Konflikt w Górskim Karabachu. Rosjanie zawiedli Armenię
Po trzech latach od ostatniej wojny o Górski Karabach władze Azerbejdżanu poinformowały, że rozpoczęły "operację antyterrorystyczną", której celem wydaje się całkowite zajęcie tego regionu. Armia Azerbejdżanu rozpoczęła ostrzeliwanie pozycji ormiańskich separatystów, a władze Armenii wezwały rosyjskie siły stacjonujące na tym terenie do interwencji. Rosjanie zawiedli jednak Ormian i wszystko wskazuje teraz na to, że Azerbejdżan po wielu latach może przejąć całkowitą kontrolę nad Górskim Karabachem.
Azerbejdżan rozpoczął "operację antyterrorystyczną"
We wtorek (19.09) Ministerstwo Obrony Azerbejdżanu wydało oświadczenie, w którym poinformowano, że azerskie siły zbrojne rozpoczęły na terenie Górskiego Karabachu "operację antyterrorystyczną". Celem działań Azerów ma być całkowite rozbrojenie separatystycznych sił z Górskiego Karabachu wspieranych przez armię Armenii, choć władze tego państwa zaprzeczają, jakoby w tym regionie stacjonowały ich wojska. Rząd Azerbejdżanu oświadczył, że jest w stanie przystąpić do negocjacji pod warunkiem całkowitej kapitulacji władz ormiańskiej enklawy.
Azerskie ministerstwo obrony poinformowało, że użyło przeciwko Ormianom "precyzyjnej broni". Niedługo później pojawiło się wiele doniesień o ostrzałach pozycji separatystów z użyciem rakiet oraz artylerii. Siłom Azerbejdżanu udało się podobno zniszczyć także ormiańską obronę przeciwlotniczą. Nieuznawane na arenie międzynarodowej władze Górskiego Karabachu przekazały, że od rozpoczęcia działań zbrojnych zginęły co najmniej 32 osoby, w tym siedmiu cywilów, a kolejnych 200 zostało rannych.
Polskie warzywa i owoce objęte embargiem. To pierwszy krok odwetowy UkrainyWojna o Górski Karabach
Konflikt o Górski Karabach pomiędzy Armenią i Azerbejdżanem trwa już od wielu lat. Jest to separatystyczny region zamieszkiwany przez około 120 tysięcy Ormian, który znajduje się jednak w granicach Azerbejdżanu. Mimo że Górski Karabach teoretycznie uznawany jest przez społeczność międzynarodową jako część Azerbejdżanu, to władzom z Baku od kilkudziesięciu lat nie udało się uporać z tym problemem, ponieważ ormiańscy separatyści zawsze wspierani byli przez władze Armenii.
Azerbejdżan od wielu lat przygotowywał się do odzyskania kontroli nad tym terytorium i ostatnią próbę podjął w 2020 roku. W wyniku kilkutygodniowych starć zginęło wtedy ponad 6 tysięcy osób. Azerowie osiągnęli wtedy częściowe zwycięstwo, ponieważ zajęli kilka regionów Górskiego Karabachu. Do zakończenia działań wojennych doszło w wyniku zawarcia trójstronnego porozumienia pomiędzy Armenią, Azerbejdżanem i Rosją, która miała być gwarantem pokoju w regionie. Rosjanie rozmieścili też w regionie około 2 tysiące swoich żołnierzy, którzy mieli ochraniać jedyną drogę łączącą Górski Karabach z Armenią, tzw. korytarz laczyński.
Ustalenia z 2020 roku uznawane były jako porażka Armenii, a kraj pogrążył się wtedy w kryzysie politycznym w związku z protestami niezadowolonych z działań swojego rządu Ormian.
Armenia zwróciła się o pomoc do Rosji
Rząd w Erywaniu od razu po rozpoczęciu przez Azerbejdżan działań wojennych we wtorek zwrócił się do Rosji z prośbą o pomoc i wezwał rosyjskie siły pokojowe do powstrzymania "pełnoskalowej napaści". Armenia należy do Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ), czyli sojuszu wojskowego pod przywództwem Rosji. Jedyną reakcją Rosjan na działania Azerów była jednak ewakuacja części mieszkańców, którzy zamieszkują sporne tereny. Rosyjskie wojska nie zrobiły też nic w związku z blokadą przez Azerbejdżan korytarza laczyńskiego, którą Baku utrzymuje od kilku miesięcy.
Reakcja Rosji może być spowodowana dwoma rzeczami. Po pierwsze Kreml zaangażował większość swojego potencjału militarnego w inwazję na Ukrainę i nie jest w stanie prowadzić teraz innego konfliktu militarnego, tym bardziej z dobrze uzbrojoną armią Azerbejdżanu, który do tego wszystkiego może liczyć na pomoc ze strony Turcji. Po drugie w ostatnim czasie premier Armenii Nikola Paszynian nie żałował słów krytyki pod adresem Kremla, co wywołało konflikt w OUBZ. Co więcej, Paszynian konsekwentnie odmawia też poparcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę, a w ostatnim czasie ponad 100 ormiańskich żołnierzy wzięło udział w ćwiczeniach wojskowych z armią amerykańską. Dlatego Putinowi wcale nie zależy teraz na pomaganiu Ormianom.
Zawieszenie broni w Górskim Karabachu. Azerbejdżan dopiął swego
Władze Azerbejdżanu wielokrotnie powtarzały od wczoraj, że zawieszenie broni jest możliwe tylko pod warunkiem rozbrojenia ormiańskich oddziałów. Tak się też stało. Władze Górskiego Karabachu poinformowały dzisiaj (20.09), że od godziny 13:00 czasu lokalnego nastąpiło całkowite zawieszenie działań wojennych.
Siły Górskiego Karabachu przystały na warunki Azerbejdżanu, w wyniku czego ma dojść do ich całkowitego rozbrojenia. Co więcej, w czwartek (21.09) ma dojść do rozmów pomiędzy władzami z Baku a separatystami na temat "kwestii reintegracji". Wszystko wskazuje więc na to, że Azerbejdżan dopiął swego i osiągnął zamierzone przez siebie cele. Premier Armenii Nikol Paszynian dał jasno do zrozumienia, że jego rząd nie był zaangażowany w zawarcie tego porozumienia, podkreślając, że rosyjskie siły pokojowe ponoszą pełną odpowiedzialność za bezpieczeństwo miejscowej ludności. We wtorek Paszynian oskarżył Azerbejdżan o "czystki etniczne" w Karabachu.
Ormiańscy separatyści prawdopodobnie nie mieli innego wyjścia, niż przystać na warunki Azerów. Konfrontacja z przeważającymi siłami armii Azerbejdżanu bez zdecydowanego wsparcia ze strony słabej obecnie Armenii oraz przy braku reakcji Rosjan była skazana na porażkę.
Źródło: BBC/Reuters