PIP rozpoczął kontrolę w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans" w sierpniu zeszłego roku, a czynności zakończyły się w marcu 2021 roku. Kontrolerzy wzięli pod lupę sytuację pracowników w stacjach znajdujących się w Warszawie na Ursynowie i na Woli.Co ujawniła kontrola? Przede wszystkim liczne naruszenia wynikające z nieprzestrzegania praw pracowników. Ekipy pogotowia w wielu przypadkach nie mogły skorzystać m.in. z przysługującego im prawa do odpoczynku. Co więcej, wykazano również poważne nieprawidłowości w naliczaniu godzin nadliczbowych i przysługujących za nie nadgodzinach.Na przestrzeni ponad sześciu miesięcy ratownicy nie otrzymali żadnych z przysługujących im dodatków covidowych. W raporcie można znaleźć również informacje o tym, że pracownicy pogotowia pełnili dyżury nieprzerwanie przez nawet 36 godzin.Raport z kontroli dotarł do m.in. NFZ, sanepidu i Ministerstwa Zdrowia. Rzecznik stacji pogotowia, w której PIP przeprowadzał swoje działania zaznaczył, że kwestie poruszone przez urząd miały już zostać rozwiązane.[EMBED-243]- Większość spraw, o których w nim mowa, została już załatwiona na korzyść pracowników. Pogotowie złożyło już odwołanie od wyników tej kontroli - zanzaczył w oświadczeniu.Tak rażące naruszenia w prawie pracy wymagały również zgłoszenia do prokuratury. Takowe powstało, jednak organ nie zdecydował się na wszczęcie żadnego postępowania.Ratownicy medyczni wskazują, że wielkim problemem dla medyków są obecnie niejasne przepisy, z którymi muszą mieć do czynienia. Stan pandemii jest sytuacją anormalną, która nie jest odpowiednio doprecyzowana w przepisach.Dlatego też trudno jest im się ubiegać o swoje prawa. Wynika to również z faktu, że w wielu przypadkach spotyka ich niestety napiętnowanie społeczne, kiedy tylko domagają się przestrzegania swoich podstawowych praw.[EMBED-578]Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Minister zdrowia podał wstępny termin zniesienia obowiązku noszenia maseczek na świeżym powietrzuLichtman ujawnił, co stało się na przedostatnim spotkaniu z Krawczykiem. Padła wyjątkowa prośbaOd 9 maja nowa zmiana w systemie szczepień na COVID-19
Wiktor J. miał m.in. powiedzieć, że kobieta ma „wypierd**** za szklane drzwi z tym małym sku******em z mutacją”. Sprawą skandalicznego zachowania lekarza ze słupskiego szpitala zajął się rzecznik praw pacjenta.
Reporterka Radia ZET Grażyna Wiatr opublikowała informacje o zamknięciu wrocławskiego SOR-u przy ulicy Kamińskiego na swoim Twitterze. Z informacji uzyskanych przez dziennikarkę wynika, że placówka podjęła tę decyzję po wykryciu i jednego z pacjentów groźnej bakterii.
Prezes Okręgowej Izby Lekarzy w Warszawie, Łukasz Jankowski, ostrzega, że zaraz po tym, jak skończy się pandemia koronawirusa, możemy mieć kolejny poważny problem. Ekspert twierdzi bowiem, że wtedy właśnie z Polski wyjedzie ogromna ilość specjalistów, a wszystko z jednego, istotnego powodu.
O przypadku 74-letniej kobiety rozpisują się już polskie media. Cała historia miała miejsce w marcu. Z dość osobliwym przypadkiem musieli zmierzyć się lekarze z Namysłowskiego Centrum Zdrowia.
Do tej pory przypadek pana Józefa jest szeroko omawiany oraz wspominany przez personel ze szpitala w Ostrowi Mazowieckiej. Pacjent przez dłuższy czas nie dawał oznak życia, a kiedy już wrócił mu puls, jego organizm nie odnotował żadnych uszczerbków ani powikłań.
Pielęgniarka stawiła się pierwszy raz w szpitalu tymczasowym dokładnie 5 kwietnia i od tamtej pory nieprzerwania działa na rzecz placówki. Jest to możliwe, gdyż wzięła bezpłatny urlop w swoim docelowym miejscu pracy, czyli Szpitalu Dziecięcym Polanki w Gdańsku.Agata w wywiadzie dla „Faktu” zdradziła, że w ciągu miesiąca swojej pracy zauważyła jedną bardzo niepokojącą rzecz. Chodzi o znacznie pogarszający się stan zdrowia pacjentów, którzy zostają przyjęci do szpitala tymczasowego.
Od 4 maja szpitale część szpitali będzie przywracać plan operacyjny w zakresie zabiegów, które nie dotyczą tylko choroby COVID. Zmiana będzie dotyczyła placówek, które odmrażają część łóżek covidowych.