Ogromny pożar strawił część Mostu Krymskiego, będącego symbolem rosyjskiego ucisku. Cysterna przewożona przez pociąg nagle eksplodowała, wywołując wielką kulę ognia, po której część jezdni runęła do wody, zaś sama konstrukcja mostu została poważnie uszkodzona. Sprawę skomentował doradca prezydenta Ukrainy, Mychajło Podolak. Specjalne śledztwo nakazał Władimir Putin, zaś w sieci zawrzało od komentarzy mówiących o "fajerwerkach" z okazji wczorajszych urodzin prezydenta Rosji.Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w trzech niezależnych źródłach.
Jak przekazał ambasador Indonezji w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, zaproszenie na listopadowe posiedzenie grupy G20 przyjęli zarówno Władimir Putin jak i Wołodymyr Zełenski. Jeśli rewelacje te okazałby się prawdziwe, a dyktator Rosji po raz kolejny nie stchórzy, byłoby to pierwsze spotkanie prezydentów od momentu napadu Federacji Rosyjskiej na Ukrainę.Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w trzech niezależnych źródłach.
Z okazji Dnia Nauczyciela, Władimir Putin Rosyjski spotkał się z pracownikami rosyjskiej oświaty. W czasie wideokonferencji twierdził, że jest zaskoczony wynikami fikcyjnych referendów w Ukrainie. Z ust dyktatora padło absurdalne stwierdzenie, że darzy Ukraińców i ich kulturę "ogromnym szacunkiem".Zdaniem wielu obserwatorów, Władimir Putin zachowuje się w ostatnim czasie nieobliczalnie, co niestety nie jest dobrym prognostykiem, szczególnie w kontekście rzucanych przez dyktatora gróźb co do użycia broni jądrowej. Na opublikowane nagraniu, władca Rosji wypowiada zaskakujące słowa na temat szacunku co do Ukraińców. Co dokładnie powiedział Putin?
W przemówieniu wygłoszonym podczas szczytu nowo powołanej Europejskiej Wspólnoty Politycznej w Pradze, Wołodymyr Zełenski zwrócił się do przedstawicieli starego kontynentu z apelem o nie zaprzestanie dalszego militarnego wsparcia państwa Ukraińskiego. Jednym z głównych argumentów była przestroga traktująca sprawę polską, czeską i finlandzką w ujęciu Rosjan, dążących do przywrócenia umarłej strefy wpływów z czasów ZSRR. Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w dwóch niezależnych źródłach.
W obliczu serii porażek na froncie, nieustającej zachodniej pomocy dla Ukrainy oraz braku reakcji na groźby okupowanego kraju, jak i jego sojuszników, Władimir Putin rzekomo za wszelką cenę chcieć włączyć Białoruś w aktywny konflikt. Według "Dziennika Gazety Prawnej" rosyjski dyktator miał grozić Aleksandrowi Łukaszence, który, jak dotąd, podobno jedynie pozorował współpracę z Federacją Rosyjską.- Były pułkownik łukaszenkowskiego MSW przekonywał, ze Rosja nie pyta Mińska o zgodę na prowadzenie wojny z terenu Białorusi. Dziś, wraz z porażkami na froncie południowym i wschodnim, Kreml żąda jej udziału w inwazji. Pretekst łatwo znaleźć: skoro Moskwa uznała okupowane terytoria Ukrainy za własne, może się odwołać do zasad Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym i wezwać Mińsk do wysłania wojsk do „odparcia ukraińskich ataków” - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Rosyjska propaganda nie ustaje w zmyślnych atakach na Polskę. Jak przekazał Stanisław Żaryn, pełniący obowiązki pełnomocnika rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej RP, władze kremlowskie wykorzystują każdą sposobność do uderzenia w wizerunek naszego kraju na świecie. Wśród wielu agresywnych informacji, sekretarz stanu zwrócił uwagę na sylwetkę amerykańskiego pułkownika Douglasa Macgregora, którego antypolskie wypowiedzi z lubością cytują tamtejsze media.Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w trzech niezależnych źródłach.
Władimir Putin podpisał dekret zalecający przejęcie Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej pod zwierzchnictwo Federacji Rosyjskiej. Akt ten jest kolejnym manewrem, związanym z bezprawnym anektowaniem czterech obwodów ukraińskich, z których jednym są terytoria Zaporoża. Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w pięciu niezależnych źródłach.
Władimir Putin rzekomo skierował "nuklearny pociąg" na granicę z Ukrainą. Jak donosi "The Times", przywódca rosyjski w ten sposób chce okazać gotowość do znacznej eskalacji niesprawiedliwego konfliktu na ziemi Ukraińskiej. Uważa się, że NATO ostrzegło swoich członków o niepokojących ruchach na terenie Rosji. Media społecznościowe obiegło nagranie dużego pociągu transportowego w ruchu. Dziennik "The Times, powołując się na opinię polskiego eksperta, Konrada Muzykę, podaje, że skład podlega 12. Dyrektoriatowi Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej, odpowiedzialnemu za pociski nuklearne - ich przechowywanie, konserwację, transport i wydawanie jednostkom.
Władimir Putin powoli traci poparcie nawet wśród własnych propagandzistów? - Fala krytyki pod adresem rosyjskiego dowództwa po ogłoszeniu "częściowej mobilizacji" i wycofaniu wojsk z Łymanu w Donbasie podważa narrację Kremla na temat wojny w Ukrainie i pośrednio uderza w prezydenta - ocenia Instytut Studiów nad Wojną (ISW).- Porażka w Łymanie i obwodzie charkowskim, w połączeniu z błędami w ogłoszonej wcześniej przymusowej mobilizacji, wywołały "dramatyczne zmiany" w rosyjskiej przestrzeni informacyjnej - napisano w specjalnym wydaniu raportu waszyngtońskiego think tanku.
Wieczorne wydanie "Wiadomości" TVP za sprawą materiału na temat Władimira Putina przypadło do gustu nawet zagorzałym krytykom programu. Pozytywnie została oceniona nawet praca "paskowego", odpowiedzialnego za mocne i trafne słowa opisującego rosyjskiego prezydenta.Na temat "Wiadomości" TVP powiedziano wiele. Jawne popieranie rządzących, brak obiektywizmu, agresywna krytyka opozycji, to tylko niektóre zarzuty wobec twórców głównego programu informacyjnego polskiej telewizji publicznej. Program na przestrzeni ostatnich lat stał się obiektem drwin i dużej niechęci polskich widzów. Tym razem, dzięki materiałowi poświęconemu nielegalnej aneksji okupowanych terytoriów ukraińskich przez Federację Rosyjską, słowa uznania padły nawet ze strony zwyczajowych krytyków "Wiadomości".
Władimir Putin ma być poważnie chory. Doniesienia o pogarszającym się stanie zdrowia dyktatora pojawiają się w mediach od kilku miesięcy. Nawet sceptykom trudno przegapić opuchliznę i wyraźne zmęczenie na jego twarzy. Ukraiński wywiad donosi, że prezydent Federacji Rosyjskiej doraźnie korzysta z usług przynajmniej trzech sobowtórów.Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w trzech niezależnych źródłach.Władimir Putin w najbliższy piątek będzie obchodził 70. urodziny. Można podejrzewać, że dojrzały już wiek ma odzwierciedlenie w kondycji psychicznej i fizycznej dyktatora. Media regularnie dzielą się spostrzeżeniami na temat mankamentów w jego wyglądzie. Patrząc na wystąpienia publiczne, trudno nie zauważyć opuchlizny na twarzy i dłoniach prezydenta Federacji Rosyjskiej. Nie zabrakło głosów, że jest ona spowodowana terapią sterydową.
Rosyjscy aktywiści z grupy o nazwie "Partia Umarłych" postanowili złożyć symboliczny list na grobie rodziców Władimira Putina. Akt ten jest wyrazem sprzeciwu wobec prowadzonej "specjalnej operacji wojskowej" i ogłoszonej przez niego niedawno "częściowej mobilizacji".Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w trzech niezależnych źródłach.
Piątkowe przemówienie Władimira Putina, traktujące głównie o barbarzyńskiej aneksji ziem Ukrainy, dotyczyło również szeroko pojmowanej wojny z Zachodem, w tym ze środowiskami LGBT, pojmowanymi jako śmiertelne zagrożenie. Te śmiałe sformułowania wywołały w sieci istną burzę i nasunęły internautom na myśl ciekawe skojarzenia. Użytkownicy sieci stwierdzili bowiem, że wywód dyktatora łudząco przypomina narrację jednego z polskich polityków.Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w dwóch niezależnych źródłach.Życie osób należących do społeczności LGBT jest w Rosji istnym utrapieniem. Pod panowaniem Putina zmianie uległa choćby Konstytucja, która zakazuje zawierania małżeństw przez osoby tej samej płci i adoptowania dzieci przez osoby transpłciowe.Rosyjscy parlamentarzyści chcą także rozszerzenia zakazu promowania "nietradycyjnych" związków seksualnych na nieletnich, tak, aby obejmował też osoby dorosłe. Wszystko to w imię obrony tradycyjnej moralności przed wypaczeniami płynącymi ze zgniłego Zachodu. Czytając te słowa nie można oprzeć się wrażeniu, że podobne sformułowania nie są nam obce i już gdzieś je słyszeliśmy, choć widzami rosyjskiej telewizji nie jesteśmy. Nic więc dziwnego, że gdy Putin znów poruszył temat osób LGBT, w sieci zaroiło się od sugestywnych porównań.
Władimir Putin w piątek 30 września podpisał umowy przyłączające obwód chersoński i zaporoski oraz Doniecką i Ługańską Republikę Ludową do Rosji. Działania dyktatora spotkały się ze sprzeciwem polskiego rządu. Głos zabrali między innymi Andrzej Duda, rzecznik rządu Piotr Müller i szef gabinetu prezydenta RP Paweł Szrot.Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w trzech niezależnych źródłach. Dziś na Kremlu odbyła się oficjalna "ceremonia", podczas której Władimir Putin ogłosił wyniki pseudoreferendów, które odbyły się w minionych dniach. Dyktator przekonywał, że "mieszkańcy dokonali jednoznacznego wyboru" i wyraził nadzieję, że zgromadzenie federalne poprze aneksję ukraińskich terytoriów.
Władimir Putin anektował kolejne regiony Ukrainy. W piątek 30 września, podczas specjalnej "ceremonii" podpisał umowy przyłączające obwód chersoński i zaporoski oraz Doniecką i Ługańską Republikę Ludową do Rosji. Osoby zebrane na sali, a także sam dyktator, uczcili to okrzykami "Rossija!".Władimir Putin wygłosił oburzające przemówienie, w którym od samego początku nawiązywał do wyników pseudoreferendów przeprowadzonych na okupowanych terenach Ukrainy, przekonując, że "mieszkańcy dokonali jednoznacznego wyboru". Wyraził również nadzieję, że zgromadzenie federalne poprze aneksję ukraińskich terytoriów.
Władimir Putin dopiął swego i podpisał dekrety ws. aneksji Chersonia i Zaporoża, uznając ich niepodległość. W piątek na Kremlu ma się odbyć natomiast oficjalna ceremonia, podczas której dyktator włączy w granice swojego państwa cztery okupowane ukraińskie obwody, w których przeprowadzono pseudoreferenda. Uwieńczeniem barbarzyńskiego spektaklu będzie zatwierdzenie decyzji przez rosyjski parlament.Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w trzech niezależnych źródłach.Władimir Putin po raz kolejny według własnego widzimisię przestawia granice państw i tworzy własną mapę świata. Rosyjski przywódca nic nie robi sobie z międzynarodowych umów i bezprawnie bierze to, co akurat znajduje się w sferze jego pożądania.Tak było już w 2014 roku, kiedy to bezczelnie zaanektował ukraiński Krym, gwałcąc Memorandum budapesztańskie i tak jest też teraz. Mroczna historia powtarza się na naszych oczach, a świat bezsilnie patrzy na kolejne posunięcia dyktatora, dyplomatycznie traktując tego, który rozumie jedynie język siły.
Kreml wydał komunikat i jasne stało się, jaki dokument zyska za kilkadziesiąt godzin podpis Władimira Putina. 30 września o godz. 15 czasu moskiewskiego odbędzie się specjalna ceremonia. Prezydent Rosji jednym machnięciem długopisu poszerzy granice kraju i będzie udawał, że właśnie tego chcieli ludzie dwóch ukraińskich obwodów.Kreml nie pozostawił złudzeń, Władimir Putin i jego barbarzyńskie wojska dopięły swego. Mimo porażki "trzydniowej specjalnej operacji wojskowej" trwającej już ponad pół roku Moskwa gotowa jest odtrąbić wielki sukces."Wyzwolenie" Ukrainy od rzekomych nazistów zyska propagandową wisienkę na torcie. Kreml wydał oficjalny komunikat informujący o wyznaczeniu daty i godziny specjalnej ceremonii. Podczas tego wydarzenia Władimir Putin chwyci w dłoń długopis.
Władimir Putin był równie złym mężem, jak jest prezydentem? Siergiej Pugaczow, dawny przyjaciel dyktatora, udzielił wywiadu, gdzie ujawnił kulisy małżeństwa Putina i Ludmiły Szkriebniewej. Kobieta przez 30 lat miała znosić bycie workiem treningowym zapalonego zawodnika judo.
W ubiegłym tygodniu światowe media obiegła niewiarygodna informacja o "częściowej mobilizacji" w Federacji Rosyjskiej. W opinii amerykańskiej agencji Bloomberg została ona ogłoszona przez Putina, nie po to, by wygrać wojnę, ale przeciągnąć działania na terenie okupowanej Ukrainy. - Im dłuższe walki, tym większe pole manewru do szantażowania na innych polach - podkreśla agencja.Sytuacja wewnątrz Rosji zdaje się pogarszać z dnia na dzień. Setki tysięcy osób uciekających za granicę, liczne protesty na ulicach tamtejszych miast to jedynie wierzchołek góry lodowej, która w każdej chwili może przyczynić się do "zatopienia" tak wielkiego mocarstwa, jakim jeszcze do niedawna była Rosja. W ubiegłym tygodniu miało miejsce przemówienie Władimira Putina, który przed kamerami państwowych mediów poinformował Rosjan o wprowadzeniu w życie "częściowej mobilizacji". Na reakcję jego rodaków nie trzeba było długo czekać. Bilety lotnicze wyprzedawały się jak świeże bułeczki, a korki na granicach zaczęły rosnąć w drastycznym tempie. Rosjanie dali swojemu przywódcy jasną, a także stanowczą odpowiedź. "Nie chcemy walczyć w imię szalonych ambicji dyktatora".
Szykuje się niezwykle interesujący koniec tygodnia w Rosji. Jak twierdzi brytyjskie ministerstwo obrony, w piątek 30 września Władimir Putin wystąpi przed obiema izbami rosyjskiego parlamentu, aby ogłosić włączenie w granice Federacji Rosyjskiej ukraińskich obszarów, na których odbywają się pseudoreferenda. Po tym, jak aneksja stanie się faktem, przymusowemu poborowi do wojska podlegać mają także obywatele Ukrainy.Władimir Putin zwiększa swoją aktywność i coraz częściej występuje publicznie, a to nie zwiastuje niczego dobrego. W ubiegłą środę rosyjski dyktator wygłosił pierwsze od wybuchu wojny w Ukrainie orędzie do narodu, w którym zapowiedział "częściową" mobilizację wojskową i groził Zachodowi użyciem broni jądrowej, wczoraj zaś spotkał się w Soczi z Alaksandrem Łukaszenką.Nie jest tajemnicą, że satrapa przeżywa obecnie trudne chwile związane z serią porażek, jakie ponosi w walkach na froncie, a także coraz większym buntem dotychczasowych sojuszników i zwykłych obywateli, zniechęconych przeciągającą się wojną i nie pałających radością na myśl o ponoszeniu dalej jej dotkliwych konsekwencji.On jednak zdaje się być nieprzejednany i nie zamierza składać broni, mimo iż wskazywałyby na to rozsądne przesłanki. Kolejny radykalny krok ma zostać podjęty jeszcze w tym tygodniu, o czym poinformowali właśnie Brytyjczycy.
Złe wieści dla Prawa i Sprawiedliwości. Prowadzona od miesięcy kampania przeciwko Donaldowi Tuskowi, mająca na celu przekonanie Polaków o jego prorosyjskiej postawie nie do końca działa. Jak wynika z najnowszego sondażu United Surveys dla WP, większość rodaków nie zgadza się ze stwierdzeniem, że lider PO jako premier sprzyjał Władimirowi Putinowi. Innego zdania są tylko wyborcy partii rządzącej.Prawo i Sprawiedliwość i sprzyjające mu media konsekwentnie forsują narrację o umiłowaniu Donalda Tuska do Kremla. W obliczu okrucieństw, jakie dzieją się w Ukrainie, takie sugestie to dość poważne oskarżenia, ale dla partii Jarosława Kaczyńskiego tym lepiej, bo cios, jaki zadają byłemu premierowi, jest jeszcze większy i ma szanse jeszcze mocniej zaszokować Polaków.Rzekoma prorosyjskość lidera PO, zakrawająca spokojnie o zdradę stanu, to niekwestionowany numer jeden w rządowej agendzie, który skutecznie ma maskować wewnętrzne kłopoty w obozie władzy, a także galopującą inflację, kryzys energetyczny i kolejne afery polityków Zjednoczonej Prawicy.Temat więc eksploatowany jest nie tylko w budynku parlamentu, ale także w mediach państwowych, które słynne "fur Deutschland" chętnie zastąpiły ostatnio historycznymi obrazkami z wizyt Tuska w Moskwie za czasów rządów PO-PSL, licząc na to, że poziom zohydzenia do rywala sięgnie zenitu. Czy ta ofensywa jest jednak skuteczna? Najnowszy sondaż nie pozostawia złudzeń.
Obywatele Rosji nie ustają w próbach opuszczenia granic swojego kraju, by uniknąć powołania do wojska. Po decyzji Władimira Putina, dotyczącej "częściowej" mobilizacji, tłumy Rosjan rzuciły się na punkty graniczne krajów nie wymagających od nich wiz. Tym razem wielkie kolejki napłynęły nad granicę rosyjsko-gruzińską w Osetii Północnej, gdzie prezydent Rosji wysłał żołnierzy.
Władimir Putin rozpaczliwie szuka pocieszenia w ramionach swojego wiernego parobka, Alaksandra Łukaszenki. Rosyjski przywódca niespodziewanie spotkał się z białoruskim dyktatorem w Soczi, aby omówić "trudny okres". Po rozmowach obaj politycy znów wygłosili pełne pewności oświadczenia i zapowiedzieli realizację wspólnych projektów. Ostrzegli też Zachód, że dialog jest możliwy tylko, jeśli okazany im zostanie należyty szacunek.Władimir Putin nigdy nie był postrzegany na arenie międzynarodowej jako osoba, z którą można by specjalnie nawiązać nić sympatii. Kontakty z nim były raczej koniecznością, biznesem, czy też działaniem w celu hamowania jego śmiałych zapędów i patrzenia mu na ręce.Po wybuchu wojny w Ukrainie rosyjski dyktator został już zupełnie sam, mając przy boku jedynie zaufaną świtę równych sobie radykałów i garść tych, których zastraszył. W kręgu jego "przyjaciół" utrzymać się zdołał kamrat z Białorusi Alaksandr Łukaszenka, który na własne życzenie totalnie uzależnił się od "cara Rosji".Od lutego obaj panowie są sukcesywnie obejmowani dotkliwymi sankcjami, nic więc dziwnego, że jeśli organizują jakiekolwiek spotkania, to tylko w swoim towarzystwie. Na pozór wcale im to nie przeszkadza, bo Zachód nigdy nie roztaczał przed nimi atrakcyjnych wizji, jednak wewnętrznie z pewnością odbierali izolację jako osobisty afront, czego wyrazem są zresztą dzisiejsze słowa po spotkaniu w Soczi.
To nie pierwszy raz, gdy Igor Sokołowski wypowiada się o Władimirze Putinie i nie pierwszy to raz, gdy robi to bardzo brutalnie. Igor Sokołowski z Polsat News nie gryzł się w język, gdy przyszło mu opowiadać we "W rytmie dnia" o Władimirze Putinie. Dziennikarz bez wahania porównał rosyjskiego przywódcę do... śmiecia. Nagranie obiegło internet.
Według prawnika Aleksieja Nawalnego, dekret podpisany przez Władimira Putina pozwala przeprowadzić prezydentowi Rosji całościową, nie zaś propagowaną przez Kreml, częściową mobilizację. Jak podają z kolei niezależne media, dokument zawiera ukryty punkt, który to umożliwia. Jeszcze na dzień przed wygłoszonym orędziem prezydenta, znaczna część mężczyzn przed 45 rokiem życia wykupiła masowo bilety do Armenii i Turcji, zaś jedną z najpopularniejszych fraz w wyszukiwarce Google stało się pytanie: "Jak opuścić Rosję".
Sa już pierwsze reakcje na środowe orędzie Władimira Putina do narodu. Głos zabrali analitycy i eksperci wojskowi, a przede wszytskim światowi politycy, w tym premier Mateusz Morawiecki. Rosja będzie kontynuowała swoje dzieło zniszczenia, będzie próbowała doprowadzić do zniszczenia Ukrainy, do zagarnięcia części terytoriów - stwierdził szef polskiego rządu.Władimir Putin przerwał milczenie i po raz kolejny pokazał, że porażki w Ukrainie prowadzą go do coraz bardziej radykalnych kroków. W środę rano, w pierwszym od wybuchu wojny orędziu do swojego narodu, dyktator ogłosił częściową mobilizację wojskową, która rozpocząć ma się już dziś.Polityk nie stronił, jak zawsze, od mocnych stwierdzeń i gróźb. Oskarżył więc Zachód o podsycanie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, chęć zniszczenia Rosji, a także oświadczył, że jeśli dojdzie do zagrożenia suwerenności i wolności jego kraju, nie zawaha się przed użyciem broni nuklearnej.Wypowiedź przywódcy odbiła sie szerokim echem w mediach i na politycznych salonach. To jeden z głównych podejmowanych dziś tematów, a w miarę upływu czasu do grona komentujących dołączają kolejni światowi politycy, zaangażowani w pomoc dla Ukrainy.
W 210. dniu inwazji Rosji na Ukrainę Władimir Putin wygłosił orędzie, w którym zapowiedział częściową mobilizację wojskową. Dyktator oskarżył także Zachód o próbę zniszczenia Rosji i poinformował, że celem Moskwy pozostaje niezmiennie wyzwolenie Donbasu od "neonazistów". Jak podkreślił, aby tak się stało, jest gotów użyć "wszelkich dostępnych środków".Na te przemówienie świat czekał z zapartym tchem. Prezydent Rosji miał wygłosić pierwsze od lutego orędzie do narodu już we wtorkowy wieczór, na co przygotowały się największe stacje telewizyjne na świecie zmieniając swoje ramówki.Eksperci spodziewali się, że Władimir Putin zapowiedzieć może mobilizację wojskową oraz pseudoreferenda w okupowanych republikach, ale żadna z deklaracji nie padła. Kolejny spektakl propagandy przełożono bowiem na środowy poranek, który rozpoczął się od gróźb i machania szabelką.
- Wycofanie się rosyjskich sił i powrót Ukrainy do jej międzynarodowo uznanych granic. To jest warunek, żebyśmy my w Europie czuli się spokojnie, biorąc pod uwagę również doświadczenie z II wojny światowej - mówił prezydent Andrzej Duda po otwarciu 77. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku.W dniach 20-22 września Andrzej Duda wraz z pierwszą damą gości w Stanach Zjednoczonych. Prezydent rozpoczął wizytę w Nowym Jorku od spotkania z sekretarzem generalnym ONZ. Następnie rozmawiał z królem Jordanii.