Sezon ogórkowy, gdzie teoretycznie nic nie powinno się dziać, jest skutecznie przykrywany przez kolejne wybryki polityków. Tym razem to konferencja Donalda Tuska przyniosła ze sobą niespodziewane wydarzenia. Lider Platformy Obywatelskiej zwrócił się do swoich przeciwników, którzy próbowali go zagłuszyć gwiazdami. Wykorzystał moment, by zadrwić z PiS i kontynuować próbę udowodnienia, że PO to "fajna", "wyluzowana" i "nowoczesna" partia.Donald Tusk nieustannie niezrażony kolejnymi krytycznymi opiniami próbuje udowodnić, że jego czas jeszcze nie minął. Lider PO będąc w Świdnicy, musiał zmierzyć z czymś, co jest dla polityków z pierwszego rzędu trudne do przełknięcia: przeciwnicy na konferencji prasowej.Co prawda nie można mówić o oparach absurdu porównywalnych do ćwiczenia skandowania "Jarosław" w Sochaczewie, ale konferencja Donalda Tuska odnotowała incydent, który przyniósł ze sobą godny zapamiętania fragment.
Lech Wałęsa, jak większość Polaków, uskarża się na wszechobecną drożyznę i galopującą inflację. Tak jak każdy z nas musi liczyć każdy grosz, aby jakoś przetrwać "do pierwszego". W najnowszym wywiadzie były prezydent zdradził, że otrzymuje "zaledwie" 12-13 tysięcy złotych emerytury.
Jak nieoficjalnie dowiedziało się Radio Szczecin, Małgorzata Jacyna-Witt została zawieszona w prawach członka Prawa i Sprawiedliwości. Nie jest zaskoczeniem, że powodem mają być wpisy radnej na Twitterze. Radna w rozmowie z radiem potwierdziła, że została zawieszona, ale oficjalna decyzja ma zostać ogłoszona w środę, 13 lipca.
Prezydent zwleka, a kredytobiorcy czekają. Jak widać, Andrzejowi Dudzie nieśpieszno z podpisaniem ustawy o wakacjach kredytowych. Jednak takie "zastanawianie się" może być dla posiadaczy kredytów bardzo kosztowne. Jeśli prezydent nie podpisze w najbliższych dniach ustawy, rządowej pomocy w sierpniu po prostu nie będzie. Sejm przyjął 7 lipca większość poprawek Senatu do ustawy, która wprowadziła tzw. wakacje kredytowe i przedłuża tarcze inflacyjne. Jednak obecnie to, kiedy ustawa wejdzie w życie, leży jedynie w rękach prezydenta. On z kolei, najwidoczniej "nadal się zastanawia", bo podpisu jak nie było, tak nie ma.
W ramach tzw. "objazdówki" PIS, była premier Beata Szydło w weekend spotkała się z mieszkańcami gminy Miedźna (woj. śląskie). To spotkanie jednak nieco różniło się od pozostałych. W trakcie wybuchła niemała awantura, a na sali zrobiło się nieprzyjemnie. Jak relacjonują lokalne media, spotkanie rozpoczęło się przed południem. Sala w Centrum Kultury w Woli pękała w szwach. Po wystąpieniu Beaty Szydło dziennikarka Marta Gniła-Jastrzębska chciała zadać jej kilka pytań. - Czy to nie jest tak, że partia rządząca zaostrza konflikt z Rosją? - zadała jedno z nich kobieta. Wtedy jednak rozpoczęła się niemała "burza".
Kto uzyskałby największe poparcie, gdyby wybory odbyły się na przełomie czerwca i lipca? Jak wynika z najnowszego sondażu CBOS, na prowadzeniu nadal Prawo i Sprawiedliwość. Jednak dystans pomiędzy dwoma największymi polskimi partiami coraz bardziej się powiększa. Posłowie Koalicji Obywatelskiej nie mają powodów do optymizmu, ich partia zaliczyła wyraźny spadek.
Małgorzata Jacyna-Witt, przewodnicząca klubu Prawa i Sprawiedliwości w sejmiku województwa zachodniopomorskiego opublikowała kontrowersyjny wpis. "Ja jestem elitą" - taki komentarz pojawił się pod jej zdjęcia z pola golfowego, co oburzyło społeczność portalu.
Krystyna Pawłowicz nie raz dała się poznać jako osoba, która nie gryzie się w język. Choć jej tytuł profesorski bywa przedmiotem dyskusji, to nie ulega wątpliwości, że polityk słynie z kontrowersyjnych i nieprzemyślanych słów. Kolejny raz dała temu dowód.
Jarosław Kaczyński, o czym wielokrotnie już pisaliśmy, często ze swojego domu na Żoliborzu jeździ służbową limuzyną do kościoła na Krakowskim Przedmieściu. Trasa, którą zwykle podróżuje, o czym również wiele razy wspominaliśmy, jest w pewnej części wyłączona z ruchu dla samochodów bez specjalnej przepustki. Tym razem jego kierowca wybrał inną drogę, ale nie byłby sobą, gdyby nie złamał przepisów.
Temat inflacji nie schodzi z ust Polaków, a przede wszystkim polityków i ekonomistów. Szalejąca drożyzna to potężny oręż opozycji w walce z rządem i nie lada kłopot dla Zjednoczonej Prawicy. Winą za pustoszenie naszych portfeli obarczany jest również prezes Adam Glapiński, słynący z nietrafionych prognoz i zaklinania rzeczywistości. Finansista Michał Przybylak postanowił raz na zawsze rozwiać wątpliwości i wskazał, kto odpowiada za gospodarczą katastrofę.Dla jednej strony sporu politycznego to "putinflacja", dla drugiej zaś "glapinflacja". Bez względu na to, jak nazwiemy niekorzystny trend dotyczący wzrostu cen w Polsce, jedno jest pewne - drożyzna spędza sen z powiek Polakom i jest źródłem ich największego niepokoju.Choć, jak fatalnie jest, widzi każdy, kto robi zakupy spożywcze i korzysta z usług, jeszcze bardziej o dramatyzmie sytuacji świadczą twarde dane przedstawione przez Główny Urząd Statystyczny. W czerwcu inflacja wyniosła 15,6 proc. i była najwyższa od 25 lat, a to nie koniec wzrostów wskaźnika.
Jarosław Kaczyński może być bardzo zawiedziony. Okazuje się, że nawet największy sympatyk ma co do jego poczynań pewne wątpliwości. "Super Express" zapytał Jana Marię Tomaszewskiego, czy prezes PiS wygra kolejne wybory, jednak odpowiedź kuzyna prezesa była wręcz zaskakująca.21 czerwca br. Polskę obiegła informacja o oficjalnym odejściu z rządu Jarosława Kaczyńskiego. - Nie jestem już w rządzie. Premier Mateusz Morawiecki oraz - z tego co wiem - prezydent Andrzej Duda przyjęli moją rezygnację - przekazał PAP prezes PiS. Jak mówił sam Kaczyński, taka decyzja pozwoli mu skupić wszystkie swoje siły na partii, a w rezultacie doprowadzi Prawo i Sprawiedliwość do wygranej w najbliższych wyborach.
Politycy obozu władzy za wszelką cenę chcą udowodnić, że są blisko zwykłych obywateli, a przy okazji, że nieobca im dobra zabawa i przyziemna rozrywka. Jakiś czas temu do tańca dał się porwać młodym prezydent Andrzej Duda, który ochoczo pląsał na spotkaniu w Lednicy, teraz z rytm muzyki wił się niczym wąż wicemarszałek Ryszard Terlecki. Szef klubu Prawa i Sprawiedliwości w osobliwy sposób uczcił spotkanie z kobietami z Koła Gospodyń Wiejskich, a relacją ze zdarzenia pochwalił się w mediach społecznościowych.Prawo i Sprawiedliwość od dawna stawia na polską wieś, a już szczególnie upodobało sobie wciąż popularne na wsiach Koła Gospodyń Wiejskich. Dzięki uchwalanym ustawom, na przestrzeni ostatnich lat do ich przedstawicielek trafiły grube miliony złotych, a swego czasu postulowano nawet ekstra premie w ramach zwalczającej pandemię akcji #Szczepimy się z Kołem Gospodyń Wiejskich.
Andrzej Duda nie chce przesunięcia wyborów samorządowych proponowanego przez PiS? Z informacji "Super Expressu" wynika, że prezydent ma pretensje o to, że nikt nie skonsultował z nim nowego pomysłu i dość powściągliwie wypowiada się o inicjatywie partii rządzącej. Czy to oznacza, że szykuje się nowy spór na szczytach władzy?Wybory samorządowe, a dokładniej data ich przeprowadzenia już od dłuższego czasu wzbudzają emocje. Doniesień o domniemanych planach czy przesunięciach w sieci pojawiło się już sporo. Sam Jarosław Kaczyński jeszcze w czerwcu stwierdził, że "przeprowadzenie wyborów w bardzo bliskim terminie jest co najmniej niezmiernie trudne" i "trzeba tę sprawę przeanalizować".
Nie tylko Donald Tusk podbił w sobotnie przedpołudnie scenę w radomskiej hali sportowej. Swoje pięć minut mieli także inni politycy Platformy Obywatelskiej, w tym Rafał Trzaskowski. Prezydent Warszawy dołączył do naczelnych krytyków partii rządzącej zarzucając jej m.in. kłamstwo i szczucie na obywateli. Ku zaskoczeniu wielu, odwołał się także do słów św. Augustyna.Nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg. Choć do niedawna mówiło się o ostrym sporze i rywalizacji o władzę w Platformie Obywatelskiej między Donaldem Tuskiem a Rafałem Trzaskowskim, wygląda na to, że niechęć do PiS na dobre pojednała polityków.Początkowo niezadowolony z powrotu na krajowe podwórko byłego premiera prezydent Warszawy, w końcu pogodził się z faktem, że nie jest numerem jeden w ugrupowaniu, być może licząc na to, że jego czas jeszcze przyjdzie.Tak czy inaczej, zarówno Tusk, jak i Trzaskowski potrafią trzeźwo patrzeć na sytuację i doskonale zdają sobie sprawę, że jeśli nie chcą być jedynie najbardziej charyzmatycznymi postaciami opozycji, a realnie dojść do władzy, muszą połączyć siły i spacyfikować PiS.
Jarosław Kaczyński pojawił się w sobotę w Bielsku Podlaskim oraz Białymstoku, gdzie spotkał się z sympatykami i działaczami Prawa i Sprawiedliwości. Poza mało zaskakującymi zapewnieniami o kwitnącym dobrobycie w Polsce za rządów Zjednoczonej Prawicy i oskarżeniami kierowanymi w stronę opozycji, prezes partii rządzącej zszokował wszystkich swoja tezą dotyczącą waluty euro. Wpadka została bezlitośnie wytknięta politykowi przez internautów i stała się obiektem licznych memów.Jak zapowiadał, tak też czyni. Po odejściu z rządu Jarosław Kaczyński odwiedza kolejne miejscowości w kraju w ramach nieoficjalnej kampanii wyborczej przed wyborami do parlamentu zaplanowanymi na jesień 2023 roku.W zeszłym tygodniu prezes PiS był m.in. w Inowrocławiu, w którym na swoich oponentów nasłał policję wyposażoną w gaz, sam zaś dotarł na miejsce w towarzystwie kierowców, którzy ignorując przepisy drogowe, zaparkowali na miejscach dla niepełnosprawnych i pozdrowili zwracające im uwagę osoby niewybrednymi przekleństwami.W tę sobotę były wicepremier ds. bezpieczeństwa zawitał w bardziej przyjazne mu rewiry, a mianowicie na Podlasie. Jednym z głównych punktów na trasie lidera Zjednoczonej Prawicy był Białystok, gdzie polityka powitał tłum rozentuzjazmowanych zwolenników obecnej władzy.
Wystarczyło, by Donald Tusk krótko zrecenzował rząd Zjednoczonej Prawicy podczas sobotniej konwencji w Radomiu, a ciśnienie Mateusza Morawieckiego znacznie podskoczyło. Szef polskiego rządu, który tego dnia odwiedzał Tczew, nie oparł się pokusie skomentowania słów lidera PO i także go zaatakował. Tym razem jednak nie skończyło się na standardowych i oklepanych już zarzutach, gdyż premier wspiął się na wyżyny swoich oratorskich możliwości i zaserwował kilka ciętych ripost.Dawniej bliscy współpracownicy, dziś zaciekli wrogowie. Historia relacji Mateusza Morawieckiego i Donalda Tuska to gotowy scenariusz na telenowelę, w której nie brak silnych emocji, od sympatii po czystą nienawiść.Spór między politykami eskaluje z dnia na dzień, a z ich ust padają coraz cięższe oskarżenia i niewybredne epitety. Prym w wyścigu o miano lidera wiedzie jednak zdecydowanie premier polskiego rządu, który mówiąc o swoim rywalu, co rusz wyszukuje nowe, zaskakujące porównania.
Władysław Kosiniak-Kamysz wypowiedział się na temat inflacji i wzrostu cen, stanowczo krytykując przy tym działania PiS. Postanowił wyśmiać rząd, twierdząc, że realizuje on program "5-10-15", nawiązując tym samym do znanego programu dla dzieci. Co miał przez to na myśli?Rosnące ceny widać jak na dłoni, ale nie tylko w Polsce - cała Europa w tej chwili ma duże problemy z rosnącą inflacją, ale trzeba przyznać, że niektóre rządowe zagrywki, jak podwyższanie marży paliwowej, są widoczne głównie na naszym podwórku.
Jedna z emerytek mocno skrytykowała rząd PiS. Jej zdaniem to właśnie polscy politycy, którzy są "kłamcami i złodziejami", odpowiadają za inflację. Prezesa NBP Adama Glapińskiego nazwała "wieprzem", a prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego "Gepettem", który rządzi "Pinokiem". Nagranie z rozmowy z seniorką zostało opublikowane na TikToku na koncie "brynia_00". Obejrzano go już ponad milion razy.
Donald Tusk udzielił wywiadu, w którym został zapytany m.in. o kwestię podwyższenia wieku emerytalnego. Temat przechodzenia na emeryturę od zawsze budzi emocje, a w szczególności kiedy mówi o nim sam lider PO. Jak wiadomo w 2012 roku, gdy Tusk był premierem, wiek emerytalny podniesiono do 67 lat - dla wszystkich. Jednak teraz Tusk najwyraźniej zmienił zdanie, bo jak stwierdził "pomysł był błędem".
Donald Tusk złożył odważne "publiczne przyrzeczenie" w trakcie wywiadu dla "Gazety Wyborczej". - My te wybory wygramy. Wspólnie z całą opozycją albo nawet sami - przekonywał. Dopytywany o ewentualne reformy, przyznał, że w przypadku objęcia władzy jego obóz polityczny nie będzie majstrowania przy wieku emerytalnym.W trakcie rozmowy lider PO zdradził również, co jego zdaniem jest największą wadą opozycji. - To niby tautologia, jest to, że jest słaba w oczach wielu wyborców - przyznał.
Komitet Polityczny PiS zatwierdził w zmiany w strukturach partii Jarosława Kaczyńskiego. Co ważne, nowe stanowiska wpadły w nieprzypadkowe ręce. Dodatkowe funkcje otrzymali czołowi politycy partii rządzącej, m.in. Mateusz Morawiecki, Beata Szydło, Jacek Sasin czy Ryszard Terlecki. Od lipca będą "opiekunami województw".
Niedzielna wizyta prezesa Prawa i Sprawiedliwości w Inowrocławiu nie będzie dobrze wspominana zarówno przez niego samego. Nie dość, że Jarosław Kaczyński musiał odwiedzić miasto uważane przez siebie za zepsute rządami Ryszarda Brejzy, to jeszcze zaliczył na spotkaniu z sympatykami poważne wpadki, a także nie dopilnował swojej świty. Ta zaś, w poczuciu kompletnej bezkarności, złamała podstawowe przepisy drogowe, co nie umknęło uwadze wolnych mediów.Miało być kulturalnie i sympatycznie, a tymczasem skończyło się wielkimi skandalami. Choć spotkanie z sympatykami i działaczami PiS w Inowrocławiu zorganizowano w Państwowej Szkole Muzycznej, o jakiejkolwiek kulturze raczej nie może być mowy.Plan był prosty i dopięty na ostatni guzik. Na sali zgromadzili się lokalni zwolennicy Zjednoczonej Prawicy, którzy z entuzjazmem powitali na scenie swojego guru. Nieważne nawet, czy do owacji i okrzyków trzeba ich było zachęcać tak, jak w Sochaczewie, ważne, że na twarzy prezesa znów można było zobaczyć szeroki uśmiech.Początkowo wszystko szło dobrze. Prezes PiS karmił zgromadzony tłum opowieściami o tym, że w Polsce nie ma dyktatury, a nad porządkiem i bezpieczeństwem zebranych nieustannie czuwała kiedyś państwowa, dziś bardziej partyjna policja.Humoru liderowi Zjednocznej Prawicy nie byli w stanie popsuć nawet dobijający się do drzwi mieszkańcy Inowrocławia, pragnący zadać zapewne kilka niewygodnych pytań, ani pokojowi manifestanci, z którymi szybko poradzili sobie mundurowi.
Jarosław Kaczyński wie lepiej, czego potrzebują Polacy? Prezes PiS w roli swojego następcy widzi Mariusza Błaszczaka, ale jego wyborcy nie podzielają tej wizji. W najnowszym sondażu SW Research dla rp.pl wskazali kogoś zupełnie innego. Pytanie, czy były wicepremier pogodzi się z tym, że Polska dojrzała i podejmuje samodzielne decyzje. Z kobietami "roszczącymi sobie" prawo do decydowania o własnym ciele się nie udało.Jarosław Kaczyński nie uchodzi za osobę, która godzi się z tym, że jego wyroki nie są przyjmowane bezkrytycznie. Prezes PiS bardziej niż do miana lidera partii rządzącej pretenduje do miana polskiego Ludwika XIV, czyli słynnego "króla słońce".Prezes PiS robi, co chce i jak chce. Co więcej, raczej nie przejmuje się opinią innych, nawet osób we własnej partii. Tak było chociażby w przypadku słynnej "Piątki Kaczyńskiego", która doprowadziła do straty większości przez koalicję rządzącą.Najnowszy sondaż, przeprowadzony na zlecenie rp.pl przez SW Research, pokazuje, że Jarosław Kaczyński stracił swoją "super moc". O dziwo wola prezesa "króla słońce" PiS nie pokrywa się z pragnieniem ludu.
- Balbina, chodź do nas! - wzywali prezesa PiS mieszkańcy Inowrocławia, którzy przybyli na spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim, ale nie zostali wpuszczeni na salę wypełnioną przez działaczy partii. Dostępu do szefa PiS broniły zwarte kordony policji. Funkcjonariusze użyli gazu wobec pokojowo zachowujących się protestujących.
Jarosław Kaczyński dopiero rozpoczął objazd po Polsce, a już znacznie poszerzył listę swoich ostatnich wpadek. Dopiero co popisał się wyjątkową ignorancją i brakiem elementarnej wiedzy, kpiąc z osób transseksualnych, wczoraj z kolei dwukrotnie pomylił się w swojej wypowiedzi podczas spotkania z mieszkańcami Inowrocławia. Nie wiadomo, czy to wynik słusznego wieku, czy też przepracowania, ale z prezesem PiS najwyraźniej nie dzieje się dobrze.Czyżby Jarosław Kaczyński poza tytułem naczelnika państwa starał się także o miano króla wpadek? Prezes partii rządzącej miewał w swojej przeszłości incydenty związane z ucinaniem drzemek podczas konferencji prasowych, czy wielokrotnym zapominaniem wyciszania telefonu podczas wywiadów i wystąpień publicznych, ale w ostatnim czasie przechodzi sam siebie.Do tej pory lider Zjednoczonej Prawicy jak ognia brylowania w szerszym towarzystwie i mediach, a gdy się już w nich pojawiał, robił to z niechęcią i tylko w ekstraordynaryjnych sytuacjach. Oczywiście, ekskluzywnych wypowiedzi udzielał jedynie zaprzyjaźnionym redakcjom, a nie tym, które tworzą w jego mniemaniu "kontrrzeczywistość".Taka awersja do obcowania z ludźmi uważana była przez wielu za naturalną cechę skrytego i skromnego polityka, ale nowe światło na tę sytuację rzucają ostatnie wydarzenia. Niewykluczone, że Kaczyński najlepiej czuje się w swoim towarzystwie, ponieważ tylko wtedy nie jest rozliczany ze swoich kuriozalnych gaf.
Jarosław Kaczyński postanowił ujawnić przed Polakami swoje kolejne talenty. Poza znajomością armii i bezpieczeństwa, były wicepremier zdecydował się na intrygujące ekonomiczne przemyślenia. - Ja często zadaję pytanie, czy lepiej być zadłużonym, czy okupowanym - powiedział prezes PiS w mającym specjalne miejsce w jego sercu Toruniu.Jarosław Kaczyński nie daje odetchnąć i po raz kolejny zaskakuje swoim wachlarzem znajomości oraz umiejętności. Kiedy Polacy myślą, że wiedzą o prezesie PiS, który heroicznie przespał stan wojenny, ten ponownie ich zaskakuje.Nie inaczej było również w czasie ostatniej konferencji w Akademii Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Jarosław Kaczyński ujawnił swój ekonomiczny talent. Nie zabrakło jednak poruszenia również kluczowej dla prezesa PiS kwestii, czyli armii.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński najwidoczniej do błędów przyznawać się nie lubi, bo za swoje porażki znowu oskarża kogoś innego. Tym razem padło na Jarosława Gowina, który zdaniem prezesa PIS uczynił Polski Ład "fatalnym". Co prawda, na ripostę szefa Porozumienia nie trzeba było długo czekać. - Ostrzegałem Ciebie i Mateusza, że Polski Ład będzie gniotem - skwitował.Polski Ład miesiącami był reklamowany jako sztandarowy projekt Prawa i Sprawiedliwości, jednak jak sami dobrze wiemy, od samego początku towarzyszył mu niemały chaos. Szczególnie kłopotliwa okazała się tzw. ulga dla klasy średniej, która niejednemu księgowemu z pewnością spędziła sen z powiek.
Łajba PiS zaczyna tonąć, a Jarosław Kaczyński liczy, że uda mu się załatać wszelkie dziury w pokładzie do czasów wyborów? Wszystko na to wskazuje. Prezes PiS niczym mityczny heros ma w planach odbudować potęgę partii i doprowadzić do ponownych samodzielnych rządów, ale najnowszy sondaż pokazuje, że może być to syzyfowa praca. PiS i Jarosław Kaczyński stanęli przed wyzwaniem porównywalnie trudnym do spięcia budżetu przez rząd, przy jednoczesnym zadowalaniu opinii publicznej kolejnymi wypłatami w ramach dodatkowych świadczeń i zmianach podatkowych, na których - oczywiście - zyskiwać mają wszyscy.Najnowszy sondaż przedwyborczy wskazuje, że obawy Jarosława Kaczyńskiego dotyczące poparcia uzyskiwanego przez Prawo i Sprawiedliwość nie są bezpodstawne. Badanie United Surveys dla Wirtualnej Polski wykazało, że fotel lidera fotelowi lidera nierówny i przed byłym wicepremierem wyjątkowo dużo pracy.