Jeśli Rosja zdecyduje się na atak na cele w Polsce, NATO stanie w jej obronie jako koalicja - oświadczył podczas wystąpienia w amerykańskim Kongresie szef Departamentu Obrony USA Lloyd Austin. Jego zdaniem byłaby to walka jakiej "Rosja nie chce widzieć".
Rzecznik Kremla i resort Siergieja Ławrowa zagroził Finlandii podjęcia kroków militarnych i technicznych w związku z deklaracją dotyczącą gotowości starania się o członkostwo w NATO. - To radykalna zmiana w polityce zagranicznej tego kraju - dodało rosyjskie MSZ. Moskwa wprost mówi, że gotowa jest do "odwetu" w przypadku postępowania procedury.Wcześniej wskazywano, że to Mołdawia i jej Naddniestrze może trafić na celownik Rosji, ale najnowsze słowa rzecznika Kremla i Ministerstwa Spraw Zagranicznych wskazują, że to decyzje ze strony Finów wzbudzają w Moskwie największy niepokój.Sytuacja stała się tak napięta, iż w środę Wielka Brytania zdecydowała o wydaniu oficjalnego stanowiska gwarantującego bezpieczeństwa Finlandii oraz Szwecji, która również rozważa staranie się o dołączenie do państw zrzeszonych w NATO. Jakie słowa w związku z planami dotyczących rozszerzenia Sojuszu Północnoatlantyckiego padły ze strony Rosji? Wyjaśniamy.
Ukraińska aktywistka Iryna Zemliana przyznała się do oblania farbą rosyjskiego ambasadora, Siergieja Andriejewa. W swojej wypowiedzi podkreśliła, że był to "przypadek", a także przekazała, że tuż po zdarzeniu otrzymuje mnóstwo gróźb od rosyjskich użytkowników Telegrama.Nie milkną echa głośnego incydentu, do którego doszło w poniedziałek 9 maja na Cmentarzu-Mauzoleum Żołnierzy Sowieckich w Warszawie. Rosyjski ambasador został oblany czerwoną farbą, w chwili gdy chciał złożyć kwiaty pod pomnikiem.Nim do tego doszło, Siergiej Andriejew, a także towarzyszący mu dyplomaci zostali zablokowani przez protestujących, którzy krzyczeli do Rosjan "faszyści!". W pewnym momencie ambasador został oblany czerwoną farbą. Jak się okazało, za zdarzenie odpowiadała ukraińska aktywistka, Iryna Zemliana, która publiczne przyznała się do popełnionego czynu. Podkreśliła, że demonstrujący nie mogli pozwolić na to, by Rosjanie, którzy prowadzą wojnę w Ukrainie, świętowali czy składali kwiaty.- To sprawa honoru dla każdego Ukraińca i każdej Ukrainki. Bo dziś nie ma żadnego święta. Nie ma żadnej pabiedy (zwycięstwa), jak to nazywają Rosjanie. Dlatego nie mogliśmy pozwolić na to, by Rosjanie, którzy prowadzą wojnę w Ukrainie, cokolwiek świętowali czy składali kwiaty. Właśnie dlatego oblaliśmy się czerwoną farbą, bo Rosjanie mordują Ukraińców. Oczywiście przez zupełny przypadek farba trafiła też na ambasadora - przekazała w rozmowie z Polsat News, Iryna Zemliana. Kobieta ujawniła również, że tuż po zdarzeniu otrzymała wiele pogróżek, które zostały wysłane przez obywateli Federacji Rosyjskiej za pośrednictwem Telegramu. Dziennikarka podkreśliła, że łącznie wysłano jej aż 700 kuriozalnych wiadomości. Rosjanie korzystali również z innych platform społecznościowych.Warto podkreślić, że Iryna Zemliana jest cenioną dziennikarką i aktywistką pochodzącą z obwodu połtawskiego. Do wybuchu wojny była związana z Instytutem Masowej Informacji w Kijowie, obecnie przebywa w Polsce. Zemliana nadal współpracuje z ukraińskimi dziennikarzami, który stacjonują na terenie okupowanej Ukrainy.
Ukraińska agencja informacyjna UNIAN przeprowadziła badanie rosyjskiej opinii publicznej. Młodzi Rosjanie zostali zapytani o swój stosunek do powszechnej mobilizacji, o której coraz częściej mówi się w kontekście planów Władimira Putina. Większość z nich zdecydowanie sceptycznie odniosła się do pomysłu, twierdząc, że nie jest gotowa umierać "w imię czyichś interesów".Wielu komentatorów spodziewało się, że to właśnie 9 maja, w Dniu Zwycięstwa, podczas corocznej przemowy na Placu Czerwonym Władimir Putin ogłosi powszechną mobilizację. Zmusić do tego kroku miały go liczne klęski w Ukrainie i znaczne straty wśród żołnierzy, jednak takie posunięcie wiązałoby się z przyznaniem, że "operacja specjalna" jest niczym innym jak otwartą wojną.
Haniebne wydarzenie w centrum Moskwy. Budynek ambasady RP został oblany czerwoną farbą. Polski resort dyplomacji już zapowiedział, że będzie domagał się wyjaśnienia sprawy. Tymczasem nagranie ze zdarzenia publikowane jest w mediach społecznościowych, a rosyjska propaganda nazywa je "symetrycznym odwetem" za incydent z udziałem Siergieja Andriejewa w Warszawie.Pierwsze kroki odwetowe wobec Polski za poniedziałkowy incydent na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich w Warszawie stały się faktem. Rosjanie nie zamierzają puścić płazem ataku na ich ambasadora i podejmują prowokacyjne wobec naszych dyplomatów kroki.
Ambasador RP w Rosji Krzysztof Krajewski nie wyjeżdża z Moskwy i póki co zostaje na swoim stanowisku. Po tym, jak wezwano go w środę do Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji, okazało się, że dyplomacie przekazano ustny protest. Rosyjski resort domaga się także oficjalnych przeprosin za incydent z oblaniem Siergieja Andriejewa czerwoną farbą podczas w Dniu Zwycięstwa w Warszawie.Rosyjskie MSZ wezwało w środę Krzysztofa Krajewskiego w związku z wydarzeniami z poniedziałku, kiedy to ambasador Rosji Siergiej Andriejew został oblany czerwona farbą podczas próby złożenia kwiatów na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich.
Podczas obchodów Dnia Zwycięstwa w Mińsku, Alaksandr Łukaszenka, zapytany przez dziennikarkę reżimowych mediów o możliwość rzekomego ataku Polski na Białoruś, zlecił jej by "zajęła się rodzeniem dzieci". "Przed atakiem" i tak miałaby ją obronić białoruska armia. 9 maja, w trakcie obchodów Dnia Zwycięstwa w Mińsku, dziennikarka reżimowej białoruskiej telewizji zapytała Aleksandra Łukaszenkę, co sądzi na temat rzekomego "ataku Polski na Białoruś". - Straszą ludzi tym, że Polska już zaraz napadnie na Białoruś i uzasadniają to tym, że na swoim terytorium prowadzą teraz ćwiczenia na dużą skalę. Po co Warszawie taka akcja marketingowa? - brzmiała wypowiedź dziennikarki. Oprócz zgodnej z propagandową narracją odpowiedzi, otrzymała również seksistowski komentarz. - Słuchaj, nie przeżywaj, waszym zadaniem jest rodzenie dzieci i ich wychowywanie. O wszystkim innym my będziemy decydować - podkreślił białoruski przywódca.
Pentagon oficjalnie potwierdził doniesienia, od których mówiło się już od marca. Rosja podczas wojny w Ukrainie przynajmniej 10 razy użyła broni hipersonicznej. Jednocześnie Amerykanie zaprzeczyli, jakoby w poniedziałkowym ataku na Odessę użyto właśnie tej broni.Ukraińskie Dowództwo Operacyjne Południe przekazało w poniedziałek, że Rosjanie wystrzelili trzy rakiety Kindżał na cele w Odessie. W wyniku ataku dwie osoby miały zostać ranne, a zniszczeniu miały ulec obiekty turystycznej infrastruktury.
Mimo zakazu praktycznie wszystkich form protestu - nawet za stanie na ulicy z czystą kartką papieru grozi zatrzymanie, Rosjanie i tak protestują. Ostatnio na radiowozach i kurtkach policjantów w Moskwie zaczęły pojawiać się antyputinowskie naklejki. O nowej formie protestu poinformował na swoim Twitterze Kevin Rothrock, dziennikarz niezależnego rosyjskiego portalu Meduza. Udostępnił zdjęcia antyputinowskich naklejek z Moskwy, które ostatnio znienacka zaczęły pojawiać się między innymi na radiowozach i kurtach policjantów. - Niewielki, ale bardzo odważny akt nieposłuszeństwa obywatelskiego miał miejsce w Moskwie - skomentował Rothrock.A small but thoroughly bold act of civil disobedience here in Moscow, where an antiwar activist planted a sticker on a police car brake light that says, “Putin defiled May 9 [Victory Day].” https://t.co/pmqWR6o3xx— Kevin Rothrock (@KevinRothrock) May 10, 2022 Fotografie z Moskwy opublikował w sieci feministyczny ruch antywojenny. "Putin zhańbił 9 maja" – mówi napis na naklejkach. To nawiązanie do świętowanych w Rosji 9 maja obchodów Dnia Zwycięstwa.
Kim Dzong Un napisał list do Władimira Putina z okazji Dnia Zwycięstwa, w którym pochwalił naród rosyjski. Przywódca Korei Północnej stwierdził, że "bohaterscy" Rosjanie uratowali "los ludzkości". Wyraził też solidarność z działaniami, które Rosja podejmuje w Ukrainie. Oskarżył Zachód o zapraszanie świata do "nuklearnego holokaustu".Treść listu została opublikowana przez "Rodong Sinmun", oficjalną gazetę Komitetu Centralnego Partii Pracy Korei. Jego treść cytuje amerykański portal NK News.
Amerykański wywiad wskazuje, że Władimir Putin jest zdecydowany, aby przenieść konflikt poza Donbas. Z pozyskanych informacji, które cytuje agencja AFP, wynika, że armia ma zostać skierowana do Naddniestrza. Niewykluczone jest także wprowadzenie stanu wyjątkowego na terytorium Rosji.Służby wywiadowcze wskazują, że Władimir Putin szykuje się na długą kampanię wojenną i nie porzucił głównego celu całej "specjalnej operacji wojskowej", jakim jest podporządkowanie sobie Ukrainy.
Wiceprzewodniczący rosyjskiej Dumy Piotr Tołstoj stwierdził, że wojna w Ukrainie skończy się dopiero, gdy armia zatrzyma się na granicy z Polską. Generałowie są zgodni, że tego typu stwierdzenia to wyłącznie "straszaki" i "propaganda". Uważają, że w ten sposób Kreml chce ukryć przed społeczeństwem, że przegrywa na froncie.To nie pierwszy raz, kiedy Polska znalazła się na celowniku Rosji. Mocne ostrzeżenia kierowała w stronę Warszawy m.in. rzeczniczka Ministerstwa Spraw Zagranicznych Maria Zacharowa.
Informacja została udostępniona w mediach społecznościowych przez Wiktora Szabłowskiego z "Notatnika Reportera". We wpisie opublikowanym na Facebooku przekazał również, że "wokół góry Jamantau na Uralu trwa budowa budynków wojskowych o nieznanym przeznaczeniu". Kreml do tej pory nie odniósł się do powyższych doniesień.NAGRANIE MOŻNA ZOBACZYĆ KLIKAJĄC TUTAJMedia donoszą, że w Rosji doszło do kolejnego pożaru. Płomienie mają pustoszyć tajgę w okolicach siedziby Władimira Putina. Nieopodal ma znajdować się także inny - niezwykle istotny dla rosyjskich wojsk - obiekt.
Jak donosi czeski portal idnes.cz Walentina Tiereszkowa, pierwsza kobieta w kosmosie, właśnie straciła honorowe obywatelstwo Czeskich Budziejowic. Rada miasta postanowiła pozbawić ją tego tytułu po tym, jak poparła Putina i wojnę w Ukrainie.
Klęska rosyjskiej propagandy w Ukrainie. Agresor chciał wypromować nowy symbol wojny, wykorzystując w tym celu staruszkę spod Charkowa. Kobieta miała być przedstawiana jako ikona "oporu przeciwko ukraińskiemu faszyzmowi", jednak okazało się, że wcale nie popiera Rosjan. Co więcej, w wyniku działań armii Władimira Putina, straciła swój dom.Rosyjska machina propagandowa działa jak dobrze naoliwiona maszyna, mydląc oczy przeciętnym Rosjanom. Nic więc dziwnego, że 74 proc. z nich wciąż popiera "operację specjalną" w Ukrainie i ślepo ufa Władimirowi Putinowi. Indoktrynacja dotyka już najmłodszych obywateli, których wychowuje się na ślepych patriotów bezwzględnie popierających politykę Kremla.Okazuje się jednak, że i najsprawniej działający organizm, czasem zalicza spadek formy. W wyniku klęsk na froncie znacznie zaczęła się rozsypywać narracja czołowych propagandystów rosyjskich mediów. Brak spójności widać także w przekazach z nich płynących, które bez problemu odkłamują Ukraińcy.
Ukraina właśnie otrzymała nową transzę pomocy od Stanów Zjednoczonych. Na Ukrainę trafiła już większość haubic M777. Ta niezwykle precyzyjna broń pozwoli Ukraińcom "siać spustoszenie w rosyjskich pozycjach". Do rosyjskich pozycji we wschodniej Ukrainie oddano pierwsze salwy z amerykańskich haubic M777. Informacje o tym przekazał w poniedziałek Jurij Butusow, korespondent wojenny serwisu censor.net. Przekazana broń może okazać się kluczowa, szczególnie w obliczu nowej fali rosyjskich ataków. Teraz ukraińskie wojsko ma szanse na przejście do ataku.
Jest oficjalna decyzja rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych po ataku na ambasadora Siergieja Andriejewa, który w poniedziałek został oblany w Warszawie czerwoną substancją. Rosja zapowiedziała, że nie planuje zamykać swoich ambasad w Polsce. - To nie należy do naszych tradycji - zadeklarował wiceszef tamtejszego MSZ.Po poniedziałkowym incydencie, podczas którego ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew został oblany przez ukraińską dziennikarkę czerwoną substancją, napięte już relacje na linii Moskwa-Warszawa jeszcze bardziej się pogorszyły.Wielu obserwatorów zaczęło się zastanawiać, jaka będzie ostateczna odpowiedź Kremla, zwłaszcza, że Polska nie spełniła postawionego jej ultimatum, by zorganizować ponowną uroczystość złożenia kwiatów na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich i zapewnić dyplomacie ochronę.Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Agencja RIA Novosti zacytowała dziś wypowiedź wiceszefa rosyjskiego MSZ Aleksandra Gruszko, który zapowiedział, że nie są planowane żadne surowe reperkusje.
- Domagamy się od Polski odesłania rosyjskiego ambasadora i zamknięcia ambasady rosyjskiej - powiedziała Iryna Zemlyana, która oblała rosyjskiego ambasadora czerwoną farbą podczas uroczystości z okazji Dnia Zwycięstwa w Warszawie. - Sprawą honoru dla każdego Ukraińca jest uniemożliwienie im świętowania swojego "zwycięstwa" - dodała dziennikarka w szczerym wywiadzie.W poniedziałek 9 maja rosyjski ambasador w Warszawie oblany został czerwoną farbą przez ukraińską dziennikarkę. Iryna Zemlyana postanowiła skomentować swoje zachowanie i podkreśla, że było to konieczne.- Na Rosjanach, w szczególności na rosyjskich dyplomatach, jest krew narodu ukraińskiego. Krew ludzi, którzy teraz umierają w Ukrainie. Więc rzeczywiście próbowaliśmy to zrobić - opowiedziała w rozmowie z portalem wp.pl Iryna Zemlyana.
Momentami trudno uwierzyć w działania proklemowskich mediów w Rosji. Do wszechobecnego naginania rzeczywistości i wmawiania Rosjanom, że w Ukrainie trwa wojna z nazistami poniekąd „przywykliśmy". Teraz rosyjska telewizja ośmieszyła się ponownie.9 maja Rosjanie świętowali Dzień Zwycięstwa, czyli rocznicę pokonania Niemiec podczas drugiej wojny światowej. Z tej okazji, w państwowej telewizji można było obejrzeć transmisję koncertu, w której wprawni obserwatorzy wychwycili wpadkę organizatorów. Na ekranie za muzykami wyświetlane były zdjęcia ofiar II wojny światowej. Wśród nich pojawili się... Bonnie i Clyde, czyli słynni złodzieje, którzy zginęli w 1934 r.
O północy minął termin dany Polsce na spełnienie żądań rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Po wczorajszym oblaniu czerwoną substancją ambasadora Siergieja Andriejewa Moskwa domagała się, aby polskie władze zapewniły jeszcze tego samego dnia dyplomacie możliwość bezpiecznego złożenia wieńców na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich.Poniedziałkowe uroczystości składania wieńców na Cmentarzu-Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie przebiegły w atmosferze wielkiego skandalu. Ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew został oblany przez ukraińską dziennikarkę czerwoną substancją, symbolizującą krew ofiar wojny w Ukrainie.Na wydarzenia natychmiast zareagowało rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które wysunęło w stronę polskich władz prowokacyjne żądanie. O północy minął termin postawionego ultimatum.
Zaskakujące słowa Aleksandra Łukaszenki, z których Władimir Putin raczej nie będzie zadowolony. Prezydent Białorusi w wywiadzie dla Associated Press wyraził zaskoczenie czasem trwania wojny w Ukrainie i zrezygnował z nazywania jej "operacją specjalną". Dla Kremla to duży cios. - Łukaszenka się boi - stwierdził Michał Kacewicz z Biełsat TV.Władimir Putin traci silne poparcie Aleksandra Łukaszenki? Najnowszy wywiad prezydenta Białorusi pozwala zacząć wątpić w niezmienne trwanie sojusznika przy rosyjskim boku.- Łukaszenka boi się zaangażowania w wojnę. Będzie starał się robić wszystko, by tego uniknąć. Widzi, jakie straty ponosi armia rosyjska - ocenił słowa Aleksandra Łukaszenki dziennikarz Biełsat TV Michał Kacewicz w rozmowie w programie "Newsroom" WP.
- Władimir Putin i jego generałowie są jak naziści i powinni w ten sam sposób skończyć - stwierdził ostro Ben Wallace, brytyjski minister obrony. Polityk postanowił uderzyć w prezydenta Rosji i jego najbliższych współpracowników w czasie świętowania Dnia Zwycięstwa.Szef brytyjskiego resortu obrony postanowił bez ogródek uderzyć we Władimira Putina w dzień, który jest oczkiem w głowie prezydenta Rosji. Padły słowa, które nie poprawią relacji dyplomatycznych Londynu i Moskwy.- Wszyscy zawodowi żołnierze powinni być zbulwersowani zachowaniem rosyjskiej armii - grzmiał Ben Wallace w swoim specjalnym przemówieniu.Nie tylko w Rosji 9 maja jest ważną rocznicą, również w Wielkiej Brytanii dzień zakończenia II wojny światowej w Europie jest przedmiotem radości, a co za tym idzie szeregu oficjalnych uroczystości. Brytyjski minister obrony nie przebierał w słowach oraz nie gryzł się w język i podczas swojego przemówienia otwarcie uderzył w Rosję i jej przywódcę.
Generał Walerij Gerasimow, szef rosyjskiego sztabu generalnego, nie pojawił się na paradzie wojskowej z okazji Dnia Zwycięstwa w Moskwie - donoszą eksperci i zagraniczne media. Na początku maja ukraińska agencja UNIAN wskazała, że wojskowy został ranny w wyniku ostrzału pod Iziumiem, ale te informacje nie zostały potwierdzone. Na paradzie pojawił się natomiast minister obrony Rosji Siergiej Szojgu, który zniknął z przestrzeni medialnej niedługo po wybuchu wojny w Ukrainie. Wówczas spekulowano, że ma problemy ze zdrowiem.
Andrzej Duda spotkał się dziś z przedstawicielami organizacji zrzeszających Rodziny Katyńskie. Prezydent stanowczo zaznaczył, że odpowiedzialność za zbrodnię katyńską ponosi "zorganizowany aparat władzy sowieckiej, co do której obecne władze Rosji absolutnie uznają swoją kontynuację", dlatego roszczeń możemy "dochodzić wobec państwa rosyjskiego".Spotkanie Andrzeja Dudy i organizacji zrzeszających Rodziny Katyńskie odbyło się w warszawskim Muzeum Katyńskim. Wcześniej - jak podała Kancelaria Prezydenta RP - prezydent zapalił znicz przy epitafium katyńskim. Polityk podkreślał, że o prawdę o zbrodni katyńskiej walczono przez dziesięciolecia.
Przed Cmentarzem Żołnierzy Radzieckich w Warszawie doszło do incydentu z udziałem ambasadora Rosji w Polsce. Dyplomata odwiedził nekropolię, by złożyć kwiaty na grobach poległych Rosjan. Został oblany czerwoną farbą.9 maja Rosjanie obchodzą Dzień Zwycięstwa na pamiątkę pokonania hitlerowskich Niemiec w trakcie II wojny światowej. W Polsce jednym z miejsc pamięci jest Cmentarz Żołnierzy Radzieckich w Warszawie. Właśnie tam udał się rosyjski ambasador Siergiej Andriejew.
Jak donosi serwis „The Moscow Times" Putin przywrócił pomysł stworzenia rosyjskiej alternatywy dla Wikipedii. Rosyjski odpowiednik ma nazywać się „Znanie” i zapewnić ma obywatelom „wiarygodną wiedzę".O wznowieniu prac nad rosyjską alternatywą Wikipedii poinformował „The Moscow Times”, powołując się na informację z kreml.ru o spotkaniu prezesa „Znanie” Maxima Drevala z prezydentem Władimirem Putinem. Wcześniej przywódca Rosji miał zapowiedzieć swoje plany w czwartek, 31 marca, kwestionując jakość informacji publikowanych w ogólnodostępnej internetowej encyklopedii.„Obiektywne, użyteczne, przemyślane, ale też pięknie i po mistrzowsku przedstawione informacje są bardzo poszukiwane, ponieważ nie da się korzystać z samej Wikipedii” – powiedział Putin podczas spotkania z Maximem Drevalem, prezesem sponsorowanej przez państwo firmy Znanie („Wiedza”).Firma została założona dekretem prezydenckim w 2015 roku i ma za zadanie „ulepszać rosyjskie społeczeństwo”. Jej kluczowy projekt, „Liga Wykładowców”, ma na celu zapewnienie urzędnikom państwowym i innym prominentnym osobistościom platformy do edukacji młodych Rosjan. Dreval miał zagwarantować Putinowi, że wiedza zgromadzona przez zatwierdzonych przez Znanie wykładowców „tworzy bazę, która już staje się alternatywą dla Wikipedii”.
Prezydent Rosji Władimir Putin przemawiał na Placu Czerwonym z okazji Dnia Zwycięstwa. Wspominając o pokonaniu nazistowskich Niemiec, nawiązał do wojny w Ukrainie. Powtórzył kłamliwą narrację o zagrożeniu ze strony Zachodu i przekonywał, że to Rosja się broni. Nie skomentował przebiegu wojny ani nie zapowiedział dalszych działań.Według nieoficjalnych doniesień to właśnie 9 maja Władimir Putin miał wypowiedzieć wojnę Ukrainę. Wśród możliwych scenariuszy wskazywano, że może też ogłosić powszechną mobilizację. Nic takiego się nie wydarzyło.
Ukraińskie Dowództwo Operacyjnych Sił Zbrojnych "Południe" przekazuje, że co najmniej sześć okrętów i dwie łodzie podwodne pojawiły się w rosyjskim zgrupowaniu na Morzu Czarnym. Jednostki są wyposażone w kilkadziesiąt pocisków gotowych do ataku.Komunikat o ostatnich ruchach na wodach Morza Czarnego ukraińscy dowódcy opublikowali na Facebooku. Jednostki zdolne do przeprowadzenia ataków zostały dostrzeżone w nocy z niedzieli na poniedziałek (8-9 maja).