Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > PiS chciał przykryć swoje afery materiałami pozyskanymi za pomocą Pegasusa
Ada Rymaszewska
Ada Rymaszewska 07.01.2022 21:08

PiS chciał przykryć swoje afery materiałami pozyskanymi za pomocą Pegasusa

Kaczyński
ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Zjednoczona Prawica miała co najmniej dwa razy wykorzystać nielegalnie uzyskane materiały do ataku na politycznych oponentów. Ofiarą Pegasusa padli Roman Giertych i Krzysztof Brejza, których prywatna korespondencja nie wiadomo skąd znalazła się w prorządowych mediach. Mecenas żąda od "Super Expressu" miliona złotych zadośćuczynienia.

Najlepszą obroną jest atak. Tę zasadę wyznają rządzący Polską politycy, którzy dla przykrycia własnych afer zorganizowalii nagonkę na swoich przeciwników. Co gorsze, wykorzystali w tym celu nielegalne metody, czyli głośno omawiany ostatnio system Pegasus, służący do niekontrolowanej inwigilacji. "Gazeta Wyborcza" prześledziła więc całą sekwencję zdarzeń, dowodząc, że Zjednoczona Prawica nieraz świadomie złamała prawo.

Afera z maseczkami

Wszystko zaczęło się w maju 2020 roku wraz z wybuchem tzw. "afery maseczkowej". "GW" dotarła do informacji, że kolega ówczesnego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego zrobił na naszym państwie niezły biznes, sprzedając rządowi maseczki ochronne bez odpowiednich certyfikatów za niebagatelną kwotę 5 mln złotych.

Sprawa wstrząsnęła Polską. Największe oburzenie wywołał fakt, że resort zdrowia nie zorganizował przetargu i wszystko dokonało się po tzw. "znajomości", a sprzedający maseczki instruktor narciarstwa nie zwrócił otrzymanych pieniędzy po tym, jak dowiedziono, że towar jest bezużyteczny.

Pozostała część artykułu pod materiałem wideo

Następne problemy obozu władzy pojawiły się przy okazji kupna respiratorów. Pośrednikiem w ich sprzedaży był handlarz bronią, a obiecany sprzęt, choć za niego zapłacono, do dziś nie został przekazany szpitalom.

Władza stanęła więc w obliczu poważnych zarzutów o nieudolność i nepotyzm, a Zjednoczona Prawica po raz pierwszy od wielu lat została zepchnięta do prawdziwej defensywy. Odpowiedzią był więc zmasowany atak na "Wyborczą" oraz Romana Giertycha, do którego zgłosił się o pomoc instruktor narciarstwa.

Jak informują dziennikarze gazety, do obrzucania błotem nieprzychylnej redakcji wykorzystano "Super Express" oraz, co nie dziwi, TVP. Nie wiadomo skąd w ich ręce wpadły materiały, które znajdowały się na poczcie adwokata, a których na próżno szukać w aktach śledztwa ws. "afery maseczkowej."

"Wyborcza" twierdzi, że jedynym sposobem na pozyskanie tych treści jest bezpośrednie włamanie do telefonu Giertycha, a to potrafi jedynie zakupiony w 2017 roku Pegasus. O tym, że polskie służby mają ten system, poinformował w końcu sam Jarosław Kaczyński.

Korespondencja w niepożądanych rękach

"Afera z lewymi maseczkami. Instruktor narciarski szukał pomocy u Giertycha" - tak pisał w czerwcu 2020 roku "Super Express", posiadający treści wiadomości, jakie Łukasz G. wysyłał do Romana Giertycha. Instruktor narciarstwa w konsekwencji oskarżył mecenasa o złamanie tajemnicy adwokackiej i naraził go na utratę uprawnień do wykonywania zawodu.

W tym samym czasie TVP Info opublikował całość korespondencji między Łukaszem G. a Romanem Giertychem oraz kopię umowy między panami. Choć na początku podejrzewano, że to sam narciarz przekazał prorządowym mediom materiały, zaprzeczył temu przed samym rzecznikiem dyscyplinarnym adwokatury. Jak donoszą źródła "Wyborczej", również w śledztwie ws. maseczek brak śladów wątku korespondencji.

Milion złotych od "Super Expressu"

Dedukcja jest prosta. Jeśli to nie Łukasz G. przekazał maile ani nie ma ich w aktach śledztwa, to muszą pochodzić z włamania do telefonu. Narzędzia, które to umożliwiają, jak wiadomo, znajdują się w rękach polskich służb.

O tym, że na telefon Giertycha włamywano się aż 18 razy w 2019 roku też wiemy. Poinformował o tym niezależny ośrodek działający przy uniwersytecie w Toronto, zwany Citizen Lab.

Oczywiście, afera maseczkowa miała miejsce rok później, ale nie wyklucza to jeszcze działania Pegasusem nakierowanego na Romana Giertycha.

- Jedną z cech charakterystycznych Pegasusa jest jego zdolność do wykradania tokenów, które telefon czy iPad wykorzystuje w uzyskiwaniu dostępu do usług przechowywanych w chmurze, typu Gmail, Hotmail czy Facebook. Może podkradać te tokeny po to, żeby można było z nich skorzystać później - tłumaczy "GW" John Scott-Railton z Citizen Lab.

Sam Roman Giertych powołując się na ustalenia "GW", poinformował w piątek, że skieruje do wydawcy "Super Expressu" żądanie zapłaty kwoty 1 miliona zadośćuczynienia "na ustaloną wspólnie fundację prywatną, która rzeczywiście pomaga ofiarom przestępstw". - Odmowa oznacza skierowanie sprawy do sądu - zaznaczył mecenas.

Ten sam schemat w przypadku Brejzy

Podobny schemat zastosowano także w przypadku polityka KO Krzysztofa Brejzy. Na jego telefon włamywano się co najmniej 33 razy w czasie, gdy był szefem sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej w 2019 roku.

Zmanipulowane SMS-y Brejzy pokazano w TVP Info jako dowód, iż jest on zamieszany w tzw. "aferę hejterską" w ratuszu w Inowrocławiu, gdzie zasiada jego ojciec.

Citizen Lab poinformował niedawno Brejzę, że jego telefon był zhakowany przy użyciu Pegasusa. Te doniesienia potwierdziła dziś Amnesty International. Mimo złożenia w prokuraturze zawiadomienia o możliwości popełnienia przez służby przestępstwa, sprawa nie została nawet ruszona.

Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk zapowiedział pod koniec grudnia powołanie komisji śledczej ws. Pegasusa i nielegalnej inwigilacji tym systemem przeciwników obecnej władzy.

Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:

źródło: "Gazeta Wyborcza"

Tagi: Pegasus PiS