Szpitalne Oddziały Ratunkowe w całej Polsce zmagają się ze skutkami wtorkowej ślizgawicy, która nawiedziła wiele regionów kraju. Ubiegłej nocy Szpital w Zielonej Górze przyjął niemal 60 pacjentów z uszkodzonymi kończynami oraz uszkodzonymi stawami, z kolei do Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie Wlkp. zgłosiło się 49 osób.
Ministerstwo Zdrowia pracuje nad rozwiązaniem, które ma ułatwić życie pacjentów. Pomysł ma usprawnić i skrócić oczekiwanie do specjalistów czy na badania w ramach NFZ. Chodzi o internetową rejestrację do lekarza i na badania oraz prowadzenie cyfrowej bazy osób oczekujących na wizytę.
Szpitalne Oddziały Ratunkowe przeżywają dziś oblężenie w związku z trudnymi warunkami na drogach i chodnikach. - Czekamy już ponad pięć godzin. Okropnie nas boli - mówi w rozmowie z portalem Wirtualna Polska jeden z pacjentów, który wraz z żoną czeka na przyjęcie na urazówce przy ulicy Szaserów w Warszawie.- Wszystko, co zamokło, zamarzło. Widziałem jak kobieta szła i trzymała się ściany, żeby się nie wywalić. My z żoną nie mieliśmy tyle szczęścia. Małżonka wywróciła się trzy razy, ja też nie uniknąłem upadku. Oboje z urazami czekamy na SOR-ze już piątą godzinę. Bark boli mnie okropnie - relacjonuje mężczyzna na łamach portalu Wirtualna Polska.
Narodowy Fundusz Zdrowia rozpoczyna badanie dotyczące ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Ankieterzy NFZ dzwonią do pacjentów, żeby poznać ich opinie. Jeśli niedawno kontaktowałeś się z lekarzem, zadzwonią także do ciebie.
89-letnia kobieta o włos uniknęła kremacji za życia. Jej 54-letnia córka w porę zauważyła, że matka wciąż żyje. Kobieta została przewieziona do szpitala, a władze musiały wszcząć dochodzenie.
Minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił ważne zmiany odnoszące się do funkcjonowania Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych. - Przeładowane SOR-y to jeden z najpoważniejszych problemów w systemie opieki zdrowotnej od wielu lat – ocenił.
Jarosław Kaczyński nie ukrywał swojego krytycznego stanowiska względem lekarzy, którzy jego zdaniem zwracają zbyt wielką uwagę na pieniądze, które w przypadku tego zawodu winny być co najmniej na drugim miejscu. W swojej wypowiedzi prezes PiS zwrócił uwagę na misję towarzyszącą tego typu profesjom, która jest porównywalna z kapłaństwem.
Sprawiedliwości w dalszym ciągu poszukuje pani Cecylia, wdowa po zmarłym w 2020 roku panu Franciszku. Mężczyzna wówczas spędził kilka godzin na poczekalni Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, Szpitala Bródnowskiego w Warszawie, po czym zmarł na zawał serca, nie doczekawszy się lekarskiej interwencji. Szpital twierdzi, że wszystko odbyło się zgodnie z procedurami.
Strzelanina podczas akcji Centralnego Biura Śledczego Policji w Straszynie nieopodal Gdańska. Doszło do wymiany ognia między przestępcą a policjantami. Mężczyzna oddał strzały w kierunku funkcjonariuszy z broni maszynowej. Zaatakowana policjantka oddała dwa strzały, które śmiertelnie zraniły agresora. Strzelanina w Straszynie niedaleko Gdańska. Przeszukanie jednego z domów zakończyło się tragicznie. Zginął zatrzymywany mężczyzna. Ranny został także jeden z policjantów.
Do niecodziennej sytuacji doszło w szpitalu MSWiA w Kielcach, gdzie podczas operacji udostępniono pacjentowi telewizor, by ten mógł obejrzeć mecz Mistrzostw Świata w Katarze. Pacjent w znieczuleniu podpajęczynówkowym pozostawał w pełni świadomy i delektował się piłkarskimi emocjami. Niesamowite zdjęcie z miejsca stało się hitem sieci.
Państwowy Instytut Medyczny będzie dbał o zdrowie najważniejszych osób w państwie oraz funkcjonariuszy służb mundurowych? Chce tego Sejm, który uchwalił specjalną ustawę. Naczelna Rada Lekarska jest przeciw. Wskazuje na tworzenie nierównego dostępu do służby zdrowia. To jednak niejedyny zarzut.Sejm uchwalił specjalną ustawę, która wywołała oburzenie nie tylko w środowisku lekarskim. Władza potrzebuje specjalnego szpitala, gdzie zwykły obywatel nie będzie miał wstępu?Ustawa o Państwowym Instytucie Medycznym wywołuje ogromne emocje. Lekarze mówią wprost, że to oburzające i przeczy zapisom Konstytucji.
Na dwie godziny, pielęgniarki i pielęgniarze z Wojewódzkiego Zespołu Lecznictwa Psychiatrycznego w Olsztynie, odeszli od łóżek pacjentów. Był to protest przeciwko zbyt małym pensjom i niedoborom kadrowym, a w kontekście kolejnej tury negocjacyjnej z dyrekcją placówki. – Boimy się, że nie dostaniemy pensji – podkreślają zaniepokojeni pracownicy.Dla personelu z Wojewódzkiego Zespołu Lecznictwa Psychiatrycznego w Olsztynie gra toczy się przede wszystkim o zwiększenie wynagrodzeń, poprawę warunków pracy przez zwiększenia zatrudnienia, zapewnienia lepszego zaplecza sprzętowego. – Dotychczasowe mediacje z dyrekcją, które trwają już od 2 lat, nic nie dały. Z problemami borykają się głównie pielęgniarki oddziałowe – powiedziała w rozmowie z "Radiem Olsztyn" pielęgniarka Julia Zaborowska.
Koszmar w Szczecinie. W nocy z sobotę na niedzielę jeden z pacjentów tamtejszego szpitala wziął do ręki nóż i zaatakował lekarzy i pielęgniarki. Agresor zmarł, a jeden z medyków, który stanął na drodze napastnikowi, został niegroźnie ranny. W sprawie pojawiły się nowe fakty na temat powodów nagłej agresji mężczyzny.Szpital w Szczecinie na długo zapamięta noc z 15 na 16 października. Pod osłoną nocy na jednym z oddziałów placówki przy ul. Sokołowskiego doszło do ataku z bronią w ręku.Agresorem był pacjent, który trafił niedawno do szczecińskiego szpitala. Początkowo sprawa była pełna niewiadomych, ale jasne było, że doszło do sytuacji, która realnie zagroziła zdrowiu i życiu wielu osób.
Wczoraj Tomasz Lis poinformował fanów, że przeszedł czwarty udar. Dziennikarz, pod którego adresem w ostatnim czasie padły oskarżenia o mobbing i molestowanie seksualne byłych współpracowników, zamieścił w sieci zdjęcie ze szpitalnego łóżka i zapewnił, że "już żyje". Jak przyznał w rozmowie z redakcją "Faktu", lekarze długo jednak walczyli o to, by go uratować.– Miałem udar. Jestem na erce udarowej jednego z warszawskich szpitali. Podobno już żyję, choć w nocy nie było to takiej pewne. Co dalej zdecydują lekarze. Wszystkich pozdrawiam – napisał Tomasz Lis na Twitterze.
Polskie szpitale w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Bezpośredni wpływ na taką sytuację mają piętrzące się problemy związane z wysoką inflacją oraz kryzysem energetycznym i lipcowymi podwyżkami dla personelu medycznego. Trudno przewidzieć, co przyniesie jutro, a sytuacja komplikuje się dodatkowo w obliczu nadchodzącej zimy oraz rosnącej liczby osób zakażonych COVID-19. - W tym roku za energię elektryczną zapłacimy około 630 tysięcy złotych, a w roku przyszłym, przy takim samym zużyciu aż 3 miliony 230 tysięcy złotych -stwierdził dyrektor SZPZOZ im. Dzieci Warszawy w Dziekanowie Leśnym, Robert Lasota. - Im dłużej taka sytuacja będzie się utrzymywać, tym bardziej będzie odbijała się na pacjentach - powiedział z kolei dla "Onetu" Robert Stępień, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie.
O tym jak czujnym należy być podczas zbierania grzybów opowiada historia pani Magdy, która wracając z leśnej przygody ukąszona została w stopę przez żmiję zygzakowatą. Choć zwierzę nie stanowi zagrożenia dla życia człowieka, noga Pani Magdy zrobiła się sina, zaś wstrząs jej organizmu sprawił, iż przez 4 tyg. jeździła na wózku inwalidzkim.Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w dwóch niezależnych źródłach.
Skandaliczne zachowanie Polki, która trafiła na szpitalną izbę przyjęć do placówki we włoskim Viterbo. 28-latka wpadła w dziki szał i zdemolowała jedno z pomieszczeń budynku, niszcząc przy tym sprzęt i wyposażenie. Kobietę próbował uspokoić ochroniarz, który w odwecie także został zaatakowany. Na miejsce wezwano policję.Takie incydenty, jak ten, który miał miejsce w szpitalu w Viterbo we włoskim Lacjum, z pewnością nie przyczyniają się do budowania pozytywnego wizerunku Polski i Polaków na świecie.Przez lata z trudem walczyliśmy o to, by opinia o naszych rodakach ulegała polepszeniu, dzięki czemu wśród wielu obcokrajowców zasłużyliśmy na miano otwartych, pomocnych, kulturalnych i miłych. To w jakiś sposób zatarło dawne, niechlubne stereotypy i pomogło innym otworzyć się na nasz kraj i obywateli, którzy często przecież emigrują i są zmuszeni odnaleźć się w obcych społecznościach.Świadectwo, jakie pozostawiła po sobie w jednym ze szpitali we Włoszech 28-letnia Polka sprawia jednak, że znów bliżej nam do złodziei niemieckich samochodów, awanturników i pijaków niż cywilizowanych Europejczyków.
11-letnia Oliwia zgłosiła do szkolnej higienistki, gdy z nosa zaczęła lecieć jej krew. Kobieta nie była w stanie zatamować krwawienia, więc wezwała pogotowie. W szpitalu matka dziewczynki usłyszała, że ordynator nie przyjmie dziecka na oddział, ponieważ "nie ma leczenia krwawienia z nosa i na to się nie umiera". 11-letnia Oliwia zmarła tego samego dnia. Wstrząsające doniesienia z Nowej Rudy.11-letnia Oliwia miała przed sobą całe życie, ale splot nieszczęśliwych wypadków sprawił, że w jeden dzień wszystko legło w gruzach. Zaczęło się od pozornie banalnego krwotoku z nosa.Dziewczynka zalała się krwią z nosa w czasie lekcji. Udała się do szkolnej pielęgniarki, ale ta nie była w stanie poradzić sobie z problemem i wezwała karetkę. To początek tragedii. Rodzice 11-latki zamiast wyprawiać urodziny, będą odwiedzać ją na cmentarzu.
W szpitalu miał otrzymać ratunek, ale wyjątkowo się przed nim wzbraniał. Ostatecznie 32-latek zmarł. Przyczyna śmierci nie jest jeszcze znana, jednak kluczowa jest informacja, iż tuż przed zgonem pacjent wyskoczył z okna SOR-u. Co ciekawe, nie zginął od razu. 32-latek zaczął uciekać ze szpitala. Co wydarzyło się w Bielsku-Białej?Pacjent wyskoczył z okna szpitala w Bielsku-Białej. Cała sprawa jest wyjątkowo tajemnicza. Śledczy nie będą mieli łatwego zadania w rozwikłaniu zagadek.Nic nie wskazywało, że noc ze środy na czwartek zakończy się w tak tragiczny sposób. Do szpitala w Bielsku-Białej przywieziono 32-latka, ale krótko po tym pacjent zmarł. Nieoficjalne wiadomości lokalnego serwisu wskazują, że mężczyzna nie chciał współpracować z pielęgniarzami i lekarkami obecnymi na nocnym dyżurze.
Piotr Kupicha (43 l.) od lat jest liderem zespołu Feel. W lipcu informowaliśmy, że uległ kontuzji, w wyniku której znalazł się w szpitalu. Okazało się, że uszczerbek na zdrowiu był nieco poważniejszy, niż początkowo zakładano. Piosenkarz musiał przejść operację dolnej kończyny. Na swoim profilu postanowił opowiedzieć, jak wyglądał jego kontakt z państwową służbą zdrowia. Piotr Kupicha nabawił się kontuzji podczas niewinnej gry w piłkę nożną. Uległ namowom swojego menedżera i wziął udział w grze, która okazała się dla niego niezwykle pechowa. Wskutek niefortunnie postawionego kroku został pozbawiony pełnej swobody ruchów. Wszystko wskazywało na to, że po dwóch tygodnia nie będzie śladu po kontuzji. Szczegóły zdarzenia opisaliśmy w artykule poniżej.Niestety, uszczerbek okazał się nieco poważniejszy, niż zakładano na początku. Wokalista miał naderwane ścięgno Achillesa. Poważny uraz nie przekreślił jednak jego zawodowych planów. Wciąż brał i bierze udział w koncertach. Jest to możliwe za sprawą pomocy żony, Eweliny Sienickiej (II wicemiss Polonia 2007). Kobieta towarzyszyła mężowi podczas występów, pomagała mu w ubieraniu się, a także masowała kontuzjowaną nogę.Jednym z koncertów, które zaszczycił swoją obecnością Piotr Kupicha, był niedawny Top of the Top Sopot Festival. Kilka dni później piosenkarz, chociaż poruszał się o kulach, pojawił się na Earth Festival w Uniejowie. Kontuzjowana noga nie przeszkodziła mu w realizacji zawodowych obowiązków, a publiczność obu festiwali nagrodziła to brawami.
Pacjenci Zachodniopomorskiego Centrum Onkologii w Szczecinie zostali pilnie ewakuowani z placówki. Służby interweniowały w związku z rozszczelnieniem instalacji gazowej w budynku.Informację o rozszczelnieniu instalacji na oddziale radioterapii w szpitalu przy ul. Strzałkowskiej miejscowa straż pożarna otrzymała o godzinie 18:44. Na miejsce natychmiast skierowano służby ratunkowe.
Tragiczne zdarzenie w szpitalu w brytyjskim Glasgow. Na oddział w placówce trafił 35-letni Brytyjczyk cierpiący na hiperglikemię i towarzyszące jej powikłania. Rokowania mężczyzny nie były najlepsze, ale ten nie poddawał się i tygodniami walczył o życie. Szczęście rodziny chorego przerwał jednak niespodziewanie koszmarny błąd szpitalnego personelu, który podał pacjentowi nieodpowiednie leki. Jeśli można mówić o piekle na ziemi, tego z pewnością doświadczyła rodzina pochodzącego ze szkockiego Dumbarton Martina Weldona. Bliscy 35-latka przez długie tygodnie drżeli w obawie o to, czy uda mu się uporać ze skutkami hiperglikemii, a gdy już myśleli, że sprawy zmierzają ku szczęśliwemu finałowi, otrzymali druzgocącą wiadomość.
Dyrekcja szpitala im. Jana Pawła II w Wadowicach sięgnęła po radykalne kroki i ograniczyła dostęp do odbiorników telewizyjnych na salach chorych. Powodem takiej decyzji była chęć zapewnienia podopiecznym spokoju i komfortu, który od dawna zakłócały walki między pacjentami o wybór odpowiedniego kanału. Kością niezgody okazały się być TVP i TVN. Pobyt w placówce medycznej sprzyjać ma spokojnej rekonwalescencji, trudno jednak, by ta była możliwa, gdy na szpitalne sale wkracza wszechobecna polityka. Wówczas, stan zdrowia pacjentów może pogarszać rosnące z każdą minutą ciśnienie, zwłaszcza, gdy na sąsiednich łóżkach leżą pacjenci, których poglądy nieco się rozjeżdżają.
Dziennikarz TVP Łukasz Owsiany przeszedł prawdziwe piekło - podczas urlopu dostał udaru i musiał być hospitalizowany. Aktualnie jest w śpiączce, jednak jego siostra i partnerka przekonują, że można było tego uniknąć. Zarzucają szpitalowi poważne zaniedbania.
Dorota Stalińska aktualnie przebywa w szpitalu. Aktorka zaniepokoiła swoich fanów i zamieściła w sieci wpis, w którym pokazała się tuż po operacji. Chociaż widok prawej ręki i lewej stopy w opatrunku może budzić lęk, sama aktorka zdaje się niczym nie martwić. Fani pogratulowali jej pogody ducha i życzyli dużo zdrowia. Co dokładnie dolegało charyzmatycznej artystce?
Polska służba zdrowia znów znalazła się nad przepaścią. Po ostatniej zmianie przepisów dokonanej przez Ministerstwo Zdrowia, pielęgniarki i położne po raz kolejny grożą rozpoczęciem strajku, bo nie zgadzają się na dysproporcje w zarobkach. We wtorek w Sanoku odbyła się już dwugodzinna akcja ostrzegawcza. Tymczasem dyrektorzy szpitali poważnie głowią się nad tym, skąd wziąć pieniądze na podwyżki.W ostatnich miesiącach słowo "podwyżki" odmieniane jest przez wszystkie możliwe przypadki. Podniesienia pensji domagają się reprezentanci przeróżnych branż, bo każdego, bez wyjątku, dopada rekordowa inflacja, a do oczu niepokojąco zagląda widmo głodu.Niepewność, co do zapewnienia sobie godnej przyszłości, zagościła nawet na Wiejskiej, gdzie rozpoczęto przygotowania do podwyższenia w przyszłym roku uposażenia polityków o niemalże 8 proc. Inna rzecz, że radość nie trwała długo, a całą zabawę postanowił popsuć prezes Jarosław Kaczyński.
Pożar w szpitalu w Białej Podlaskiej (woj. lubelskim). Pod placówkę podjechało 10 zastępów straży pożarnej. Konieczna była ewakuacja pacjentów. - Wszyscy pacjenci są bezpieczni - zapewnił Adam Chodziński, dyrektor szpitala.Pożar w szpitalu na Lubelszczyźnie. 30 osób musiało ewakuować się z budynku szpitala w Białej Podlaskiej. Dym zaczął wdzierać się na oddział i liczyła się każda minuta. Ogień pojawił się w jednym z pomieszczeń technicznych.
Dolnośląski wojewoda zamierza przeciwdziałać sytuacjom, w których z powodu braku miejsc lub odpowiedniego oddziału specjalistycznego, karetki nie są przyjmowane przez placówki medyczne. Wojewoda uznał, że tłumaczenie się brakiem wolnych miejsc w szpitalu jest nieuzasadnione. Planuje kary dla miejsc, w których będzie dochodzić do przetrzymywania pacjentów w karetkach. Pacjent czeka w karetce - co robić? Według informacji, do których dotarło Radio Zet, w dolnośląskich szpitalach dochodzi do licznych przypadków długiego przetrzymywania pacjentów w karetkach, zanim udzielona zostanie im pomoc w szpitalu. Medium przekazało, że w 28 proc. przypadków, gdy karetka podjeżdża pod placówkę medyczną, zanim pacjent trafi pod opiekę lekarza, jest w niej przetrzymywany więcej niż 30 minut. To niedopuszczalne, ponieważ maksymalny czas oczekiwania powinien trwać nie więcej, niż 10 minut. Anonimowi ratownicy medyczni, do których dotarło Radio Zet, twierdzą, że przyczyną jest próba ograniczania kosztów przez szpitale. Dolnośląski wojewoda miał już zareagować i podjąć odpowiednie kroki w celu zaradzenia tego rodzaju incydentom. Kliniki, które odmówią przyjęcia, mogą liczyć się z karami. Wojewoda dolnośląski reaguje Wojewoda dolnośląski nie godzi się na tłumaczenie, że w szpitalach brakuje miejsc lub nie ma w nich odpowiednich oddziałów specjalistycznych. Każdy pacjent musi zostać przyjęty do placówki. Żeby tak było, samorządowiec postuluje o kary dla klinik, które nie będą w należyty sposób wywiązywać się z obowiązków. Proponuje, by zamiast przetrzymywać pacjenta w karetce, udzielić mu wstępnej pomocy i podjąć działania w celu odnalezienia wolnego miejsca w innej placówce. Co więcej, zdaniem wojewody, do przewiezienia potrzebującego do innego szpitala nie powinny być wykorzystywane systemowe karetki, a służący bezpośrednio do takich zadań transport międzyszpitalny. Choć idea wojewody wydaje się szlachetna, ciężko dziś stwierdzić, czy w praktyce okaże się wykonalna. Mimo dobrych intencji, problemy finansowe, z jakimi zmagają się szpitale, mogą szybko sprowadzić go na ziemię. Artykuły polecane przez Goniec.pl:Paweł Kukiz ponownie postawił PiS ultimatum. Tym razem Jarosław Kaczyński się przejmie i dotrzyma słowa?Alert RCB trafił do Polaków. Sytuacja jest poważna, IMGW ostrzega o "ekstremalnym" zagrożeniuMatka zostawiła dwumiesięczne dziecko w aucie i poszła na zakupy. Nie rozumiała pilnej akcji służb Źródło: radiozet.pl