Seria pożarów w strategicznych obiektach na terenie Rosji trwa. W nocy ze środy na czwartek ogniem zajęła się jednostka wojskowa w miejscowości Dowgoprudnyj pod Moskwą. Płomienie wkroczyły m.in. do drewnianych baraków, w których przebywali poborowi i personel. Rosyjskie władze zapewniają, że nie ma ofiar śmiertelnych, jednak ukraińskie media przeczą tej wersji.Władimir Putin kompletnie nie panuje nad sytuacją w swoim kraju, pozostając bezradnym wobec pożarów, które co chwilę wybuchają od kiedy Rosja zdecydowała się brutalnie najechać na Ukrainę.Tylko ostatnio w miejscowości Petrovskoje pod Moskwą doszło do potężnej akcji straży pożarnej w centrum logistycznym wzorowanym na amerykańskim Amazonie, a także pożaru składu paliwa w Jejsku, porcie nad Zatoką Taganroską.Prawdziwy ciosem dla rosyjskiego dyktatora musiało być również zajęcie się płomieniami rosyjskiej bazy wojskowej Nowofedorowka na Krymie, gdzie stacjonowały bombowce Su-24 i myśliwce Su-33. Teraz do listy swoich nieszczęść polityk może dopisać kolejną pozycję.
Seria głośnych eksplozji w pobliżu lotniska wojskowego pod białoruskim Homlem, gdzie znajduje rosyjska baza, z której w kierunku okupowanej przez armię Putina Ukrainy wystrzeliwane są rakiety. Ministerstwo Obrony Białorusi zaprzecza doniesieniom o wybuchach. Wcześniej z kolei informowało o odbywającym się szkoleniu wojsk obrony przeciwlotniczej i sił powietrznych z ostrzałem na żywo.- Od godz. 00.25 do 00.32 było słychać wybuchy i czuć falę uderzeniową, kilka razy przez chmury było wiać rozbłyski światła. Kierunek – lotnisko Ziabrauka – przekazali blogerzy z kanału "Biełaruski Hajun", który na bieżąco śledzi ruchy białoruskich wojsk i uzbrojenia w kraju.
Płonie rosyjska baza wojskowa Nowofedorowka na Krymie. Według relacji agencji Reutera świadkowie słyszeli eksplozje. Nieoficjalnie mówi się o tym, że to ukraińska strona przeprowadziła atak na bazę. Jeśli tak, byłaby to pierwsza próba odbicia okupowanego Krymu. Półwysep Krymski został zajęty przez Rosjan w 2014 roku i od tego czasu znajduje się pod okupacją. Rosyjska strona uznaje ten teren jako całkowicie swój, ale jako wyraz sprzeciwu, wiele państw zachodnich nie uznawało tej deklaracji i stawiało Krym oficjalnie w granicach Ukrainy.
Kreml poinformował Stany Zjednoczone, że podjął decyzję o zawieszeniu inspekcji w ramach traktatu nuklearnego START. - Moskwa pozostaje zobowiązana do przestrzegania wszystkich postanowień traktatu - deklaruje Siergiej Ławrow.Traktat nuklearny START nakłada na Rosję i Stany Zjednoczone limit rozmieszczenia 1550 strategicznych głowic jądrowych, a także określa środki ich przenoszenia. Umowa podpisana w 2010 roku wygasa za cztery lata. W ubiegłym tygodniu Joe Biden poinformował, że USA są gotowe do negocjacji w sprawie podpisania nowego traktatu.
Strona ukraińska podała informacje, iż w okolicach elektrowni jądrowej w Zaporożu doszło do wybuchów po rosyjskim ostrzale. Jak zaznaczono, jest to kolejna prowokacja państwa rosyjskiego, której celem jest wyłącznie zastraszenie Ukraińców i społeczności międzynarodowej. - Istnieje ryzyko wycieku - alarmuje Enerhoatom.
Władimir Putin nie nadąża za przyjmowaniem raportów o kolejnych pożarach w Rosji. Tym razem ogień pojawił się w magazynach rosyjskiego odpowiednika Amazona. W halach OZON pod Moskwą znajdowało się tysiąc osób. Dym widać z daleka, ale trudno się temu dziwić, skoro pożar trawi ponad połowę z 40 tys. metrów kwadratowych budynku.Władimir Putin może zaczynać wierzyć w istnienie karmy i wymierzaniu przez nieznane siły sprawiedliwości. Pod Moskwą wybuchł gigantyczny pożar. Kolejny na długiej liście ostatnich tragedii związanych z ogniem w Rosji.
Rosyjski parlamentarzysta Andriej Kolesnik przekonuje, że już wkrótce Polska zamieni się w Park Jurajski. Polityk opublikował na Telegramie wpis, w którym przestrzega Polaków i stwierdza, że nikt ich nie lubi. Choć zdawałoby się, że jedyny Park Jurajski w Polsce to ten przy Wiejskiej, rosyjski parlamentarzysta ostrzega, że wkrótce do ery dinozaurów cofnie się cały nasz kraj. Strach się bać. Rosyjski parlamentarzysta sugeruje, że nikt nie lubi Polaków Polacy, zbierajcie kamienie. Wkrótce przyjdzie wam rzucać nimi w dinozaury. Takie rozwiązanie na groźby rosyjskiego parlamentarzysty z pewnością zasugerowałaby Ewa Kopacz. W istocie, deputowany Dumy Państwowej Andriej Kolesnik nie ma dla nas dobrych wieści. Twierdzi, że po pierwsze - nikt nie lubi Polaków, a po drugie - wkrótce będziemy mogli pożegnać się z Warszawą, naszą stolicą zostanie wszak... Berlin. Polityk oburzył się słowami prezesa IPN Karola Nawrockiego, który z kolei oburzył się wcześniej niszczeniem przez Rosjan i Białorusinów polskiego cmentarza wojskowego i zdejmowania biało-czerwonych flag z terenów militarnych nekropolii. - Kiedy Niemcy zaczną odzyskiwać ziemie swoich przodków, a tak się stanie, nie wiem kto będzie sojusznikiem Polaków, biorąc pod uwagę stosunek całego świata do Polaków - przekonywał w swoim wpisie przedstawiciel rosyjskiego rządu sugerując, że w przeszłości Rosja była przyjacielem Polski. Witajcie w Parku Jurajskim! Ktoś stwierdziłby, że Park Jurajski w Polsce to rzecz nierealna, a tu proszę - Andriej Kolesnik twierdzi, że już wkrótce czekają nas niebywałe atrakcje. Wszystko z powodu tego, że zdaniem rosyjskiego polityka, nasz kraj cofa się do ery kamienia łupanego. - Ewolucja Polaków poszła w odwrotnym kierunku. Etap naczelnych i pitekantropów już przeszli. Zbliżają się do jaskiniowców z Teszik Tasz - napisał członek Dumy. Nie lepiej niż Polacy będą mieli też Brytyjczycy (jak dobrze, że nie będziemy osamotnieni). Polityk zasugerował bowiem, że Wielką Brytanię czeka wkrótce zagłada porównywalna do tej z mitycznej Atlantydy. - I tym razem Rosja nie przyjdzie na ratunek! - zapewnił na całe szczęście Kolesnik. Artykuły polecane przez Goniec.pl:Mateusz Morawiecki rozpętał burzę, wystarczyło jedno zdanie. Polacy są oburzeniKoszmar na autostradzie. Błąd 22-letniej kierującej pozbawił życia matki oraz 5 dzieci. Tragedia w USAŻabka pilnie wycofuje popularny produkt, wykryto w nim groźną bakterię. Sieć zaapelowała do PolakówŹródło: interia.pl
Z niezwykle uciążliwym, aczkolwiek nietypowym problemem muszą zmagać się mieszkańcy obwodu uljanowskiego położonego w południowo-zachodniej częściej Rosji. Stolica regionu Ulianowsk została opanowana przez żarłoczne gąsienice. Sieć obiegła masa filmików przedstawiających skalę zjawiska. Owady oblepiają zarówno budynki, jak i chodniki i latarnię. Mieszkańcy całego obwodu ulianowskiego zmagają się prawdziwą plagą żarłocznych szkodników. Sytuacja jest niezwykle ciężka, a o powadze sytuacji świadczą liczne nagrania z "okupowanego" miasta. Jak przekazały lokalne władze, owłosione gąsienice z czerwonymi plamkami w krótkim okresie czasu zdołały zniszczyć już 2 tys. hektarów okolicznych lasów. Owady są obecne również w mieście, gdzie w skuteczny sposób paraliżują normalne funkcjonowanie zwykłych mieszkańców. Żarłoczne gąsienice masowo oblepiają budynki, jak również słupy wysokiego napięcia i chodniki. Opublikowane nagrania ukazują skalę problemu. Widać na nich masę owadów, które oblepiają dosłownie wszystko.
Żarty z Polaków bolą bardziej, gdy ich autorami są Rosjanie. Gubernator obwodu kaliningradzkiego postanowił to wykorzystać i zadrwił z nadwiślańskich problemów z węglem. W związku z transformacją energetyczną rosyjscy sąsiedzi łaskawie zaoferowali, że "rzucą" węgiel Polakom. Nie zabrakło wymownego epitetu.W czasie podróży roboczej gubernatora Antona Alichanowa po obwodzie kaliningradzkim padły słowa, które są kolejnym rozdziałem w przerzucaniu się obelgami między Rosją a Polską.Chociaż rząd i wierne PiS "Wiadomości TVP" deklarują, że węgiel będzie tańszy dzięki dopłatom, to władza zapomina dodać, że węgla może zwyczajnie zabraknąć. Deklaracja o "pomocy" doszła z nieoczekiwanego kierunku. Nie mogło obyć się bez uszczypliwości.
Władimir Putin już od dłuższego czasu znajduje się na celowniku światowych mediów. Niemal każda jego decyzja jest rozkładana na czynniki pierwsze i analizowana przez światowej klasy ekspertów. Tym razem zainteresowanie analityków oraz polityków wzbudził niezwykle perfidny plan dyktatora, który zakłada skuteczne uderzenie w europejskich oponentów. Niestety, ale również Polacy mogą odczuć na własnej skórze gniew szalonego przywódcy.Nie ulega wątpliwości, że konsekwencje wojny na Ukrainie odczuli wszyscy. Europejscy politycy na każdym kroku szukają skutecznego rozwiązania, które pomoże wyjść z impasu, a przede wszystkim będzie chronić interesy wszystkich członków Wspólnoty. Wiele państw szuka optymalnych rozwiązań, które będą w stanie przeciwdziałać potencjalnemu gniewowi Putina, aczkolwiek jest to niezwykle żmudne i złożone zadanie. Niestety, ale w opinii ekspertów musi przygotować się na wymagającą zimę.Wszystko przez fakt, że jakiś czas temu przywódcy państw europejskich jednoznacznie potępili agresję rosyjską, a Unia Europejska nałożyła na Rosję szereg sankcji. W ich wyniku nie można importować ropy naftowej, węgla, żelaza, niektórych nawozów i alkoholu.W niedługiej perspektywie czasu wiele państw chce odejść od rosyjskiej ropy oraz gazu, znajdując nowych partnerów, albo korzystając z nowych źródeł energii odnawialnej.Nagłe i zdecydowanie ograniczenie importu rosyjskich surowców to broń obosieczna. Z jednej strony ograniczyła przychody Rosji, ale stworzyła ogromny problem dla całej Unii, jeśli chodzi o działanie w zakresie energetyki. W szczególnie trudnej sytuacji znalazły się kraje mocno uzależnione od rosyjskiego gazu.
Kolejny potężny pożar w Rosji wybuchł w niedzielę, 17 lipca br. Ogień pojawił się w godzinach porannych w siedzibie Sądu Arbitrażowego w mieście Ufa, a strażacy zarządzili pilną ewakuację z budynku.Płomienie objęły swoim zasięgiem powierzchnię 20 metrów kwadratowych. To kolejny duży pożar na terenie Rosji od początku wojny w Ukrainie.
Skandaliczne sceny na antenie rosyjskiej telewizji. Propagandziści Putina po raz kolejny przekroczyli wszelkie granice żenady, grożąc Ukrainie i jej sojusznikom w okrytym złą sławą programie “60 minut”. Z ust prowadzącej Olgi Skabiejewa padły wstrząsające słowa. Dziennikarka zaznaczyła, że wojska Federacji Rosyjskiej są w stanie “pójść aż do Warszawy”. Już od kilku miesięcy trwa "specjalna operacja wojskowa" prowadzona tuż za naszą wschodnią granicą przez wojska Federacji Rosyjskiej. Pomimo szumnych zapowiedzi tamtejszych generałów, a także opinii licznych ekspertów, Rosja nie jest w stanie sforsować obrony Ukrainy.Okazuje się jednak, że Rosjanie nie biorą do siebie niepowodzeń zbrojnej agresji i snują kolejne kuriozalne wizje. Atakują przy tym zarówno Ukraińców, jak i ich sojuszników. W tym zacnym gronie nie mogło zabraknąć również naszego kraju. Kilka dni temu w propagandowym programie “60 minut” doszło do wstrząsającej sytuacji. Została ona nagłośniona przez znaną dziennikarka Julię Davis, która od lat analizuje rosyjską propagandę. Za pośrednictwem swojego Twittera opublikowała jeden z fragmentów programu “60 minut”, nadawanego w państwowej telewizji Rossija 1. W jego trakcie padło wiele kuriozalnych słów. Choć odbiorcy przyzwyczaili się, że od początku inwazji na Ukrainę, pod jej adresem padło wiele kuriozalnych słów, tym razem rozwinięto wypowiedź rzecznika Kremla Dimitrija Pieskowa. Bliski przyjaciel Putina powiedział, że “Rosja nie prowadzi wojny przeciw ludziom w Ukrainie, ale władzom tego państwa”. Nie jest tajemnicą, że to sformułowanie jest skuteczną wymówką Rosjan, którzy właśnie w ten sposób tłumaczą zbrojną agresję przeciwko Ukrainie.Goście programu nie mieli żadnych skrupułów i otwarcie nawoływali do masowej agresji w stosunku do Ukrainy i jej mieszkańców. Domagali się od rosyjskiego wojska zamordowania “całego ukraińskiego rządu, w tym prezydenta Zełenskiego”. - Zełenski nigdy nie podpisze żadnego aktu kapitulacji. To już jest jasne. Powinniśmy na poważnie rozważyć likwidację nazistowskiego kierownictwa tego kraju - zaznaczył w swojej wypowiedzi rosyjski politolog Mikchaił Markełow. W trakcie programu pojawiło się nawiązanie do naszego kraju. Z ust prowadzącej Olgi Skabiejewej padły wstrząsające słowa. Mówiła, że Ukraińcy nie mają powodów do obaw, bo Rosjanie połatają kraj w jedną całość. - Wyleczymy rannych, a reszcie pozwolimy żyć w Polsce - przekonywała. Putin's spokesman Dmitry Peskov claimed that Russia's war is not against the Ukrainian people, but against their government. Propagandists on state TV continued that train of thought, urging Russia's military to kill the entire Ukrainian government, including President Zelensky. pic.twitter.com/53XQfAhnPN— Julia Davis (@JuliaDavisNews) July 13, 2022 Przytoczyła również wypowiedź Władimira Putina, który groził całemu sojuszowi Północnoatlantyckiemu. Wspomniała również wypowiedź o "denazyfikacji" Ukrainy.- Jeśli Amerykanie, broń Boże, dostarczą Ukrainie rakiety o zasięgu 300 km, to nie możemy się zatrzymać. Pójdziemy aż do Warszawy - groziła Skabiejewa. Artykuły polecane przez Goniec.pl:Zdjęcie Karola Strasburgera w samych slipkach na plaży, obejmującego żonę i Skrzynecką trafiło do sieciRobert Lewandowski na ulicach miasta w szlafroku. Fani padli ze śmiechu, "jak porcelana z Bolesławca"Marcelina Zawadzka była związana z szefem mafii. Miał zlecać zabójstwa, porażające szczegóły wyszły na jawŹródło: Radiozet.pl / Goniec.pl
Zemsta walecznych Ukraińców czy też może nieszczęśliwy zbieg okoliczności? Rosję nawiedzają kolejne eksplozje i pożary, a rozpędzona czarna seria nie chce się zatrzymać. W sobotę po południu w Uljanowsku doszło do potężnego wybuchu na stacji benzynowej. Ranne zostało pięć osób, w tym dwie bardzo poważnie. Wcześniej niespokojnie było w Briańsku przy granicy z Ukrainą.Piętrzą się problemy Rosji. Kraj, który sprowadził plagę nieszczęść na Ukrainę i zdestabilizował nie tylko światowy pokój, ale i gospodarkę, a także wywołał kryzys żywnościowy, słono płaci za swoje haniebne czyny.Nie wiadomo, czy to celowe działania odwetowe strony ukraińskiej, czy też o sprawiedliwość dopowiada się sam los, jednak od pewnego czasu na rozległym terytorium mocarstwa regularnie dochodzi do wielkich katastrof. Media co chwilę informują o potężnych eksplozjach i pożarach, których widok robi kolosalne wrażenie.
Władimir Putin podjął nową decyzję dotyczącą wojny w Ukrainie. Może się okazać, że konflikt, który w ostatnim czasie stracił rozpęd, znów go nabierze. Wszystko przez ostatnie wydarzenia związane z obwodem ługańskim i jego rzekomym zajęciem przez Rosjan. Strona ukraińska dotychczas zaprzeczała, że taka sytuacja miała miejsce. Wschodnia strona Ukrainy wciąż w większości zajęta jest przez rosyjskie wojska, którym ofensywa nie idzie zbyt szybko. Ukraińska armia jest rozstawiona niemal na całej długości, co jednak osłabia jej potencjał bojowy. Żołnierze okupowanego kraju starają się odzyskiwać kontrolę metodycznie od północy, wyrzucając powoli z zajętych wcześniej obszarów Rosjan.
Wojna w Ukrainie wciąż trwa - konflikt wyraźnie pokazuje, jak wielkie problemy w armii ma Rosja. Ostatnio doszło do kuriozalnego zdarzenia - Rosjanie otworzyli ogień do innych Rosjan. Do zdarzenia doszło w Tokmaku, miejscowości w obwodzie zaporoskim. Przyczyną wzajemnego ataku była kłótnia między żołnierzami rosyjskiego oddziału. W wyniku strzelaniny 4 żołnierzy zginęło, a 10 zostało rannych. Informację o strzelaninie przekazali przez swój Telegram przedstawiciele administracji regionu zaporoskiego.
Trwają krwawe walki w Ukrainie. Rosjanie bez żadnych skrupułów atakują ukraińskie obiekty wojskowe i cywilne i powoli posuwają się naprzód we wschodnich regionach okupowanego kraju. Mimo tego duch Ukraińców nie gaśnie, a tamtejsza armia próbuje zadawać wrogowi bolesne ciosy. Ostatniej nocy udało się przeprowadzić z sukcesem nalot na rosyjską bazę wojskową w Melitopolu.To już kolejne w ostatnich dniach poważne upokorzenie dla żołnierzy Władimira Putina. Po tym, jak wyzwolono będącą symbolem ukraińskiego oporu Wyspę Węży i zmuszono Rosjan do odzierającej ich z resztek godności pośpiesznej ewakuacji, tym razem w proch obrócono jedną z ich baz, z której również uciekali w popłochu.
Polskie władze nie ustępują w krytyce Rosji, zwłaszcza po tym, jak reżim Putina bezczelnie zaatakował Ukrainę. Najważniejsi politycy wciąż opowiadają się za jak największą izolacją państwa-agresora i z chęcią uderzają w Moskwę, która nie pozostaje dłużna. Ostatnio szerokim echem odbiła się skandaliczna wypowiedź byłej rosyjskiej łyżwiarki Tatiany Tarasowej, która w nienawistny sposób obraziła wszystkich Polaków. Na jej słowa stanowczo zareagował minister sportu Kamil Bortniczuk.Kolejna odsłona dyplomatycznej wojny na linii Warszawa-Moskwa. Po serii oburzających wypowiedzi rosyjskich dysydentów, z Dmitrijem Miedwiediewem na czele, konflikt rozlał się jeszcze bardziej i dotknął już wszystkie dziedziny życia.
Władimir Putin w końcu zdecydował się opuścić bezpieczne i przyjazne rosyjskie terytorium i zaszczycił swoją obecnością uczestników Szczytu Kaspijskiego. Znienawidzony przez znaczną część świata dyktator z pewnością nie łudzi się, że w świecie brutalnej polityki znajdzie przyjaciół, jednak na pewno chciałby budzić respekt i poważanie. Niestety, żadnej z tych rzeczy nie doświadczył po przybyciu do turkmeńskiego Aszchabadu. Podczas gdy inni przywódcy powitani zostali chlebem i solą, despota musiał przełknąć gorycz upokorzenia.Nie tak miała przebiegać pierwsza zagraniczna wizyta Władimira Putina od rozpoczęcia brutalnej inwazji na Ukrainę. Szczyt państw basenu Morza Kaspijskiego, który zgromadził przywódców Iranu, Turkmenistanu, Azerbejdżanu i Kazachstanu stał się głośny nie tylko dlatego, że pojawił się na nim rosyjski dyktator, ale także z uwagi na okoliczności, jakie towarzyszyły jego przybyciu do Aszchabadu.
Władimir Putin wciąż żywo budzi zainteresowanie całego świata. Przedmiotem rozważań jest nie tylko to, jakie kroki zdecyduje się on podjąć w najbliższym czasie, ale również nie najlepszy stan jego zdrowia. W gąszczu doniesień trudno wyłuskać prawdę, jednak nowe światło na tę kwestię rzucają zeznania żony wygnanego z Rosji oligarchy. Tatiana Fokina potwierdziła doniesienia o złym stanie despoty i przyznała, że jest bardzo zaniepokojona rozwojem dalszych wydarzeń.Choroby psychiczne, Parkinson, różnego rodzaju nowotwory i choroby tarczycy - lista przypadłości przypisywanych Władimirowi Putinowi jest naprawdę obszerna i stale się wydłuża.Stan zdrowia rosyjskiego dyktatora nie od dziś budzi zainteresowanie wielu osób, jednak wzmożenie wokół tego tematu przyszło wraz z podjęciem przez niego decyzji o inwazji na Ukrainę. Od tamtej pory marzeniem wielu osób jest to, by prezydent Rosji zniknął na zawsze ze sceny politycznej.Jak na wschodnie standardy przystało, wszelkie doniesienia o kondycji Putina utrzymywane są w ścisłej tajemnicy. Co prawda Kreml udaje, że nie ma nic do ukrycia i zapewnia, że "car Rosji" ma się świetnie, jednak wszyscy mają w głowie obrazki chociażby sprzed kilkunastu dni, gdy polityk ledwo trzymał się na nogach.
Prezydent Rosji Władimir Putin przerwał ciszę i skomentował atak na centrum handlowe w Krzemieńczuku. Zaprzeczając faktom i udokumentowanym ostrzałom stwierdził, że Rosjanie "nie atakują celów cywilnych", a "winni są Ukraińcy".
W czwartek 30 czerwca Andrij Jermak, szef gabinetu prezydenta Ukrainy, poinformował, że Wyspa Węży została wyzwolona z rąk okupantów. - Nie ma już rosyjskich wojsk na Wyspie Węży. Nasze siły zbrojne wykonały świetną robotę - napisał, nie ujawniając szczegółów dotyczących przeprowadzonej akcji.
Niebo nad Moskwą spowiły czarne kłęby dymu. Wszystko z powodu potężnego pożaru, który wybuchł w południowej części stolicy. Według danych przekazanych przez państwową agencję RIA Novosti, wstępną przyczyną incydentu jest podpalenie. Najpierw zajęły się śmieci, potem ogień rozprzestrzenił się na metalowy hangar.Tuż po godzinie 10 czasu polskiego, propagandowa agencja RIA Novosti poinformowała, że nad stolicą Rosji pojawiły się gigantyczne kłęby czarnego dymu. Pożar wybuchł tuż przy autostradzie Kashirskoe w południowej części miasta. Dym jest widoczny z odległości kilku kilometrów, a mieszkańcy Moskwy poczuli spory niepokój. Agencja powołując się na informacje przekazane przez Ministerstwo Spraw Nadzwyczajnych przekazała, że początkowo w płomieniach stanęły śmieci, które znajdowały się na otwartej przestrzeni. Siła niszczycielskiego żywiołu była jednak ogromna, ponieważ ogień przedostał się na metalowy hangar łącznej powierzchni około 500 metrów kwadratowych. RIA Novosti poinformowała, że pożar zajął niebagatelną powierzchnię dwóch tysięcy metrów kwadratowych.
Kamery monitoringu zarejestrowały, co wydarzyło się w pobliskim parku po poniedziałkowym wybuchu w galerii handlowej w miejscowości Krzemieńczuk w centralnej Ukrainie. Relaksujący spacer w piękne popołudnie, nagle zamienił się dramatyczną ucieczkę przed wybuchami.
Rosja. Na półwyspie Jamał doszło do pożaru pociągu osobowego. To już kolejny z serii "tajemniczych" incydentów, które rozgrywają się na terytorium państwa-agresora. Według wstępnych doniesień doszło tam do podpalenia, ale dokładne szczegóły nie są jeszcze znane. Jak wynika z doniesień mediów, pociąg relacji Nowy Urengoj-Orenburg zapalił się w piątek, po godzinie 4:00 rano. Do wybuchu pożaru miało dojść w jednym z wagonów osobowych.
Ciąg tajemniczych i poważnych pożarów w Rosji nadal trwa. W Elektrougli doszło do pożaru w fabryce farb i lakierów. Płonęło kilka tysięcy metrów kwadratowych. Toksyczny dym widoczny jest z daleka.Seria poważnych pożarów w Rosji. Władimir Putin na liście swoich problemów tuż obok braku sukcesu w trwającej od 24 lutego trzydniowej "wojskowej operacji specjalnej" dopisać kolejne tysiące metrów kwadratowych strawionych przez ogień.Płonie fabryka farb i lakierów w rosyjskim Elektrougli. Rosjanie mieszkający w pobliżu znaleźli się w ogromnym niebezpieczeństwie. Mowa nie o ogniu trawiącym ogromną halę, ale o toksycznym dymie widocznym z daleka.
Jak wynika z opublikowanego dziś raportu Microsoftu, wspierani przez rząd Rosji hakerzy przeprowadzili szereg ataków cyberszpiegostwa wymierzonych w kilka państw sprzymierzonych z Ukrainą. Rosjanie zaatakowali ponad 42 kraje. Wśród nich jest też Polska.
W rafinerii naftowej w Nowoszachtyńsku w obwodzie rostowskim na terenie Rosji wybuchł ogromny pożar. Jak podają rosyjskie media, do pożaru doszło w wyniku awarii. Jednak w sieci pojawiły się nagrania, które jasno wskazują na tezę, że mogło tam dość do ataku ukraińskich dronów.
Estonia oskarżyła Rosję o "wielokrotne naruszanie granic" przez helikoptery i symulowanie ataków rakietowych. Do Tallina został wezwany ambasador Rosji. Do incydentów doszło zaledwie tydzień przed kluczowym szczytem NATO.Zarzuty pod adresem Moskwy wystosował estoński resort obrony. Kusti Salm, stały sekretarz tamtejszego MON, przyznał w rozmowie z fińską gazetą "Iltalehti", że "nigdy nie było tak poważnie, jak teraz".