Wicepremier i minister rolnictwa Henryk Kowalczyk zgasił i tak nikłe już nadzieje Polaków na zatrzymanie inflacyjnej spirali. W wywiadzie udzielonym Radiu ZET polityk oświadczył, że obecnie nie ma wielkich szans na to, by ceny żywności spadły, a tym, co jest teraz ważne to to, by nie rosły równie szybko jak dotychczas. Jak podkreślił, wszystko zależy od opanowania kosztów energii. Przy okazji podzielił się ze słuchaczami kilkoma praktycznymi radami.Informacje w tym artykule zostały zweryfikowane w dwóch niezależnych źródłach.Spływające sukcesywnie niepokojące doniesienia dotyczące wzrostu cen żywności wydają się nie mieć końca. Dopiero co informowaliśmy o wnioskach płynących z "Indeksu cen w sklepach detalicznych", według którego w sierpniu w sklepach było drożej średnio o ponad 23,7 proc. rdr., a przecież we wrześniu inflacja znów pobiła kolejny rekord.Już wtedy eksperci przygotowywali nas na kolejne ciosy, oświadczając, że najbliższe miesiące nie będą dla konsumentów łatwe, a zmiany dóbr konsumpcyjnych mogą pojawiać się nagle i niespodziewanie. Złowieszcze prognozy były jedynie potwierdzeniem tego, co codziennie obserwujemy podczas zakupów, a kolejnych dowodów dostarczył właśnie minister rolnictwa.
Rosnąca z miesiąca na miesiąc inflacja zmusza nie tylko rząd do podejmowania kreatywnych działań pudrujących wysokie ceny w sklepach. Jeden z internautów zwrócił uwagę na podejrzaną jego zdaniem paczkę makaronu, która przy takiej samej cenie okazała się o 100 g mniejsza niż była dostępna jeszcze do niedawna. Przedsiębiorstwa coraz częściej stosują mylącą oczy metodę "downsizingu".
To nie koniec koszmaru Polaków z drożejącymi z dnia na dzień produktami spożywczymi. Niekorzystna tendencja utrzymuje się w naszym kraju od kilku miesięcy i nie zamierza wyhamowywać. Podwyżki cen widoczne są także w popularnych dyskontach i odbijają się na produktach pierwszej potrzeby. Tym razem w zdumienie wprawiła jednego ze znanych ekonomistów zawrotna cena mleka w Biedronce.Inflacja nad Wisłą bije kolejne rekordy, a, jak prognozują eksperci, prawdziwe trzęsienie ziemi dopiero przed nami. Już od jakiegoś czasu każda kolejna wizyta w sklepie jest jedynie smutnym obowiązkiem, oznaczającym pustki w portfelu i konieczność wykazywania się niezwykłą umiejętnością ekonomicznego działania z uwagi na fakt, że tym, co rośnie są jedynie ceny, a nie zarobki czy wysokość świadczeń od państwa.Oczywiście, władza próbuje przekonywać, że wcale nie jest tak źle, jak przedstawia to chociażby opozycja. To jednak próżne wysiłki, bowiem o realnym wymiarze problemu przekonać zdążył się już każdy z nas, bo też i każdy musi kiedyś uzupełnić domowe zapasy.Sytuację mocno pogarsza fakt, że ratunku z opresji nie można upatrywać już nawet w starych, sprawdzonych metodach, takich jak zakupy w słynących z atrakcyjnych cen i ofert dyskontach. Te także zmuszone zostały do podniesienia cen, niekiedy z dnia na dzień, dlatego wiele osób straciło nadzieję na szybkie nadejście optymistycznych wieści i zaczęło snuć mroczne wizje nie tylko na najbliższe tygodnie, lecz również miesiące.
Choć tempo inflacji zmalało, wzrost cen nieustannie zmierza w górę. Według prognoz ekspertów tendencja nie zmieni swojego kierunku. Działania rządu niewiele pomagają w tym zakresie, zaś wypłacanie kolejnych świadczeń i zwiększenie pensji minimalnej wydają się nie poprawiać sytuacji. Czy warto zatem robić już zapasy na święta?
GUS przekazał najnowsze dane dotyczące inflacji. Wiadomo już, że pobiła kolejny rekord i niewiele brakuje jej do sytuacji z 1997 roku, kiedy Polacy z największym przestrachem patrzyli na sklepowe półki. Czy sytuacja niedługo osiągnie najgorszy poziom od lat?Niektórzy obstawiają, że po prostu zmieni się obliczanie danych wskazujących na inflację, czyli zmianie ulegnie tzw. koszyk, w którym znajdują się porównywane produkty. Na razie nic jednak na to nie wskazuje, a wskaźniki pędzą na łeb.
Donald Tusk ponownie znalazł się na fali wznoszącej. Lider Platformy Obywatelskiej odbudowuje pozycję swojej partii w sondażach, a dodatkowo ma kolejne powody, by skutecznie uderzać w rząd. Rosnące ceny produktów w sklepach i niezatrzymująca się inflacja skłoniły byłego premiera do zamieszczenia kąśliwego wpisu na Twitterze, w którym podzielił się ciekawą myślą. Nie da się ukryć, że Donald Tusk, wraz z decyzją o powrocie do polskiej polityki i walce z PiS o władzę, podjął się wyzwania, którego realizacja dla wielu graniczyć może z cudem.Nie zaprzeczajmy zresztą faktom. Minął ponad rok, a KO nie prześcignęła Zjednoczonej Prawicy jeszcze w żadnym z dotychczasowych sondaży. Z każdą kolejną wpadką i aferą rządzących szala przechyla się jednak coraz bardziej w stronę opozycji, a ta, napędzana małymi triumfami, jedynie dociska pedał gazu.
Rząd Mateusza Morawieckiego albo wykazuje się nadzwyczajnym optymizmem, albo też szuka oszczędności gdzie tylko może. W przygotowanym projekcie ustawy budżetowej na przyszły rok nie ma bowiem zapisu o przedłużeniu tarczy antyinflacyjnej, a przewidywana inflacja szacowana jest na poziomie 9,8 proc. Ekonomiści nie kryją, że są wysoce sceptyczni co do tak śmiałych założeń.Pod koniec sierpnia Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy budżetowej na 2023 rok. Jak wówczas ogłosił premier Mateusz Morawiecki, założono "ambitny budżet na trudne czasy", mający zapewnić bezpieczeństwo Polski i polskich rodzin.Zapewnienia szefa polskiego rządu nie uspokoiły jednak nastrojów rozgoryczonych Polaków, którzy codziennie boleśnie odczuwają skutki gigantycznej inflacji i co rusz dowiadują się, że na dodatkową pomoc ze strony rządu nie mają co liczyć.Rąbka długo skrywanej tajemnicy ujawniła w wywiadzie dla "Faktu" chociażby minister Marlena Maląg, która zapowiedziała, że waloryzacji 500 plus nie będzie, a i 15. emerytura jest jedynie pobożnym życzeniem, bo w zasadzie, biorąc pod uwagę sumę wszystkich udzielonych wypłat seniorom przez ostatnie siedem lat, to już jest wypłacana.Kolejnym ciosem dla obywateli z pewnością będzie też fakt, że w najnowszej nowelizacji ustawy refundacyjnej założono podwyżkę cen około dwóch tysięcy najtańszych dziś leków na tzw. ryczałt. Jeśli więc dołożymy do tego groźbę, iż w przyszłym roku rząd zrezygnuje z tzw. tarczy antyinflacyjnej, niejednemu ciśnienie mocno skoczy do góry.
Inflacja w Polsce wciąż jest wysoka, czego nie ukrywa już nawet sam prezes NBP Adam Glapiński. Jak oświadczył podczas ostatniej konferencji, w najbliższych miesiącach niepokojący wskaźnik powinien się obniżać, ale dla Polaków to małe pocieszenie, bo ceny zdążyły wzrosnąć tak bardzo, że za podstawowe produkty płacimy nawet ponad 92 proc. więcej niż przed rokiem. Na ten stan rzeczy wpływają głównie ogromne koszty prowadzenia biznesu związane z opłatami za prąd i paliwo.Po tym, jak w sierpniu Główny Urząd Statystyczny zaprezentował przytłaczające dane dotyczące inflacji na poziomie 16,1 proc. wszelkie nadzieje na szybką poprawę sytuacji gospodarczej prysnęły jak bańka mydlana.Tak dramatyczny wzrost cen zaskoczył nawet ekonomistów, którzy nie spodziewali się, że tempo będzie aż tak bardzo zawrotne, a, jak się okazuje, to nie koniec złych wiadomości, bo pod ścianą wciąż są kredytobiorcy, którym przyszło zmierzyć się w ostatnich dniach z kolejną podwyżką stop procentowych.Biorąc pod uwagę powyższe, Polaków naprawdę nie trzeba przekonywać, że jakość ich życia z miesiąca na miesiąca dramatycznie się pogarsza. Patrząc jednak na wszystko przez pryzmat cyfr, trudno nie odnieść wrażenia, że znaleźliśmy się w spirali, która tylko bezlitośnie się nakręca.
Według wyliczeń "Faktu" w 2023 roku portfele Polaków ponownie dotkliwie odczują politykę rządu. Jak bowiem podaje gazeta, władza planuje w nadchodzącym roku zwiększyć niektóre podatki, przez co część rachunków może okazać się niezwykle bolesna.
Szaleństwo inflacyjne trwa w najlepsze. Z miesiąca na miesiąc obserwujemy kolejne przyspieszenie wskaźników, ale obecne rekordowe odczyty to nie koniec kłopotów. Jak oświadczył na antenie TVN24 członek Rady Polityki Pieniężnej Przemysław Litwiniuk, w najbliższych miesiącach tempo wzrostu cen z dużym prawdopodobieństwem przekroczy 20 procent. Polacy już powinni szykować się na bolesne cięcie i tak mocno ograniczonych wydatków.Patrząc na dane dotyczące inflacji publikowane przez GUS, na myśl nasuwa się tylko jedno pytanie: czy to szaleństwo kiedyś się zatrzyma? Dobrych wieści Polacy nie słyszeli od lipca 2021 roku, kiedy to ruszyła inflacyjna spirala, jednakże odczytywane wówczas 5 proc. dziś przyjęlibyśmy z pocałowaniem ręki.Niestety, rzeczywistość jest zgoła inna, choć prezes NBP Adam Glapiński na początku sierpnia przekonywał, że po wakacjach inflacja zacznie opadać, a polska gospodarka nie wejdzie w recesję. Sęk w tym, że w swoich twierdzeniach jest on raczej osamotniony, a inne zdanie prezentują nawet członkowie zarządzanej przez niego Rady Polityki Pieniężnej.
Potwierdziło się to, co Polacy odczuwali w swoich portfelach już od dłuższego czasu. Znowu jest drożej. W sierpniu inflacja przekroczy barierę 16 proc. Główny Urząd Statystyczny opublikował wstępne dane. Kiedy wykres przestanie rosnąć? Oto jest pytanie.Węgiel kosztuje krocie, niedługo jajka osiągną kosmiczną cenę, a najnowsze dane Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) potwierdziły, że sierpniem będzie kolejnym miesiącem z rekordową inflacją.GUS nie ma dobrych wiadomości dla wszystkich liczących w czasie zakupów każdą złotówkę. - W skali miesiąca ceny wzrosły o 0,8 proc. - przekazał urząd. Eksperci nie mają wątpliwości, że to paliwa oraz ceny energii nieustannie napędzają kołowrotek inflacji.
Rząd przyjął projekt ustawy wydłużającej okres działania tarczy antyinflacyjnej do 31 grudnia 2022 r. W praktyce oznacza to, że obecne niższe stawki VAT, nałożone na niektóre produkty, jak również sektory gospodarki zostaną utrzymane do końca tego roku.
Według wyliczeń Super Expressu, waloryzacja emerytur może w najbliższym czasie wynieść 18,76 procent. Oznaczałoby to, iż niektórzy seniorzy otrzymaliby świadczenie wyższe o nawet kilkaset złotych. Sytuacja ta jednak uzależniona jest w dużej mierze od samej inflacji.
Dostawcy usług wodnych wywierają coraz silniejszą presję, by ceny za eksploatację wody wzrosły. Przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne powołują się w pierwszej kolejności na wzrost kosztów w związku z ogólną inflacją w kraju. I choć do tej pory obywatele nie odczuli wzrostu opłat za wodę, to sytuacja ta w najbliższych miesiącach może ulec zmianie.
Anna Popek swoimi przemyśleniami na temat drożyzny nie zaskarbi sobie nowych sympatyków, a wręcz przeciwnie, zyska zagorzałych przeciwników. Dziennikarka TVP opowiedziała, jak radzi sobie z galopującą inflacją, a także jakie pozytywne skutki przynoszą wysokie ceny. Okazało się, że ma na nie prosty sposób. To geniusz, czy brak świadomości o problemach zwykłych ludzi?Anna Popek od wielu lat swą dziennikarską „posługę” świadczy Telewizji Polskiej i innym instytucjom finansowanym z pieniędzy podatników. Prowadziła programy w TVP1 i TVP2, a jej głos można było usłyszeć na antenie Polskiego Radia. Aktualnie jest współprowadzącą „Wstaje dzień” w TVP Info.Przez około 30 lat swojej kariery zawodowej z pewnością udało jej się zgromadzić majątek, o którym zwykli śmiertelnicy mogą tylko pomarzyć. Nie jest bowiem tajemnicą, że najbardziej znani pracownicy TVP (a Popek z pewnością należy do tej grupy) mogą pochwalić się niebotycznymi gażami.Anna Popek przez lata kariery osiągnęła więc wysoki status zawodowy i materialny. Cóż zatem może wiedzieć o problemach, jakie dotyczą osób zarabiających najniższą krajową? Okazuje się, że dziennikarka o Polakach wie dużo, a swoimi przemyśleniami postanowiła podzielić się podczas rozmowy z reporterką portalu Jastrząb Post.
Po osiągnięciu szczytu inflacji, wysokość cen utrzyma się przez następne kilka miesięcy. Jak zaznacza ekonomista Banku Pekao, Piotr Bartkiewicz, najbliższy do odnotowania spadek nastąpi w październiku. Później zaś inflacja będzie się utrzymywać na płaskim poziomie około 15,5 procent.
Biedronka - tak jak wszystkie polskie sklepy - nie jest w stanie utrzymać korzystnych cen przy galopującej inflacji. Podwyżki są dla większości Polaków zrozumiałe. Trudno jednak powstrzymać zdziwienie, gdy dochodzi do nich w ciągu trzech dni.Ekonomista Rafał Mundry opublikował w sieci wpis, w którym porównał ceny, które obowiązywały w aplikacji Glovo w weekend 6-7 sierpnia oraz w środę 10 sierpnia. Mimo że czasu upłynęło niewiele, nie dało się nie dostrzec piorunujących podwyżek.
Na nic rządowe tarcze antyinflacyjne, dodatkowe świadczenia dla seniorów i programy socjalne. Polacy muszą pogodzić się z nadchodzącymi pustkami w portfelach, których za nic nie unikniemy. Choć inflacja w naszym kraju bije wszelkie rekordy, jeszcze większe jest tempo wzrostu cen życiodajnej żywności. Jednocześnie wiele produktów jest zagrożonych brakiem dostępności.Jeśli inflacja na poziomie 15,5 proc. wydawała się komuś trudna do zniesienia, to tempo wzrostu cen żywności może okazać się ostatecznym ciosem. Jak przekazała PAP, według najnowszego "Indeksu cen w sklepach detalicznych", za niezbędne produkty spożywcze płacimy już o 18,6 proc. więcej niż rok temu. To jednak nie koniec złych wiadomości.
Spółdzielnie mieszkaniowe zostały postawione przed dramatycznym wyborem. Niezależnie od podjętej decyzji ucierpią przede wszystkim użytkownicy mieszkań. Pierwsze zawiadomienia opiewające nawet na 500 zł podwyżkę czynszu zostały już rozesłane. I jak zaznaczają przedstawiciele spółdzielni, to dopiero początek. Spółdzielnie zostały pozostawione same sobie i muszą mierzyć się z problemem wzrostu wszelkich opłat. Często są zmuszane do rezygnacji z środków przeznaczonych na konserwację budynku na rzecz decyzji związanych z przyjętym rozwiązaniem grzewczym. Wszystkie spółdzielnie, które zawarły umowy z dostawcami mediów z ceną gwarantowaną, sprzed okresu "drożyzny" uniknęły ogromnego przebicia cenowego, z którym mierzą się dziś prezesi. Umowy te jednak zawierane są na czas określony i wraz ich wygaśnięciem koło zostanie domknięte.
Senior pochodzący z województwa zachodniopomorskiego zapłaci za ogrzewanie 1395 zł. Kwota przewyższa znacznie emeryturę mężczyzny. W podobnej sytuacji już wkrótce znajdzie zapewne duże grono polskich seniorów. Jak żyć, panie premierze?Jeden z czytelników portalu businessinsider.pl przybliżył internautom historię swojego sąsiada, który przebywa na emeryturze. Mieszkaniec województwa zachodniopomorskiego zajmuje lokal o powierzchni 44 mkw. Kilka dni temu otrzymał od spółdzielni mieszkaniowej pismo w sprawie podwyżek opłat za ogrzewanie. Różnica jest piorunująca.
Walki o olej w Inowrocławiu. Klienci stoczyli ciężki bój o olej rzepakowy, który wprawdzie nie jest towarem deficytowym, ale został mocno przeceniony. Jak widać na nagraniu udostępnionym przez Ruch Ośmiu Gwiazd, ludzie wynosili ze sklepu całe naręcza towaru. Ile kosztowała butelka, że warto było narazić się na kpiny internautów?Walki w supermarketach nie są zjawiskiem nowym. Polacy niejednokrotnie szarpali się o skórzane torebki, lody popularnych influencerów i cukier, który ostatnio urósł w naszym kraju do rangi złotego Graala. Tym razem obiektem pożądania klientów stał się zwykły olej rzepakowy, którego cena znacznie urosła na skutek inflacji.
Kryzys gospodarczy odciska się piętnem na wszystkich dziedzinach życia. W czasach drożyzny, jak nigdy wcześniej, Polacy szukają dodatkowej gotówki, która umożliwi im przetrwanie ciężkiego okresu i uszczuplają swoje oszczędności. Niestety, pocieszenia nie znajdą oni w ramionach pracodawców, bo ci, znając się na rynkowych mechanizmach, nie kwapią się do podnoszenia pensji. Co gorsze, wielu z nich poważnie myśli o redukcji etatów.Od miesięcy inflacja w Polsce drastycznie rośnie, a my, coraz bardziej przyzwyczajamy się do tego, że z każdą wizytą w sklepie czy na targu, uderzeni zostaniemy kolejną podwyżką. Drożyzna dopada nas również w domowym zaciszu, kiedy przychodzi nam otworzyć listy z rachunkami dostarczonymi przez listonosza, a tam nic innego, jak podwyżki opłat za energię elektryczną, gaz, wodę i śmieci.Niezadowolenie Polaków rośnie więc z dnia na dzień, a wraz z nim oczekiwania, że choć odrobinę ulgi w codziennym trudzie przyniosą w końcu albo obiecane transfery socjalne, albo też dobre gesty pracodawców. Wysokość tych pierwszych może nas jednak mocno zawieść, podczas gdy na drugie także nie ma co liczyć.
Główny Urząd Statystyczny opublikował niepokojące dane dotyczące sytuacji gospodarczej w kraju. Choć tempo wzrostu cen - zgodnie z prognozami, zacznie spadać, to inflacja wciąż utrzymuje się na rekordowo wysokim poziomie. W najbliższym czasie Polska nie stanie się rajem dla mieszkańców.
Piotr Pręgowski (68 l.), tak jak każdy Polak, odczuł skutki szalejącej inflacji na własnej skórze. Podwyżki cen zostają teraz zauważane przez wszystkie grupy zawodowe, również przez aktorów. Popularny Pietrek z serialu „Ranczo” radzi, jak skutecznie radzić sobie z podwyżkami cen.
Zasiłek pogrzebowy od ponad 10 lat nie był podwyższany. W dobie szalejącej inflacji i wszechobecnej podwyżki cen, jego kwota nie wystarcza na zorganizowanie nawet skromnego pogrzebu. Rząd Prawa i Sprawiedliwości planuje waloryzację świadczenia.
Tylko PiS wierzy w zapewnienia o dobrobycie i świetnej sytuacji Polaków. Do osób, które postanowiły przeorać rząd PiS i "jaszczembia" polskie ekonomii Adama Glapińskiego dołączył PSL. Władysław Kosiniak-Kamysz zaprezentował 1000 zł banknot z podobizną prezesa NBP. - Jest królem inflacji - zakpił szef Ludowców.To nie jest łatwy czas dla Adama Glapińskiego i rządu PiS. Chociaż Jarosław Kaczyński i "Wiadomości" TVP jednym głosem nie przestają utrzymywać, że w Polsce sprawy toczą się najlepszym możliwym torem, to rzeczywistość zwykłych ludzi pokazuje, że jest inaczej.Rozgoryczenie - nie tylko wysokimi cenami węgla i drogą żywnością - postanowił wykorzystać Władysław Kosiniak-Kamysz. Szef Ludowców sięgnął po ciężkie emocje, licząc, iż poniosą one PSL na fali.Ludowcy znaleźli się w politycznym pacie. Ludzie z mniejszych miast i wsi mający być ich siłą nie chcą na nich głosować. Przedwyborcze sondaże PSL skupiają się nie na tym, ile głosów zdobędzie partia, ale czy zdobędzie ich wystarczająco, by w ogóle przekroczyć próg wyborczy. Władysław Kosiniak-Kamysz liczy, że wspólny wróg pomoże mu odbudować dawną potęgę Ludowców?
Jarosław Kaczyński zrobił ponad dekadę temu zakupy w osiedlowym sklepie. W koszyku prezesa znalazły się przede wszystkim podstawowe produkty, za które zapłacił 56 zł. Ile musiałby poświęcić na te same towary obecnie, przy inflacji na poziomie 15,5 procent?Jarosław Kaczyński, wybierając się wówczas do sklepu, chciał pokazać Polakom, jak bardzo urosły ceny za czasów rządów Donalda Tuska. Teraz kiedy inflacja osiągnęła rekordowy poziom, a wielu rodaków klepie biedę, pomysł prezesa nabiera ironicznej wymowy.
Ida Nowakowska, a właściwie Ida Victoria Nowakowska-Herndon, to 31-letnia prowadząca „Pytanie na śniadanie” w Telewizji Polskiej, która tanecznym (bo jest też wykwalifikowaną tancerką) krokiem zdobyła uznanie widzów i władz publicznego nadawcy. „Pieszczocha reżimu”, „Faworyta Kurskiego” – tak Internauci skomentowali jej ostatni wywiad. Ida Nowakowska w beztroski sposób wypowiedziała się na temat inflacji. A to temat, który Polaków bardziej mrozi, aniżeli bawi.