Mateusz Morawiecki w mediach społecznościowych opublikował wpis uderzający w Donalda Tuska w związku z jego wystąpieniem w Poczdamie. Premier nazwał lidera Platformy Obywatelskiej "diabłem przywdziewającym orant", który "wzywa swym ogonem wiernych na mszę".
Płaca minimalna w 2023 r. będzie wyższa, rząd już zdecydował. Zaskakuje fakt, iż ministrowie Mateusza Morawieckiego stwierdzili, że Polakom należy się więcej niż jedna podwyżka płacy minimalnej. Pracodawcy będą musieli zmieniać mowy aż dwa razy. W 2023 r. płaca minimalna poszybuje bowiem dwukrotnie.Płaca minimalna w 2023 r. wzrośnie. Rządzący podjęli już decyzję o wysokości podwyżki, na jaką przygotować mogą się zarówno pracownicy, jak i pracodawcy.Płaca minimalna w 2023 r. będzie wzrastać aż dwa razy w ciągu 12 miesięcy. Rząd PiS zdecydował się na niespodziewaną decyzję i podwyżkę płacy minimalnej 1 stycznia oraz 1 lipca.
Mateusz Morawiecki doczekał się jawnych wrogów w Zjednoczonej Prawicy. Senator PiS Jacek Włosowicz w czasie wizyty w Radiu Zet głośno skrytykował słowa oraz plany premiera. Szef rządu i jego zamiłowanie do Victora Orbana będzie gwoździem do politycznej trumny?Mateusz Morawiecki udzielił wywiadu i zapewne liczył, że jego słowa przejdą bez echa. Stało się jednak inaczej i to dzięki oburzonemu senatorowi Prawa i Sprawiedliwości.Jacek Włosowicz głośno wyartykułował sprzeciw wobec planów premiera Mateusza Morawieckiego. Senator PiS odwiedził Radio Zet i bez trwogi sprzeciwstawił się wewnętrznym układom. Nie ma nic do stracenia, czy miarka się przebrała? To trzeba ocenić samemu.
Urzędnicy Kancelarii Premiera zaliczyli potężną wpadkę, publikując komunikat na temat wizyty Mateusza Morawieckiego w Kijowie. W zamieszczonym na Twitterze wpisie pomylono bowiem prezydenta i premiera Ukrainy, błędnie ich oznaczając. Post został szybko skasowany, ale nie zniknął z sieci dzięki refleksowi internautów, którzy nie zostawili na jego autorach suchej nitki.Komentując jeden z ostatnich wpisów Kancelarii Premiera dotyczący wizyty Mateusza Morawieckiego w Ukrianie na usta ciśnie się tylko jedno słowo: nieładnie. Polski rząd, a zwłaszcza jego głowa, wciąż powtarza o niezachwianej więzi między naszymi krajami, niezwykle ciepłych relacjach i kwitnącej przyjaźni, a tu taka wpadka.Urzędnicy Kancelarii Premiera po raz kolejny nie popisali się profesjonalizmem i wykopali dołek pod własnym szefem. Podczas gdy ten odsłaniał w kijowskiej Alei Odwagi swoją tablicę i podbudowywał nadszarpnięte ego słuchając prezydenta Zełenskiego określającego go mianem "przyjaciela", ci odwdzięczyli się naszemu sojusznikowi, dokonując jego degradacji.
Premier Mateusz Morawiecki udał się w piątek z wizytą do Kijowa, gdzie spotka się z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim i premierem Denysem Szmyhalem. Wśród tematów rozmów znajdą się m.in. bezpieczeństwo energetyczne i wojskowe oraz dalsze wsparcie Ukrainy ze strony Unii Europejskiej. Jak zaznaczył rzecznik rządu Piotr Muller, Warszawa liczy na to, że dzisiejsze wydarzenia będą wyraźnym "sygnałem politycznym wobec Kremla".Gdyby nie okoliczności, w jakich doszło do zacieśnienia się relacji polsko-ukraińskich, z doskonałej współpracy na linii Warszawa-Kijów można by się tylko cieszyć. Od momentu wybuchu w Ukrainie nasze władze prężnie wspierają bowiem Wołodymyra Zełenskiego i gabinet premiera Szmyhala w ich wolnościowych dążeniach.Poza pomocą udzielaną Ukraińcom, którzy opuścili swoją ojczyznę w obawie o własne życie, za wschodnią granicę wciąż płynie sprzęt wojskowy, a polski rząd głośno optuje na arenie międzynarodowej za kolejnymi sankcjami na Rosję i udzielaniem Ukrainie pożyczek.Dodatkowo, co jakiś czas dochodzi do spotkań z ukraińskim przedstawicielami "w cztery oczy", podczas których jest okazja, by szczerze porozmawiać o tym, co jeszcze można zrobić, by ostatecznie rozliczyć się z putinowskim reżimem. O jednym z nich w piątkowy poranek poinformował rzecznik rządu Piotr Muller.
Mateusz Morawiecki opublikował w mediach społecznościowych prześmiewczy film z Donaldem Tuskiem w roli głównej. Materiał wideo stanowi zbiór wielu wypowiedzi byłego premiera w zestawieniu z obecnymi. We wpisie szef rządu podkreślił jak wiele kłamstw niesie ze sobą lider PO.
Trzy banki nie chciały tak łatwo spełnić obietnic Mateusza Morawieckiego dotyczących wakacji kredytowych. - Do UOKiK trafiło ok. 900 skarg, w tym wskazujących, że banki mogą utrudniać konsumentom skorzystanie z wakacji kredytowych lub zniechęcać ich do tego - przekazał urząd. Prezes UOKiK przekazał w poniedziałek, że trzy banki otrzymały "zarzuty naruszania zbiorowych interesów konsumentów".Wakacje kredytowe w założeniu mają pomóc osobom borykającym się z szybującymi ratami kredytu poradzić sobie z trudnym czasem. UOKiK pod lupą sprawdził banki i nie wszystkie grały według zasad.Klienci banków wiedzieli, że trzech dużych graczy wie, że wakacje kredytowe nie są dla ich interesów równie korzystne, co dla kredytobiorców. Chociaż próbowali wykorzystać przewagę znajomości przepisów, przedsiębiorczy Polacy nie dali jednak sobie w kaszę dmuchać i poszukali pomocy u UOKiK. Zakończona kontrola i postawione zarzuty potwierdziły, że obawy nie były bezpodstawne.
Mateusz Morawiecki w kwestii reparacji wojennych od Niemiec nie ma zamiaru wyrwać się spod buta Jarosława Kaczyńskiego. Premier zapowiedział, że zachodni sąsiedzi otrzymają od Warszawy specjalną notę dyplomatyczną. Szef rządu podkreślił, że zawarte tam będą "dokładne analizy". Berlin ugnie się pod siłą argumentów? Mateusz Morawiecki nie ustaje w próbach zadowolenia Jarosława Kaczyńskiego. Obecnie premier walczy o względy prezesa PiS w oparciu o reparacje wojenne. 1 września uczniowie wrócili do szkół, a Jarosław Kaczyński do tematu należnych od Niemców pieniędzy. Szara eminencja rządów PiS nie szczędził wielkich słów oraz wielkich wyliczeń. Mateusz Morawiecki podziela zdanie prezesa. Premier zapowiedział dalsze działania w kwestii reparacji wojennych.
Podczas wczorajszego spotkania Mateusza Morawieckiego z wyborcami w Żalnie (woj. kujawsko-pomorskie), premier musiał zmierzyć się z niełatwymi dla niego pytaniami. I choć większość zgromadzonych stanowił elektorat PiS, za plecami szefa rządu rozstawiono bolesny dla niego transparent, towarzyszący mu w co drugim ujęciu kamery.
Premier Mateusz Morawiecki nie ma zamiaru ukrywać, że nie pała sympatią do TVN. Podczas piątkowej konferencji w Osiecku szef polskiego rządu zaatakował stację, zarzucając jej, że cenzuruje jego uderzające w rząd PO wypowiedzi. Jeszcze tego samego wieczora w "Faktach" TVN ukazał się materiał bezbłędnie punktujący polityka, który zapomniał o pewnym istotnym fakcie ze swojego życiorysu.Od jakiegoś czasu telewizja nie należy raczej do ulubionych mediów premiera Mateusza Morawieckiego. Na przychylność ze strony TVN nie mógł on liczyć praktycznie od początku swojej misji w rządzie PiS, ale ostatnio gromy posypały się na niego także w będących na usługach obozu władzy "Wiadomościach".Niemniej, szef polskiego rządu doskonale wie, że z Jackiem Kurskim lepiej nie zadzierać, dlatego też nie próbuje nawet kierować pod adresem reżimowej TVP żadnych uwag. Całą swoją gorycz i żal wylewa więc na amerykański koncern, ale ten nie pozostaje mu dłużny.
RCB wydało pilny komunikat w związku ze stopniami alarmowymi BRAVO i CHARLIE CRP. Te stopnie związane są z działaniami służb na terenie kraju i wiążą się m.in. z możliwymi różnego rodzaju atakami. W tym wypadku chodzi o ciągłe zagrożenie ze strony Rosji. Od lutego w internecie szerzy się dezinformacja związana z działaniami rosyjskich trolli i służb, które zakłamują wydarzenia w Ukrainie i szerzą fałszywe informacje o tym, co dzieje się w kontekście konfliktu. Jest to niebezpieczne również dla Polski.
Szokujące ustalenia dziennikarzy Wirtualnej Polski. Jak ustalili niezależni reporterzy, Mateusz Morawiecki przeznaczył prawie 9 mln złotych na maszty z państwowymi flagami, które wkrótce zamierza podarować wybranym gminom w ramach programu "Pod biało-czerwoną". Ich zakup ma być sfinansowany ze środków na nagłe i nieprzewidziane wydatki.W Kancelarii Prezesa Rady Ministrów poza rozsądkiem i umiarem brakuje chyba także trzeźwo myślącego księgowego, który pohamowałby rozpasanie i rozrzutność obecnych rządzących. W chwili, gdy polskie finanse przeżywają prawdziwy kryzys, Unia Europejska wstrzymuje pieniądze z KPO, a premier mówi oficjalnie o "trudnych czasach", polski rząd generuje kolejne, niepotrzebne wydatki, a wszystko po to, by zrealizować kolejny propagandowy program.
Węgla na zimę jednak braknie? Polacy z niepokojem patrzą na pojawiającą się na horyzoncie jesień i kroczącą za nią zimę. Branża ujawniła o jakich brakach opału mowa. Nie jest to jedynie kropla w morzu potrzeb osób ogrzewających swoje domy węglem. Władimir Putin dopiął swego? Węgiel osiąga kosmiczne ceny. Polacy cieszą się nie z niskiej ceny, a w ogóle możliwości zakupu surowca, który zimą pozwoli ogrzać dom. Sytuacja jest zła i ciche działania rządu tylko to potwierdzają.Mateusz Morawiecki był jednym z pierwszych liderów, którzy głośno mówili o konieczności nałożenia embarga na rosyjski węgiel w związku z najechaniem przez Władimira Putina Ukrainy. Premier zapomniał jednak, że nałożenie embarga niesie ze sobą znaczące konsekwencje, a Polacy zimą nie ogrzeją się przy pełnych dumy słowach o potędze rządu PiS i kolejnych obietnicach o poprawie jakości życia. Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla opublikowała dane. Widmo mroźnej zimy dawno nie było już tak realne.
Michał Kołodziejczak z Agrounii w ostrych słowach skrytykował na antenie Polsat News poczynania rządu Matusza Morawieckiego w sektorze polskiego rolnictwa. Będący w studiu poseł Zjednoczonej prawicy zrzucał odpowiedzialność na nieudolne rządy ich poprzedników, zaś przedstawiciel opozycji wtórował negacji władzy PiS.
Po swoim ostatnim występie w "Gościu Wiadomości", w którym mocno zganił Danutę Holecką, premier Mateusz Morawiecki znów nie może spać spokojnie. Jego obcesowe zachowanie wobec ulubienicy władz TVP nie spodobało się prezesowi Jackowi Kurskiemu, który i tak spoglądał na szefa polskiego rządu nieprzychylnym okiem. W kuluarach PiS aż huczy od plotek, że na Woronicza przygotowana zostanie dotkliwa zemsta.Krytycy Mateusza Morawieckiego mogą zacierać ręce. Polski premier coraz bardziej się pogrąża i to nie tylko w oczach Polaków, wobec których nie dotrzymuje obietnic, ale również tych, od których zależy jego dalsza kariera polityczna. O tym, że kres polityka na stanowisku szefa polskiego rządu jest bliski, spekulują kibicujący takiemu scenariuszowi przedstawiciele opozycji, jak również jego partyjni przeciwnicy, a ta odrzucana do tej pory konsekwentnie przez samego prezesa PiS myśl coraz częściej przemierza także i zakamarki jego umysłu.Wobec powyższego, Morawiecki nie może już dłużej liczyć na roztaczany nad jego głową do tej pory parasol bezpieczeństwa i musi z jeszcze większą uważnością obmyślać każde posunięcie. Tym bardziej, że do ataku ruszyli jego dawni krytycy, słynący z tego, że wobec swoich ofiar nie mają litości.
Według sondażu Instytutu Badań Pollster, zleconego na polecenie "Super Expressu" aż 52% Polaków nie chce, by w Sejmie znalazł się Donald Tusk. Czy oznacza to, że lider opozycji może obawiać się, iż jego obecność w szeregach partii przyczyni się do uzyskania mniejszej liczby mandatów?
Wczorajsza rozmowa Mateusza Morawieckiego w "Gościu Wiadomości" nie była dla niego łatwa. Zastanawiać mogą ekspansywne pytania, które kierowała prowadząca program Danuta Holecka. I choć premier starał się spokojnie odpowiadać, po pytaniu dotyczącym KPO, powiedział prowadzącej jedno gorzkie zdanie.
Mateusz Morawiecki nie szczędził pochwał dla rządu w związku z pierwszymi wypłatami 14 emerytur. Na zwołanym briefingu w Siennicy premier mówił m.in. o wsparciu jakiego udzielono seniorom przez ostatnie siedem lat rządów PiS. Nie zabrakło również gorzkich słów o Donaldzie Tusku i jego emeryturze.
Na zwołanej konferencji prasowej, Mateusz Morawiecki ogłosił przełomową informacje. Wiadomo, że polski rząd przyjął dwa projekty ustaw, uwzględniające dodatkowe możliwości finansowania ciepła. Dopłaty obejmą gospodarstwa ogrzewane pelletem, gazem LPG, olejem i drewnem opałowym, a także te, które oparte są na na cieple systemowym. Premier podkreślił również przyjęcie rozwiązań dla podmiotów wrażliwych, jak również wsparcie samorządów.
W cotygodniowym podcascie Mateusz Morawiecki przestrzegł przed kłamliwymi obietnicami wyborczymi Donalda Tuska. Premier odniósł się do sprawy 14 emerytury oraz innych wypłacanych świadczeń, które w jego opinii zostaną Polakom odebrane w sytuacji objęcia władzy przez obóz Platformy Obywatelskiej. Szef polskiego rządu nie gryzł się w język i dosadny sposób wyraził swoje zdanie na temat lidera opozycji. - Jak wrócą do władzy, nie daj Boże, to pierwsza decyzja Donalda Tuska będzie taka, że 14 emeryturę odbierze - mówił w autorskim podcascie premier Mateusz Morawiecki. - Ktoś powie, że przesadzam, że nic takiego D. Tusk nie zapowiada. Mógłbym zapytać: Czy zapowiadał podniesienie wieku emerytalnego? - pytał retorycznie premier i odpowiadał dla pewności właściwego zrozumienia jego intencji.
Koniec Mateusza Morawieckiego w fotelu szefa rządu jest bliski. Tak przynajmniej twierdzą autorzy podcastu "Podejrzani politycy" w Radiu ZET, którzy bez ogródek rozliczają premiera za jego liczne zaniedbania i wskazują najbardziej możliwego kandydata na jego stanowisko. Jak wskazują, o losie szefa rządu ma przesądzić nadchodząca zima, ale tajemnicą nie jest, że pętla na jego szyi została już mocno zaciśnięta.Kryzys w Prawie i Sprawiedliwości trwa w najlepsze, a nad niesfornymi podopiecznymi, którzy co chwilę pokazują rogi, nie jest w stanie zapanować nawet sam ojciec chrzestny tego klanu, prezes Jarosław Kaczyński.Spory o posady i jak najlepszy dostęp do koryta to dla partii politycznych chleb powszedni, ale w przypadku partii rządzącej urastają one do gigantycznych rozmiarów, bo chętnych zdetronizować Mateusza Morawieckiego jest wielu, a on sam, nie potrafi swoim działaniem odeprzeć stawianych mu zarzutów.Te z kolei mnożą się, nie bez przyczyny, na potęgę, bo jasne jest, że to głównie dzięki nieudolności polskiego premiera rośnie bunt w elektoracie PiS, a co dopiero mówić o zyskiwaniu nowych wyborców. I choć Morawiecki dwoi się i troi, by ratować się przed ostatecznym upadkiem, topór kata wisi nad jego głową coraz mniej pewnie.
Dalsza część sagi opowiadającej o wątpliwej sympatii Donalda Tuska i Mateusza Morawieckiego trwa w najlepsze. Po tym, jak lider Platformy Obywatelskiej zaliczył żenującą wpadkę w programie TVN24, szef polskiego rządu poczuł się zobligowany do jej skomentowania. - Pokazał swoje prawdziwe oblicze i co myśli o ciężkiej pracy dla Polaków - podsumował swojego politycznego oponenta.Stało się dokładnie to, o czym pisaliśmy. Donald Tusk, swoim piątkowym wystąpieniem w TVN24 zasiał wiatr i zbiera burzę. Przyczyną zamieszania nie jest jednak wyjątkowo gorzka, nawet jak na niego, ocena rządu PiS, ale skandal, jaki wybuchł w kulisach "Jeden na jeden".
Prawo i Sprawiedliwość zmienia strategię działania? Choć nikt się tego nie spodziewał, taki obrót spraw zasugerował właśnie premier Mateusz Morawiecki, który otwierając przedszkole w Nowym Brzesku nakreślił główne cele rządowej polityki. Te dotyczyć mają nie seniorów, ale najmłodszych obywateli naszego kraju. Najstarsi Polacy mogą mieć poważne powody do "obaw".Jeszcze na początku sierpnia politycy PiS sympatycznie puszczali oko do Polaków przeżywających jesień życia, kusząc ich obietnicą wypłaty 14. emerytury co roku, a także rekordową waloryzacją świadczeń w 2023 roku.Wcześniej, przez wiele miesięcy premier Mateusz Morawiecki zapewniał zaś, iż "troska o seniorów" jest dla jego rządu "priorytetem", a także wysłał patetyczny list, w którym z dumą oświadczył, że "gdy rządzi PiS, to rządzą Polacy, w tym seniorzy".Wiele wskazuje jednak na to, że słowa te włożyć można już między bajki, a partia rządząca zamierza radykalnie zmienić swój obiekt zainteresowania. Druzgocącą dla najstarszych Polaków prawdę wyznał sam szef polskiego rządu, który w czwartek odwiedził Nowe Brzesko.
Mateusz Morawiecki wydaje się nieustanną inspiracją speców z "Wiadomości" TVP. Nawet skażenie nad Odrą jest w stanie powiązać z Donaldem Tuskiem. Lider PO stał się jednym z głównych bohaterów konferencji prasowej premiera w miejscowości Uraz. Doszło do kłótni z dziennikarzem TVN, ale nawet dosłowny cytat nie przekonał szefa rządu, że "białe jest białe, a czarne jest czarne".Mateusz Morawiecki po raz kolejny postanowił sięgnąć do motywu Donalda Tuska, jako jeźdźca apokalipsy. Premier zrobił to w czasie konferencji na temat sytuacji nad skażoną Odrą. Skażona Odra, Niemcy, rtęć i Donald Tusk. Czy można wymarzyć sobie lepiej spełniony wzór na uderzenie w lidera Platformy Obywatelskiej? Mateusz Morawiecki nie chciał przepuścić tej okazji i w czasie wizyty w woj. dolnośląskim puścił konie po betonie.Mateusz Morawiecki przedstawił pełen wachlarz swoich umiejętności i po zaatakowaniu Donalda Tuska... wdał się w kłótnię z dziennikarzem TVN obecnym na konferencji. Żywy cytat nie przekonał jednak premiera, że mógł się on pomylić i powielać nieprawdziwe informacje.
W prasie niemieckiej dominuje pogląd, jakoby polski rząd świadomie nie poinformował strony niemieckiej o skażeniu na Odrze. Nie brakuje opinii sugerujących powołanie specjalnej komisji o charakterze europejskim do zbadania tej sprawy. Po stronie polskich władz możemy z kolei usłyszeć o niemieckiej dezinformacji i braku podjęcia właściwych kroków. Wzajemne nieporozumienia na pewno nie pomogą rozwiązać zaistniałego problemu.
Mateusz Morawiecki we współpracy z polską policją oznajmił, że za odnalezienie winnego zatrucia Odry czeka sowita nagroda sięgająca nawet miliona złotych! Premier poprosił również opozycję o ważną rzecz.W tym samym czasie marszałkini województwa lubuskiego stara się o uznanie zatrucia Odry i tego, co aktualnie dzieje się w jej regionie za stan klęski żywiołowej. Rząd zapowiedział już wszczęcie odpowiednich procedur.
Mateusz Morawiecki z dnia na dzień traci sympatię Jarosława Kaczyńskiego i jest coraz bliżej pożegnania się z fotelem premiera w ewentualnej kolejnej kadencji. Powodem takiego zwrotu ma być rosnące niezadowolenie z polityki szefa rządu, który z twarzy sukcesu stał się kozłem ofiarnym odpowiedzialnym za klęski obozu władzy. Przeciw Morawieckiemu zawiązała się nawet pokaźna grupa działaczy partyjnych, z którymi ostatnio potajemnie spotkał się prezes PiS. Mateusz Morawiecki nie jest już pupilem Jarosława Kaczyńskiego, a to oznacza, że wkrótce może zostać odsunięty na dalszy plan lub całkowicie odejść w niebyt. Jak bowiem donoszą media, na Nowogrodzkiej powoli kończy się cierpliwość dla szefa rządu, który spotyka się z coraz większą krytyką we własnym mateczniku.
Rząd Zjednoczonej Prawicy wije się niczym wąż w sprawie wsparcia dla ogrzewających domy innymi źródłami niż węgiel. Po tym, jak posłowie udali się na długo wyczekiwane wakacje, stało się jasne, że ewentualną ustawą gwarantującą środki dla pominiętych Polaków, Sejm zajmie się najwcześniej w połowie września. Premier Mateusz Morawiecki uważa jednak, że problem tkwi w opieszałości Senatu, który wstrzymuje prace legislacyjne. Na te oskarżenia błyskawicznie odpowiedzieli politycy opozycji.Obóz rządzący znów popisał się nadzwyczajną umiejętnością dzielenia Polaków na lepszych i gorszych. W piątek Sejm ostatecznie zatwierdził ustawę o tzw. dodatku węglowym, dzięki czemu trafiła ona na biurko prezydenta.Jeśli Andrzej Duda nie zaskoczy swoją decyzją, do niektórych Polaków trafi więc dodatkowe trzy tysiące złotych na ogrzewanie, jednak ponad sto milionów gospodarstw domowych nadal mierzyć się będzie samotnie z drastycznymi wzrostami opłat.O takim scenariuszu od początku alarmowali politycy opozycji, którzy, idąc za głosem niezadowolonych obywateli, mówili o niesprawiedliwości. Dziurawą ustawę próbował bezskutecznie naprawiać też Senat, który rozszerzył pomoc na pominięte grupy, jednak jego poprawki tradycyjnie zignorowano w izbie niższej parlamentu.Na otarcie łez rząd zapewnił, że pracuje nad ustawą mającą przynieść ulgę obywatelom korzystającym z innych źródeł ciepła niż węgiel. Wstępne założenia przedstawiła już nawet minister Anna Moskwa, jednak bardzo szybko narodził się nowy problem.Okazało się bowiem, że w Sejmie rozpoczął się sezon ogórkowy, a spragnieni słońca posłowie ruszyli na wakacyjne wojaże. Tym samym, proces legislacyjny stanął pod wielkim znakiem zapytania, nad czym obóz PiS specjalnie nie zamierza ubolewać.