Doradca mera Mariupola, Petro Andriuszczenko poinformował, że Rosjanie mogą przetrzymywać w obozach filtracyjnych nawet 27 tysięcy osób. Takie miejsca mają się znajdować m.in. w pobliżu miast Manhusz, Nikolske oraz Jałty. Ludzie w nich przetrzymywani przygotowywani są do deportacji.- Zgodnie z aktualnymi danymi okupanci przetrzymują co najmniej 20 tys. osób w obozach filtracyjnych na linii: Manhusz, Nikolske i Jałta - napisał Andriuszczenko na Telegramie. Jak podał, kolejnych 5-7 tysięcy Ukraińców znajduje się w obozie koło wsi Bezymjanoje.
Ukraina ostrzega, że w najbliższych dniach może dojść do rosyjskich prowokacji w Chersoniu. Rosjanie mogą szykować się do ostrzału ludności cywilnej, za który obarczą winą stronę ukraińską. Na zajętym obszarze i okolicznych terenach podmiejskich zaplanowano przeprowadzenie "referendum".Celem "referendum" ma być utworzenie Chersońskiej Republiki Ludowej. Dowództwo Operacyjne "Południe" Armii Ukraińskiej poinformowało w Poniedziałek Wielkanocny, że na południu kraju zaobserwowano wskazujące na to ruchy Rosjan.
Gazeta "Komsomolskaja Prawda" poinformowała, że w moskiewskim mieszkaniu odkryto ciała byłego wiceprezesa Gazprombanku Władysława Awajewa, jego żony Eleny oraz 13-letniej córki. Wszyscy mieli rany postrzałowe.Ciała odkryli krewni Władysława Awajewa, którzy od dłuższego czasu nie mogli nawiązać z nim kontaktu, dlatego postanowili sprawdzić moskiewskie mieszkanie biznesmena. Na miejsce wezwano policję i prokuraturę.
Władimir Putin w najbliższych dniach spotka się z łyżwiarzami figurowymi, którzy zdobyli medale na zimowych igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Prezydent Rosji z obawy o swoje zdrowie miał wysłać zawodników na przymusową kwarantannę.Rosyjska agresja na Ukrainę trwa od 54 dni. W Poniedziałek Wielkanocny rosyjskie rakiety spadły na Lwów. Na skutek ataku osiem osób zginęło, a co najmniej jedenaście zostało rannych. Z informacji przekazywanych przez władze wynika, że wśród ofiar są dzieci.
Ukraiński sztab generalny poinformował, że istnieją przesłanki, by sądzić, że rosyjskie wojska rozpoczęły ofensywę we wschodniej części Ukrainy. Wojska Putina szczególnie zintensyfikowały swoje działania w pobliżu Doniecka i w obwodzie charkowskim.- Rejestruje się znaki rozpoczęcia operacji ofensywnej we Wschodniej Strefie Operacyjnej. W obwodach charkowskim i donieckim rosyjski agresor zintensyfikował działania ofensywne i szturmowe - podaje Sztab Generalny Ukrainy.
Władimir Putin uhonorował 64. Samodzielną Brygadę Strzelców Zmotoryzowanych za "bohaterstwo i męstwo". Jak informują ukraińskie władze, członkowie tego oddziału są odpowiedzialni za zbrodnie wojenne w Buczy pod Kijowem.Na rosyjskich stronach rządowych ukazał się dekret podpisany przez Władimira Putina. Prezydent Rosji nagrodził 64. Samodzielną Brygadę Strzelców Zmotoryzowanych za "masowe bohaterstwo i odwagę, niezłomność i męstwo personelu brygady w operacjach bojowych dla obrony ojczyzny i ochrony interesów państwa w czasie konfliktów zbrojnych". Formacja wojskowa otrzymała tym samym miano "gwardyjskiej".
Od jakiegoś czasu światowe media informują o potencjalnym wstąpieniu Szwecji, jak i Finlandii w struktury Sojuszu Północnoatlantyckiego. Takie doniesienia nie spodobały się Rosjanom, którzy zagrozili obu państwom, że ich odpowiedź będzie szybka i niezwykle stanowcza. Jak się okazuje, Finowie nie przejęli się groźbami i nietypowy sposób zadrwili z sił Władimira Putina. Od kilku dni w światowych mediach pojawił się temat potencjalnego dołączenia zarówno Szwecji, jak i Finlandii do NATO. Oba kraje są zaniepokojone sytuacją na Ukrainie, dlatego szukają skutecznego rozwiązania gwarantującego bezpieczeństwo. Potencjalne wstąpienie w szeregi Sojuszu Północnoatlantyckiego nie jest na rękę Rosji, która od jakiegoś czasu grozi zarówno Szwecji, jak i Finlandii. Były prezydent Federacji Rosyjskiej, Dmitrij Miedwiediew ostrzegł właśnie Szwecję i Finlandię, że ich wejście do NATO oznacza konieczność wzmocnienia obrony przez Rosję i kończy czas Bałtyku "wolnego od atomu". Według wielu ekspertów pogróżki Kremla nie mogą być brane na poważnie, ponieważ Finlandia może zostać włączona w szeregi NATO najszybciej w historii Sojuszu.By pokazać swoją ogromną siłę militarną, Rosjanie opublikowali w sieci specjalne wideo, które w swoim założeniu miało przestraszyć fiński rząd. Na materiale wideo dokładnie widać transport rosyjskiego systemu rakietowego, który zmierzał na granice obu państw.
Białoruskie władze zakomunikowały, że tamtejsza armia przygotowuje się, by skutecznie odpowiedzieć na prawdopodobne prowokacje ze strony zachodnich sąsiadów. Sekretarz stanu Rady Bezpieczeństwa Białorusi oświadczył, że potencjalny atak na terytorium jego kraju spotka się z potężną i zdecydowaną odpowiedzią. Dodał również, że jest zaniepokojony znaczącym wzrostem uzbrojenia, a także liczebności armii sąsiednich państw. Niespokojna sytuacja na terenie Ukrainy wzbudza wiele emocji, nie tylko na terenie okupowanego kraju. Swoje zdanie na temat gwałtownych zmian powiązanych z konfliktem przekazała również Białoruś. Reżim Łukaszenki przekazał, że jej armia przygotowuje się do odpowiedzi na prawdopodobną agresję sąsiednich krajów zachodnich. Aleksander Volfovich, sekretarz stanu Rady Bezpieczeństwa Białorusi, oświadczył, że jeśli państwa zachodnie przystąpią do ataku na Mińsk, jego kraj w zdecydowany sposób odpowie na agresję. Dodał, że również na terytoriach agresorów dojdzie do licznych wybuchów, a także gigantycznych zniszczeń.Sekretarz podkreślił, że jego kraj jest żywo zaniepokojony, że liczba żołnierzy, a także uzbrojenia w sąsiednich państwach znacząco wzrasta. Wskazał również, że wszyscy sąsiedzi Białorusi modernizują swoją armię, co jest niezwykle niepokojącym sygnałem.
W Poniedziałek Wielkanocny Rosjanie zaatakowali Lwów. Rakiety spadły około siedemdziesiąt kilometrów od granicy z Polską. Ukraińskie władze poinformowały, że co najmniej siedem osób zginęło, a kilkanaście zostało rannych.Szef obwodu lwowskiego Maksym Kozycki potwierdził, że na Lwów spadły cztery rosyjskie rakiety. Trzy z nich dotyczą "infrastruktury wojskowej". Jeden pocisk spadł na serwis opon samochodowych. Wcześniej mer Lwowa Andrij Sadowy informował o pięciu atakach.
Władimir Putin wydał nowe oświadczenie, w którym zaznaczył, że "polityka gospodarczego blitzkriegu wobec Rosji zawiodła", a sankcje przyczyniły się do wzrostu inflacji, pogłębienia bezrobocia oraz pogorszenia dynamiki gospodarczej w krajach, które postanowiły ukarać Rosję za agresję w Ukrainie.Od lutego bieżącego roku Unia Europejska nałożyła pięć pakietów sankcji na Rosję. Obejmują one między innymi rosyjską gospodarkę, sektor finansowy, majątki oligarchów, jak i interesy Władimira Putina. Zagraniczne restrykcje doprowadziły do zablokowania około 300 miliardów dolarów z około 640 miliardów dolarów, które Rosja w momencie inwazji na Ukrainę posiadała w rezerwach złota i walut.
Bliski przyjaciel Władimira Putina, prorosyjski polityk Wiktor Medwedczuk wystosował specjalny apel zarówno do rosyjskiego przywódcy, jak i Wołodymyra Zełenskiego. Mężczyzna chce zostać wymieniony na obrońców, a także zwykłych mieszkańców oblężonego Mariupola. Z jego ust padły znaczące słowa. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy opublikowała nowe nagranie z Wiktorem Medwedczukiem, który kilka dni temu wpadł w ręce tamtejszych sił. Prorosyjski polityk wystosował nietypową prośbę zarówno do prezydenta Zełenskiego, jak i samego Władimira Putina.Mężczyzna zaproponował wymianę, która byłaby korzystna dla obu ze stron. Chce zostać wymieniony na obrońców i mieszkańców oblężonego Mariupola.W materiale udostępnionym przez SBU podkreśla, że spora część mieszkańców oblężonego Mariupola nie ma fizycznej możliwości, by w bezpieczny sposób skorzystać z korytarzy humanitarnych.Медведчук звернувся до президентів України та РФ з проханням обміняти його на захисників і мешканців Маріуполя➡️ https://t.co/38idVfRTSl pic.twitter.com/4IvIzdouJe— СБ України (@ServiceSsu) April 18, 2022
Była doradczyni amerykańskich prezydentów i ekspertka ds. Rosji udzieła wywiadu "Newsweekowi", w którym opowiedziała o szansach Ukrainy i Rosji na wygranie wojny, a także planach Władimira Putina i wielkiej zmianie mentalnej, jaką przeszedł w ostatnich latach. - Powinniśmy się naprawdę bać zmian, które w nim zaszły - ostrzegła.Angela Stent jest ekspertem ds. polityki zagranicznej specjalizującym się w stosunkach USA i Europy z Rosją. W latach 1999-2001 pracowała w administracjach prezydentów Billa Clintona i George'a W. Busha Juniora, a następnie była Narodowym Oficerem Wywiadu Rosji i Eurazji w Krajowej Radzie Wywiadu.
Przywódca czeczeńskich sił, Ramzan Kadyrow opublikował w sieci wstrząsające nagranie. W otwarty sposób skrytykował ideę rozmów pokojowych, a także skomentował aktualne działania sił rosyjskich na terenie Ukrainy. Podczas swojej przemowy zwrócił się do wszystkich Ukraińców. Grozi, że dopiero teraz rozpoczęła się prawdziwa operacja specjalna. Czeczeński przywódca, Ramzan Kadyrow znów zszokował cały świat. Bliski przyjaciel Władimira Putina opublikował krótki materiał za pośrednictwem Telegramu, który wywołał niemałą burzę w mediach społecznościowych. Mężczyzna skomentował działania rosyjskich sił na terenie Ukrainy i skierował do jej mieszkańców, a także żołnierzy specjalne przesłanie. Podkreślił, że w najbliższym czasie rosyjskie siły przystąpią do potężnej ofensywy, prowadząc skoordynowaną akcję. - Teraz zaczyna się prawdziwa operacja specjalna - podkreślił Kadyrow. Warto zaznaczyć, że w ostatnim czasie pojawiły się niepokojące doniesienia o tym, że Władimir Putin wysłał większość swoich wojsk na wschód Ukrainy, szykując się do wznowienia zmasowanych działań zbrojnych.
Ukraińskie media informują, że rosyjscy żołnierze w jawny sposób odmawiają udziału w dalszych walkach. Według dziennikarza stacji UNIAN Romana Cymbaluka, wojskowi z 200. samodzielnej brygady zmechanizowanej, stacjonującej w Pieczendze, nie chcą kontynuować działań zbrojnych na okupowanym terytorium.- Ponad 100 wojskowych brygady odmówiło dalszego udziału w specjalnej operacji wojskowej. Wysłano ich z obozu polowego na terytorium obwodu biełgorodzkiego do domu, do Pieczengi - przekazał na swoim Facebooku Roman Cymbaluk. Warto podkreślić, że tuż przed wojną, dziennikarz był korespondentem agencji UNIAN w Moskwie.
Konflikt rosyjsko-ukraiński rozlewa się na obywateli obu krajów. W hiszpańskiej miejscowości Torrovieja trzech Rosjan zaatakowało obsługującego ich barmana tylko dlatego, że pochodzi on z Ukrainy. Mężczyzna ma złamany nos i został pchnięty nożem, sprawę zgłosił odpowiednim organom.Wojna w Ukrainie sprawiła, że w Ukraińcach nie bez powodu obudziły się negatywne uczucia do Rosjan. Podobnie zadziało się także w drugą stronę, głównie z uwagi na podsycaną przez kremlowską propagandę nienawiść do narodu ukraińskiego, który najchętniej podporządkowałby sobie Putin, uważając za nację słabszą i historycznie zależną od Moskwy.
Planowane włączenie syren alarmowych 19 kwietnia w związku z rocznicą powstania w getcie warszawskim będzie powiązane z wysłaniem specjalnego alertu RCB. Jak się okazuje, nie otrzymają go jednak mieszkańcy Polscy, a obywatele Ukrainy, przebywający na terenie stolicy. Kluczowe znaczenie będzie miał fakt, jaka karta SIM będzie włożona do telefonu. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wydało specjalny komunikat. W poniedziałek Rządowe Centrum Bezpieczeństwa poinformowało, że we wtorek 19 kwietnia osoby przebywające w Warszawie będą słyszeć syreny. Wzmożone sygnały bezpieczeństwa nie będą jednak powiązane z zagrożeniem dla stolicy, a rocznicą powstania w getcie warszawskim.- Jutro, 19 kwietnia o godz. 12.00, w związku z rocznicą wybuchu powstania w getcie warszawskim, w Warszawie zostaną uruchomione syreny alarmowe - poinformowano za pośrednictwem Twittera. Jak się okazuje, resort nadzorowany przez Mariusza Kamińskiego oprócz włączenia syren, zdecydował się na wysłanie alertów bezpieczeństwa. Wiadomości trafią do sprecyzowanej grupy odbiorców.
Na cmentarzach w ukraińskim Siewierodoniecku i Irpieniu pojawiły się setki nowych grobów. Pochowano w nich ofiary rosyjskiej inwazji, która trwa już ponad półtora miesiąca. Jeden z miejscowych urzędników zaapelował do mieszkańców o natychmiastową ewakuację, jednak ta utrudniona jest ze względu na ciągłe ostrzały korytarzy humanitarnych.To już 54. dzień wojny w Ukrainie, która nadal nie została rozstrzygnięta. Co gorsze, wiele wskazuje na to, że do zakończenia walk w Ukrainie wcale nie dojdzie szybko, o czym świadczą najnowsze doniesienia amerykańskiego wywiadu.Jak podają ukraińskie władze, w ciągu ponad miesiąca za naszą wschodnią granicą zginęło już ponad 200 dzieci i niezliczona ilość dorosłych cywilów. Ciała niektórych z nich wciąż leżą na ulicach okupowanych miast i w gruzach powalonych budynków, a mimo to cmentarze ledwo radzą sobie z nagłym przyrostem liczby grobów.
Rosyjscy żołnierze bestialsko zamordowali mieszkańca Buczy, który nazywał się Ilja Nawalny. Mieszkańcy miasteczka twierdzą, że powodem zbrodni było to, że ofiara nosiła takie samo nazwisko jak rosyjski działacz opozycyjny Aleksiej Nawalny. Nie wiadomo, czy obaj byli ze sobą spokrewnieni.Bucza to małe podkijowskie miasteczko, które przez kilka tygodni znajdowało się w rękach Rosjan. Dopiero na początku kwietnia siły ukraińskie wyzwoliły miejscowość spod okupacji, odkrywając, że doszło tam do przerażających zbrodni.
Nietypowe odkrycie w szkole w Katiużance pod Kijowem. Pracownicy placówki, którzy zbierali dowody na rosyjskiej zbrodnie, znaleźli pamiętnik rosyjskiego żołnierza. Jego fragmenty opublikowało niezależne Radio Swoboda.Ponad tydzień temu rosyjscy żołnierze wycofali się z miejscowości w obwodzie kijowskim, rezygnując póki co z ofensywy na stolicę Ukrainy. Gdy do wyzwolonych miasteczek wkroczyła ukraińska armia, natknęła się na szokujące ślady zbrodni.W Irpieniu i Buczy odkryto masowe groby, a podobna sytuacja panować może również w Borodziance. Ponadto, na jaw wyszło, że wiele ofiar to jeszcze dzieci, które przed śmiercią torturowano i gwałcono.Strona ukraińska już zapowiedziała, że zamierza zrobić wszystko, aby w przyszłości móc postawić przed międzynarodowymi trybunałami sprawców drastycznych czynów oraz ich inspiratorów. Z tego powodu prowadzi szeroko zakrojoną akcję gromadzenia dowodów pozostawionych przez Rosjan.
Rosyjska Duma postanowiła aktywniej włączyć się w wojnę w Ukrainie i postawiła Wołodymyrowi Zełenskiemu warunki. Przewodniczący Wiaczesław Wołodin "wyjaśnił" prezydentowi Ukrainy, co musi zrobić, "jeśli troszczy się o mieszkańców swojego kraju". Jeden obszar wewnątrz Ukrainy jest kluczowy dla rosyjskiej wizji "konsensusu".Niezależna Nexta, ale również propagandowe rosyjskie media przekazały wiadomości na temat postanowień przedstawionych przez Wiaczesława Wołodina. Przewodniczący rosyjskiej Dumy Państwowej zwrócił się bezpośrednio do prezydenta Ukrainy.Wołodymyr Zełenski otrzymał listę rosyjskich warunków. W sposobie formułowania żądań nie brakuje propagandowego przekazu Kremla, że to Ukraina stoi na drodze do ogłoszenia pokoju.
Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował, że rosyjscy żołnierze przebywający w obwodzie zaporoskim na południu Ukrainy zamalowują litery "Z" na sprzęcie wojskowym. Prawdopodobnie wiąże się to z przygotowaniami do kolejnej prowokacji.- W rejonie miejscowości Wasylówka w obwodzie zaporoskim stwierdzono, że wróg, prawdopodobnie w celu przeprowadzenia prowokacji, zamalowuje litery "Z" na sprzęcie wojskowym i umieszcza flagi ukraińskie - napisano na Facebooku.
Rosyjska propaganda chce mocno uderzyć w Polskę i przekonuje, że to właśnie Polacy stanowią główną siłę międzynarodowego legionu walczącego przeciwko okupantowi w Ukrainie. Moskwa forsuje, iż za wschodnią granicą walczy blisko dwa tysiące polskich najemników. Damien "Cicero" Magrou zaprzecza tym informacjom.Prokremlowska propaganda prowadząca wojnę dezinformacyjną ponownie postanowiła poruszyć kwestię obywateli innych krajów walczących o suwerenność Ukrainy. Moskwa przekonuje, że najliczniejszą grupą najemników sprzyjającym państwu Wołodomyra Zełenskiego są Polacy.Według źródeł Kremla w całej siedmiotysięcznej grupie międzynarodowych żołnierzy aż 1700 z nich to obywatele Polski. - Większość najemników w ramach grup ukraińskich stacjonuje w Kijowie, Charkowie, Odessie, Mikołajewie i Mariupolu - powiedział rzecznik rosyjskiego resortu obrony Igor Konaszenkow. Strona ukraińska dementuje te dane. Na poparcie tezy o fałszywych informacjach rozsiewanych przez rosyjski resort podała swoje oficjalne dane.
Mieszkańcy przesmyku suwalskiego w Litwie obawiają się rosyjskiej agresji. - Już w 2014 roku rosyjska propaganda państwowa wzięła Litwę na celownik - twierdzą. W okolicy trwają przygotowania do ewentualnego ataku.Przesmyk suwalski leży w sąsiedztwie Białorusi i obwodu kaliningradzkiego. Region liczący zaledwie 65 km długości stanowi jedyne połączenie lądowe państw bałtyckich z ich sojusznikami z NATO - Rosja może więc chcieć je zablokować.
CNN przekonało Wołodomyra Zełenskiego do udzielenia wywiadu, a prezydent Ukrainy podzielił się osobistymi przemyśleniami na temat wojny. - Nikt nie oczekiwał, że Rosjanie będą w taki sposób atakować ukraińskich cywili - mówił, podkreślając wcześniej, iż zaskoczenie wywołał sam fakt tak otwartej agresji ze strony Rosji. Mocnych słów padło jednak zdecydowanie więcej.- Być może da się zakończyć tę wojnę bez dialogu, bez kompromisu, ale jaka jest tego cena? Ofiary w ludziach. I tę cenę płacą Ukraińcy - powiedział Wołodymyr Zełenski w rozmowie z dziennikarzami CNN.Dodał, że konieczne jest prowadzenie działań, które przyniosą ze sobą wycofanie rosyjskich żołnierzy. - Musimy zrobić wszystko, by ta wojna nie ciągnęła się w nieskończoność - dodał prezydent Ukrainy. Nie zabrakło gorzkich słów, ale i deklaracji o zagrożeniu atakiem chemicznym, a nawet atomowym.
Ludzie odpowiedzialni za działanie rosyjskiej propagandy zdali sobie sprawę, że muszą zmienić wersję zdarzeń? Niedawny wywiad na kanale Rossija 1 dostarcza dowodów na potwierdzenie tej tezy. - Nie potrzebujemy tego - powiedział ekspert, którego słuchały miliony. Putin przygotowuje grunt pod wycofanie żołnierzy?Jeszcze do niedawna podważanie zasadności wojny w Ukrainie i obecności tam rosyjskich żołnierzy była czymś, co nie miało prawa pojawić się w oficjalnym przekazie Kremla oraz w prorządowym kanale telewizyjny. Przykładem może być emocjonalna reakcja jednego z prowadzących rosyjskiego programu. Goszcząc wojskowego, usłyszał on, że ten chciałby tylko oddać hołd Rosjanom, którzy oddali swoje życie w imię ojczyzny. Na samą myśl o publicznym przyznaniu, że rosyjscy żołnierze giną w Ukrainie dziennikarz zareagował tak emocjonalnie, iż trudno określić, czy zrobił to ze względu na strach czy pewność, że zapewnienia Władimira Putina o sukcesach w "denazyfikacji" Ukrainy faktycznie są prawdą.Od początku marca zaszła ogromna zmiana. Część Rosjan mogła niedowierzań słowom, jakie usłyszeli podczas dyskusji na kanale Rossija 1. Ekspert nie tylko przedstawił wersję, która do niedawna była niemożliwa do publicznego wyartykułowania, ale postawił hipotezę o zasadności wojny w Ukrainie, lub jak nazywają ją Rosjanie: "operacji specjalnej".
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w rozmowie z niemiecką gazetą Bild am Sonntag wskazała, że sankcje przyczyniły się do poważnych problemów gospodarczych Rosji, a "niewypłacalność kraju to tylko kwestia czasu".- Sankcje wdzierają się coraz głębiej w rosyjską gospodarkę, eksport towarów do Rosji spadł o 70 procent, niewypłacalność kraju to tylko kwestia czasu. Tą wojną Putin niszczy także swój własny kraj i przyszłość jego mieszkańców - stwierdziła polityk.
Rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn uważa, że "Rosja łączy terror z grabieżą największych zasobów Ukrainy". Jego zdaniem dowodem na chęć splądrowania sąsiada jest przegrupowywanie rosyjskich wojsk i nowe ofensywy w dwóch obwodach na wschodzie kraju.Wojna w Ukrainie trwa już 53 dni. O tym, kiedy Władimir Putin może ogłosić jej zakończenie pisaliśmy w tym artykule.
Daniel Szeligowski, ekspert PISM, przekonywał w rozmowie z "Wirtualną Polską", że wojna w Ukrainie wcale nie skończy się przed 9 maja. Jego zdaniem dla Władimira Putina dużo ważniejsze będzie ogłoszenie zakończenia wojny pod koniec roku, gdy przypada rocznica powstania ZSRR. Specjalista wskazał, jakie działania mogą podjąć wojska, aby zrealizować plan "C".O tym, jaki może być przebieg ofensywy w Donbasie portal goniec.pl rozmawiał z innym ekspertem wojskowym - mjr rez. dr inż. pil. Michałem Fiszerem. Więcej na ten temat można znaleźć w tym artykule.