Jak podaje redakcja "Faktu", kierowca prowadzący auto przewożące marszałek Elżbietę Witek złamał przepisy drogowe. Miał przejechać na czerwonym świetle oraz przekroczyć prędkość o 40 km/h. Wszystko wskazuje na to, że Donald Tusk nie jest jedynym politykiem, który nie do końca zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa na drodze. Rajdy polityków Czyżby wśród polityków panowały podwójne standardy? Od soboty media związane z rządem mają używanie na Donaldzie Tusku, który został zatrzymany przez policję za przekroczenie prędkości podczas poruszania się autem przez Wiśniewo, tuż obok Mławy (woj. mazowieckie). Od tamtego czasu dziennikarze "Faktu" ustalili, że były premier nie jest jedynym politykiem, któremu obce mogą być przepisy dotyczące bezpieczeństwa na drodze. Reporterzy zarzucili Mariuszowi Kamińskiemu, że pojazd, którym podróżował, poruszał się z prędkością powyżej 90 km/h w terenie zabudowanym. Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo MSWiA stanowczo zaprzeczyło doniesieniom dziennika, dodając również, że to nie sam minister administracji siedział za kierownicą samochodu, a jego szofer. Kamiński to jednak nie jedyny polityk, którego samochód obserwowali dziennikarze "Faktu". 25 listopada opublikowali doniesienia o złamaniu przepisów ruchu drogowego przez kierowcę pojazdu, którym podróżowała marszałek Elżbieta Witek. Witek nie zwraca uwagi na przepisy?Jak podaje dziennik, incydent na drodze miał mieć miejsce 23 listopada ok. godz. 20, tuż po zakończeniu wywiadu z marszałek w telewizji Polsat. Polityczka wsiadła do samochodu prowadzonego przez jej szofera. Samochód miał przejechać na czerwonym świetle, a dodatkowo przekroczyć dozwoloną prędkość o 40 km/h. Tego rodzaju wykroczenia karane są mandatem nawet do 400 zł oraz sześcioma punktami karnymi. Gazeta wystosowała pismo do przedstawicieli prasowych Elżbiety Witek z prośbą o odpowiedź na pytanie, czy polityczka podjęła reakcję na zachowanie swojego kierowcy. Na ten moment nie otrzymano jeszcze odpowiedzi. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Oficer wywiadu ocenia dalsze działania Aleksandra ŁukaszenkiAngela Merkel oskarżona przez Beatę Szydło o łamanie zasad UEPrezydent Duda rozmawiał z prezydentem Niemiec. "Jesteśmy suwerennym państwem"Jeżeli chcesz się podzielić informacjami ze swojego regionu, koniecznie napisz do nas na adres [email protected]Źródło: fakt.pl, wp.pl
Jarosław Kaczyński zrobił wyjątek i złożył swój podpis pod projektem poselskim przyznającym jednorazowy dodatek pieniężny dla osób represjonowanych i opozycjonistów w PRL. Projekt przeszedł przez prace wyjątkowo szybko.Senat zajmie się projektem poselskim, pod którym podpisał się sam Jarosław Kaczyński. Prezes PiS bardzo rzadko decyduje się na taki krok. Głośno mówi się o tym, że wicepremier "złamał swoją zasadę". Okazuje się, że dużą rolę miał w tym przypadek.W czasie zeszłej kadencji prezes Prawa i Sprawiedliwości podpisał się jedynie pod jednym projektem ustawy: tzw. piątką dla zwierząt.
1 grudnia Sejm przystąpi do pierwszego czytania projektu obywatelskiego, który zaostrza prawo aborcyjne. W dokumencie pojawia się propozycja wprowadzenia definicji dziecka poczętego. Po zmianach aborcja ma być traktowana jak zabójstwo.Projekt został przygotowany przez Fundację "Pro-prawo do życia". Do Sejmu trafił za sprawą Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Stop Aborcji". Pod dokumentem podpisało się 130 tys. osób.
W trakcie wtorkowego posiedzenia sejmu Anna Maria Siarkowska (PiS) stwierdziła, że za śmierć pobitego księdza odpowiadają “ruchy LGBT”, które prowadzą “kampanię nienawiści”. Na jej słowa zareagowała niezidentyfikowana posłanka. Siarkowska, oburzona jej wypowiedzią, zapowiada złożenie zawiadomienia do prokuratury.W dalszym ciągu nie wiadomo, kto był autorem komentarza. Na Twitterze Siarkowska wezwała posłankę do ujawnienia swojej tożsamości.
Posłowie debatowali w sprawie projektu nowelizacji ustawy o ochronie granicy do późnych godzin nocnych. Na sali plenarnej pojawiło się zaledwie siedmiu członków PiS. - Po co żeście tu przyszli? - pytał wiceszef MSWiA Maciej Wąsik polityków opozycji.Projekt jest rozpatrywany w trybie pilnym. Z powodu poprawek zgłoszonych przez PSL i Polskę 2050 dokument wróci do komisji administracji i spraw wewnętrznych.
Wtorkowe posiedzenie Sejmu skupiało się na kryzysie migracyjnym i kilkuset migrantach koczujących przy polskiej granicy. Bartłomiej Sienkiewicz z PO wszedł na mównicę i spytał rząd o warunki żołnierzy. Zarzucił, że mają oni być przenoszeni do kontenerów i namiotów z racji zbyt wysokich kosztów utrzymania pomieszczeń stałych. Wtedy na mównicę wparował Mariusz Błaszczak. Zarzucił posłowi opozycji kłamstwo.- Bardzo łatwo się oddaje cześć polskiemu mundurowi, ale trzeba zadbać o ludzi w tych mundurach i tutaj mamy poważne wątpliwości - powiedział we wtorek w Sejmie poseł Bartłomiej Sienkiewicz.Zarzuty pod adresem rządu, w tym samego ministra obrony narodowej, są poważne. Czy żołnierze wezwani na granicę nie mają właściwych warunków bytowych?
W trakcie nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu szef MON Mariusz Błaszczak i szef MSWiA Mariusz Kamiński ostrzegali, że musimy przygotować się na kolejne prowokacyjne uderzenia ze strony Białorusi. O "długotrwałej polityce", której celem jest destabilizacja Polski, wspomniał także premier Mateusz Morawiecki.W Sejmie trwa najważniejsze posiedzenie ostatnich lat. O tym, kogo zabrakło w trakcie debaty można przeczytać tutaj.
W Sejmie rozpoczęło się nadzwyczajne posiedzenie Sejmu związane z coraz bardziej niepokojącą sytuacją na granicy. Politycy są przekonani, że jest to najważniejsza debata ostatnich lat. Jednak w sejmowych ławach zabrakło czołowego polityka - Jarosława Kaczyńskiego.Posiedzenie rozpoczęło się do dwóch wniosków formalnych. Następnie na mównicy pojawił się premier, który tłumaczył nieobecność prezesa PiS.
O godzinie 20, tuż po "Wiadomościach" w Telewizji Polskiej wyświetlono specjalne orędzie marszałek Elżbiety Witek. Polityczka zabrała głos ws. pogarszającej się sytuacji na granicy polsko-białoruskiej.Na pograniczu polsko-białoruskim zaczęły pojawiać się coraz większe grupy migrantów. Zareagowały na to polskie władze - już jutro odbędzie się specjalne posiedzenie Sejmu, a dziś zebrał się sztab kryzysowy. W rozmowach wzięli udział m.in. Mateusz Morawiecki oraz Andrzej Duda.
Wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty może stracić stanowisko. Konfederacja zbiera już podpisy pod wnioskiem w sprawie odwołania go z funkcji. Zdaniem posłów działacz Lewicy znieważył powagę Sejmu w trakcie debaty nad projektem ustawy "Stop LGBT".Dotychczas wniosek poparło 20 posłów. Wśród nich znaleźli się nie tylko członkowie Konfederacji - odwołania Czarzastego domagają się także politycy PiS i Solidarnej Polski.
Kaja Godek skierowała do Polaków list, w którym odtrąbiła zwycięstwo nad "homolobby". W piśmie zrelacjonowała przebieg sejmowych obrad ws. projektu ustawy "Stop LGBT" z własnej perspektywy, przekonując, że posłowie opozycji "wsparli ruch o charakterze totalitarnym". Dołączyła także pełną listę nazwisk parlamentarzystów, którzy domagali się odrzucenia dokumentu.Antyaborcyjna aktywistka wysłała komunikat za pośrednictwem newslettera Fundacji Życie i Rodzina. Jest opatrzony zdjęciami i cytatami.
Posłowie Koalicji Obywatelskiej znaleźli się w niemałych opałach po tym, jak siedmiorga z nich zabrakło ich na piątkowym głosowaniu w sprawie podwyżki akcyzy. Prawo i Sprawiedliwość o mały włos przeforsowało swój pomysł, co spowodowało, że w opozycyjnym klubie narosła frustracja i wkrótce mają ruszyć postępowania dyscyplinarne. Jak donosi Onet, klub parlamentarny KO mierzy się z kolejnym kryzysem. Po tym, jak niektórzy jego członkowie we wrześniu bawili się na imprezie urodzinowej Roberta Mazurka zamiast słuchać wystąpienia szefa NIK w Sejmie, posłowie znów wykazali się brakiem odpowiedzialności i zaniedbali swoje służbowe obowiązki.
Sejm odrzucił poprawkę Senatu, która zapewniała projektowi Polskiego Ładu vacatio legis do 2023 roku. To oznacza, że zmiany, w tym podwyższenie składki zdrowotnej, wejdą w życie już od stycznia 2022 roku. Według senatorów wprowadzane zmiany podatkowe były zbyt poważne, by nie objąć ich przedłużonym czasem wprowadzania ustawy i dostosowywaniem przepisów.
W czwartek 28 października po godzinie 21:30 rozpoczęło się czytanie ustawy Kai Godek "Stop LGBT". Pod Sejmem od południa trwały protesty przeciwko projektowi złożonego przez aktywistkę prolife/anti-choice. - "Stop LGBT" powstał jako projekt troski o rodzinę i dzieci - padło z mównicy sejmowej.Projekt "Stop LGBT" reprezentował Krzysztof Kasprzak. Włodzimierz Czarzasty poinformował, że reprezentanci aktywistów nie noszą maseczek, gdyż przedstawili zaświadczenia lekarskie. - Długofalowym celem lobby lgbt jest znaczenie małżeństwa i rodziny - grzmiał Krzysztof Kasprzak z mównicy sejmowej. Wskazywał, że "pierwsze homokomando powstało w nazistowskich Niemczech"- Geje chcą adoptować dzieci, żeby je molestować i gwałcić - grzmiał z mównicy Krzysztof Kasprzak nawołując do zatrzymania "homopropagandy".Pozostała część artykułu pod materiałem wideo
Po słowach posła Konfederacji Roberta Winnickiego, w Sejmie wywiązała się awantura. Założyciel i prezes Ruchu Narodowego wezwał do uczczenia pamięci brytyjskiego polityka, Davida Amessa, który został zamordowany podczas pełnienia obowiązków w swoim okręgu wyborczym. Do zabójstwa brytyjskiego członka partii konserwatywnej doszło 15 października 2021 roku. Polityk został zamordowany przez 25-letniego obywatela Wielkiej Brytanii pochodzenia somalijskiego.
W czwartek w Sejmie odbędzie się pierwsze czytanie projektu "Stop LGBT". Przed budynkiem na Wiejskiej zgromadzą się uczestnicy dwóch dużych manifestacji, którzy zaprotestują przeciwko dyskryminującej ustawie. Ich organizatorzy zapraszają wszystkich chętnych do udziału w marszach sprzeciwu wobec zmian proponowanych przez Kaję Godek.Marsze zorganizowane zostaną w odpowiedzi na zapowiedziane na czwartek pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy "Stop LGBT", za którym stoją znana aktywistka Kaja Godek oraz Fundacja Życie i Rodzina.
Jarosław Kaczyński ma powody do zadowolenia. Prawo i Sprawiedliwość może pochwalić się wzrostem poparcia. Najnowszy sondaż to jednak poważny cios dla Donalda Tuska. Powracający z Europy przywódca miał zapewnić Platformie Obywatelskiej zagrożenie partii rządzącej. Stało się jednak inaczej i KO zanotowało w sondażu spadek.- Zło PiS jest widoczne i permanentne - mówił w lipcu Donald Tusk. - Platforma jest niezbędna jako siła, żeby wygrać z PiS-em walki o przyszłość - dodawał w czasie ogłaszania swojego powrotu do polskiej polityki.Nadzieje związane z powrotem Donalda Tuska nie ziszczają się w rzeczywistości. Najnowszy sondaż poparcia dla partii politycznych pokazuje, że to Jarosław Kaczyński ma więcej powodów do zadowolenia.
Tuż po tym, jak premier Morawiecki przemawiał w Parlamencie Europejskim, Donald Tusk pojawił się w Sejmie. Lider Platformy Obywatelskiej nie ukrywał, że PiS wypadło na arenie europejskiej wyjątkowo źle. - PiS i prezes Kaczyński nie potrafią przyznać się do błędu - ostro skwitował Donald Tusk.Sejmowa konferencja Donalda Tuska miała podkreślić krytyczne stanowisko Platformy Obywatelskiej wobec działania Prawa i Sprawiedliwości. - W Europie prawie wszyscy dostrzegli, że rząd PiS nie wyraża woli większości Polaków, jeśli chodzi o kwestię praworządności - zawyrokował Donald Tusk w odniesieniu do słów, które padły we wtorek z ust premiera Mateusza Morawieckiego (więcej na ten temat przeczytasz >tutaj<).
Od I kadencji Sejmu Jarosław Kaczyński zasiada w ławach poselskich. Co dokładnie robi prezes PiS? Sprawdziliśmy jego aktywność w izbie niższej parlamentu. Zarówno jego działania, jak i ich brak w innych aspektach może zaskakiwać. Okazuje się, że Jarosław Kaczyński jest w kwestii głosowań jednym z najaktywniejszych polityków. Jeśli zaś chodzi o inne aktywności, nie wygląda to już tak kolorowo.95,94 - to procentowy udział Jarosława Kaczyńskiego w głosowaniach, jakie odbywają się w Sejmie. Prezes PiS zagłosował w 4185 ze wszystkich 4362, które się odbyły.Opowiadanie się za lub przeciw przechodzącym przez Sejm ustawom to nie jedyne zajęcie posłów. Nie zawsze, jak w kwestii głosowań Jarosław Kaczyński jest wzorem do naśladowania.
W Sejmie doszło do spięcia między szefem "ludowców" Władysławem Kosieniakiem-Kamyszem, a wicemarszałkiem Ryszardem Terleckim. Powodem zaognionej dyskusji był temat polexitu.Władysław Kosiniak-Kamysz w swoim wystąpieniu mocno uderzył w PiS. Jego zdaniem PiS ucieka od debaty nad statusem Polski w UE, ponieważ "boi się słów prawdy".- Hasło "polexit" nie zostało wymyślone przez opozycję. Je w rzadkim przypływie szczerości ujawnił, wasz tajny plan, pan marszałek Terlecki. I to po jego wystąpieniu podejmowaliście uchwałę o tym, że trzeba być w Unii Europejskiej - stwierdził stanowczo lider PSL.Co więcej, Kosiniak-Kamysz zarzucił partii rządzącej, że wszystkie działa, które podejmuje mają prowadzić Polskę wprost do wystąpienia z Unii Europejskiej. Wprost oskarżył formacje rządzącą o "zdradę testamentu Ojca Świętego Jana Pawła II".Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Donald Tusk w czwartek odwiedził Sejm. Powodem wizyty było posiedzenie Klubu Parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej. Temat poruszany przez byłego szefa Rady Europejskiej był istotny dla przyszłości partii. Pokonanie Prawa i Sprawiedliwości w nadchodzących wyborach wydaje się priorytetem Donalda Tuska.Koalicja Obywatelska po powrocie Donalda Tuska zyskała nie tylko w sondażach. Członkowie partii liczyć mogą na wsparcie ze strony swojego lidera. Polska Agencja Prasowa podała, że w czwartek Donald Tusk pojawił się w Sejmie. Polityk zwrócił się do członków KO osobiście.
Decyzją Sejmu, program 500 plus czekają znaczące zmiany. Modernizacje dotkną przede wszystkim rodziców oraz opiekunów pobierających pieniądze. Świadczenie nie będzie już wypłacane do ręki. Wycofywany jest również tradycyjny sposób składania wniosków. Rząd liczy na ponad 3 mln zł oszczędności.Zmiany w 500 plus zostały przyjęte w czwartek wieczorem przez Sejm. Od nowego roku rodzice oraz opiekunowie uprawnieni do pobierania świadczenia muszą przygotować się na zmiany. Spora rewolucja czeka również ZUS.Od stycznia 2022 roku to właśnie ZUS, a nie ośrodek pomocy społecznej będzie przyjmować wnioski o przyznanie 500 plus. Zakład będzie dodatkowo również rozpatrywał wnioski oraz wypłacał pieniądze. To jednak nie koniec zmian.
Alfred Bujara, szef sekcji handlowej NSZZ “Solidarność”, ma nowy pomysł na uszczelnienie zakazu handlu. Jego zdaniem sklepy w Polsce są otwarte zbyt długo i należy skrócić godziny pracy. Działacz jest przekonany, że zmiany w tym zakresie “pomogłyby małym sklepom”.Walka o zmiany w zakazie handlu trwa. Już nie tylko niedzielne ograniczenia są przedmiotem dyskusji. Szykuje się również rewolucja w ciągu tygodnia.
W środę 13 października późnym wieczorem odbyła się sejmowa debata w sprawie projektu ustawy o budowie zabezpieczenia granicy państwowej. W ten sposób partia rządząca chce zapanować nad kryzysem na granicy z Białorusią. Politycy firmujący budowę nowego muru nie pojawili się w ławach sejmowych.Wczoraj odbyło się drugie czytanie projektu ustawy. Ostatecznie Sejm skierował dokument do dalszych prac w komisji. Podczas obrad na sali sejmowej zabrakło polityków Prawa i Sprawiedliwości, co wzbudziło wzburzenie internautów.
Ostatnie wydarzenia pokazują, jak bardzo zdestabilizowała się sytuacja na polskiej scenie politycznej. Zawirowania wokół sporu z Unią Europejską, napięcia na granicy polsko-białoruskiej, szalejąca inflacja, a do tego protestujące coraz liczniej grupy zawodowe mają swoje odbicie w badaniach poparcia politycznego. Takie badania ujawniły właśnie wybitnie kłopotliwy problem Jarosława Kaczyńskiego.Od wyborów w 2015 roku Prawo i Sprawiedliwość lideruje w sondażach poparcia. Partia Jarosława Kaczyńskiego jeszcze w ubiegłym roku na jesieni notowała poparcie powyżej 35 proc., co zmieniło się diametralnie po decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji z 22 października 2020.Od tamtego momentu PiS nie może trwale przekroczyć z poparciem pułapu 40 proc., co niejednokrotnie zdarzało się w poprzednich latach. Ostatnio partia zbliżyła się do tego progu w badaniu Pollster dla "SE" w połowie września, kiedy to PiS zaliczyło 39,5 proc. wyniku poparcia.Jednak w ostatnim czasie partia Jarosława Kaczyńskiego notuje kolejne spadki w poparciu. Wynika tak z dwóch najnowszych sondaży przeprowadzonych w ostatnich dniach. W każdym z nich PiS wyraźnie traci głosy Polaków.Pozostała część artykułu pod materiałem wideo
Optujący za zmianą hymnu poseł Janusz Kowalski został przyłapany na nieznajomości tekstu Mazurka Dąbrowskiego. - Jestem zestresowany - wyjaśniał, gdy Radomir Wit chciał dowiedzieć się od posła Solidarnej Polski, jak zaczyna się druga oraz trzecia zwrotka. Na swoją obronę Janusz Kowalski stwierdził, że bardziej niż polski hymn woli śpiewać Rotę.Nieznajomość kolejności wersów i zwrotek Mazurka Dąbrowskiego nie przeszkadza Januszowi Kowalskiemu z Solidarnej Polski głośno przychylać się do propozycji zmian w hymnie.Polityk stwierdził, że ufa w tej kwestii ministrowi Piotrowi Glińskiemu. - Jeśli uważa on, że trzeba zamienić kolejność zwrotek hymnu, popieram go zdecydowanie - jednoznacznie zadeklarował Janusz Kowalski.Hitem internetu staje się jednak rozmowa posła Kowalskiego z Radomirem Witem. Dziennikarz TVN24 próbował pomóc politykowi w wyrecytowaniu zwrotek hymnu. Tłumaczenie Janusza Kowalskiego wydaje się absurdalne.Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Hakerzy opublikowali w sieci numery telefonów posłów i senatorów Prawa i Sprawiedliwości. Za atakiem na parlamentarzystów stoją najprawdopodobniej te same osoby, które wywołały aferę mailową i włamały się na skrzynkę Michała Dworczyka.Wygląda na to, że właśnie obserwujemy kolejną odsłonę tzw. afery mailowej. Na prowadzonym w języku rosyjskim kanale, gdzie wcześniej publikowano domniemane ważne rządowe dokumenty ze skrzynki szefa KPRM Michała Dworczyka, właśnie ujawniono numery telefonów do posłów i senatorów PiS, w tym członków rządu.Onet błyskawicznie porównał je z tymi, które znajdują się w posiadaniu redakcji i okazało się, że są prawdziwe. Może to być ostateczny dowód na prawdziwość ujawnianej od miesięcy korespondencji.
Dyskusja w związku ze stanem wyjątkowym była 30 września tak emocjonalna, że posłanka KO Katarzyna Piekarska, opuściła salę plenarną z urazem. - Nie byłam jednak w stanie wytrzymać - wyznała polityczka. Działaczka tak mocno uderzyła w mównicę sejmową, że zraniła się w rękę.Stan wyjątkowy przy granicy z Białorusią został już oficjalnie przedłużony o 60 dni. Zanim Sejm oficjalnie przychylił się do wniosku rządu, a prezydent Andrzej Duda podpisał rozporządzenie, w izbie niższej odbyła się burzliwa dyskusja.Zarówno ze strony opozycji, jak i partii rządzącej padło wiele mocnych słów względem politycznych przeciwników. Doszło nawet do incydentu, podczas którego posłanka Katarzyna Piekarska odniosła uraz dłoni.