Z ustaleń "The Guardian" wynika, że Rosjanie wywożą przymusowo tysiące osób z Mariupola i innych okupowanych miast. Mieszkanki oblężonych miejscowości zdradziły w rozmowie z brytyjskim dziennikiem, że żołnierze wyciągali je ze schronów, wpychali do busów i wywozili do "obozów filtracyjnych". - To było bardzo poniżające - przyznała jedna z nich.Tymczasem rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zaprzecza, jakoby Ukraińcy mieliby zmuszani do wyjazdu. Potwierdził, że do Rosji wywieziono około 420 tys. osób, ale jego zdaniem mieszkańcy samodzielnie i dobrowolnie podejmowali decyzje o "ewakuacji z zagrożonych terenów".
Tuż przed wywiadem z koordynatorem punktu na granicy w Hrebenne nasi reporterzy dotarli do przerażających informacji. Jak się okazuje, Rosjanie nie zabierają zwłok swoich żołnierzy ze sobą, a w Ukrainie brakuje worków na ciała. Marcin Wojciechowski, koordynator namiotu "Rycerzy Kolumba" na polsko-ukraińskiej granicy w Hrebenne, opowiedział nam o dramatycznej sytuacji w Ukrainie. Rosjanie nie zabierają ciał swoich żołnierzy. Na ulicach miast czy drogach można napotkać rozkładające się zwłoki. O koszmar wyrządzony przez wojsko Putina muszą zadbać Ukraińcy, aby nie doszło do problemu epidemiologicznego.- Zwrócili się do nas nasi koledzy zza wschodniej granicy, jakbyśmy mogli dostarczyć im worki na ciała. Jest ciepło, a wiemy, że po stronie wschodniej Ukrainy wojska rosyjskie nie zabierają swoich żołnierzy, którzy polegli w walce. Trzeba zabezpieczyć ciała, więc proszą nas o wsparcie, abyśmy mogli im przekazać worki na ciała. Staramy się zrobić to jak najszybciej - opowiada Marcin Wojciechowski.
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy ostrzega przed kolejną prowokacją ze strony Rosji. Z jej doniesień wynika, że Rosjanie chcą zebrać ciała ludności cywilnej i przedstawić je jako masowe ofiary poległe z rąk armii ukraińskiej. Agencja Interfax-Ukraina wskazuje, że wybrali już miejsce, w którym dokonają falsyfikacji.Tymczasem we wtorek napłynęły kolejne porażające informacje z wyzwolonych miast. O tym, czyje zwłoki znaleziono w Irpieniu pisaliśmy w tym artykule.
Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy przekazał, że rosyjska jednostka, która dopuściła się morderstw w Buczy, zostanie ponownie wysłana do Ukrainy. Rosjanie mają powrócić w niezmienionym składzie. Niewykluczone, że zostaną wysłani w kierunku Charkowa.Tymczasem na jaw wychodzą kolejne brutalne zbrodnie, których mieli dopuścić się Rosjanie w podkijowskich miejscowościach. Jak już informowaliśmy, u 10-letnich ofiar rozpoznano ślady gwałtu i tortur.
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch ujawnił najnowsze plany prezydenta Andrzeja Dudy w związku z wojną w Ukrainie. W najbliższym czasie prezydent odwiedzi Londyn. Sekretarz stanu nie wyklucza też prezydenckiego wyjazdu do Kijowa, ale zaznacza, że "wszystko będzie zależało od sytuacji". W tym tygodniu stolicę Ukrainy odwiedzą przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i szef unijnej dyplomacji Josep Borrell. Przedstawiciele UE spotkają się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim.
Ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa i deputowana Łesia Wasylenko ujawniły kolejne wstrząsające informacje z wyzwolonych miejscowości. W Irpieniu (obwód kijowski) znaleziono zwłoki dzieci ze śladami gwałtu i tortur. Wśród ofiar były dziewczynki poniżej 10. roku życia.Podkijowskie miejscowości wyzwoliły się spod rosyjskiej okupacji w ubiegłym tygodniu. Zniszczony przez Rosjan Irpień został odbity w piątek 1 kwietnia.
Reporterzy Goniec.pl wybrali się na granicę polsko-ukraińską w Hrebenne oraz do przygranicznego Tomaszowa Lubelskiego, aby porozmawiać z Polakami, którzy pomagają uchodźcom w naszym kraju, ale także i w Ukrainie. Historia chłopaka, na którego oczach zginęła jego dziewczyna, obrazuje piekło wojny wywołanej przez Władimira Putina.Maja Staśko, reporterka Goniec.pl, miała okazję porozmawiać w Tomaszowie Lubelskim z Marcinem Rechuliczem - prezesem Stowarzyszenia "Czajnia", który od początku wojny w Ukrainie jeździ z pomocą humanitarną za naszą wschodnią granice. Jak sam twierdzi, nie boi się zagrożenia, a do tego nie potrafi siedzieć bezczynnie, obserwując koszmar ludzi w Ukrainie.
Niespodziewane stanowisko Siergieja Ławrowa na temat wojny w Ukrainie. Stanowisko szefa rosyjskiego MSZ wskazuje, że widzi on szansę na to, by porozumieć się z administracją Wołodomyra Zełenskiego. Wszystko wskazuje jednak na to, że to jedynie pomysł Kremla na złagodzenie wizerunku Rosji poprzez rozsiewanie wiadomości o łagodniejszym stanowisku Władimira Putina.- Po rundzie rozmów, która odbyła się w Stambule 29 marca, dostrzegliśmy realizm w stanowisku delegacji ukraińskiej - powiedział Siergiej Ławrow.To jednak nie koniec zaskakujących słów ministra spraw zagranicznych Rosji, jakie przekazały RIA Novosti i portal "Ukraińska Prawda". - Realizm w sposobach zapewnienia bezpieczeństwa Ukrainie. Dla przedstawicieli Kijowa stało się już jasne, że nie można uzyskać gwarancji bezpieczeństwa w NATO i o członkostwie w NATO należy zapomnieć. Szanse (sukcesu negocjacyjnego - przy. red.) są zawsze. Moskwa jest zdeterminowana, aby wykorzystać wszystkie te możliwości - wskazać miał Siergiej Ławrow.Wiadomości na temat stanowiska szefa rosyjskiego MSZ przekazywane przez agencję RIA Novosti najparwdopodobniej stanowią jedynie przemyślany plan Kremla. To nie pierwszy raz, gdy najważniejsze osoby w państwie przekazują kłamstwa i tworzą nieprawdziwą relację na temat wojny w Ukrainie.
Anastasiia Lapatina, dziennikarka "The Kyiv Independent", pokazała w sieci poruszające zdjęcie małej dziewczynki, która ma wykaligrafowane na plecach najważniejsze dane na temat swojej rodziny. W ten sposób jej ukraińska matka zabezpieczyła dziecko na wypadek swojej śmierci z rąk bezkompromisowych Rosjan.Ukraińcy od ponad miesiąca dzielnie walczą o swoją niepodległość, jednocześnie drżąc w strachu o los swój i swoich najbliższych. Po tym, jak świat obiegły zdjęcia z Buczy, nikt nie ma już wątpliwości, że Rosjanie nie odpuszczają nikomu, nawet starcom, kobietom i dzieciom.Wielki dramat przeżywają zwłaszcza rodzice, którzy chcą dla swoich pociech jak najlepiej. Z tego też powodu część z nich zdecydowała się opuścić Ukrainę i wyjechać np. do Polski czy na Słowację.Nieważne jednak gdzie, serce każdej matki zawsze podpowiada, by kierować się dobrem potomka. Dlatego też wiele kobiet świadomych potencjalnych zagrożeń, decyduje się na zaskakujący krok, by zapewnić bezpieczną przyszłość ukochanemu dziecku.
Wołodymyr Zełenski oświadczył, że Ukraina potrzebuje poważnych partnerów gwarantujących jej bezpieczeństwo i gotowych przekazać w ciągu 24 godzin uzbrojenie. Zapewnił, że bez tego Rosja może chcieć ponownie zaatakować jego kraj w ciągu dwóch lat. Poinformował przy tym, że Kijów wciąż zabiega o spotkanie z Władimirem Putinem, co komplikuje jednak odkrycie masowych grobów w Buczy.Wołodymyr Zełenski wziął we wtorek udział w briefingu prasowym, podczas którego odniósł się do kwestii gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy.Jakiś czas temu polityk oświadczył bowiem, że jego kraj jest gotowy zrezygnować z członkostwa w NATO, jeśli uzyska owe gwarancje, przypominające art. 5 traktatu Paktu Północnoatlantyckiego o tzw. obronie kolektywnej.
Poseł Prawa i Sprawiedliwości Bartosz Kownacki skomentował rosyjskie ludobójstwo w ukraińskiej Buczy. Polityk w mocnych słowach wypowiedział się na ten temat na Twitterze, pisząc, że życzy szefowi rosysjkiej dyplomacji, Siergiejowi Ławrowowi, by jego rodzinę spotkało takie samo nieszczęście.Wciąż nie mogą opaść emocje po odkryciu setek ciał ukraińskich cywilów w Buczy nieopodal Kijowa. Tragedia, która poruszyła cały demokratyczny świat, nazywana jest przez wielu "ukraińską Srebrenicą" i nie ma w tym żadnej przesady.Nic więc dziwnego, że i politykom puszczają nerwy, a co za tym idzie, w świat idą mało parlamentarne wypowiedzi, głównie dotyczące sprawców masowej zbrodni. Jedną z nich zamieścił na Twitterze poseł PiS Bartosz Kownacki, który zwrócił się ze specjalnymi "życzeniami" do szefa MSZ Rosji Siergieja Ławrowa.
Skalę ludobójstwa dokonanego przez rosyjską armię w Buczy trudno zrozumieć i jeszcze trudniej się z nią pogodzić. Po tym, jak Rosjanie wycofali się z okolic Kijowa, mieszkańcy miasteczka, którzy przetrwali rzeź, próbują pojąć horror, z jakim przyszło im się zmierzyć.Brytyjski dziennik "The Guardian" dotarł do ocalałych z masakry w Buczy. Ludność tego niewielkiego miasteczka w Ukrainie mierzy się z traumą i nie wie, czy uda jej się na nowo poukładać swoje życie. Wspomnienia, którymi podzielono się z dziennikarzami są szokujące i pokazują prawdziwy obraz bestialstwa Rosjan.
Grupa mediowa Iberion, wydawca portalu Goniec.pl, przekazała tysiąc jajek niespodzianek dla najmłodszych uchodźców z Ukrainy. Delegacja firmy wybrała się do punktu recepcyjnego w Tomaszowie Lubelskim, gdzie na ręce gospodarzy zostały przekazane słodycze dla dzieci. Na pomysł przekazania słodkich niespodzianek dla najmłodszych wpadła Martyna Luba z działu mediów społecznościowych grupy Iberion. Pochodzą z Tomaszowa Lubelskiego pracowniczka zaplanowała i zorganizowała akcję "1000 jajek niespodzianek" w porozumieniu z burmistrzem Wojciechem Żukowskim oraz koordynatorem punktu recepcyjnego przy Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji Jarosławem Antoszewskim. - Wojna na Ukrainie bardzo mną wstrząsnęła. Mieszkając przy granicy widzę niesamowitą pracę polskich wolontariuszy i jestem wzruszona. Nigdy nie widziałam takiego zaangażowania i chęci niesienia pomocy. Wiem, że produktów zaczyna brakować, dlatego chciałam pomóc. Skontaktowałam się z moją firmą, zgodzili się wesprzeć akcję, za co jestem ogromnie wdzięczna. Radość na twarzach maluchów była bezcenna - powiedziała Martyna Luba, organizatorka akcji.Martyna Luba wraz z zespołem reporterów redakcji Goniec.pl wybrała się do Tomaszowa Lubelskiego 29 marca. Podczas przekazania słodkich niespodzianek delegacja natrafiła w punkcie recepcyjnym przy MOSIR na odjazd autobusu z uchodźcami do Niemiec. Najmłodsi ale także ich rodzice otrzymali jajka niespodzianki "na drogę". Na twarzach dzieci chociaż przez chwilę można było zaobserwować uśmiech.- Jeśli mogliśmy wywołać choć jeden uśmiech na twarzy ukraińskiego dziecka, które uciekło przed mrokiem wojny, to cel został osiągnięty. Będziemy dalej działać w kierunku pomocy uchodźcom, by dać im choć odrobinę radości w tych strasznych czasach. To dla nas bardzo ważne - dodaje Albert Wójcik, prezes grupy mediowej Iberion.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Kwalifikacja wojskowa 2022. Za zignorowanie wezwania grozi karaRelacja dokumentalisty z wyzwolonych miejscowości. Poruszająca historia przerażonej staruszkiNie żyje Jan Pilch. Perkusista i profesor miał 66 lat Źródło: Goniec.pl
Po tym, jak nie udało się zdobyć Kijowa, rosyjska armia odpuściła szturm na stolicę Ukrainy i zmieniła taktykę działania. Wojska Władimira Putina zamierzają skupić się na Donbasie, gdzie walczyć mają rezerwiści pozyskani w ramach tajnej mobilizacji na terenie Rosji. W zamian ochotnikom obiecuje się łupy, zrabowane Ukraińcom podczas walk.Rosyjskie wojsko wycofało się z obwodu kijowskiego, pozostawiając za sobą śmierć i zniszczenie. To właśnie dzięki wkroczeniu ukraińskiej armii do okolicznych miejscowości, m.in. Irpienia i Buczy, cały świat dowiedział się o ludobójstwie, którego dokonali Rosjanie.Odpuszczenie szturmu na stolicę Ukrainy nie oznacza jednak, że żołnierze Putina składają broń. Zdaniem wielu ekspertów, porażki w zachodniej Ukrainie zmusiły tylko Moskwę do zmiany obranej taktyki i skoncentrowania się na obwodach wschodnich. W centrum zainteresowań ma obecnie znajdować się Donbas.
Prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier przyznał w poniedziałek, że pomylił się w swojej polityce wobec Władimira Putina. Jak wskazał, jednym z najpoważniejszych błędów było popieranie budowy gazociągu Nord Stream 2. Z żalem dodał również, że nie powiodła się próba budowy "wspólnego europejskiego domu", który obejmowałby Rosję.Po ujawnieniu wstrząsających zbrodni w Buczy i innych miejscowościach nieopodal Kijowa, demokratyczny świat jeszcze surowiej zaczął spoglądać na Rosję i Władimira Putina. Wiele krajów, w tym USA, ogłosiło, że domaga się zaostrzenia sankcji i międzynarodowego procesu.W rezultacie podejście do agresora zmieniły również będące do tej pory powściągliwymi Niemcy. Tamtejsza minister obrony zrewidowała dotychczasowe poglądy i zapowiedziała, że poważnie rozważy wstrzymanie importu rosyjskiego gazu.Równie krytyczny okazał się być milczący dotychczas prezydent Frank-Walter Steinmeier. W najnowszej rozmowie z dziennikarzami polityk przyznał się do poważnych błędów w polityce wobec Rosji i porażki we włączeniu mocarstwa do europejskiej rodziny.
We wtorek premier Mateusz Morawiecki spotka się szefową brytyjskiego MSZ Liz Truss, która jest w trakcie wizyty w Polsce. Jak podała Kancelaria Premiera Rady Ministrów, rozmowa będzie dotyczyć m.in. kwestii pomocy dla Ukrainy, która kilka pod koniec lutego br. została zaatakowana przez Rosję.Liz Truss pojawiła się w Polsce w poniedziałek, 4 kwietnia 2022 roku i jeszcze tego samego dnia odbyła spotkanie z ministrem spraw zagranicznych Ukrainy Dmytrem Kułebą. We wtorek z kolei szefowa brytyjskiego MSZ spotka się z premierem Morawieckim i swoim odpowiednikiem w Polsce, ministrem Zbigniewem Rauem.
Biuro prokurator generalnej Ukrainy Iryny Wenediktowej poinformowało dziś, że na terenie sanatorium dziecięcego w Buczy znaleziono ciała pięciu osób. Wszystkie miały związane ręce. Ofiary miały być "nieuzbrojonymi cywilami".W komunikacie ukraińskiej prokuratury czytamy, że ofiary miały zostać pobite przed śmiercią. Wcześniej Iryna Wenediktowa informowała, że w regionie kijowskim prowadzone są śledztwa dotyczące czynów sił rosyjskich, które można uznać za zbrodnie wojenne.
Prokuratura Krajowa poinformowała, że polscy prokuratorzy zwrócili się do strony ukraińskiej oferując pomoc przy wyjaśnieniu zbrodni wojennych w Buczy w Ukrainie. Analogiczna deklaracja została skierowana do Międzynarodowego Trybunału Karnego.Polska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie napaści Rosji na Ukrainę 28 lutego bieżącego roku. - Celem śledztwa jest przede wszystkim szybkie zabezpieczenie materiału dowodowego obrazującego zbrodnie wojenne popełniane przez siły zbrojne agresora na terytorium Ukrainy - wskazywano w komunikacie Prokuratury Krajowej.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski złożył wizytę w mieście Bucza w obwodzie kijowskim. Na terenie miejscowości okupowanej wcześniej przez rosyjskie wojsko znaleziono wiele ciał zamordowanych cywilów. Zełenski ze łzami w oczach zapowiedział, że odpowiedzialni za te zbrodnie rosyjscy żołnierze zostaną odnalezieni i ukarani.Ukraińskie wojska wkroczyły do Buczy po zakończeniu okupacji miasta przez Rosjan. Na miejscu dokonano makabrycznych znalezisk. Na terenie należącym do miejscowej cerkwi odkryto masowy grób, a wiele ofiar miało związane ręce za plecami i ślady po strzałach oddanych w tył ich głów.
Prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden zaapelował o wszczęcie procesu w sparwie rosyjskich zbrodni w Buczy i nałożenie kolejnych sankcji na Rosję. - Ten człowiek jest brutalny i to, co się dzieje, jest oburzające - mówił po powrocie do Białego Domu ze swojej rezydencji w Delaware.Zbrodnie w Buczy i innych miejscowościach nieopodal Kijowa wstrząsnęły światem. Choć większość z nas wiedziała, że po Władimirze Putinie można spodziewać się wszystkiego, obrazki z Ukrainy zszokowały swoją drastycznością i bijącym z nich okrucieństwem.Na to, co wydarzyło się kilka dni temu błyskawicznie i stanowczo zareagował polski rząd, nazywając masakrę ludobójstwem i domagając się kolejnych, dotkliwych sankcji przeciwko Rosji. Jak się okazuje, głos ten nie jest osamotniony. Podobny przekaz popłynął dziś od naszego największego sojusznika, czyli Stanów Zjednoczonych.
Władimir Putin wydał dekret o "odwecie wizowym". Zgodnie z jego założeniami, dyplomaci i dziennikarze z 48 krajów, w tym z Polski i Stanów Zjednoczonych, aby wjechać na teren Rosji będą potrzebowali wizy, a nie jak do tej pory paszportu dyplomatycznego. Decyzja prezydenta Rosji to odwet za sankcje nałożone przez zachodnie państwa na jego kraj oraz wysokich urzędników Kremla.Zaledwie tydzień temu szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow ujawnił, że za zamkniętymi drzwiami Kremla powstaje specjalny dokument, który ma być odpowiedzią na zachodnie sankcje wobec Moskwy.Okazało się bowiem, że choć Władimir Putin wydawał się być niewzruszony restrykcjami, które nałożono na niego i jego współobywateli, coś jednak pękło w przywódcy Rosji i postanowiono o zastosowaniu kroków odwetowych.
- W tej chwili toczy się bitwa w łuku donbaskim. I ta bitwa zdecyduje o tym, kiedy strony usiądą do stołu negocjacyjnego i kto będzie miał jakie karty w ręku - twierdzi gen. Waldemar Skrzypczak. Jak dodaje, losy wojny rozstrzygną się w ciągu dnia lub dwóch, mało prawdopodobne przy tym, by Rosjanie utrzymali rubież Dniepru.To już 40. dzień wojny w Ukrainie, która dla Rosjan miała być błyskawiczną operacją wojskową zakończoną niekwestionowanym zwycięstwem i poszerzeniem strefy wpływów. Bohaterski opór Ukraińców sprawił jednak, że armia Władimira Putina od ponad miesiąca nie może rozprawić się z okupowanym sąsiadem, ponosząc przy tym olbrzymie straty.Jak donosi amerykański ośrodek ISW, ukraińskie wojska wygrały bitwę o Kijów, zmuszając Rosjan do wycofania się spod stolicy. Mimo tego, wojna jest daleka od zakończenia i, co gorsza, przybiera najbrutalniejsze z możliwych oblicze.
Dmitrij Miedwiediew nie wytrzymał i w stanowczy sposób zaatakował premiera, Mateusza Morawieckiego. Wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Rosji nazwał szefa polskiego rządu "pseudopremierem", który "oszalał na gruncie rusofobii". W swoim wpisie uderzył również w Prawo i Sprawiedliwość. Od dłuższego czasu w światowych mediach można usłyszeć o konieczności nakładania sankcji na Rosję. Wiele osób postuluje, by znacznymi ograniczeniami byli objęci również oligarchowie, a także najważniejsze osoby w państwie.Wśród nich znajduje się premier Mateusz Morawiecki, który wielokrotnie przypominał o konieczności nałożenia sankcji na rosyjskich polityków, w tym członków partii Jedna Rosja.Jak się okazało, jedna z jego wypowiedzi nie przypadła do gustu byłemu prezydentowi Rosji, który w niewybredny sposób uderzył w szefa polskiego rządu.Dmitrij Miedwiediew napisał za pośrednictwem swojego Telegramu, że Mateusz Morawiecki to "pseudopremier", który "oszalał na gruncie rusofobii".
Mateusz Morawiecki w mocnych słowach zwrócił się do prezydenta Francji Emmanuela Macrona, kanclerza Niemiec Olafa Scholza i byłej kanclerz Angeli Merkel, krytykując ich bierną postawę wobec Władimira Putina. Polski premier stwierdził, że milczący są współodpowiedzialni zbrodniom dokonywanym na ludności cywilnej w Ukrainie i porównał rosyjskiego prezydenta do Hitlera oraz Stalina.Świat wciąż pozostaje w szoku po tym, jak w ukraińskiej Buczy ujawniono masowy grób, w którym miało znajdować się prawie 300 ciał. Nikt nie ma już wątpliwości, że Władimir Putin jest zbrodniarzem wojennym, odpowiedzialnym za masakrę w Ukrainie.Na doniesienia o tragedii mocno zareagował polski rząd, którego szef zaapelował o pilne zwołanie Rady Europejskiej i jeszcze bardziej dotkliwe sankcje, które w końcu powstrzymają prezydenta Rosji.Dziś Mateusz Morawiecki po raz kolejny odniósł się do informacji o ludobójstwie w okolicach Kijowa. Z ust polskiego premiera padły także krytyczne słowa pod adresem europejskich polityków, wykazujących się bierną postawą wobec Putina.
Według rzeczniczki rosyjskiego MSZ, zdjęcia przedstawiające zabitych Ukraińców w Buczy to prowokacja. Maria Zacharowa uważa, że za przygotowaniem tych fotografii stoją Stany Zjednoczone oraz NATO. - Ich nadrzędnym celem jest zniszczenie reputacji Rosji.- podkreśliła.Kilka dni temu, światowe media obiegły zdjęcia oraz informacje o niewyobrażalnej masakrze, do której doszło w miejscowości Bucza (obwód kijowski). Zarówno ukraińskie władze, jak i dziennikarze opublikowali wstrząsające zdjęcia i nagrania, które ujawniły skalę rosyjskiej zbrodni.Na materiałach dokładnie widać dziesiątki ciał na ulicach, zastrzelonych ludzi ze związanymi rękoma, a także płytkie groby, w których odnajdowane są kolejne ciała. Jak wiadomo, rząd w Kijowie zareagował naprawdę szybko i oficjalnie powiadomił o sprawie Międzynarodowy Trybunał Karny.Jak się okazało, na odpowiedź strony rosyjskiej nie trzeba było długo czekać. Głos w sprawie ludobójstwa w Buczy postanowiła zabrać rzeczniczka tamtejszego MSZ, Maria Zacharova.- Zdjęcia cywilów zabitych w ukraińskiej Buczy to prowokacja - podkreśliła w wywiadzie telewizyjnym. - Kto za nią stoi? Oczywiście Stany Zjednoczone i NATO - mówiła z pełnym przekonaniem.Podczas swojego wystąpienia podkreśliła, że są to działania, których głównych celem jest zniszczenie reputacji Federacji Rosyjskiej.
Niemiecka minister obrony Christine Lambrecht (SDP) oświadczyła na antenie telewizji ARD, że tamtejszy rząd powinien zacząć rozmyślać nad wstrzymaniem importu rosyjskiego gazu, po tym, jak siły Władimira Putina dopuszczają się masowych zbrodni wojennych na terenie Ukrainy. - Musi być zdecydowana reakcja. Takie zbrodnie nie mogą pozostać bez odpowiedzi - podkreśliła minister obrony Niemiec podczas rozmowy z telewizją ARD. Warto zaznaczyć, że słowa Christine Lambrecht odnoszą się do zbrodni, której dopuścili się Rosjanie w ukraińskiej wiosce Bucza. Podczas skoordynowanego odwrotu, zamordowali oni nawet 300 cywilów. Około 50 z nich miało zostać zabitych w sposób przypominający egzekucję.
Była prokurator ds. zbrodni wojennych, Carla Del Ponte zwróciła się do Międzynarodowego Trybunału Karnego oficjalną prośbą o wydanie nakazu aresztowania prezydenta Rosji Władimira Putina. - Prezydent Rosji jest zbrodniarzem wojennym - podkreśliła.W wywiadzie dla szwajcarskiego dziennika "Le Temps" Del Ponte określiła Władimira Putina zbrodniarzem wojennym. Podkreśliła również, że nakazy aresztowania przywódcy Federacji Rosyjskiej i jego najbliższych współpracowników powinny zostać wydane w trybie natychmiastowym, ponieważ mogli oni zostać pociągnięci do odpowiedzialności za popełnione zbrodnie wojenne na terenie Ukrainy.- Jest to jedyne istniejące narzędzie do aresztowania sprawcy zbrodni wojennej - podkreśliła Carla Del Ponte. Była prokurator ds. zbrodni wojennych dodała, że nakaz aresztowania nie oznacza, że Putin od razu trafi do więzienia. - Gdyby został w Rosji, nigdy nie zostałby aresztowany. Aczkolwiek warto zaznaczyć, że nakaz uniemożliwiłby mu opuszczenie kraju i byłby to silny sygnał, że ma przeciwko sobie większość świata - zaznaczyła Del Ponte.
Węgierski premier ogłosił zwycięstwo w niedzielnych wyborach parlamentarnych. Z przeliczonych 99 proc. głosów jasno wynika, że koalicja rządząca Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP) osiągnęła 53 proc. wszystkich głosów. Podczas oficjalnego przemówienia z ust polityka padły skandaliczne słowa. W niedzielę 3 kwietnia na Węgrzech zakończyło się głosowanie w wyborach parlamentarnych. Rządząca koalicja Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP) wywalczyła w nich już czwarte z rzędu zwycięstwo. Jak wiadomo, na czele bloku stoi szef krajowego rządu oraz znany polityk, Victor Orbán.- Koalicja rządząca Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP) osiągnęła wielkie zwycięstwo w niedzielnych wyborach parlamentarnych na Węgrzech - poinformował późnym wieczorem premier Węgier. Szef tamtejszego rządu w niewybredny sposób uderzył w Unię Europejską. Podczas swojego przemówienia użył skandalicznych słów.- Odnieśliśmy wielkie zwycięstwo. Tak wielkie, że widać je nawet z księżyca, a już na pewno z Brukseli - oznajmił węgierski premier.