Skandaliczne słowa na konferencji Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS przekroczył granicę
Jak wracać, to tylko z przytupem. Tak przynajmniej postanowił Jarosław Kaczyński, o którego wystąpieniu jeszcze długo będzie głośno. Po dość długiej przerwie prezes PiS pojawił się na konferencji przy murze na granicy polsko-białoruskiej i zdecydował się odpowiedzieć na kilka pytań wybranych dziennikarzy. Gdy do głosu chciał jednak dojść reporter TVN24, najpierw został zignorowany, a następnie usłyszał z ust lidera partii rządzącej oburzające słowa.
Jarosław Kaczyński wraca do pracy
Jarosław Kaczyński długi czas nie pokazywał się zbyt często publicznie z powodów zdrowotnych, ale w końcu wrócił i to w swoim własnym, dość oryginalnym stylu. Zapewne zmusiła go do tego trwająca nieoficjalnie kampania przed wyborami parlamentarnymi, która z dnia na dzień nabiera rumieńców.
Zaledwie wczoraj większość sejmowa przegłosowała tzw. lex Tusk, a dziś prezes PiS był już z szefem MON Mariuszem Błaszczakiem w Kopczanach w powiecie augustowskim. Tam inaugurował akcję “Trasa dotrzymanego słowa”, podczas której zamierza dowodzić, że jego ugrupowanie co obieca, to tez czyni.
Polak mieszkał obok Tiny Turner. Ujawnił, jaką była sąsiadkąKonferencja prezesa PiS tylko dla wybranych, Kaczyński zabrał głos
Po kilku słowach od samego Jarosława Kaczyńskiego dziennikarze mogli czuć potencjał do głębszej polemiki, bowiem tym razem przedstawiciele PiS zgodzili się odpowiedzieć na kilka pytań reporterów.
Radość była jednak przedwczesna, bo do głosu nie dopuszczono wszystkich, tłumacząc najpierw, że pierwszeństwo trzeba dać kobietom, a później oświadczając nagle, że “czas goni”.
W efekcie szansy nie dano m.in. Mateuszowi Grzymkowskiemu z TVN24, który zmuszony był domagać się dopuszczenia do głosu zza wyłączonego mikrofonu.
- Mikrofon jest wyłączony, także proszę nie krzyczeć - apelował rzecznik PiS Rafał Bochenek, zbywając pytanie o ewentualna dymisję Mariusza Błaszczaka.
Jarosław Kaczyński zwrócił się do dziennikarza TVN
Na szczęście TVN24, Jarosław Kaczyński wykazał się niebywałą wspaniałomyślnością i postanowił odpowiedzieć Mateuszowi Grzymkowskiemu, rozwiewając tym samym jego wątpliwości.
- W tym momencie, niestety, jestem do tego zmuszony, to nie jest żadna osobista wobec pana uwaga, traktować jako przedstawiciela Kremla. Bo tylko Kreml chce, żeby ten pan [Mariusz Błaszczak - przyp. red.] przestał być ministrem obrony narodowej - wypalił.
Przypomnijmy więc, że zgodnie z najnowszą narracją PiS, ale także NBP, wszystkie osoby kwestionujące kompetencje obecnej władzy i bacznie przyglądające się jej na ręce są mniej lub bardziej agentami Kremla. Po Warszawie właśnie jeździ tzw. Glapobus, który wmawia Polakom, że winę za inflację w Polsce ponosi jedynie Władimir Putin.
Źródło: TVN24