Ukraińskie media informują, że rosyjscy żołnierze w jawny sposób odmawiają udziału w dalszych walkach. Według dziennikarza stacji UNIAN Romana Cymbaluka, wojskowi z 200. samodzielnej brygady zmechanizowanej, stacjonującej w Pieczendze, nie chcą kontynuować działań zbrojnych na okupowanym terytorium.- Ponad 100 wojskowych brygady odmówiło dalszego udziału w specjalnej operacji wojskowej. Wysłano ich z obozu polowego na terytorium obwodu biełgorodzkiego do domu, do Pieczengi - przekazał na swoim Facebooku Roman Cymbaluk. Warto podkreślić, że tuż przed wojną, dziennikarz był korespondentem agencji UNIAN w Moskwie.
Konflikt rosyjsko-ukraiński rozlewa się na obywateli obu krajów. W hiszpańskiej miejscowości Torrovieja trzech Rosjan zaatakowało obsługującego ich barmana tylko dlatego, że pochodzi on z Ukrainy. Mężczyzna ma złamany nos i został pchnięty nożem, sprawę zgłosił odpowiednim organom.Wojna w Ukrainie sprawiła, że w Ukraińcach nie bez powodu obudziły się negatywne uczucia do Rosjan. Podobnie zadziało się także w drugą stronę, głównie z uwagi na podsycaną przez kremlowską propagandę nienawiść do narodu ukraińskiego, który najchętniej podporządkowałby sobie Putin, uważając za nację słabszą i historycznie zależną od Moskwy.
Planowane włączenie syren alarmowych 19 kwietnia w związku z rocznicą powstania w getcie warszawskim będzie powiązane z wysłaniem specjalnego alertu RCB. Jak się okazuje, nie otrzymają go jednak mieszkańcy Polscy, a obywatele Ukrainy, przebywający na terenie stolicy. Kluczowe znaczenie będzie miał fakt, jaka karta SIM będzie włożona do telefonu. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wydało specjalny komunikat. W poniedziałek Rządowe Centrum Bezpieczeństwa poinformowało, że we wtorek 19 kwietnia osoby przebywające w Warszawie będą słyszeć syreny. Wzmożone sygnały bezpieczeństwa nie będą jednak powiązane z zagrożeniem dla stolicy, a rocznicą powstania w getcie warszawskim.- Jutro, 19 kwietnia o godz. 12.00, w związku z rocznicą wybuchu powstania w getcie warszawskim, w Warszawie zostaną uruchomione syreny alarmowe - poinformowano za pośrednictwem Twittera. Jak się okazuje, resort nadzorowany przez Mariusza Kamińskiego oprócz włączenia syren, zdecydował się na wysłanie alertów bezpieczeństwa. Wiadomości trafią do sprecyzowanej grupy odbiorców.
Na cmentarzach w ukraińskim Siewierodoniecku i Irpieniu pojawiły się setki nowych grobów. Pochowano w nich ofiary rosyjskiej inwazji, która trwa już ponad półtora miesiąca. Jeden z miejscowych urzędników zaapelował do mieszkańców o natychmiastową ewakuację, jednak ta utrudniona jest ze względu na ciągłe ostrzały korytarzy humanitarnych.To już 54. dzień wojny w Ukrainie, która nadal nie została rozstrzygnięta. Co gorsze, wiele wskazuje na to, że do zakończenia walk w Ukrainie wcale nie dojdzie szybko, o czym świadczą najnowsze doniesienia amerykańskiego wywiadu.Jak podają ukraińskie władze, w ciągu ponad miesiąca za naszą wschodnią granicą zginęło już ponad 200 dzieci i niezliczona ilość dorosłych cywilów. Ciała niektórych z nich wciąż leżą na ulicach okupowanych miast i w gruzach powalonych budynków, a mimo to cmentarze ledwo radzą sobie z nagłym przyrostem liczby grobów.
Rosyjscy żołnierze bestialsko zamordowali mieszkańca Buczy, który nazywał się Ilja Nawalny. Mieszkańcy miasteczka twierdzą, że powodem zbrodni było to, że ofiara nosiła takie samo nazwisko jak rosyjski działacz opozycyjny Aleksiej Nawalny. Nie wiadomo, czy obaj byli ze sobą spokrewnieni.Bucza to małe podkijowskie miasteczko, które przez kilka tygodni znajdowało się w rękach Rosjan. Dopiero na początku kwietnia siły ukraińskie wyzwoliły miejscowość spod okupacji, odkrywając, że doszło tam do przerażających zbrodni.
Nietypowe odkrycie w szkole w Katiużance pod Kijowem. Pracownicy placówki, którzy zbierali dowody na rosyjskiej zbrodnie, znaleźli pamiętnik rosyjskiego żołnierza. Jego fragmenty opublikowało niezależne Radio Swoboda.Ponad tydzień temu rosyjscy żołnierze wycofali się z miejscowości w obwodzie kijowskim, rezygnując póki co z ofensywy na stolicę Ukrainy. Gdy do wyzwolonych miasteczek wkroczyła ukraińska armia, natknęła się na szokujące ślady zbrodni.W Irpieniu i Buczy odkryto masowe groby, a podobna sytuacja panować może również w Borodziance. Ponadto, na jaw wyszło, że wiele ofiar to jeszcze dzieci, które przed śmiercią torturowano i gwałcono.Strona ukraińska już zapowiedziała, że zamierza zrobić wszystko, aby w przyszłości móc postawić przed międzynarodowymi trybunałami sprawców drastycznych czynów oraz ich inspiratorów. Z tego powodu prowadzi szeroko zakrojoną akcję gromadzenia dowodów pozostawionych przez Rosjan.
Rosyjska Duma postanowiła aktywniej włączyć się w wojnę w Ukrainie i postawiła Wołodymyrowi Zełenskiemu warunki. Przewodniczący Wiaczesław Wołodin "wyjaśnił" prezydentowi Ukrainy, co musi zrobić, "jeśli troszczy się o mieszkańców swojego kraju". Jeden obszar wewnątrz Ukrainy jest kluczowy dla rosyjskiej wizji "konsensusu".Niezależna Nexta, ale również propagandowe rosyjskie media przekazały wiadomości na temat postanowień przedstawionych przez Wiaczesława Wołodina. Przewodniczący rosyjskiej Dumy Państwowej zwrócił się bezpośrednio do prezydenta Ukrainy.Wołodymyr Zełenski otrzymał listę rosyjskich warunków. W sposobie formułowania żądań nie brakuje propagandowego przekazu Kremla, że to Ukraina stoi na drodze do ogłoszenia pokoju.
Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował, że rosyjscy żołnierze przebywający w obwodzie zaporoskim na południu Ukrainy zamalowują litery "Z" na sprzęcie wojskowym. Prawdopodobnie wiąże się to z przygotowaniami do kolejnej prowokacji.- W rejonie miejscowości Wasylówka w obwodzie zaporoskim stwierdzono, że wróg, prawdopodobnie w celu przeprowadzenia prowokacji, zamalowuje litery "Z" na sprzęcie wojskowym i umieszcza flagi ukraińskie - napisano na Facebooku.
Rosyjska propaganda chce mocno uderzyć w Polskę i przekonuje, że to właśnie Polacy stanowią główną siłę międzynarodowego legionu walczącego przeciwko okupantowi w Ukrainie. Moskwa forsuje, iż za wschodnią granicą walczy blisko dwa tysiące polskich najemników. Damien "Cicero" Magrou zaprzecza tym informacjom.Prokremlowska propaganda prowadząca wojnę dezinformacyjną ponownie postanowiła poruszyć kwestię obywateli innych krajów walczących o suwerenność Ukrainy. Moskwa przekonuje, że najliczniejszą grupą najemników sprzyjającym państwu Wołodomyra Zełenskiego są Polacy.Według źródeł Kremla w całej siedmiotysięcznej grupie międzynarodowych żołnierzy aż 1700 z nich to obywatele Polski. - Większość najemników w ramach grup ukraińskich stacjonuje w Kijowie, Charkowie, Odessie, Mikołajewie i Mariupolu - powiedział rzecznik rosyjskiego resortu obrony Igor Konaszenkow. Strona ukraińska dementuje te dane. Na poparcie tezy o fałszywych informacjach rozsiewanych przez rosyjski resort podała swoje oficjalne dane.
Mieszkańcy przesmyku suwalskiego w Litwie obawiają się rosyjskiej agresji. - Już w 2014 roku rosyjska propaganda państwowa wzięła Litwę na celownik - twierdzą. W okolicy trwają przygotowania do ewentualnego ataku.Przesmyk suwalski leży w sąsiedztwie Białorusi i obwodu kaliningradzkiego. Region liczący zaledwie 65 km długości stanowi jedyne połączenie lądowe państw bałtyckich z ich sojusznikami z NATO - Rosja może więc chcieć je zablokować.
CNN przekonało Wołodomyra Zełenskiego do udzielenia wywiadu, a prezydent Ukrainy podzielił się osobistymi przemyśleniami na temat wojny. - Nikt nie oczekiwał, że Rosjanie będą w taki sposób atakować ukraińskich cywili - mówił, podkreślając wcześniej, iż zaskoczenie wywołał sam fakt tak otwartej agresji ze strony Rosji. Mocnych słów padło jednak zdecydowanie więcej.- Być może da się zakończyć tę wojnę bez dialogu, bez kompromisu, ale jaka jest tego cena? Ofiary w ludziach. I tę cenę płacą Ukraińcy - powiedział Wołodymyr Zełenski w rozmowie z dziennikarzami CNN.Dodał, że konieczne jest prowadzenie działań, które przyniosą ze sobą wycofanie rosyjskich żołnierzy. - Musimy zrobić wszystko, by ta wojna nie ciągnęła się w nieskończoność - dodał prezydent Ukrainy. Nie zabrakło gorzkich słów, ale i deklaracji o zagrożeniu atakiem chemicznym, a nawet atomowym.
Ludzie odpowiedzialni za działanie rosyjskiej propagandy zdali sobie sprawę, że muszą zmienić wersję zdarzeń? Niedawny wywiad na kanale Rossija 1 dostarcza dowodów na potwierdzenie tej tezy. - Nie potrzebujemy tego - powiedział ekspert, którego słuchały miliony. Putin przygotowuje grunt pod wycofanie żołnierzy?Jeszcze do niedawna podważanie zasadności wojny w Ukrainie i obecności tam rosyjskich żołnierzy była czymś, co nie miało prawa pojawić się w oficjalnym przekazie Kremla oraz w prorządowym kanale telewizyjny. Przykładem może być emocjonalna reakcja jednego z prowadzących rosyjskiego programu. Goszcząc wojskowego, usłyszał on, że ten chciałby tylko oddać hołd Rosjanom, którzy oddali swoje życie w imię ojczyzny. Na samą myśl o publicznym przyznaniu, że rosyjscy żołnierze giną w Ukrainie dziennikarz zareagował tak emocjonalnie, iż trudno określić, czy zrobił to ze względu na strach czy pewność, że zapewnienia Władimira Putina o sukcesach w "denazyfikacji" Ukrainy faktycznie są prawdą.Od początku marca zaszła ogromna zmiana. Część Rosjan mogła niedowierzań słowom, jakie usłyszeli podczas dyskusji na kanale Rossija 1. Ekspert nie tylko przedstawił wersję, która do niedawna była niemożliwa do publicznego wyartykułowania, ale postawił hipotezę o zasadności wojny w Ukrainie, lub jak nazywają ją Rosjanie: "operacji specjalnej".
Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w rozmowie z niemiecką gazetą Bild am Sonntag wskazała, że sankcje przyczyniły się do poważnych problemów gospodarczych Rosji, a "niewypłacalność kraju to tylko kwestia czasu".- Sankcje wdzierają się coraz głębiej w rosyjską gospodarkę, eksport towarów do Rosji spadł o 70 procent, niewypłacalność kraju to tylko kwestia czasu. Tą wojną Putin niszczy także swój własny kraj i przyszłość jego mieszkańców - stwierdziła polityk.
Rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn uważa, że "Rosja łączy terror z grabieżą największych zasobów Ukrainy". Jego zdaniem dowodem na chęć splądrowania sąsiada jest przegrupowywanie rosyjskich wojsk i nowe ofensywy w dwóch obwodach na wschodzie kraju.Wojna w Ukrainie trwa już 53 dni. O tym, kiedy Władimir Putin może ogłosić jej zakończenie pisaliśmy w tym artykule.
Daniel Szeligowski, ekspert PISM, przekonywał w rozmowie z "Wirtualną Polską", że wojna w Ukrainie wcale nie skończy się przed 9 maja. Jego zdaniem dla Władimira Putina dużo ważniejsze będzie ogłoszenie zakończenia wojny pod koniec roku, gdy przypada rocznica powstania ZSRR. Specjalista wskazał, jakie działania mogą podjąć wojska, aby zrealizować plan "C".O tym, jaki może być przebieg ofensywy w Donbasie portal goniec.pl rozmawiał z innym ekspertem wojskowym - mjr rez. dr inż. pil. Michałem Fiszerem. Więcej na ten temat można znaleźć w tym artykule.
Kanclerz Austrii Karl Nehammer zdradził szczegóły spotkania z Władimirem Putinem. Na antenie NBC przekonywał, że rozmowa była "twarda i szczera". Pod koniec konsultacji prezydent Rosji miał powiedzieć po niemiecku, że "lepiej, aby wojna skończyła się wcześniej niż później". - On żyje we własnym świecie - ocenił austriacki polityk.Austria, którą Karl Nehammer rządzi od grudnia 2021 r., ma neutralność wpisaną do konstytucji. Kanclerz był pierwszym i jak dotąd jedynym politykiem z państwa członkowskiego Unii Europejskiej, który spotkał się w cztery oczy z Władimirem Putinem po rozpoczęciu wojny w Ukrainie.
Rosyjski resort obrony postawił ultimatum obrońcom Mariupola - jeżeli złożą broń, to przeżyją. Reuters podaje za agencją TASS, że żołnierze mieliby skapitulować o godz. 6 czasu moskiewskiego. Jeden z rosyjskich generałów stwierdził, że propozycja jest podyktowana "czysto ludzkimi wartościami".Mariupol znalazł się na celowniku Rosjan na początku inwazji. Miasto w obwodzie donieckim, położone nad Morzem Azowskim jest zniszczone w około 80 proc. Mariupol ma strategiczne znaczenie dla Rosjan - jego ewentualne zajęcie umożliwiłoby im utworzenie lądowego połączenia łączącego zachodnie i wschodnie tereny, które okupują.
Prezydent Wołodymyr Zełenski i brytyjski premier Boris Johnson rozmawiali telefonicznie. Po konsultacjach ukraiński przywódca oświadczył, że dyskusja dotyczyła głównie gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Z kolei szef rządu Wlk. Brytanii zapowiedział, że nie cofnie się przed niczym, by pomóc naszym sąsiadom w pokonaniu okupanta.Wojna w Ukrainie trwa ponad miesiąc i dobitnie pokazała Ukrainie, na kim może polegać w walce z okupantem. I tak na czarną listę trafili politycy niemieccy oraz premier Węgier Viktor Orban, wśród przyjaciół wymienia się zaś Polskę, kraje bałtyckie, Słowację czy Wielką Brytanię.
Szef polskiego rządu zaapelował do Polaków o przyłączenie się do sankcji na Rosję i bojkot rosyjskich firm. Stwierdził bowiem, że wojna dotyczy każdego z nas i każdy powinien na swój sposób przyczynić się do jej zastopowania. Jego zdaniem, opór wobec zbrodniczych działań rosyjskich w Ukrainie "połączył dziś cały wolny świat", a oddolny opór jest równie ważny jak presja na ośrodki decyzyjne.Premier Mateusz Morawiecki opublikował najnowszy podcast, w którym poruszył kwestię nakładania kolejnych sankcji na Rosję za inwazję na Ukrainę. Jak tłumaczył, Polska w tej kwestii codziennie prowadzi "batalię".
Ukraiński wywiad informuje, że mieszkańcy zajętego przez Rosjan Chersonia otrzymują od okupanta ulotki, które mówią o prawdziwych "celach wojny". Obecna administracja miasta twierdzi w nich, że zbrodnie popełniane są dla dobra ludności, a nie przeciwko ukraińskiemu narodowi. Winą za wybuch konfliktu obarczają zaś "kijowski reżim".Po tym, jak Rosjanom udało się zająć Chersoń, w zarządzie miasta zasiadło prorosyjskie władze, które usilnie próbują przekonać do siebie miejscową ludność. Okupacyjna administracja nie może sobie jednak zaskarbić przychylności chersonian, stąd też pomysł rozdawania szokujących, propagandowych ulotek.
Ambasador Ukrainy w Polsce złożył Polakom życzenia z okazji świąt wielkanocnych. Andrij Deszczycia zaapelował do swoich rodaków, by dołączyli do obchodów święta w Polsce, a także pokazali swoim tutejszym przyjaciołom własne tradycje z nim związane.- W tym roku w Polsce święta wielkanocne razem z Polakami będzie obchodzić dużo Ukraińców. W ich imieniu i swoim własnym chcę przekazać życzenia spokojnych i rodzinnych świąt - podkreślił Andrij Deszczycia.
Prezydent Słowacji Zuzana Czaputova zwróciła się z pilnym apelem do Władimira Putina. Polityczka chce, by prezydent Rosji zatrzymał okrucieństwa w Ukrainie, w tym gwałty na kobietach i dzieciach dokonywane przez rosyjskich żołnierzy. - Krzywdzenie bezbronnych pokazuje Twoją słabość - stwierdziła.Każdy dzień wojny w Ukrainie przynosi kolejne dramatyczne doniesienia o brutalności i bestialstwie żołnierzy rosyjskiej armii. Tortury i gwałty są tam na porządku dziennym i dotyczą nie tylko kobiet, ale i małych dzieci.Ostatnio ukraińska rzeczniczka praw człowieka podała, że wojska Putina krzywdzą nawet dziewczynki, które nie ukończyły jeszcze 10. roku życia. Z kolei w Buczy w jednej z piwnic przetrzymywano i regularnie wykorzystywano seksualnie 25 dziewcząt i kobiet.
Prezydent Ukrainy zapowiedział, że "zniszczenie ukraińskich obrońców w Mariupolu będzie końcem negocjacji z Rosją". Wołodymyr Zełenski, cytowany przez Ukraińską Prawdę, zdradził, że trwają rozmowy w sprawie tego, by pomóc ukraińskim obrońcom w Mariupolu, ale Rosjanie żądają, by się poddali.Ukraińska Prawda donosi, że rozmowy pomiędzy Ukrainą a Rosją znalazły się w ślepym zaułku po tym, jak wstrząsające zbrodnie żołnierzy Putina w Buczy i Borodziance wyszły na jaw. - Mariupol może być jak dziesięć Borodzianek i chcę powiedzieć, że zniszczenie naszych wojskowych, naszych chłopców postawi kropkę we wszystkich negocjacjach - stwierdził w rozmowie z mediami Wołodymyr Zełenski.
Wojna w Ukrainie miała być szybkim i spektakularnym sukcesem Władimira Putina. Dziś wiadomo już, że plan ten nie został zrealizowany, a za naszą wschodnią granicą powstał konflikt, który może ciągnąć się jeszcze przez długi czas. Taką tezę stawiają przynajmniej europejscy urzędnicy oraz sekretarz stanu USA Antony Blinken. Z kolei Kreml oficjalnie wyraża nadzieję na szybkie zakończenie sporu.Antony Blinken podzielił się informacjami na temat rozwoju wojny w Ukrainie z amerykańską stacją CNN. Ta z kolei rozmawiała również z waszyngtońskimi urzędnikami, podkreślającymi, że dokładne przewidzenie, kiedy zakończy się wojna rosyjsko-ukraińska jest zadaniem trudnym, ale nic nie wskazuje na to, by Władimir Putin zmienił swoje pierwotne plany.
Rosjanie za wszelką cenę próbują ukryć prawdę o krążowniku "Moskwa" i nie podają żadnych szczegółowych informacji na temat jego załogi. Mimo tego, w Sewastopolu już mnożą się domysły, że większość z marynarzy poległa. W tej stuacji Kreml szuka sposobu na odwrócenie uwagi od sromotnej klęski i planuje gorzką zemstę.Zatonięcie rosyjskiego krążownika "Moskwa" to wielki cios i kolejna plama na wizerunku Rosji. Ukraińcy twierdzą, że został on zniszczony w wyniku ostrzału, podczas gdy Moskwa oficjalnie mówi jedynie o pożarze i eksplozji amunicji. Wciąż nie są także znane losy załogi okrętu, choć coraz częściej mówi się o tym, że znaczna większość marynarzy poległa.
- Gdyby nie Polska, Ukrainy w tej wojnie by już nie było - stwierdził ekspert PISM Daniel Szeligowski. W ocenie obecnej sytuacji wojny w Ukrainie nie zabrakło wyjaśnienia ukraińskiego spojrzenia na Niemcy. Decyzja o odmówieniu wizyty w Kijowie prezydentowi Frankowi Steinmeierowi nie była przypadkowa.W rozmowie z portalem wp.pl Daniel Szeligowski postanowił wyjaśnić meandry polityczne i geopolityczne w ujęciu wojny w Ukrainie. Okazuje się, że dla naszych zachodnich sąsiadów działania Polski są obecnie kluczowe dla walki z Rosją.Nieco mniej optymistyczne spojrzenie z punktu widzenia Ukrainy pada na Niemcy. Niemniej zaskakująca decyzja podjęta przez Wołodomyra Zełenskiego po złożeniu przez prezydenta Franka Steinmeiera propozycji nie była wymierzona w cały naród. W opinii eksperta był to jedynie sygnał ostrzegawczy.
Ukraiński wywiad poinformował, że Władimir Putin zmaga się z problemami, których na początku wojny nikt nie przewidział. Niedługo w Ukrainie Rosjanie nie będą mieli czym walczyć? Sankcje zablokowały import części niezbędnych armii, a brak funduszy nie pozwala na poradzenie sobie z tym problemem.Nie tylko rolnicy i ich traktory stanowią dla armii Władimira Putina ogromny problem. Prezydent Rosji zmaga się ze sporym kłopotem, którego nie da się rozwiązać w przypadku pojawienia się pieniędzy. Przypomnijmy, że jeszcze przed wojną prezydent Rosji zgromadził skarbce pełne złota, których nie jest w stanie obecnie upłynnić.- Z powodu zachodnich sankcji w Rosji kończy się produkcja nowego sprzętu, w tym czołgów T-90 i T-14 - przekazał ukraiński wywiad.
Po wybuchu wojny w Ukrainie były bokser i obecny mer Kijowa Witalij Kliczko pozostał w swoim mieście, by bronić swojego kraju przed Rosjanami. Żona polityka, Natalia, która na co dzień mieszka w Hamburgu, udzieliła wywiadu polskim mediom i wyznała, że dostaje od męża codziennie wiadomość składającą się tylko z jednego słowa.24 lutego 2022 roku wojska rosyjskie wkroczyły na teren Ukrainy, rozpoczynając tam krwawą wojnę, która trwa do dziś. Armia Władimira Putina nie spodziewała się bowiem, że Ukraińcy będą stawiali tak zacięty opór najeźdźcy. Kraju bronią nie tylko żołnierze i zwykli obywatele, ale także przedstawiciele władzy, na czele z prezydentem Ukrainy, Wołodymyrem Zełenskim. Głównym celem rosyjskich wojsk od początku inwazji było zdobycie Kijowa. Do tej pory nie udało im się jednak opanować stolicy kraju. Obroną Kijowa dowodzą bracia Kliczko - Wołodymyr i Witalij. Ten drugi jest obecnym merem stolicy, której ofiarnie strzeże wraz z mieszkańcami.