Henryk Sellin nie żyje. Uczestnik strajku w Stoczni Gdańskiej odszedł w wieku 86 lat. Informacje o jego śmierci przekazał syn, poseł PiS Jarosław Sellin. - Proszę o modlitwę za duszę zmarłego taty - napisał w emocjonalnym wpisie w mediach społecznościowych.Henryk Sellin zmarł w nocy z niedzieli na poniedziałek. O śmierci uczestnika historii, o których młodzież uczy się w szkole, poinformował Jarosław Sellin.Poseł PiS zamieścił emocjonalny wpis. Dołączył do niego zdjęcie ojca i zwrócił się do wszystkich z prośbą o modlitwę za duszę Henryka Sellina.
To była prawdziwa masakra. Zdarzenie, do którego doszło podczas Festiwalu Kabaretów w Koszalinie, emitowanego na antenie Polsatu, z pewnością nie spodoba się partii rządzącej. Grupa „Neo-Nówka” w niewybredny i bezwzględny sposób wypunktowała haniebne (według nich) działania rządu z kilku ostatnich lat. A to wszystko w programie rozrywkowym. Uwaga – mocne!
Trudno nadążyć za kolejnymi awanturami na antenie TVP Info. Telewizja Polska dobrnęła do momentu, w którym zamiast być publicznym nadawcą konkuruje z kolejnymi festiwalami kabaretowymi. Nie inaczej było tym razem. Prowadząca program "W pełnym świetle" ucięła wypowiedź swojego gościa, a poseł PiS jak zaklęty powtarzał "reparacje, chłopie, reparacje". Co tam się działo? Awantura w TVP Info z udziałem polityków Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy obywatelskiej. - Przywołuję pana do porządku - grzmiała prowadząca program dziennikarka TVP w stronę Grzegorza Napieralskiego z KO.Niedzielne wydanie "W pełnym świetle" na długo zapisze się w pamięci widzów TVP Info. Doszło do scen, które nie powinny mieć miejsca w kulturalnej dyskusji prowadzonej zgodnie z najwyższymi telewizyjnymi standardami.
Wszechobecna drożyzna to bardzo poważny problem współczesnego społeczeństwa. Według prognoz światowych ekspertów nie ma szans na odwrócenie negatywnej tendencji, przez co będzie jeszcze drożej. Szczególnie niepokojąca sytuacja ma miejsce w przypadku papieru, którego ceny niemal się podwoiły. "Rzeczpospolita" alarmuje, że nie ma co liczyć na to, że podwyżki cen papieru kogokolwiek ominą. Wszystko przez jeden, niezwykle istotny szczegół. Niemal każdego dnia mierzymy się z efektami nieodpowiedzialnej polityki prowadzonej przez polski rząd, ale również napiętej sytuacji międzynarodowej, która przez ostatnie miesiące spędza sen z powiek milionom Europejczyków. Galopująca inflacja, a także szalejąca drożyzna to dwa aspekty, które w szczególny sposób dają się we znaki zwykłym obywatelom. Choć zdecydowana ilość produktów zaliczyła gwałtowne wzrosty, to nie koniec dalszych podwyżek. Szczególnie nieciekawa sytuacja ma miejsce w przypadku papieru, ponieważ w ostatnim czasie jego cena niemal się podwoiła. Eksperci oraz analitycy nie mają żadnych wątpliwości. Będzie jeszcze drożej. Ich obawy podzielają producenci, którzy podkreślają, że choć ceny już wzrosły, to dalsze podwyżki są kwestią czasu.
Adam Glapiński ma nową teorię dotyczącą kryzysu gospodarczego w Polsce. Zgodnie z PiS-owską tradycją, o wszystko oskarża Donalda Tuska. Prezes NBP zarzuca politykowi współpracę z niemieckim rządem, który jego zdaniem zrobi wszystko, żeby tylko zaszkodzić Polsce. Zapowiada również, że wprowadzenie euro będzie katastrofą.
Po miesiącu intensywnego objazdu po Polsce, Jarosław Kaczyński postanowił zawiesić swoje tournée i udać się na - rzekomo zaplanowany - urlop. W tę wersję wydarzeń nie wierzą jednak jego polityczni oponenci, którzy uważają, że prezes skapitulował w obliczu licznych porażek, jakie poniósł w ramach prowadzonej kampanii. Chaotyczne ruchy lidera Zjednoczonej Prawicy stały się powodem poważnej kłótni w studiu "Kawy na ławę".Tego lata Prawo i Sprawiedliwość miało przeprowadzić zmasowaną akcję odzyskiwania zaufania wśród coraz bardziej zawiedzionego pasywnością rządzących elektoratu. Niełatwego wyzwania podjął się zresztą sam prezes Jarosław Kaczyński, który z bólem serca opuścił ukochany dom na Żoliborzu i wyruszył na spotkania z wyborcami.Po miesiącu przepełnionym poważnymi wpadkami, które z chęcią wykorzystywała na swoją korzyść opozycja, a także przy rosnącym niezadowoleniu z powodu nieudolności byłego wicepremiera wśród jego własnych podwładnych, ktoś trzeźwo myślący uznał jednak w końcu, że czas zakończyć festiwal porażek.Powodem przerwania przedwyborczej kampanii miała być oficjalnie chęć udania się prezesa na zasłużony i podobno zaplanowany już wcześniej urlop, choć nie sposób oprzeć się wrażeniu, że nagły krok w tył wymusiły na Jarosławie Kaczyńskim potęgujące z każdym dniem obawy o to, że nadzwyczaj szybko poprowadzi on ugrupowanie na samo dno, od którego trudno będzie się odbić.
W życiu Barbary Dziuk nastał trudny czas - nie dość, że jest posłanką średnio lubianego przez Polaków Prawa i Sprawiedliwości, to jeszcze niedawno jej biuro zostało zdewastowane. O wszystkim opowiedziała na swoim Facebooku. Polityk zapowiedziała, że planuje wyciągnąć surowe konsekwencje.
Sondaż IBRiS dla Onetu to dla Jarosława Kaczyńskiego czerwona kartka. PiS i Solidarna Polska wygrywają wybory, ale w obliczu wyniku opozycji nic to nie znaczy, gdyż... koalicja będzie mieć w Sejmie więcej głosów. Do pogrążenia prezesa PiS wystarczy sojusz Donalda Tuska i Szymona Hołowni. PiS, Solidarna Polska, Platforma Obywatelska, Polska 2050, PSL, czy Konfederacja? Najnowszy sondaż IBRiS przeprowadzony przez Onet pokazuje, że "gorące przywitania" Jarosława Kaczyńskiego w kolejnych miastach mogą symbolizować polityczne skutki przy urnach wyborczych.PiS wygrałoby wybory, ale... Jarosław Kaczyński ma wszelkie powody do tego, by być wściekłym. Sondaż przedwyborczy pokazuje, że mimo największej ilości głosów zdobytej wśród ankietowanych, wystarczy jedno uściśnięcie dłoni, aby sprawy (w tym nocne głosowania i reasumpcje) w parlamencie przy ul. Wiejskiej w Warszawie nie szły po myśli wodza.
Mateusz Morawiecki przekonał się, że pytania są trudniejsze, gdy nie chce się udzielić na nie odpowiedzi. Premier w czasie piątkowej konferencji o wakacjach kredytowych pokłócił się z dziennikarką TVN24. - Ale pani się odnosi do czegoś konkretnego - mówił poirytowany szef rządu.Piątkowa konferencja zapadnie Mateuszowi Morawieckiemu w pamięć. Dziennikarze TVN24 po raz kolejny udowodnili, że nie są równie potulni co reprezentanci Jacka Kurskiego i zadają niewygodne pytania. Mateusz Morawiecki może jedynie pomarzyć o tym, by tak jak Jarosław Kaczyński wpuszczać na swoje spotkania jedynie osoby przychylne spojrzeniu na świat prezentowany przez władzę. W przypadku premiera znany z objazdów PiS niewygodny tłum krzyczący antyrządowe znalazł się wewnątrz sali.
Jarosław Kaczyński, jak ustaliła Gazeta.pl, przerwał swoje ogólnopolskie tournée, w którym namawiał Polaków do głosowania na PiS. Prezes partii rządzącej tłumaczył w rozmowie z portalem, że środek wakacji "to kiepski termin na takie tournée". Rezygnacja zbiegła się z czasem z niezbyt miłym przyjęciem, jakie zgotowali mu mieszkańcy Kórnika.
Tomasz Dedek, serialowy Jędrula z „Rodziny zastępczej”, aktorskimi zakusami nie zdołał zdobyć wielkiej popularności. Coraz większym zainteresowaniem cieszą się jednak jego wpisy na Twitterze. Może na tym polu jego dokonania okażą się bardziej efektowne? Aktor nie przebiera w słowach i surowo recenzuje rząd oraz elektorat PiS.
- Liczę, że operacja dotycząca reparacji wojennych od Niemiec powinna przynieść rezultaty, chociaż zdaję sobie sprawę, że może to potrwać nawet całe pokolenie, ale kiedyś trzeba zacząć, nie wolno z tego rezygnować - mówił Jarosław Kaczyński po spotkaniu z przebywającym w Warszawie szefem CDU Friedrichem Merzem.Jarosław Kaczyński, zapytany o postęp rozmów na temat reparacji wojennych, odparł, że "pan Merz jest bardzo wyrobionym politykiem i jak sądzę na jego umiejętność prowadzenia rozmowy wpływa jego zawód, w którym odnosił wielkie sukcesy, czyli zawód adwokata".
Drogowy skandal w strukturach Prawa i Sprawiedliwości. Należący do ugrupowania przewodniczący Rady Powiatu Jędrzejowskiego, niejaki Marek M., stracił prawo jazdy. Mężczyzna wpadł w sidła policji podczas rutynowej kontroli, która wykazała, że był pod wpływem alkoholu. Jak tłumaczył, dzień wcześniej uczestniczył w grillu.Bycie u władzy nie zwalnia z odpowiedzialności przed prawem i ponoszenia konsekwencji za swoje błędy. Nie pierwszy raz boleśnie przekonał się o tym polityk Prawa i Sprawiedliwości, który stracił prawo jazdy z powodu braku dyscypliny.
Prawo i Sprawiedliwość znajduje się w poważnym kryzysie. Targana wewnętrznymi tarciami partia słabnie w sondażach, co mocno niepokoi jej lidera, Jarosława Kaczyńskiego. W najnowszym wywiadzie dla Interii prezes przyznał, że ugrupowanie przechodzi obecnie przez najtrudniejszy czas od kiedy przejęło rządy w 2015 roku. Czy uda się znaleźć receptę na wyjście z potrzasku?Lata pomyślnej koniunktury gospodarczej i względnej stabilizacji w światowym ładzie pozwoliły Prawu i Sprawiedliwości rozkoszować się pełnią władzy i niezachwianym poparciem elektoratu. Rozochoceni politycy ugrupowania rządzącego żyli więc jak pączki w maśle, zapominając, że wszystko, co dobre, kiedyś się kończy.Pierwsze zgrzyty na idealnym obrazku pojawiły się w 2019 roku, kiedy to spokój całej populacji zmąciła rozprzestrzeniająca się w mgnieniu oka pandemia koronawirusa. Ta sprowadziła na wszystkie kraje potężny dołek finansowy, z którego do dziś nie udało się ostatecznie wyjść.Kolejnym poważnym ciosem dla rządów okazała się być rozpoczęta w lutym br. wojna w Ukrainie. Wraz z nią przyszło wiele niepokojów, w tym widmo kryzysu energetycznego. Konflikt rosyjsko-ukraiński spotęgował też rosnącą od wielu miesięcy inflację, która w Polsce bije kolejne rekordy.
Jarosław Kaczyński w wakacje nie próżnuje i nie tylko zwiedza Polskę, spotykając się ze swoimi poplecznikami. Prezes PiS udzielił wymownego wywiadu. Przyznał, że w PiS dochodzi do wewnętrznych tarć i prób pozbycia się rywali. - Są różne zaszłości, interesy, sprzeczne ambicje - powiedział tajemniczo były wicepremier. Stało się, Jarosław Kaczyński otwarcie przyznał, że w PiS dochodzi do wewnętrznych buntów. Jak na prawdziwego wodza jednak przystało, prezes uspokoił wyborców. - Moją rolą jest zaprowadzić porządek - oświadczył stanowczo. Jarosław Kaczyński udzielił wywiadu portalowi Interia.pl. Były wicepremier postanowił pokazać, że partia rządząca - wbrew docierającym świadectwom - nie jest wolna od ludzkich błędów i potknięć.
Donald Tusk w ostrych słowach komentuje ujawnione przez przypadek plany podwyżek dla posłów, premiera, prezydenta czy marszałków Sejmu i Senatu. - Ta władza mówi, że im się to należy, niejako z automatu. Z automatu to tej władzy należy się wyrok wyborców - grzmiał do kamery były premier. Jarosławowi Kaczyńskiemu zrobi się głupio? Donald Tusk musiał być dumny ze swoich ostatnich drwin z Jarosława Kaczyńskiego i jego wpadki z Konina. Lider PO postanowił wykorzystać dobrą passę i zaprezentował światu kolejne pełne krytyki zdania.Donald Tusk tym razem się nie ograniczał i uderzył w cały obóz rządzący. Mateusz Morawiecki i Jarosław Kaczyński, a także każdy z posłów i senatorów PiS ma się czego wstydzić? Poszło o pieniądze. Lider PO zarzucił władzy, że uważa, że podwyżka się jej należy i nie dba o to, że Polacy bardziej potrzebują waloryzacji pensji. Nieco ponad minutowy film Donalda Tuska wypełniony jest gorzkimi słowami.
Letnia kampania Jarosława Kaczyńskiego miała przynieść Zjednoczonej Prawicy wzrost poparcia i zapewnić spokojny sen prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, jednak sprawy powoli wymykają się spod kontroli. Polityk zalicza wpadkę za wpadką i nie stroni od wzbudzania kontrowersji. Te, o ile spotykają się z akceptacją twardego elektoratu, mogą powodować niesmak wśród umiarkowanych wyborców. Zaniepokojeni tym faktem są szeregowi działacze ugrupowania rządzącego.Jarosław Kaczyński nawet nie próbuje ukryć, że zamierza stoczyć brutalny bój o kolejną, trzecią z rzędu, kadencję u władzy. Aby było to możliwe, polityk zdecydował się nawet opuścić rząd i zrezygnować z urlopu, by móc skupić się na wakacyjnym objeździe po Polsce.Podczas gdy jedni wygrzewają się więc na gorących nadbałtyckich plażach albo praktykują lubiane przez prezesa górskie wycieczki, ten dwoi i troi się na spotkaniach z wyborcami, próbując przekonać ich do swojej wizji przyszłości. To jednak idzie jak po grudzie, nie tylko z powodu krytyki opozycji, ale także z winy samego Kaczyńskiego, który wypadł z wprawy i boleśnie zderza się z realiami publicznych wystąpień.
Krzysztof Jackowski, znany jasnowidz, w niedzielny wieczór, 24 lipca, opublikował swoją kolejną przepowiednię. Dzięki swoim mocom przewidział ogromny, światowy krach finansowego. Choć brzmi to okrutnie, są też dobre strony przepowiedni - jasnowidz zobaczył w niej koniec rządów PiS-u.Popularny jasnowidz już wcześniej zapowiadał, że druga kadencja Prawa i Sprawiedliwości zakończy się przed czasem, a rząd porzuci władzę. Zdaniem wróżbity już wkrótce, w związku ze światowym kryzysem, rządy wielu europejskich państw podawać się będą do dymisji. Krzysztof Jackowski przeczuwa, że PiS nie doczeka następnych wyborów.
Spotkania z Jarosławem Kaczyńskim bawią i uczą. W Gnieźnie prezes PiS zaskoczył swoich wiernych fanów i wytłumaczył im, skąd wzięła się przyśpiewka "Polacy nic się nie stało". Tok myślenia byłego wicepremiera jest zaskakujący. Wróg pozostaje jednak niezmienny.Jarosław Kaczyński przemierza kraj i nieprzejęty incydentami "powitalnymi" z uśmiechem wchodzi na kolejne sceny. Prezes PiS nie zapomina, że liczy się nie tylko dobra zabawa. W Gnieźnie uraczył zebranych ciekawostką dotyczącą narodowego okrzyku "Polacy nic się nie stało".Kiedy myślisz, że wiesz już wszystko... Jarosław Kaczyński udowodni ci, że wie lepiej i wie więcej. Prezes PiS poza sugerowaniem początku końca ery rozdawnictwa zdobył się w Gnieźnie na ojcowski ton i wyjaśnienie kluczowej kwestii.
Burmistrz Łeby idąc na spotkanie z Mateuszem Morawieckim zatrzymał się na chwilę przed skandującymi nieopodal przeciwnikami PiS. Na odchodne pokazał im obraźliwy gest - incydent został uwieczniony na nagraniu. "Bydło!" - krzyczano w stronę odchodzącego burmistrza Łeby. Ten nie wydawał się jednak zrażony i żwawym krokiem powędrował na meeting z premierem. Burmistrz Łeby wychodzi do protestujących Niemałe zamieszanie wzbudził incydent z udziałem burmistrza Łeby Andrzeja Strzechmińskiego, który zaskoczył mieszkańców Lęborka pokazując w ich stronę obraźliwy gest. 23 lipca w mieście odbyło się spotkanie z premierem Mateuszem Morawieckim. Premier, podobnie jak prezes PiS od jakiegoś czasu odwiedza różne polskie miejscowości, gdzie wygłasza przemówienia, w których winą za trudną sytuację gospodarczą kraju obarcza "wrogów ojczyzny" i opozycję parlamentarną. Na lęborskie spotkanie z szefem rządu wybrał się burmistrz Łeby, który swoją funkcję pełni już trzecią kadencję. Po drodze zdecydował się zatrzymać obok przeciwników rządu, którzy przyszli protestować przeciwko polityce Zjednoczonej Prawicy. Przybyli zaczęli wykrzykiwać w stronę samorządowca hasła. Burmistrz stanął przez chwilę pytając jedną z kobiet, dlaczego tak krzyczy, po czym zdecydował się oddalić. "Pożegnał się" jednak w niezbyt kulturalny sposób. Obraźliwy gest Andrzej Strzechmiński, mając świadomość, że tuż obok miejsca spotkania z Mateuszem Morawieckim znajdują się policjanci, którzy w razie potrzeby staną w jego obronie, pokazał protestującym tzw. gest Kozakiewicza. Zachowanie burmistrza Łeby nie spotkało się jednak z próbą ataku za obrazę a zażenowaniem przybyłych, którzy zaczęli wykrzykiwać w stronę samorządowca: "Bydło! Bydło!"Nagranie z incydentu obiegło już internet, a komentatorzy na Twitterze nie mają litości dla Strzechmińskiego. W kierunku włodarza posypały się gorzkie słowa krytyki, które z pewnością nie przyniosą mu popularności. Tymczasem burmistrz Łeby w Lęborku podczas wizyty mateuszka...CC @sylwiaf2 🙈 pic.twitter.com/mBSk7hu7ro— 𝓖𝓻𝓾𝓫𝔂💛💙 (@Grubiusz) July 23, 2022 - Widać, że władza, którą mają odwaliła im do reszty - napisał jeden z internautów. Artykuły polecane przez Goniec.pl:Śląskie: Śmiertelny wypadek w powiecie pszczyńskim. Nie żyje motocyklistaMałopolskie. Wypadek w oczyszczalni ścieków, dwóch mężczyzn utonęło w zbiornikuKatastrofa helikoptera w Rosji. Pięciokrotny mistrz świata Igor Malinowski zjedzony przez niedźwiedzieŹródło: goniec.pl
Jarosław Kaczyński nazwał Zbigniewa Ziobrę "ministrem bezradności"? Tak zabrzmiały jego słowa podczas weekendowego wystąpienia w Koninie. Zbitka słów prezesa PiS rozbawiła internautów. O tym, że w Zjednoczonej Prawicy nastąpiły pewne "tarcia" wiemy już od dawna. Czy jednak naprawdę Jarosław Kaczyński postanowił wymierzyć Zbigniewowi Ziobrze symbolicznego "prztyczka w nos"? Jarosław Kaczyński w Koninie Jarosław Kaczyński, podobnie jak kilku innych polityków PiS, jest w trakcie "tournee" po Polsce, podczas którego przemawia do rodaków zachwalając (a może bardziej - tłumacząc) politykę swojej partii. Nie jest to łatwy orzech do zgryzienia. Rosnąca inflacja, kryzys gospodarczy na horyzoncie i coraz bardziej zauważalne niezadowolenie społeczne z działań rządu nie sprzyjają optymizmowi jego członków. Sytuacji nie poprawia najnowszy sondaż Kantaru, z którego wynika, że PiS nie może cieszyć się już największym zaufaniem Polaków i został wyprzedzony przez Koalicję Obywatelską. Choć Jarosław Kaczyński zdaje się nie brać złych informacji do siebie, fakty mówię same przez się. W miniony weekend prezes PiS gościł w Wielkopolsce, gdzie w Koninie spotkał się ze swoimi wyborcami. Podczas jednej z wypowiedzi doszło do zadziwiającej wpadki. "Minister bezradności" Zbigniew Ziobro Jarosław Kaczyński, odpowiadając na jedno z zadanych mu pytań, dokonał niefortunnej zbitki słów. Obecni na sali mogli być przekonani, że prezes PiS próbuje obrazić ministra sprawiedliwości. - Szanowny panie, dzisiaj w tej sytuacji jestem troszkę w sytuacji bezradnej, tak samo jak minister..., bezradności, przepraszam, tak samo jak minister Ziobro - usłyszeliśmy z ust polityka. Kaczyński nazywa @ZiobroPL ,,Ministrem Bezradności’’. Zaczynam być fanem wakacyjnego tourne Prezesa. #ministerBezradnościpic.twitter.com/8PSi3GtQ8W— Fox Mulder (@PILNE24) July 24, 2022 Nagranie szybko obiegło internet, a w sieci pojawiły się nawet głosy, że nie musiała to być wpadka, a celowe działanie. Wiadomo bowiem, że od jakiegoś czasu relacje liderów Zjednoczonej Prawicy nie układają się najlepiej. Dowodem może być chociażby ostentacyjne spóźnienie Zbigniewa Ziobry na ostatnie wystąpienie Mateusza Morawieckiego w Sejmie. Minister wszedł na samo zakończenie przemowy premiera i w przeciwieństwie do innych polityków obozu rządzącego, nie nagrodził go nazbyt gromkimi oklaskami. Artykuły polecane przez Goniec.pl:Śląskie: Śmiertelny wypadek w powiecie pszczyńskim. Nie żyje motocyklistaMałopolskie. Wypadek w oczyszczalni ścieków, dwóch mężczyzn utonęło w zbiornikuKatastrofa helikoptera w Rosji. Pięciokrotny mistrz świata Igor Malinowski zjedzony przez niedźwiedzieŹródło: Goniec.pl
Jarosław Kaczyński rozpoczął przygotowania do zmiany frontu działań PiS. Prof. Ryszard Szarfenbergat wskazuje, że przed wyborami może dojść do waloryzacji 500 plus, ale... rząd będzie dążył do ukrócenia "rozdawnictwa". - Prezes Kaczyński tego nie chce, abyśmy wszyscy żyli na zasiłkach - ocenił ekspert.W rozmowie z portalem money.pl prof. Ryszard Szarfenberg ocenia, co siedzi w głowie Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS ma plany, które mogą nie spodobać się części jego wiernych wyborców.Już podczas spotkania z suwerenem w Białymstoku Jarosław Kaczyński publicznie przedstawił tezę, której do tej pory próżno szukać w linii narracji PiS. Koniec z wielkim rozdawnictwem pieniędzy? Na horyzoncie pojawił się taki przekaz.
Jarosław Kaczyński wyszedł do ludzi i... musi się od ludzi odgradzać kordonami policji. Prezes PiS został "przywitany" przez mieszkańców Kórnika niewybrednymi okrzykami i transparentami z ośmioma gwiazdkami. Doszło do tego, że były wicepremier musiał wyjść z budynku tylnymi drzwiami.Jarosław Kaczyński nie cieszy się w Wielkopolsce dobrą opinią. Najpierw prezes PiS musiał zmagać się z problemem organizacyjnym w postaci miejsca na spotkanie, a gdy w końcu udało znaleźć się instytucję, która mu nie odmówiła: odmówili ludzie. Przeciwnicy PiS i samego Jarosława Kaczyńskiego próbowali wyjaśnić prezesowi powody swojego niezadowolenia. Mieszkańcy Kórnika nie należeli jednak do grona szczęśliwców, którzy mieli szansę ogrzać się w blasku chwały byłego wicepremiera. Od wejścia odgrodził ich kordon policji, w tym policjantów na koniach.
Marek Suski zaliczył sporą wpadkę. Polityk PiS chciał uciec od dziennikarza TVN żądającego niewygodne pytania, ale... nie wyszło. Poseł wsiadł do windy i z namiętnością wciskał guzik. Ewakuacja nie wyszła, bo Marek Suski nie przeczytał kartki wiszącej powyżej. Nagranie jest hitem sieci.Marek Suski kontra TVN24. Poseł PiS musi pogodzić się z porażką i nagraniem swojej nieudanej ucieczki przed pytaniami stawiającymi rząd PiS w złym świetle. Czasem unikanie odpowiedzi to wystarczająca odpowiedź i wydaje się, że zachowanie Marka Suskiego nie będzie docenione przez Jarosława Kaczyńskiego. Poseł PiS starał się uniknąć gradu pytań dziennikarza TVN24. Odpowiedzi dotyczące niedawnej dymisji mogły postawić władzę - przede wszystkim odpowiedzialnego za zamieszanie Mateusza Morawieckiego - w niekomfortowej sytuacji, ale doszło do incydentu, który sprawił, iż niemal wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Mateusz Morawiecki otrzymał gorzką do przełknięcia pigułkę. Polacy nie zgadzają się z jego tezą. Poszło o to, kto tak naprawdę jest "premierem polskiej biedy". Nie będzie zaskoczeniem, że szef rządu PiS mianem tym określił Donalda Tuska. Sondaż ujawnił jednak, że Mateusz Morawiecki jest mocno osamotniony w swoim spojrzeniu na świat.Rząd PiS utknął we własnej bańce informacyjnej i jest przekonany, że prawda oraz racja zawsze leżą po ich stronie? Najnowszy sondaż zlecony przez "Rzeczpospolitą" udowadnia, że spora część obywateli nie myśli, jak władza.Poszło o kilkukrotnie powtarzaną tezę, iż Donald Tusk jest "premierem polskiej biedy". Ankietowani mieli wskazać, którego szefa rządu określiliby tym mianem. Mateusz Morawiecki strzelił sobie w stopę.
Jarosław Kaczyński zwrócił się Polaków z ważnym przesłaniem. Lider PiS nie ma najmniejszych wątpliwości, że w czasie zimy węgla nie zabraknie i każdy obywatel będzie w stanie ogrzać swój dom. Prezes nie byłby sobą, gdyby nie uderzył w Platformę Obywatelską. W czasie spotkania wyborczego zarzucił jej politykom zaskakującą rzecz, ludzie byli kompletnie zaskoczeni. Jarosław Kaczyński jakiś czas temu rozpoczął swoją kampanię wyborczą, chcąc przekonać Polaków, że następna kadencja jego partii będzie dla naszego kraju zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem. Lider Prawa i Sprawiedliwości jeździ po Polsce, organizując kolejne spotkania, a także wymieniając się poglądami dotyczącymi obecnej sytuacji. W czasie wystąpienia w Kórniku obiecał, że węgla wystarczy dla wszystkich, a Polacy będą w stanie ogrzać swoje domostwa. Lider PiS nie zrezygnował z bezczelnych ataków wymierzonych w Platformę Obywatelską.
"Byłam trzynaście miesięcy bezdomna" - to słowa, które w rozmowie z portalem Goniec.pl padły z ust emerytki, zapytanej na ulicy o to, jak galopująca inflacja i coraz wyższe ceny wpłynęły na jej życie. Na granicy kryzysu jest dziś wielu rówieśników tej kobiety.Seniorka nie ukrywa, że przykre doświadczenia spotkały ją zarówno podczas rządów Platformy Obywatelskiej, jak i za czasów władzy Prawa i Sprawiedliwości. Nie da się ukryć, że takie emocje jak naszej rozmówczyni towarzyszą milionom Polaków.
Mateusz Morawiecki z pewnością zapamięta wizytę w Działdowie na długo. Podczas spotkania z premierem na sali pojawili się przeciwnicy rządu, którzy w gorzkich słowach skrytykowali jego działania. Mateusz Morawiecki nie mógł spodziewać się takiego ataku. Co ciekawe, sami przemawiający byli zadziwieni, że dopuszczono ich do głosu. Mateusz Morawiecki w ogniu krytyki Mateusz Morawiecki jest w trakcie "tournee" po Polsce, w czasie którego tłumaczy Polakom, że inflacja, rosnące ceny i kryzys węglowy nie jest winą rządu, bynajmniej - to wszystko przez jego przeciwników. Jedna z wizyt odbyła się w Działdowie w woj. warmińsko-mazurskim. Pewny siebie premier wkroczył na salę żwawym krokiem, nie przeczuwając co za chwilę stanie się na sali. Pojawiły się tam bowiem osoby, które nie do końca zgadzały się z narracją premiera rządu. Już na samym początku spotkania Mateusz Morawiecki przekonywał, że Polska stała się celem ataku Rosji, który ma być przeprowadzany poprzez wysokie ceny surowców energetycznych. Nie ma w tym, broń Boże, winy rządu, to wszystko przez wrogów ojczyzny. - Za tą drożyznę powinni was wywieźć na taczkach! - ozwał się nieoczekiwanie głos na sali. Premier zaskoczony brakiem sympatii Mateusz Morawiecki z pewnością nie spodziewał się gorzkich słów krytyki, które padły pod jego adresem. Jeden z zabierających głos był zdziwiony, że otrzymał możliwość wypowiedzenia się. Skorzystał z niej i przedstawił swoje argumenty. - Panie Morawiecki, pan mówi, że "tamci" nie mieli pieniędzy, "my mieliśmy". Tylko tamci nie drukowali pieniędzy. Pan na półtora biliona zadłużył kraj! - oskarżył szefa rządu. W obronie Mateusza Morawieckiego stanął lokalny działacz PiS, który chwycił za mikrofon i wygłosił przemowę, która zaskoczyła samego premiera. Obóz władzy ochrzcił mianem "rządem ocalenia narodowego". - Nie popełnijmy błędów przy następnych wyborach, bo mieliśmy rządy Copperfielda, który by sprzedał własną matkę - orzekł podekscytowany. Artykuły polecane przez Goniec.pl:Przypadkowi ludzie uratowali 4-latkę. Dziecko było zamknięte w samochodzie, okno wybił antyterrorystaLimity na cukier w sklepach nadal obowiązują. Wiemy, czy go zabrakniePożar ścierniska przeniósł się na zboże. Strażacy na pomoc wezwali samolotyŹródło: wp.pl