Nie żyje roczna dziewczynka. Godzinami umierała w nagrzanym samochodzie
Babcia miała tylko jedno zadanie, ale niestety los jej rocznej wnuczki zakończył się tragicznie. Seniorka początkowo nie zdawała sobie sprawy z tragedii. Dziewczynka była w pułapce aż osiem godzin i nikt jej nie pomógł. Ratownicy nie byli w stanie uratować życia maluszka.
Nie żyje roczna dziewczynka, była pod opieką babci
Wyjątkowo smutne doniesienia na temat rocznej dziewczynki. 54-letnia babcia o poranku wzięła wnuczkę i zapięła ją w foteliku w swoim samochodzie. Nikt nie mógł przypuszczać, że ta pozornie zwykła scena doprowadzi ostatecznie do tragedii.
Wszystko działo się w mieście Smithtown w stanie Nowy Jork. 54-letnia babcia opiekowała się wnuczką i przed pójściem do pracy miała odwieźć dziecko do żłobka. Nieświadomie sprawiła, że roczna dziewczynka znalazła się w śmiertelnej pułapce. Była zamknięta w niej przez osiem godzin.
Analiza wypadku Patryka Peretti wskazała jasno. Mógł zrobić tylko jedną rzeczBabcia zostawiła wnuczkę w "piekarniku" na osiem godzin
O całej sprawie poinformowali policjanci służący w Departamencie Policji w Hrabstwie Suffolk. Potwierdzili oni autentyczność tej smutnej historii, która zakończyła się śmiercią rocznej dziewczynki. Okoliczności zgonu są pod lupą śledczych, ale wszystko wskazuje, że doszło do zwykłego przypadku.
Babcia miała odwieźć wnuczkę do żłobka. W natłoku porannych obowiązków zapomniała, że na tylnym siedzeniu jej samochodu siedzi przypięta w foteliku dziewczynka. Zaparkowała pod pracą i wyszła. Przez cały dzień nie przypomniała sobie, że nie podjechała pod żłobek.
- Około osiem godzin później kobieta udała się do żłobka, aby odebrać dziewczynkę, i wtedy zdała sobie sprawę, że zostawiła dziecko w pojeździe - czytamy w policyjnym komunikacie.
Policja bada okoliczności śmierci rocznej dziewczynki
Na miejsce natychmiast wezwano pogotowie. Ratownicy pojawili się w kilka chwil, ale byli zupełnie bezradni. Pozostawiona na osiem godzin w samochodzie roczna dziewczynka nie żyła i nie było szans na to, aby jej serce ponownie podjęło pracę. Mimo transportu do szpitala stwierdzono zgon.
W dniu, gdy doszło do tragicznego zdarzenia w amerykańskim Smithtown było około 28 stopni. Wewnątrz samochodu kierowanego przez babcię dziewczynki było jednak dużo gorącej. Pojazd stał się puszką, wręcz piekarnikiem, który potęgował uczucie gorąca. Policja bada całą sprawę, ale nie ujawniono jeszcze, czy babcia malucha usłyszy zarzuty.
Źródło: tvn24.pl