Festiwal absurdu w kremlowskiej telewizji. W paśmie informacyjnym wyemiotowano materiał, w którym podano, że za rosyjskich żołnierzy walczących w Ukrainie modlił się szaman. Mężczyzna złożył także w ofierze głowę byka. Sprawę dosadnie skomentował były ambasador RP w Ukrainie Jan Piekło.Fakt, że wojna w Ukrainie trwa już ponad trzy miesiące z pewnością jest dużym obciążeniem dla Władimira Putina. Poza urażoną własną ambicją, dyktator mierzy się także z zarzutami pod swoim adresem o niekompetencję i coraz większym nieposłuszeństwem wojska.Rosja, choć powoli realizuje cel zajęcia Donbasu, daleka jest od osiągnięcia pełnego sukcesu, a przy tym ponosi ogromne koszty związane z surowymi sankcjami, jakie na kraj nałożył Zachód.Nic więc dziwnego, że Putin robi wszystko co może, aby przyspieszyć zakończenie "operacji specjalnej", próbując m.in. wywrzeć presję na europejskich przywódców. Jak się jednak okazuje, Rosjanie, oprócz konwencjonalnych metod, stawiają także na niesztampowe rozwiązania.
Rosyjscy przedstawiciele wciąż nie ustają w oczernianiu Polski. Znany z licznych prowokacji ambasador Fedracji Rosyjskiej w Polsce Siergiej Andriejew wysunął wobec polskich władz absurdalne zarzuty, twierdząc, że te liczą na czerpanie korzyści z wojny w Ukrainie. To kolejna odsłona antypolskiej kampanii związana z naszym wsparciem dla rządu w Kijowie.Poza toczącą się na ukraińskim froncie wojną w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, ważną rolę w starciu między Zachodem a Rosją odgrywa propaganda. Moskwa zdaje się być tego w pełni świadoma, gdyż od początku inwazji na Ukrainę prężnie działa tamtejsza machina, codziennie produkująca oszczerstwa i kłamstwa.Na celowniku Kremla jest przy tym nie tylko Kijów, ale i jego sojusznicy z zachodu, w tym Polska. Przekonali się już o tym zarówno premier Mateusz Morawiecki, jak i prezydent Andrzej Duda. Rosjanie mierzą także w zwykłych Polaków i zamieszkujących nad Wisłą Ukraińców, próbując wzbudzać wśród nich liczne antagonizmy. Wyraźnie widać, że Rosjanie dążą do zdyskredytowania Polski, próbując przekonać, że to my jesteśmy podżegaczami, a także, że we wsparciu Ukrainy mamy ukryty niecny cel. Tę narrację powtórzył zresztą dzisiaj ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew, z którego ust padły niedopuszczalne słowa.
W mediach pojawia się coraz więcej doniesień o poważnej chorobie Władimira Putina. Po raz pierwszy głos w tej sprawie zabrał szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow. - Nie sądzę, by ludzie zdrowi na umyśle mogli dostrzec u prezydenta oznaki jakiejś choroby czy dolegliwości - stwierdził w wywiadzie dla francuskiego kanału TF1. Ławrow wskazał też na główne cele Rosji w Ukrainie.
Niespodziewanie Władimir Putin znalazł w Europie otwartego sprzymierzeńca i nie jest nim Viktor Orban. Prezydent Rosji i Aleksandar Vucić, prezydent Serbii, potwierdzili "tradycyjnie silne więzi" łączące oba kraje. Co więcej, Kreml zdobył rynek dalszego zbytu rosyjskiego gazu. - Nie mogę teraz mówić o cenie - stwierdził wymijająco serbski polityk.Europejski sojusznik Władimira Putina pomoże mu ze sprzedażą gazu. Prezydenci Rosji i Serbii w niedzielę publicznie ogłosili, że uzgodnili najważniejsze szczegóły dotyczące dostawy rosyjskiego surowca.Niedzielna rozmowa ma potwierdzić tezy rosyjskiej propagandy, że nie wszystkie kraje łączą się w sankcjach wobec Moskwy w związku z atakiem na Ukrainę. Aleksandar Vucić, mimo międzynarodowej krytyki, postanowił kupować rosyjski gaz.
W niedzielę prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski pojechał do obwodu charkowskiego pierwszy raz od wybuchu wojny. Kilka godzin po jego wizycie na Charków spadły rakiety. Niedaleko centrum widoczna jest smuga ciemnego dymu.Charków to drugie co do wielkości miasto w Ukrainie, położone zaledwie 40 km od granicy z Rosją. Przed wojną mieszkało w nim prawie 1,5 mln mieszkańców.
Władimir Putin ma poważny problem. Rosyjscy żołnierze wykazują coraz większą niechęć do udziału w walkach na terenie Ukrainy. Z rozmów przechwyconych przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy wynika, że część wojskowych planuje zwolnić się ze służby i powrócić do domów już pod koniec maja.Władimir Putin miał nadzieję, że atak na Ukrainę umożliwi mu szybkie obalenie rządu i przejęcie władzy w kraju - tymczasem walki trwają nieprzerwanie od końca lutego, a rosyjska armia ponosi ogromne straty. Nie pozostaje to obojętne dla morale żołnierzy.
Rosyjski minister finansów Anton Siłuanow, potocznie nazywany głównym księgowym Władimira Putina, przyznał, że Rosji potrzebne są ogromne środki finansowe na "operację wojskową" w Ukrainie. Koszt pobudzenia gospodarki, która ugina się pod naporem sankcji, oszacował na 120 mld dolarów.Stwierdzenia rosyjskiego ministra wskazują, że Władimir Putin musi martwić się nie tylko o własne zdrowie, lecz także o finansową przyszłość swojego kraju.
Ministerstwo Środowiska i Klimatu poinformowało, że ambasada Rosji odmówiła wydania terenu ośrodka wypoczynkowego nad Zalewem Zegrzyńskim, który dzierżawiła od wielu lat. Trwający już ponad dwa miesiące spór, związany z brakiem uiszczania opłat przez stronę rosyjską, najprawdopodobniej znajdzie swój finał w sądzie.Rosyjscy dyplomaci pracujący w placówce w Warszawie coraz bardziej zadziwiają swoją butą i arogancją. Konflikt dyplomatyczny, który trwa od czasu wybuchu wojny w Ukrainie zatacza coraz szersze kręgi, a przedstawiciele Kremla tylko go podsycają.
Jednym z głównych celów Kremla jest obecnie oczernianie Polski. Stanisław Żaryn obnażył arsenał kłamstw Moskwy. - Kreml próbuje również straszyć Polaków przekonując, że: Polska należy i będzie należeć do strefy wpływów Rosji - napisał na Twitterze rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych.Nasiliły się wrogie działania wymierzony w Polskę, ich autorem jest Kreml. Stanisław Żaryn opublikował długi wpis, który ujawnił wszystkie zabiegi osadzone w kontekście wojny w Ukrainie. - Rosja wzmacnia wymierzone w RP działania propagandowe - oświadczył wprost rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych. Stanisław Zarys odniósł się do docierających do Polek i Polaków wiadomości.
- Mamy do czynienia z rosyjskim terroryzmem ekologicznym - oświadczył Rusłan Strelec. Słowa ukraińskiego ministra potwierdza jego resort. Ministerstwo środowiska Ukrainy alarmuje, że pozostawione przez Rosjan w Czarnobylu miny nie tylko zabijają dzikie zwierzęta, ale stwarzają ryzyko groźnych pożarów. "Możliwe uwolnienie radioaktywnych substancji". Państwowa Agencja Atomistyki uspokaja, w Polsce jest bezpiecznie.Najnowszy komunikat ukraińskiego Ministerstwa Ochrony Środowiska na temat sytuacji w Czarnobylu przynosi informacje o nowym zagrożeniu dla elektrowni atomowej. Chociaż Rosjanie opuścili już ten teren, to pozostawili po sobie miny. To ogromny problem na ukraińskich władz.- Pozostawione przez Rosjan miny przeciwpiechotne zabijają dzikie zwierzęta i stwarzają zagrożenie pożarem lasu w strefie wykluczenia wokół elektrowni atomowej w Czarnobylu - podała agencja Ukrinform, powołując się na oświadczenie resortu ochrony środowiska. Wśród wymienionych zagrożeń związanych z minami w okolicy strefy wykluczenia pojawiło się to dotyczące uwolnienia radioaktywnych substancji do atmosfery. Państwowa Agencja Atomistyki całą dobę monitoruje sytuację nad Polską i podkreśla, że nie należy wpadać w panikę. Specjaliści z Polski i Ukrainy pozostają w ciągłym kontakcie.
Od dłuższego czasu dziennikarze i eksperci spekulują na temat stanu zdrowia Władimira Putina. Teraz głos w tej sprawie zabrał znany rosyjski historyk Jurij Felsztinski. W trakcie ostatniego wywiadu wskazał, co może się stać w przypadku śmierci prezydenta Rosji i kto przejąłby władzę.Dokumentacja zdrowotna Władimira Putina jest pilnie strzeżona. Mimo tego pojawiły się doniesienia, jakoby przywódca miał chorować na raka trzustki, krwi czy Parkinsona. Jak już informowaliśmy, w ostatnim czasie miał przejść nawet "tajną" operację. Informacje te nie zostały jednak oczywiście potwierdzone przez Kreml.
Rosja w dalszym ciągu próbuje uderzać propagandowo w Polskę. Przed nowymi atakami ze strony Kremla ostrzega rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn. Oczernienie Polaków to tylko jedna z metod, którą stosują propagandyści.Stanisław Żaryn wskazuje, że tego typu stwierdzenia mają rozpowszechniać w Polsce rosyjskie służby. W tym celu korzystają z agentów wpływu i środowiska prokremlowskie.
Jeden z ukraińskich klasztorów zamienił się w miejsce pomocy dla sił zbrojnych. Każde pomieszczenie świątyni zostało przekształcone w zakład produkcyjny. Od początku wybuchu wojny w Ukrainie mnisi przekazali na front 30 kamizelek kuloodpornych, a produkcja najpotrzebniejszych artykułów cały czas trwa.W klasztorze szyje się także bieliznę dla żołnierzy. Inicjator akcji - brat Iwan, zdradził, że powstała tu nawet "szafa wojenna", w której gromadzone są apteczki i sprzęt wojskowy.
Rosyjski żołnierz okradł mieszkanie w Irpieniu. Zostawił w nim zdjęcie wykonane aparatem Polaroid. Ukraińskie służby przy pomocy sztucznej inteligencji natychmiast zidentyfikowały złodzieja. To 26-letni Nikita Tretiakow.O fatalnej wpadce rosyjskiego najeźdźcy informuje wiceperemier Ukrainy i minister ds. transformacji cyfrowej Mykhailo Fedorov. Do wpisu na Twitterze dołączył zdjęcia sprawcy.
Użytkownicy mediów społecznościowych uważnie obserwują najnowsze zdjęcia i nagrania z udziałem Władimira Putina. Tak samo było wówczas, gdy prezydent Rosji odwiedził szpital, w którym mieli znajdować się rosyjscy żołnierze. A przynajmniej na to wskazują oficjalne zdjęcia Kremla, bo zdaniem wielu internatów spotkanie było jedną wielką "inscenizacją". Co ciekawe, jeden z "pacjentów" łudząco przypomina kogoś innego.
Władimir Putin, występując na forum Euroazjatyckiego Forum Ekonomicznego stwierdził, że zamrażanie aktywów rosyjskich przez państwa Zachodu to "kradzież, która nigdy nie popłaca, szczególnie temu, kto się jej dopuszcza". – Będziemy iść dalej – dodał, podkreślając, że absolutnie nikt nie może wyprzeć jego kraju ze światowej gospodarki. Od 24 lutego, kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę, znaczna ilość międzynarodowych firm zdecydowała się na wycofanie swoich biznesów z rosyjskiego rynku. Również zachód w odpowiedzi na rosyjską agresję zastosował wiele sankcji wymierzonych w jej gospodarkę i przedsiębiorstwa.
Putin chce uczynić z żywności narzędzie szantażu wobec świata. Rosyjski dyktator blokuje porty na Morzu Czarnym i tym samym uniemożliwia eksport zboża. To jego nowy sposób na doprowadzenie do zniesienia sankcji gospodarczych i politycznych nałożonych przez Zachód na Rosję. O tym, że światu grozi kryzys żywnościowy, było wiadomo od dawna. Początkowo nałożyły się tu na siebie dwa czynniki: zerwanie łańcuchów dostaw podczas pandemii i zmiany klimatyczne. 24 lutego pojawił się trzeci czynnik: rosyjska inwazja przeciw Ukrainie, która odpowiadała dotąd za prawie 8 proc. światowego eksportu zboża.
Rzecznik rządu zareagował na groźby Ramzana Kadyrowa. - Takie straszenie widzieliśmy już ze strony pana Miedwiediewa, pana Putina - stwierdził Piotr Müller. Wcześniej czeczeński przywódca deklarował, że gotowy jest pokazać "co potrafią w 6 sekund". Padło również żądanie wydania przeprosin.Oblanie czerwoną farbą rosyjskiego ambasadora w Dniu Zwycięstwa wzburzyło Ramzana Kadyrowa. Czeczeński lider postanowił domagać się w tej sprawie przeprosin. Kluczowa była jednak kwestia dotycząca grożenia obrania przez Władimira Putina - w tym wchodzącą w skład Federacji Rosyjskiej Czeczenię - Polski jako następnego celu ataku. - Ukraina to już zamknięta kwestia. [...] Po Ukrainie, jeśli będzie zlecenie, w sześć sekund udowodnimy, do czego jesteśmy zdolni - mówił na nagraniu udostępnionym w sieci Ramzan Kadyrow. Słowa Czeczena doczekały się reakcji ze strony polskiego rządu.
Niektórzy Rosjanie w Polsce zasłaniają biało-niebiesko-czerwoną flagę, która znajduje się w prawym dolnym rogu rosyjskich tablic rejestracyjnych. To nowy sposób rosyjskich kierowców na ukrycie swojego pochodzenia. Zdjęcie jednego z aut obiegło sieć. Internauci podejrzewają, że jego właściciel próbował zakryć rosyjską flagę.Część Rosjan przebywających poza obszarem swojej ojczyzny nadal porusza się samochodami zarejestrowanymi w Federacji Rosyjskiej. Takie pojazdy są wyposażone w specyficzne, łatwe do rozpoznania tablice rejestracyjne. Najwyraźniej kierowcom tych aut nie do końca to odpowiada, bo w ostatnich dniach jesteśmy świadkami kamuflowania rosyjskiej flagi na niektórych rejestracjach.
Kolejny plan Rosjan wdrażany w życie. Okupant chce wywieźć z portu w zajętym Mariupolu ukraińskie zboże oraz wyroby metalowe. Kolaborujący z Rosjanami "mer" Mariupola potwierdził, że pierwszy statek czeka już na załadunek. Szacowana wartość ładunku to... 170 mln dolarów.Radio Swoboda wcześniej dotarło do wiadomości o leczeniu rosyjskich żołnierzy w białoruskich szpitalach, a teraz ujawnia kolejne plany okupanta. Rosja chce wykorzystać przejęty port i wywieźć z Ukrainy cenne dobra.Mowa o wyrobach metalowych oraz zbożu. Kostiantyn Iwaszczenko, który został obsadzony w roli mera z racji współpracy z okupantem, w wywiadzie dla "Kommiersant" potwierdził, że pierwszy statek tylko czeka na załadunek.
"Wojna do gorzkiego końca" - tak były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew skwitował na Telegramie opcje porozumienia z Ukrainą. Każdy ze scenariuszy nazwał "pisaniem pod dyktando NATO". Poruszył też wątek Polski. Miedwiediew, który pełni funkcję wiceprzewodniczącego Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, jest też jednym z najbliższych współpracowników Władimira Putina. W swoim najnowszym wpisie na Telegramie wypowiedział się na temat możliwych scenariuszy negocjacji z władzami w Kijowie.
Rodziny marynarzy, którzy służyli na zatopionym krążowniku Moskwa, domagają się od rosyjskich władz informacji o swoich bliskich. Matka jednego z żołnierzy została "poproszona" o podpisanie dokumentów mówiących, że jej syn zmarł "w wyniku wypadku". To nowy sposób Rosjan na uniknięcie słowa "wojna" i niewypłacanie obiecanych odszkodowań poszkodowanym rodzinom.
Emerytowany pułkownik wywiadu wojskowego GRU Igor Girkin opisał niewygodny dla Władimira Putina scenariusz rozwoju wydarzeń w obliczu rosyjskich niepowodzeń w Ukrainie. Zdaniem byłego ministra samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej, winny klęsk jest jednak nie prezydent Rosji, ale jego otoczenie, które natychmiast należy odsunąć od podejmowania decyzji. W innym wypadku w Moskwie wkrótce może dojść do masowych protestów i przewrotu pałacowego.Girkin zamieścił gorzki wpis na Telegramie, w którym krytycznie podsumował stan walk trzy miesiące po rozpoczęciu "operacji specjalnej" w Ukrainie. Choć przyznaje, że nie wszystko idzie zgodnie z planem, daleki jest od obwiniania za ten stan rzeczy samego Władimira Putina.Zamiast tego, w jego otoczeniu widzi "zdrajców", którzy jego zdaniem "mają nadzieję doprowadzić do najbardziej haniebnego i upokarzającego pokoju, któremu towarzyszy zdrada rosyjskiej ludności Ukrainy, aby wywołać dodatkową falę oburzenia w samej Rosji".
Kreml planuje przeprowadzić referenda w samozwańczych republikach w Donbasie, a także na okupowanych ziemiach obwodu chersońskiego po to, by móc przyłączyć je do Rosji. Ponadto, Putin ostrzy sobie zęby także na Osetię Południową, o którą toczy spór z Gruzją. Najbardziej rewolucyjnym wydaje się być jednak pomysł namówienia Aleksandra Łukaszenki, by ten oddał pod rosyjską jurysdykcję teren Białorusi.Apetyt Władimira Putina na powiększenie terytorium Rosji ciągle się zaostrza. Dyktator, choć targany jest licznymi kłopotami we własnym kraju oraz dolegliwościami zdrowotnymi, wcale nie zamierza porzucać swoich imperialistycznych zapędów.Rosyjskie wojska wciąż napierają więc na miasta położone w Donbasie, ale jedynym ich sukcesem okazało się być w ostatnim czasie zdobycie Mariupola oraz szybkie opanowanie większości obwodu chersońskiego i części obwodu zaporoskiego.Nic dziwnego, że Kreml nie jest zadowolony z rezultatów "operacji specjalnej", która trwa już ponad trzy miesiące. Również rosyjskie elity coraz częściej okazują niesmak, wyrażając sprzeciw wobec polityki Putina i snując plany dotyczące jego potencjalnych następców.Moskwa próbuje gasić pożar we własnych szeregach i na siłę szuka jakiegokolwiek sukcesu, potwierdzającego słuszność podjętych działań. W związku z tym, rosyjski serwis Meduza.io podaje, że planowane jest przeprowadzenie referendów w sprawie przyłączenia do Rosji nowych ziem, należących do Ukrainy, ale nie tylko.
Nie tylko Polacy byli oburzeni słowami Mateusza Morawieckiego, który apelował, by młodzi z Polski pisali do swoich kolegów z Norwegii z żądaniem dzielenia się pieniędzmi z nadmiarowych zysków. Słowa te dotarły do Siergieja Ławrowa, który skomentował je w niewybredny sposób. - Ludzie myślą, że są panami życia - zakpił z polskiego premiera szef MSZ Rosji. Nie zabrakło porównania do Ukrainy.Biorący udział w wydarzeniu "Sto pytań do lidera" Siergiej Ławrow cierpliwie udzielał odpowiedzi na kolejne nurtujące gości kwestie. Poruszony został również temat Polski, a konkretnie Mateusza Morawieckiego.Po raz kolejny szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji uderzył w szefa polskiego rządu. Wpisuje się to w politykę Kremla, który działa nie tylko na szczeblu politycznym, ale również w przestrzeni cybernetycznej.Tym razem jednak Mateusz Morawiecki został skrytykowany ze względu na swoje głośne słowa z Ogólnopolskiego Kongresu Dialogu Młodzieżowego. Żądanie skierowane w stronę Norwegii nie zostało przyjęte dobrze nie tylko w Polsce. Rosyjska propaganda wykorzystała je na swój sposób.
W wyniku agresji Rosji na Ukrainę sankcjami Zachodu zostali objęci m.in. miliarderzy powiązani z reżimem Władimira Putina. Rosyjscy oligarchowie najwidoczniej "tęsknią" już za życiem w luksusie, bo twierdzą, że w zamian za wycofanie nałożonych na nich sankcji, przekażą część majątku na odbudowę Ukrainy.
Na terenie cerkwi św. Piotra i Pawła wybuchł potężny pożar. Ogień został już opanowany, ale nadal nie ma oficjalnych informacji o stratach i ofiarach. Przyczyny pożaru również nie są znane.
Zdaniem szefa ukraińskiego wywiadu wojskowego generała Kyryłowa Budanowa Rosja ma zasoby na 12 miesięcy walki. Uważa, że aktywna faza wojny skończy się pod koniec tego roku, a ukraińskie siły powinny wtedy wejść na teren okupowanego Półwyspu Krymskiego. To on na początku tego roku przewidział, kiedy Rosja dokona inwazji.