Cena maksymalna węgla ustanowiona przez Sejm. Polacy kupią surowiec za nie więcej niż 2 tysiące złotych za tonę. Jacek Sasin nie kryje dumy z działań rządu PiS "pomimo bezmyślnego sprzeciwu opozycji". Posłowie pochylili się nad jeszcze innym projektem: maksymalną ceną prądu.Cena węgla nie będzie większa niż 2 tys. złotych za tonę? Tak w czwartek zdecydował Sejm. Posłowie wzięli udział w ważnym dla wielu Polaków głosowaniu, gdzie na szali znalazły się ich szanse na kupno opału na zimę.- Pomimo bezmyślnego sprzeciwu opozycji, błyskawicznie procedujemy ważne dla Polaków rozwiązania - poinformował Jacek Sasin na Twitterze.
Znowu zagotowało się na sejmowej sali posiedzeń. Tym razem poszło o pieniądze, a w zasadzie o ich brak. Najpierw poseł Lewicy, Krzysztof Gawkowski domagał się od Mateusza Morawieckiego wyjaśnień dotyczących unijnych środków. Na stawiane pytania, zamiast premiera, odpowiedzi udzielił mu minister Grzegorz Puda. odpowiedź nie usatysfakcjonowała przedstawiciela opozycji, który z kolegami z sejmowych ław, zaczął skandować "Gdzie jest kasa?".Trwają obrady sejmu dotyczące m.in. projektów ustaw wprowadzających maksymalną cenę energii oraz zakładających sprzedaż tańszego węgla przez samorządy. Prace poprzedził szereg wniosków formalnych. Wśród wnioskodawców znalazł się m.in. Krzysztof Gawkowski, poseł Lewicy. Zarzucił on premierowi Mateuszowi Morawieckiemu brak konsekwencji, a partii rządzącej "kradzież" unijnych środków. Odpowiedź Grzegorza Pudy, w imieniu szefa rządu, tylko dodatkowo rozwścieczyła polityków opozycji.
Podczas wczorajszego posiedzenia Sejmu grupa posłów PO zagłosowała omyłkowo za projektem ustawy o powołaniu Instytutu Rozwoju Kultury i Języka Polskiego im. Świętego Maksymiliana Marii Kolbego, którego głównym patronem jest minister Przemysław Czarnek. I choć posłowie opozycji wnieśli do Marszałek Sejmu oświadczenie o popełnionym będzie, zaś sam akt prawny zostałby przegłosowany bez ich udziału, niesmak jednak pozostał. Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w trzech niezależnych źródłach.
Sejm, w trakcie dzisiejszego posiedzenia głosował nad senackimi poprawkami zgłoszonymi do ustawy zamrażającej ceny prądu w przyszłym roku. Posłowie przyjęli część poprawek Senatu, jednocześnie odrzucając te najważniejsze, czyli dotyczące rozszerzenie zamrożenia cen na przedsiębiorstwa czy zwiększenie limitu dla działkowców. Zgodnie z ustawą ceny te mają pozostać na poziomie roku obecnego. Sejm przyjął w piątek (7 października) ustawę dot. zamrożenia ceny prądu dla gospodarstw domowych w 2023 roku w ramach tzw. tarczy solidarnościowej. Dzisiaj głosowano nad poprawkami 74 poprawkami, które wprowadził Senat. Większość zmian proponowanych przez senatorów miały charakter doprecyzowujący. Przyjęte zostały 34 poprawki z tej grupy. Pozostałe poprawki zostały negatywnie zaopiniowane przez rząd, a w związku z tym odrzucone. Ostatnim etapem dla tej ustawy jest biurko prezydenta.
Choć węgla nie ma, to samo wspomnienie o nim wystarczy, by wywołać kolejną już karczemną awanturę w Sejmie. Ferment rozpoczął się zaledwie kilka minut od rozpoczęcia dzisiejszych obrad za sprawą posłów opozycji, którzy nie szczędzili słów krytyki pod adresem rządzących. - Idzie zima, a węgla nie ma przez Sasina. I albo pan im ten węgiel dowiezie do ich domów, albo to pana ludzie wywiozą na taczkach z ministerstwa - grzmiała posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w trzech niezależnych źródłach.Tuż po godzinie 10 rozpoczęło się pierwsze w październiku posiedzenie Sejmu, na którym posłowie mają się zająć m.in. pracami nad budżetem na 2023 rok, wyborem dwóch nowych członków RPP oraz zmianami w tzw. ustawie antyprzemocowej.Grafik jest wyjątkowo napięty, a tematów jeszcze więcej, włączając te, które zdają się nie cierpieć zwłoki i wywołujące w związku z tym gigantyczne emocje. To chociażby kwestia zapewnienia Polakom odpowiedniej ilości węgla na zimę, będąca dla obozu władzy być może największym wyzwaniem od początku rządów Zjednoczonej Prawicy.
Nadchodząca zima może być wyjątkowo trudna dla Polaków. Od kilku tygodni politycy prześcigają się w dobrych radach - jedni każą zagryźć zęby, inni ocieplić domy. Minister Anna Moskwa podała konkretniejsze wytyczne - poradziła, by zmniejszyć temperaturę w domu do 17 stopni. Klaudia Jachira ujawniła, że posłowie - nie przejmując się własnymi poradami - zdecydowanie dbają o komfort termiczny w Sejmie.Gwałtowny wzrost cen ropy, gazu, węgla i energii elektrycznej sprawiły, że Polacy znaleźli się w wyjątkowo trudnej sytuacji tuż przed sezonem grzewczym. Niedawno politycy przegłosowali ustawę, która zamraża ceny prądu w roku 2023 w przypadku nieprzekroczenia ustalonych w przepisach limitów. W ten sposób chcą zachęcić rodaków do oszczędzania.
Ostatnie dwudniowe obrady Sejmu, starym zwyczajem, przebiegły w atmosferze kłótni i wzajemnych oskarżeń. Wyjątkowo gorąco zrobiło się, gdy na mównicę wyszli posłowie Borys Budka i Krzysztof Paszyk, którzy zrównali z ziemią pomysł ministra Jacka Sasina dotyczący wprowadzenia podatku od "nadmiarowych zysków". Skrytykowany polityk nie pozostał im dłużny i próbował się bronić, ale wyraźnie zabrakło mu merytorycznych argumentów.Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w dwóch niezależnych źródłach.Po wakacyjnej przerwie Sejm wrócił we wrześniu do pracy i swoich sprawdzonych praktyk. Wypoczęci posłowie, nabrawszy sił, gdy tylko poczuli zapach sali plenarnej, ochoczo ruszyli do wzajemnego obrzucania się błotem i na ten moment jeszcze się nie zmęczyli.Dochodzące głosy o kryzysie w Zjednoczonej Prawicy, pogarszająca się sytuacja gospodarcza i demonstrowana na każdym kroku przez obóz władzy nieudolność to idealne paliwo dla żądnej świeżej krwi opozycji. Nikogo nie dziwi więc chyba fakt, że gdy tylko na mównicy pojawiają się jej reprezentanci, emocje sięgają zenitu, a grad zarzutów spotyka się z równie żywą reakcją oskarżonych.
Zaskakujące sceny w polskim Sejmie. Pod koniec czwartkowych obrad na mównicy pojawił się poseł Konfederacji Grzegorz Braun, który zamiast wygłosić oświadczenie dotyczące przedmiotu posiedzenia, zaczął snuć opowieść o Archaniele Michale, obchodzącym swoje święto przypadające właśnie na 29 września. Niecodzienne wystąpienie parlamentarzysta spuentował w iście oryginalny sposób, a mianowicie recytując na głos modlitwę z XIX wieku.Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w dwóch niezależnych źródłach.Poseł Grzegorz Braun, nie ukrywajmy, nie należy do partii, która ma szanse w pełni przejąć władzę w kraju i faktycznie decydować o jego losach. Znalazł więc inny sposób na siebie i swój polityczny rozwój, a mianowicie budzenie kontrowersji, dzięki którym co jakiś czas jest o nim bardzo głośno.Istnym cyrkiem nazwać można to, co w czasie ostrej pandemii wyprawiało się na sali plenarnej polskiego Sejmu, na którą parlamentarzysta wkraczał bez maseczki, co było przyczyną zabawnych, ale i poniekąd żenujących wymian zdań z marszałek Elżbietą Witek.Niemniej gorąco było, gdy z jego ust padały słowa o tym, że w dzisiejszych czasach "nieposłuszeństwo obywatelskie jest naszym obowiązkiem", zachowania homoseksualne "są bardzo ryzykowne, także pod względem biologicznym", a minister zdrowia Adam Niedzielski to "szkolony psychopata". Po tych popisach wydawać by się mogło, że poseł Konfederacji nie zaskoczy nas już niczym. Jemu jednak udało się udowodnić, że jesteśmy w błędzie. A wystarczyło do tego jedno, krótkie oświadczenie wygłoszone na zakończenie ostatniego posiedzenia Sejmu.
Sejm przyjął ustawę traktującą o częściowym zamrożeniu cen prądu dla gospodarstw domowych w 2023 r. Za projektem głosowało 414 posłów, przeciwko był jeden, z kolei 26 się wstrzymało. Ustawa reguluje m.in. zasady przyjętych cen energii elektrycznych, ustalonych limitów oraz wypłacania rekompensat. Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w trzech niezależnych źródłach.
Jedni muszą ciężko pracować, inni bezkarnie wagarują. Podczas gdy przeciętni Polacy codziennie harują, by podołać rosnącym na potęgę kosztom życia, zasiadający przy Wiejskiej posłowie migają się od obowiązków, jak tylko mogą. Z danych Kancelarii Sejmu jasno wynika, że niechęć w politykach budzą zarówno posiedzenia na sali plenarnej, jak i te w komisjach. Lista wagarowiczów jest długa, a ich dotychczasowe "osiągnięcia" godne pożałowania.Zdaje się, że nie tylko dla Donalda Tuska myśl o zasiadaniu w ławach poselskich jawi się jako "upiorna". Lider PO został ostatnio bohaterem poważnej wpadki, zdradzając za kulisami programu TVN24 prawdziwy stosunek do pracy posła, za co poważnie oberwało mu się od wyborców, a także politycznych oponentów i reżimowej telewizji.Sęk w tym, że patrząc na to, jak wygląda "kulturalna" debata przy Wiejskiej trudno dziwić się takiej postawie, a jeśli już chcemy komuś coś wypominać, zacznijmy od tych, którzy ślubowali ciężko pracować w imię naszych interesów.Choć mało osób o tym wiedziało, bo i też nie ma się czym chwalić, dzięki nieocenionym mediom prawda w końcu wypłynęła na jaw. Okazuje się bowiem, że niektórzy polscy posłowie to wybitne obiboki, stroniące od jakichkolwiek obowiązków. Co ciekawe, samowolne urlopy nie są obce zwłaszcza członkom dwóch ugrupowań, w tym tego pozostającego u władzy. Kto jest więc największym wagarowiczem?
Reparacje od Niemiec nie schodzą z głównego miejsca sceny politycznej. Posłowie w Sejmie niemal jednogłośnie przyjęli specjalną uchwałę. Co więcej, do grona państw, które powinny zapłacić Polsce za wyrządzone krzywdy, dołączyła Rosja. Grzechy ZSRR nie zostałī zmazane.Reparacje od Niemiec to temat, który 1 września wrócił do międzynarodowej dyskusji za sprawą Jarosława Kaczyńskiego. Pieniądze, mające otrzeć łzy i zadośćuczynić bestialstwo II wojny światowej, pozostają gorącym tematem.W środę Sejm przyjął specjalną ustawę. Posłowie i posłanki niemal jednogłośnie wezwały Niemcy do działania. Przeciwko było zaledwie 4 polityków. Na opróżnienie państwowych skarbców szykować ma się również Rosja. Władimir Putin może sprawdzać skrzynkę pocztową, oczekując wezwania do zlecenia przelewu.
Wakacje ani na chwilę nie obniżyły temperatury sporu politycznego. Rozpoczynającemu się dziś trzydniowemu posiedzeniu Sejmu od początku towarzyszą trudne do powstrzymania emocje i awantury, których zalążkiem stały się słowa prezesa PiS sugerujące, iż część opozycji jest "agenturą Putina". Oskarżenia te jedynie uruchomiły całą lawinę wzajemnych pretensji, okraszonych wymownymi gestami i niepochlebnymi hasłami.Polski Sejm zdążył przywyczaić nas do tego, że zamiast izbą ciężkiej i merytorycznej współpracy na rzecz dobra obywateli, jest jedynie przestrzenią nieustannej walki poróżnionych plemion.Co prawda, przy Wiejskiej nie byliśmy jeszcze świadkami bijatyk, tak jak miało to miejsce np. w Turcji czy Armenii, ale śmiało można powiedzieć, że ciosy zadawane przez polskich posłów za pośrednictwem mocnych słów często są równie dotkliwe, jak te wymierzone pięściami.Po wyjątkowo gorących politycznie wakacjach nikt nie spodziewał się raczej, że obradom towarzyszyć będzie miła i spokojna atmosfera, a zrelaksowani parlamentarzyści rzucą się ochoczo do pracy. Zaskoczenia więc nie było i posiedzenie, jak zawsze, zdominowała eskalująca z minuty na minutę jatka.
Polscy posłowie nie rezygnują z korzystania z życia na koszt podatnika. Jak ustałił "Super Express", parlamenatrzyści, pomimo wielomiesięcznego lockdownu, w ciągu ostatnich trzech lat chętnie podróżowali, wydając krocie na służbowe noclegi. Koszt takich przyjemności to "jedynie" skromne 2 009 446,48 zł.To, że politycy w Polsce żyją jak pączki w maśle wiemy nie od dziś. To przecież nie kto inny, jak nasi ciężko pracujący parlamentarzyści, dokonali ostatnio imponujących zakupów "niezbędnych" do wykonywania obowiązków na rzecz dobra ojczyzny gadżetów, takich jak kijki do selfie czy luksusowe smartfony, a także ukradkiem planowali podwyższyć swoje uposażenia.W czasach, gdy kryzys gospodarczy jest faktem, inflacja szaleje, a budżet państwa pełen jest dziur, taka lekkość ducha jest nieocenionym skarbem, którego przeciętny Polak może jedynie pozazdrościć. A gdy jeszcze okazuje się, że do drogich prezentów i podwyżek dochodzą w pakiecie fascynujące wojaże, aż dziw bierze na myśl, że powrót na Wiejską tak bardzo przeraża chociażby Donalda Tuska.
Piątkowe nadzwyczajne posiedzenie Sejmu zakończyło się przyjęciem ustawy o wsparciu odbiorców ciepła. Przewiduje ona obowiązkowe ograniczenie cen ciepła sieciowego przez wytwórców oraz dodatki dla gospodarstw domowych używających do ogrzewania drewna, pelletu, LPG lub oleju opałowego. Dofinansowanie wahać się będzie w granicach od 500 zł do 3 tys. zł. Na tę ustawę z niecierpliwością i coraz większą irytacją czekały rzesze Polaków. Jesień i zima za pasem, noce i poranki są coraz chłodniejsze, a rachunki za ogrzewanie, co tu dużo mówić, będą tylko wyższe.Jak doskonale pamiętamy, droga do politycznego kompromisu wcale nie była łatwa. Rząd do niedawna planował jeszcze wsparcie jedynie dla tych osób, które ogrzewają swoje gospodarstwa domowe węglem, jednak pod naporem opozycji i niezadowolonych wyborców zmuszony został do wypracowania rozwiązań także dla pozostałych odbiorców.W końcu, w wielkich bólach, w zaciszu politycznych gabinetów udało się stworzyć przepisy gwarantujące dopłaty również do innych źródeł ogrzewania niż węgiel. Te, niemal na ostatnią chwilę, przyjęto na nadzwyczajnym posiedzeniu Sejmu w piątek 2 września.
Pilne posiedzenie Sejmu nie mogło obyć się bez kłótni i oskarżeń. Posłowie zdają się uważać, że dostaną pieniądze w ramach diety tylko wtedy, gdy odhaczą wystarczającą liczbę krzyków z mównicy. - Od miesiąca jesteśmy okłamywani - grzmiała Joanna Senyszyn. Mocnych słów wobec rządu PiS padło jednak zdecydowanie więcej.Sejm wrze od mocnych słów i tonów oburzenia na szkodę Polski i Polaków. Posłowie przez wakacje nie zapomnieli ulubionych inwektyw względem oponentów i już pierwszego dnia specjalnego posiedzenia w ruch poszła cała lista oskarżeń.Rząd PiS nie może liczyć na taryfę ulgową ze względu na trudną sytuację gospodarczą na całym świecie. Politycy opozycji nie dali się nabrać na piękne słowa i pochwalne materiały "Wiadomości" TVP o wspaniałej sytuacji w kraju. Lista zarzutów wobec rządu jest poważna. Opozycja skupiła się przede wszystkim na pieniądzach, które rząd rozdaje i jednocześnie deklaruje, że nie potrzebuje wsparcia ze strony Unii Europejskiej. Poseł PSL zwrócił uwagę, że niedługo Polacy będą zdziwieni po wejściu do sklepu i zawdzięczają to tylko i wyłącznie gabinetowi Mateusza Morawieckiego.
Polskie władze chciały dać sobie po cichu podwyżki? Inflacja w ostatnim czasie mocno uderzyła we wszystkich pracowników i kiedy dobiła do ponad 16 proc. okazało się, że rząd postanowił wprowadzić podwyżki dla siebie, Sejmu i Senatu. Wszystko tak, by absolutnie się nie wydało. W obecnej sytuacji podwyżki dla posłów, senatorów oraz funkcyjnych w parlamencie wydają się fanaberią, tym bardziej, gdy rosną ceny podstawowych produktów. Przypomnijmy, że wiele rzeczy dla przedstawicieli parlamentu pozostaje darmowych.
Donald Tusk sam wykopał swój polityczny grób? Stwierdzenie o pracy w parlamencie, jako o "upiornej wizji" sprawiło, że Polacy powiedzieli dość. Najnowszy sondaż to dla lidera Platformy Obywatelskiej żółta kartka.Donald Tusk miał niczym rycerz na białym koniu wrócić do polskiej polityki i pokonać smoka o głowie rządu PiS. Wyszło, jak wyszło i lider Platformy Obywatelskiej musi obecnie przełknąć gorzką pigułkę porażki.Najnowszy sondaż przedwyborczy był kubłem zimnej wody dla Jarosława Kaczyńskiego. Okazuje się, że także Donald Tusk nagrabił sobie u rodaków. Jego ostatnie słowa wywołały spore oburzenie. Widać to w słupkach poparcia.
Sejm w trybie pilnym zbierze się 2 września. Elżbieta Witek poinformowała, że postanowiła zmienić wcześniejszy harmonogram zebrań posłów. Powodem są trzy projekty, które zdaniem marszałek Sejmu nie mogą czekać do 14 września. Chodzi m.in. o pieniądze dla Polaków.Posłowie mieli pojawić się w Sejmie dopiero 14, 15 i 16 września, ale Elżbieta Witek ma inne plany. Marszałek, która zapisze się na kartach historii pod hasłem "reasumpcja" ogłosiła, że podjęła ważną decyzję. Oczywiście wszystko w trosce o dobrobyt Polaków.Sejm zbierze się szybciej, niż ustalono wcześniej w terminarzu posiedzeń. Elżbieta Witek w związku z wtorkowymi działaniami rządu chce, by posłowie niemal bezzwłocznie pojawili się przy ul. Wiejskiej.
Nie żyje polityk PSL. Stanisław Masternak reprezentował województwo świętokrzyskie. Przez dwie kadencje zasiadał w sejmowych ławach. Ludowcy przyodziali dziś czerń, a pożegnania i niedowierzanie w odejście zalały media społecznościowe. - Ludowiec, dla którego dobro lokalnej społeczności było zawsze najwyższym nakazem - napisał pod biało-czarnym zdjęciem działacza partii Władysław Kosiniak-Kamysz.Nie żyje Stanisław Masternak, były poseł PSL. Jego osoby nie trzeba przedstawiać nie tylko Ludowcom z województwa świętokrzyskiego, gdzie spełniał swoje polityczne ambicje.Stanisław Masternak zapisał się na kartach historii PSL, a pożegnanie się z nim nie będzie dla wszystkich łatwym zadaniem. Władysław Kosiniak-Kamysz nie pozostał obojętny na śmierć zasłużonego Ludowca.
Posłowie z Sejmie przeznaczą miliony na jeden cel, z którym w tym roku problem będzie miało wielu Polaków. Chodzi o ogrzewanie - jednocześnie niektórzy kpią z dodatków za węgiel, twierdząc, że "honorowy Polak po pomoc socjalną nie idzie". - Nie zgłoszę się po te trzy tysiące. Każdy honorowy Polak, który nie ma potrzeb tego typu, po pomoc socjalną nie idzie. To jest pomoc parasocjalna. Nikt normalny nie powinien wyciągać ręki - twierdził senator PiS Jacek Bogucki o dodatku do zakupu drożejącego wciąż węgla. Posłowie się ogrzeją?
W trakcie ostatnich przedwakacyjnych obrad, Sejm odrzucił poprawki Senatu o przyznaniu dwudziestoprocentowej podwyżki dla nauczycieli. Sami zainteresowani czekają na decyzję premiera i prezydenta do końca sierpnia. Jeśli rządzący pozostaną przy swojej propozycji 4,4 procent, związkowcy planują powziąć odpowiednie kroki.
Posłowie i senatorowie nie szczędzą sobie wygód i chętnie korzystają z tajnej podwyżki. W zeszłym roku ryczałt na prowadzenie biur został podniesiony aż do 17,2 tys. zł. Przedsiębiorcy politycy wykorzystują te pieniądze nie tylko do wynajęcia biura, ale również do "taniego" podróżowania taksówkami. "Fakt" prześwietlił te wydatki. Rekordziści wydali z naszych pieniędzy 38 403 zł (poseł) i 5301,70 zł (senator).Politycy nie wyznają zasad "zaciśnij zęby" i "ociepl dom". Posłowie i senatorowie wydali fortunę na podróże taksówkami. "Fakt" przyjrzał się wydatkom i światło dzienne ujrzała lista wstydu. Problem jest taki, że osoby na niej obecne... wcale się nie wstydzą.Darmowe przejazdy pociągami, autobusami i komunikacją miejską, a nawet darmowe krajowe loty samolotem nie wystarczają politykom. Grono parlamentarzystów chętnie korzysta z możliwości rozliczenia wydatków na taxi w ramach ryczałtu na prowadzenie biur. Kwoty wydane przez niektórych zbliżają się do... 40 tysięcy złotych.
Nieustraszeni politycy po raz kolejny udowadniają, że nie dadzą się sparaliżować widmem kryzysu. Zamiast więc zaciskać pasa, trwonią w najlepsze publiczne pieniądze, nie żałując ich zwłaszcza na własne zachcianki, w tym budowę luksusowego hotelu poselskiego. Ten wyposażony ma być w aż 460 pokoi, basen i restaurację, a za same przygotowania do inwestycji podatnicy zapłacą okrągły milion złotych.O rozrzutności polskich polityków można by pisać wypracowania. Nie jest żadną rewelacją, że parlamentarzyści chętnie wydają nie swoje pieniądze, przyznając sobie hojne nagrody, fundując okraszone atrakcjami wycieczki i spalając litry paliwa w rzekomo służbowych podróżach.Prawdziwą esencją rozpasania władzy stały się już kultowe słowa byłej premier Beaty Szydło, która z mównicy sejmowej broniła swoich ministrów, oświadczając, że "pieniądze po prostu się im należały". Mimo upływu czasu, dziennikarze "Faktu" dowodzą, że w mentalności naszych reprezentantów nic się nie zmieniło.
Marek Suski zaliczył sporą wpadkę. Polityk PiS chciał uciec od dziennikarza TVN żądającego niewygodne pytania, ale... nie wyszło. Poseł wsiadł do windy i z namiętnością wciskał guzik. Ewakuacja nie wyszła, bo Marek Suski nie przeczytał kartki wiszącej powyżej. Nagranie jest hitem sieci.Marek Suski kontra TVN24. Poseł PiS musi pogodzić się z porażką i nagraniem swojej nieudanej ucieczki przed pytaniami stawiającymi rząd PiS w złym świetle. Czasem unikanie odpowiedzi to wystarczająca odpowiedź i wydaje się, że zachowanie Marka Suskiego nie będzie docenione przez Jarosława Kaczyńskiego. Poseł PiS starał się uniknąć gradu pytań dziennikarza TVN24. Odpowiedzi dotyczące niedawnej dymisji mogły postawić władzę - przede wszystkim odpowiedzialnego za zamieszanie Mateusza Morawieckiego - w niekomfortowej sytuacji, ale doszło do incydentu, który sprawił, iż niemal wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Polacy się wściekną. Zwykły człowiek ma zacisnąć zęby i ocieplać dom, a politycy... dostać podwyżki. Wyciekła prawda o zakulisowych planach rządów związanych z budżetem na 2023 r. Parę puściła Kancelaria Sejmu, która została zobligowana przez Ministerstwo Finansów do zwiększenia uposażenia posłów. Większe pieniądze trafić mają również do kieszeni Andrzeja Dudy, Mateusz Morawieckiego oraz ministrów rządu PiS.Władza śmieje się ludziom w twarz? Rząd do ostatniej chwili próbował ukryć swoje plany. Nie wszyscy muszą martwić się inflacją i rekordowymi wzrostami cen. Politycy z nadzieją patrzą na nadchodzący rok.Budżet na 2023 r. przewiduje podwyżki. Zwykły Kowalski może jednak o nich zapomnieć. Zdaniem władzy pieniądze najbardziej przydadzą się teraz politykom. Większe wynagrodzenie już niedługo wpłynie na konta posłów, ministrów, premiera oraz prezydenta.
Mateusz Morawiecki w ogniu krytyki. Po kontrowersyjnym przemówieniu premiera w Sejmie, które można streścić w zdaniu "jest świetnie, niepotrzebnie się czepiacie" w mediach społecznościowych wybuchła istna burza, a politycy nie pozostawili suchej nitki na szefie rządu. Mateusz Morawiecki na mównicy sejmowej zachowywał się tak, jakby siedział w studiu TVP. Przekonywał, że wszystko idzie w dobrą stronę, a "co złego, to nie my". Mateusz Morawiecki zadziwia w Sejmie Mateusz Morawiecki wygłosił w Sejmie płomienną przemowę ku pokrzepieniu serc. Padły wzniosłe słowa i zapewnienia o tym, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a rezerwy węgla nie są zagrożone. - Nie dacie rady wstrząsnąć podstawami naszego państwa - wygrażał w kierunku swoich politycznych przeciwników premier. W przekonaniu szefa rządu to Platforma Obywatelska odpowiada za chęć wywołania paniki wśród Polaków związaną z obawą o utrudniony dostęp do surowców energetycznych, która jak stwierdził, jest na rękę Putinowi. Nietrudno było przewidzieć, że słowa Mateusza Morawieckiego spotkają się z oburzeniem dużej części sceny politycznej. Wkrótce po zakończeniu przemowy premiera, na Twitterze zaroiło się od komentarzy. Politycy krytycznie o wystąpieniu Mateusza Morawieckiego - Jest super, jest super, więc o co Ci chodzi - zacytował popularny utwór zespołu T. Love Michał Szczerba. Jest superJest superWięc o co Ci chodzi #KłamcaMorawiecki— Michał Szczerba (@MichalSzczerba) July 22, 2022 Ten wymowny komentarz nie pozostał odosobniony. Wkrótce w podobnym tonie wypowiadali się m.in. Andrzej Rozenek, czy Kamila Gasiuk-Pihowicz, która wystąpienie premiera nazwała wprost "żałosnym stand-up'em". Żałosny stand-up Morawieckiego w Sejmie. Drożyzna dociska, węgla nie ma, energia idzie w górę, gospodarka hamuje, kredyty dobijają domowe portfele, a on tradycyjnie o Platformie. Walka o fotel premiera z Obajtkiem weszła w decydującą fazę.— Kamila Gasiuk-Pihowicz (@Gasiuk_Pihowicz) July 22, 2022 Premier @MorawieckiM: "... powiedziano mi, że pellet jest już po 1600 zł". 🤣🤣🤣To chyba ten przypadek, gdy rząd staje się ofiarą własnej propagandy.#łżeelita pic.twitter.com/Pkcrn9CLCm— Andrzej Rozenek (@ARozenek) July 22, 2022 - Premier Morawiecki obiecuje, że "statki z węglem będą płynęły do Polski". Cofamy się zatem do czasów komuny, gdy Polacy przed Bożym Narodzeniem oczekiwali na statki z cytrusami z Kuby. Dokąd nas PiS prowadzi? - pytał retorycznie Piotr Zgorzelski. Premier @MorawieckiM obiecuje, że "statki z węglem będą płynęły do Polski". Cofamy się zatem do czasów komuny, gdy 🇵🇱 Polacy przed Bożym Narodzeniem oczekiwali na statki z cytrusami z 🇨🇺 Kuby. Dokąd nas @pisorgpl prowadzi?— Piotr Zgorzelski (@PZgorzelskiP) July 22, 2022 Pojawiły się również głosy, że węgiel trafi do Polski w taki sam sposób, jak wcześniej milion samochodów elektrycznych, co jest odwołaniem do poprzednich obietnic Mateusza Morawieckiego, które dziś możemy wspominać tylko z kąśliwym uśmiechem. Węgiel tak do Polski trafi, jak milion samochodów elektrycznych jeździ po 100 obwodnicach. Patologiczny kłamca @MorawieckiM chyba naprawdę uwierzył w swoją propagandę 🤦🏻♂️— Miłosz Motyka (@motykamilosz) July 22, 2022 Artykuły polecane przez Goniec.pl:Przypadkowi ludzie uratowali 4-latkę. Dziecko było zamknięte w samochodzie, okno wybił antyterrorystaLimity na cukier w sklepach nadal obowiązują. Wiemy, czy go zabrakniePożar ścierniska przeniósł się na zboże. Strażacy na pomoc wezwali samolotyŹródło: goniec.pl
Jarosław Kaczyński pozostanie bezkarny. Prezes PiS nie musi obawiać się, że jego oburzające słowa będące definicją mowy nienawiści zaowocują kłopotami. Wnioski o ukaranie byłego wicepremiera nie będą dalej procedowane. Są równi i równiejsi? Jeszcze nigdy nie było tego widać, aż tak bardzo. Jarosław Kaczyński może więcej niż inni i nikt mu nic nie zrobi. Szary Kowalski może pomarzyć o wybiórczym stosowaniu przepisów w jego przypadku. - To pokazuje, kto godzi się na odbieranie godności osobom - stwierdziła Monika Falej z Lewicy, która pełni funkcję przewodniczącej komisji etyki.Wnioski o ukaranie Jarosława Kaczyńskiego, jakie wpłynęły do komisji etyki poselskiej nie będą procedowane. Prezes PiS może bez obaw dalej obrażać Polki i Polaków. Część obserwatorów znalazła w działaniu byłego wicepremiera klucz. Zbliżają się wybory, a nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg, którym wśród wyborców PiS jest praktycznie każdy, kto nie jest szaro-szary.
W piątek 17 czerwca do Sejmu trafił rządowy projekt ustawy o dopłatach do węgla. Jeśli zostanie przyjęty, do sprzedawców tego surowca po regulowanej cenie trafi prawie 3 mld rekompensaty. Dzięki temu Polacy ogrzeją domy taniej niż narzuca rynek.Rządowy projekt przewiduje rekompensaty dla sprzedawców za sprzedaż po cenie nie wyższej niż 966,60 zł za tonę brutto paliw stałych. Na liście znalazły się węgiel kamienny, brykiet lub pellet, które zwierają co najmniej 85 proc. węgla kamiennego.