premier Polski określił Rosję mianem "raka", który "stanowi śmiertelne zagrożenie dla całej Europy".
W lutym Polska zablokowała konta bankowe ambasady Rosji w Warszawie. Jak podała "Rzeczpospolita", chodzi o niebagatelną kwotę około pięciu milionów złotych. Zażalenie na tę decyzję już złożył rosyjski ambasador Siergiej Andriejew.Niedługo po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę Polska zdecydowała się na blokadę kont ambasady Rosji w Warszawie.
Lasy Państwowe składają oficjalny pozew o wydanie przez rosyjską ambasadę nieruchomości położonej nad Zalewem Zegrzyńskim - przekazał Polskiej Agencji Prasowej rzecznik prasowy Lasów Państwowych Michał Gzowski. Dyrektor Generalny Lasów Państwowych poinformował stronę rosyjską o rozwiązaniu umowy w trybie natychmiastowym, aczkolwiek ambasador Siergiej Andriejew oświadczył, że nie odda tego terenu.W sporze pomiędzy dyrekcją Lasów Państwowych a rosyjską ambasadą chodzi o nieruchomość położoną w Skubiance tuż nad zalewem Zegrzyńskim oddaloną raptem 40 kilometrów od ścisłego centrum Warszawy.Ośrodek wczasowy był dzierżawiony przez Rosjan od lat 80. i w dalszym ciągu obowiązywały te same, korzystne dla najemców warunki. Warto zaznaczyć, że w trakcie kilkudziesięciu lat obowiązywania umowy, strona rosyjska postawiła na gruntach dodatkowe budynki. Co ciekawe miesięczna cena za dzierżawę gruntów wynosiła około 12 tys. zł.Jak poinformował rzecznik Lasów Państwowych, w 2010 roku ówczesne władze ponownie wydzierżawiły ośrodek placówce dyplomatycznej Federacji Rosyjskiej. Dodał również, że na terenie obiektu bardzo często przebywały rodziny ambasadora i jego świty.
55-latka wpłaciła łapówkę, aby jej syn dostał się do rosyjskiego wojska. Jednak marzenia o dostatnim życiu zamieniły się w koszmar, gdy Rosjanin został jednak wysłany na wojnę w Ukrainie. Kobieta zdradziła w rozmowie z portalem Kawkaz.Realii, że codziennie modli się, aby jej syn wrócił do domu żywy.Matka Rosjanina zapłaciła 200 tys. rubli łapówki, aby jej syn Marat trafił do wojska. W przeliczeniu na złotówki to około 13,8 tys. zł.
Straty Rosjan rosną z każdym kolejnym dniem agresji na Ukrainę. Poza sprzętem wojskowym, Ukraińcy celują także w ważnych mundurowych. Tydzień temu na polu bitwy zginął kapitan specnazu Dmitrij Pak.Informacje o śmierci oficera przekazały władze miasta Bierdsk. To właśnie stamtąd pochodził 36-latek. Jest już piątym wojskowym z tego miasta, który zginął w trakcie wojny w Ukrainie.
Białoruś skierowała "siły operacji specjalnej" na granicę z Ukrainą, Polską i Litwą. Zdaniem prof. Dariusza Kozerawskiego w ten sposób Aleksandr Łukaszenka realizuje "scenariusz rosyjski" i chce "rozproszyć" uwagę mediów. Analityk nie wyklucza prowokacji na granicy polsko-białoruskiej.Ekspert stwierdził, że "w ramach planów strategicznych planów Kremla" Aleksandr Łukaszenka "chce umocnić swoją pozycję w państwie".
Rosyjska propaganda nie ustaje w próbach wypromowania fałszywych informacji na temat wojny w Ukrainie. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa ujawnia najnowsze fronty dezinformacyjne Kremla. Moskwa ponownie chce zdyskredytować Polskę i zarzuca plany przejęcia zachodnich terenów Ukrainy.- Weryfikujcie informacje i nie daj sobą manipulować - apeluje Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. W najnowszym ostrzeżeniu ostrzeżono przed trzema nowymi narracjami stosowanymi przez trolle Władimira Putina. W sieci - szczególnie w mediach społecznościowych, gdzie trudno zweryfikować źródło wiadomości - pojawiać się będą informacje rozprzestrzeniane przez rosyjską propagandę. Chociaż od początku wojny w Ukrainie Polska jest silnie atakowana przez dezinformacyjne doniesienia, to w ostatnim czasie nasiliły się te dotyczące rzekomych niecnych planów Warszawy.
Rosyjscy żołnierze nie mieli litości dla 11-letniego chłopca. Mały Ukrainiec był na oczach matki gwałcony przez wojskowych. Dziecko po tym traumatycznym doświadczeniu przestało mówić i komunikuje się tylko przy pomocy rysunków. Jego dramatyczną historię na forum Rady Praw Człowieka ONZ w Genewie przedstawiła wiceszefowa MSZ Ukrainy.11-letni chłopiec padł ofiarą rosyjskich żołnierzy. Mężczyźni gwałcili dziecko, a matka chłopca musiała na to patrzeć. - Lista zbrodni Rosji jest nieskończona - powiedziała Emine Dżaparowa.Wiceszefowa Ministerstwa Spraw Zagranicznych Ukrainy opowiedziała o dramacie 11-latka na forum Rady Praw Człowieka ONZ w Genewie. W pewnym momencie Emine Dżaparowa wyciągnęła kartkę z czarnymi liniami.Polityczka wyjaśniła, że w ten sposób 11-letni chłopiec zgwałcony przez Rosjan w czasie wojny komunikuje się obecnie ze światem. Dziecko po brutalnym akcie przemocy seksualnej przestał mówić.
Wiceszef Ministerstwa Sprawiedliwości wyznał, że polskie więzienie czeka na prezydenta Rosji. - Mamy przygotowaną celę dla Putina - powiedział podczas swojej wizyty w Radiu Zet Michał Woś.Słuchacze Radia Zet mogli być zdziwieni słysząc, że polski wymiar sprawiedliwości gotowy jest na przyjęcie Władimira Putina. Michał Woś, zastępca Zbigniewa Ziobry, podzielił się osobliwym wyznaniem w czasie swojego najnowszego wywiadu.
Jeśli Rosja zdecyduje się na atak na cele w Polsce, NATO stanie w jej obronie jako koalicja - oświadczył podczas wystąpienia w amerykańskim Kongresie szef Departamentu Obrony USA Lloyd Austin. Jego zdaniem byłaby to walka jakiej "Rosja nie chce widzieć".
Rzecznik Kremla i resort Siergieja Ławrowa zagroził Finlandii podjęcia kroków militarnych i technicznych w związku z deklaracją dotyczącą gotowości starania się o członkostwo w NATO. - To radykalna zmiana w polityce zagranicznej tego kraju - dodało rosyjskie MSZ. Moskwa wprost mówi, że gotowa jest do "odwetu" w przypadku postępowania procedury.Wcześniej wskazywano, że to Mołdawia i jej Naddniestrze może trafić na celownik Rosji, ale najnowsze słowa rzecznika Kremla i Ministerstwa Spraw Zagranicznych wskazują, że to decyzje ze strony Finów wzbudzają w Moskwie największy niepokój.Sytuacja stała się tak napięta, iż w środę Wielka Brytania zdecydowała o wydaniu oficjalnego stanowiska gwarantującego bezpieczeństwa Finlandii oraz Szwecji, która również rozważa staranie się o dołączenie do państw zrzeszonych w NATO. Jakie słowa w związku z planami dotyczących rozszerzenia Sojuszu Północnoatlantyckiego padły ze strony Rosji? Wyjaśniamy.
Ukraińska aktywistka Iryna Zemliana przyznała się do oblania farbą rosyjskiego ambasadora, Siergieja Andriejewa. W swojej wypowiedzi podkreśliła, że był to "przypadek", a także przekazała, że tuż po zdarzeniu otrzymuje mnóstwo gróźb od rosyjskich użytkowników Telegrama.Nie milkną echa głośnego incydentu, do którego doszło w poniedziałek 9 maja na Cmentarzu-Mauzoleum Żołnierzy Sowieckich w Warszawie. Rosyjski ambasador został oblany czerwoną farbą, w chwili gdy chciał złożyć kwiaty pod pomnikiem.Nim do tego doszło, Siergiej Andriejew, a także towarzyszący mu dyplomaci zostali zablokowani przez protestujących, którzy krzyczeli do Rosjan "faszyści!". W pewnym momencie ambasador został oblany czerwoną farbą. Jak się okazało, za zdarzenie odpowiadała ukraińska aktywistka, Iryna Zemliana, która publiczne przyznała się do popełnionego czynu. Podkreśliła, że demonstrujący nie mogli pozwolić na to, by Rosjanie, którzy prowadzą wojnę w Ukrainie, świętowali czy składali kwiaty.- To sprawa honoru dla każdego Ukraińca i każdej Ukrainki. Bo dziś nie ma żadnego święta. Nie ma żadnej pabiedy (zwycięstwa), jak to nazywają Rosjanie. Dlatego nie mogliśmy pozwolić na to, by Rosjanie, którzy prowadzą wojnę w Ukrainie, cokolwiek świętowali czy składali kwiaty. Właśnie dlatego oblaliśmy się czerwoną farbą, bo Rosjanie mordują Ukraińców. Oczywiście przez zupełny przypadek farba trafiła też na ambasadora - przekazała w rozmowie z Polsat News, Iryna Zemliana. Kobieta ujawniła również, że tuż po zdarzeniu otrzymała wiele pogróżek, które zostały wysłane przez obywateli Federacji Rosyjskiej za pośrednictwem Telegramu. Dziennikarka podkreśliła, że łącznie wysłano jej aż 700 kuriozalnych wiadomości. Rosjanie korzystali również z innych platform społecznościowych.Warto podkreślić, że Iryna Zemliana jest cenioną dziennikarką i aktywistką pochodzącą z obwodu połtawskiego. Do wybuchu wojny była związana z Instytutem Masowej Informacji w Kijowie, obecnie przebywa w Polsce. Zemliana nadal współpracuje z ukraińskimi dziennikarzami, który stacjonują na terenie okupowanej Ukrainy.
Ukraińska agencja informacyjna UNIAN przeprowadziła badanie rosyjskiej opinii publicznej. Młodzi Rosjanie zostali zapytani o swój stosunek do powszechnej mobilizacji, o której coraz częściej mówi się w kontekście planów Władimira Putina. Większość z nich zdecydowanie sceptycznie odniosła się do pomysłu, twierdząc, że nie jest gotowa umierać "w imię czyichś interesów".Wielu komentatorów spodziewało się, że to właśnie 9 maja, w Dniu Zwycięstwa, podczas corocznej przemowy na Placu Czerwonym Władimir Putin ogłosi powszechną mobilizację. Zmusić do tego kroku miały go liczne klęski w Ukrainie i znaczne straty wśród żołnierzy, jednak takie posunięcie wiązałoby się z przyznaniem, że "operacja specjalna" jest niczym innym jak otwartą wojną.
Haniebne wydarzenie w centrum Moskwy. Budynek ambasady RP został oblany czerwoną farbą. Polski resort dyplomacji już zapowiedział, że będzie domagał się wyjaśnienia sprawy. Tymczasem nagranie ze zdarzenia publikowane jest w mediach społecznościowych, a rosyjska propaganda nazywa je "symetrycznym odwetem" za incydent z udziałem Siergieja Andriejewa w Warszawie.Pierwsze kroki odwetowe wobec Polski za poniedziałkowy incydent na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich w Warszawie stały się faktem. Rosjanie nie zamierzają puścić płazem ataku na ich ambasadora i podejmują prowokacyjne wobec naszych dyplomatów kroki.
Rosyjska medialna machina propagandowa zmienia przekaz. Teraz wrogiem numer jeden nie jest już Ukraina, którą trzeba "zdemilitaryzować" i "zdenazyfikować", a cały Zachód, który rzekomo wykorzystuje Ukraińców do swoich rozgrywek. Czyżby Kreml przygotowywał się do eskalacji konfliktu z demokratycznym światem?Rosyjskie media to jedno z potężniejszych narzędzi w rękach Władimira Putina, za pomocą którego manipuluje swoimi obywatelami. Od wybuchu wojny w Ukrainie prasa, telewizja i radio podległe Kremlowi skutecznie nastawiają Rosjan przeciwko Ukrainie i wmawiają im kłamstwa o "operacji specjalnej", która była konieczna ze względu na zagrożenie ze strony południowego sąsiada.W efekcie rzeczywistość uległa tak wielkiemu zniekształceniu, że rosyjskim odbiorcom zaczęto wmawiać choćby to, że "nie ma takiego języka jak ukraiński", a cały naród to tylko podległa Moskwie część wielkiego imperium, jakie tworzyło kiedyś ZSRR.Od jakiegoś czasu jednak retoryka zmieniła się i na pierwszy plan wysunął się konflikt z Zachodem. Oznaczać to może pójście na zdecydowaną konfrontację z demokratycznym światem lub też przygotowania do ogłoszenia klęski.W tym drugim przypadku Putin nie musiałby przyznawać, że przegrał z uważaną za słabszą Ukrainą i zrzuciłby winę za niepowodzenia na fakt, że przeciwko Rosji wystąpiły "wrogie" kraje, dążące do jej unicestwienia.
We wtorek w Rosji doszło do małego trzęsienia ziemi na szczeblu gubernatorskim. Czterech szefów regionów podało się do dymisji, a kolejny zapowiedział, że nie wystartuje w przyszłych wyborach. W ten sposób Władimir Putin chce zwiększyć swoją kontrolę nad całym krajem.Jak podaje państwowa agencja RIA Nowosti, dymisję złożyli szef obwodu tomskiego Siergiej Żwaczkin, szef obwodu saratowskiego Walerij Radajew, szef obwodu kirowskiego Igor Wasiliew oraz przywódca Republiki Mari El Aleksander Jewstifiejew. Z kolei z ubiegania się o kolejną kadencję zrezygnował gubernator obwodu riazańskiego.Tajemnicze i masowe dymisje są najprawdopodobniej spowodowane niezadowoleniem ze strony Kremla. Z ustaleń rosyjskich dziennikarzy wynika, że w kolejnych dniach dymisji może być jeszcze więcej.Jan Piekło, były ambasador RP w Ukrainie, w rozmowie z Wirtualną Polską powiedział, że dymisje te spowodowane są chęcią Putina do przejęcia jeszcze większej kontroli nad całą Federacją Rosyjską. Jego zdaniem Putin stracił cierpliwość i najpierw zostały wywarte naciski na gubernatorów, a ich następców powoła sam prezydent Rosji.- Putin najwyraźniej zmierza do zwiększenia kontroli nad całą Federacją Rosyjską. Zamierzenia są takie, żeby to on mianował gubernatorów i żeby to byli jego ludzie. To jest jeden z warunków utrzymania kontroli nad całym krajem - powiedział Piekło.- To jest sygnał, że scenariusz jugosłowiański w przypadku Rosji jest możliwy i w pewnym momencie może dojść do nieuniknionego rozpadu tego, co zostało ze Związku Radzieckiego. Ten proces jeszcze nie został dokończony i de facto może dojść do upadku Federacji Rosyjskiej. Im więcej ziem próbuje zebrać Putin, to tym bardziej Federacja Rosyjska jako organizm jest słabsza. Rosja jest jak smok wawelski, który jadł i jadł, potem pił, a na końcu pękł. Taki scenariusz rozpadu jest bardzo możliwy - przyznał dyplomata w rozmowie z WP.Jan Piekło przyznał jeszcze jedną rzecz. Jego zdaniem Putin bardzo chce utrzymać kontrolę nad krajem, a ta może ulatniać mu się z rąk z powodu trwającej wojny w Ukrainie i sankcjom, które zostały nałożone na Rosję. Niewykluczone więc jest, że Putin wkrótce może ogłosić stan zagrożenia państwa lub wręcz stan wojenny. Dzięki temu mógłby "zarządzać krajem w sposób bardziej centralny".Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Był jednym z dyplomatów pobitych przez Rosjan. Po latach ujawnił wstrząsającą prawdęNie żyje Łeonid Krawczuk. Andrzej Duda pożegnał pierwszego prezydenta niepodległej UkrainyMatura rozszerzona informatyka 2022. Co muszę umieć, żeby zdać?Źródło: WP
Ambasador RP w Rosji Krzysztof Krajewski nie wyjeżdża z Moskwy i póki co zostaje na swoim stanowisku. Po tym, jak wezwano go w środę do Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji, okazało się, że dyplomacie przekazano ustny protest. Rosyjski resort domaga się także oficjalnych przeprosin za incydent z oblaniem Siergieja Andriejewa czerwoną farbą podczas w Dniu Zwycięstwa w Warszawie.Rosyjskie MSZ wezwało w środę Krzysztofa Krajewskiego w związku z wydarzeniami z poniedziałku, kiedy to ambasador Rosji Siergiej Andriejew został oblany czerwona farbą podczas próby złożenia kwiatów na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich.
Podczas obchodów Dnia Zwycięstwa w Mińsku, Alaksandr Łukaszenka, zapytany przez dziennikarkę reżimowych mediów o możliwość rzekomego ataku Polski na Białoruś, zlecił jej by "zajęła się rodzeniem dzieci". "Przed atakiem" i tak miałaby ją obronić białoruska armia. 9 maja, w trakcie obchodów Dnia Zwycięstwa w Mińsku, dziennikarka reżimowej białoruskiej telewizji zapytała Aleksandra Łukaszenkę, co sądzi na temat rzekomego "ataku Polski na Białoruś". - Straszą ludzi tym, że Polska już zaraz napadnie na Białoruś i uzasadniają to tym, że na swoim terytorium prowadzą teraz ćwiczenia na dużą skalę. Po co Warszawie taka akcja marketingowa? - brzmiała wypowiedź dziennikarki. Oprócz zgodnej z propagandową narracją odpowiedzi, otrzymała również seksistowski komentarz. - Słuchaj, nie przeżywaj, waszym zadaniem jest rodzenie dzieci i ich wychowywanie. O wszystkim innym my będziemy decydować - podkreślił białoruski przywódca.