Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Ukrainka, która oblała ambasadora Rosji czerwoną cieczą, uciekła z Warszawy. Otrzymuje pogróżki
Maria Glinka
Maria Glinka 16.05.2022 19:06

Ukrainka, która oblała ambasadora Rosji czerwoną cieczą, uciekła z Warszawy. Otrzymuje pogróżki

Piotr Molecki/East News, Screen Facebook/Iryna Zemlyana
Piotr Molecki/East News, Screen Facebook/Iryna Zemlyana

Iryna Zemliana, ukraińska dziennikarka, która oblała ambasadora Rosji w Polsce czerwoną cieczą przyznała na Facebooku, że dostaje wiadomości z pogróżkami. Liczy je w "tysiącach". Kobieta wyjawiła, że została nawet dodana do rosyjskiej bazy "zbrodniarzy wojennych".

Ukrainka wraz z prawnikiem zgłosiła te groźby na policję. Od funkcjonariuszy miała usłyszeć, że "sprawa jest poważna". Skala hejtu skłoniła ją do opuszczenia Warszawy w asyście policji. Przyznała, że "nigdy nie myślała, że będzie musiała uciekać dwa razy".

Wyciekły dane Ukrainki, która oblała ambasadora czerwoną cieczą. Fala pogróżek

"W życiu nie widziałem takiego masowego ataku. W pierwszych godzinach po akcji wszystkie moje dane, w tym numer paszportu, adres zamieszkania na Ukrainie, numer telefonu, e-mail, wszystkie konta w mediach społecznościowych, zostały wrzucone do rosyjskich kanałów Telegramu wzywających do zniszczenia mnie", czytamy we wpisie, który Iryna Zemliana opublikowała na Facebooku 16 maja, ponad tydzień od incydentu na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich w Warszawie.

Dziennikarka przyznała, że została też dodana do rosyjskiej bazy "zbrodniarzy wojennych", na której figurują ukraiński żołnierze. "Właściwie to zaszczyt być z takimi bohaterami", czytamy we wpisie.

Groźby gwałtu, zabicia i okaleczenia

Skrzynka odbiorcza ukraińskiej dziennikarki ugina się pod naporem złośliwych wiadomości. Z jej wyliczeń wynika, że dostała ich już "tysiące". Iryna Zemliana twierdzi, że pojawiają się w nich m.in. groźby zabicia, gwałtu czy okaleczenia.

We wpisie na Facebooku przyznała, że co trzy minuty otrzymuje telefony od nieznanych numerów. Co minutę dostaje wiadomości e-mail.

Ataki odczuwa też w mediach społecznościowych. "25 tys. botów zarejestrowało się na Instagramie w kilka godzin", czytamy w poście dziennikarki.

Incydent na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich i szybka reakcja w Moskwie

Do zdarzenia, którego skutki odczuwa ukraińska dziennikarka, doszło w ubiegły poniedziałek 9 maja. Ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew udał się na Cmentarz Żołnierzy Radzieckich, aby złożyć wieniec z okazji Dnia Zwycięstwa - jednego z najważniejszych świąt narodowych w Rosji.

Gdy dyplomata zbliżał się do pomnika, Iryna Zemliana wylała na niego czerwoną ciecz. Twierdzi, że był to sok z buraka. Poza nią na terenie mauzoleum zgromadziło się wielu demonstrantów, którzy w stronę rosyjskiej delegacji wykrzykiwali hasła: "faszyści" i "zabójcy".

Głos w sprawie incydentu zabrał rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak. Przekonywał, że policja nie dopuściła się uchybień. - Przeprowadzono analizę prawną. Po jej wykonaniu materiały zostały przekazane do prokuratury - oznajmił, dodając, że nie są prowadzone żadne postępowania dyscyplinarne.

Dwa dni po zdarzeniu w Warszawie w mediach społecznościowych pojawiło się nagranie, na którym widać, jak dwóch mężczyzn oblewa czerwoną farbą budynek ambasady Polski w Moskwie. Ambasador Krzysztof Krajewski potwierdził, że doszło do takiego incydentu, a rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych Łukasz Jasina oznajmił, że farbą została oblana tablica z polskim godłem.

Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:

Źródło: goniec.pl, polsatnews.pl