Rząd wycofa się z tarczy antyinflacyjnej? Zaskakujące zapisy w projekcie budżetu na 2023 rok
Rząd Mateusza Morawieckiego albo wykazuje się nadzwyczajnym optymizmem, albo też szuka oszczędności gdzie tylko może. W przygotowanym projekcie ustawy budżetowej na przyszły rok nie ma bowiem zapisu o przedłużeniu tarczy antyinflacyjnej, a przewidywana inflacja szacowana jest na poziomie 9,8 proc. Ekonomiści nie kryją, że są wysoce sceptyczni co do tak śmiałych założeń.
Pod koniec sierpnia Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy budżetowej na 2023 rok. Jak wówczas ogłosił premier Mateusz Morawiecki, założono "ambitny budżet na trudne czasy", mający zapewnić bezpieczeństwo Polski i polskich rodzin.
Zapewnienia szefa polskiego rządu nie uspokoiły jednak nastrojów rozgoryczonych Polaków, którzy codziennie boleśnie odczuwają skutki gigantycznej inflacji i co rusz dowiadują się, że na dodatkową pomoc ze strony rządu nie mają co liczyć.
Rąbka długo skrywanej tajemnicy ujawniła w wywiadzie dla "Faktu" chociażby minister Marlena Maląg, która zapowiedziała, że waloryzacji 500 plus nie będzie, a i 15. emerytura jest jedynie pobożnym życzeniem, bo w zasadzie, biorąc pod uwagę sumę wszystkich udzielonych wypłat seniorom przez ostatnie siedem lat, to już jest wypłacana.
Kolejnym ciosem dla obywateli z pewnością będzie też fakt, że w najnowszej nowelizacji ustawy refundacyjnej założono podwyżkę cen około dwóch tysięcy najtańszych dziś leków na tzw. ryczałt. Jeśli więc dołożymy do tego groźbę, iż w przyszłym roku rząd zrezygnuje z tzw. tarczy antyinflacyjnej, niejednemu ciśnienie mocno skoczy do góry.
To koniec tarczy antyinflacyjnej?
Tarcza antyinflacyjna od początku budziła dużo kontrowersji i wątpliwości. Przede wszystkim, wbrew swojej nazwie, wcale nie jest ona instrumentem skutecznie i trwale hamującym wzrost cen, a także napędza presję płacową i popytową, jednak dla najbiedniejszych jest pewnym rodzajem wsparcia. Jak szacuje główny ekonomista Pracodawców RP, gdyby dziś zdjęto ochronę z cen, inflacja wzrosłaby z wysokiego i tak poziomu 16,1 proc. do aż 27,1 proc., co aż trudno sobie wyobrazić.
Na szczęście, póki co rząd przedłużył jej obowiązywanie do końca bieżącego roku, gwarantując kolejne miesiące z VAT-em na podstawowe artykuły żywnościowe wynoszącym 0 proc., na gaz ziemny - 5 proc., a na energię i paliwa - 8 proc.
Należy jednak pamiętać, że wszystko, co dobre zazwyczaj szybko się kończy i tak też może być z tarczą. Grudzień nadejdzie i minie nim się obejrzymy, a w skierowanym do Rady Dialogu Społecznego projekcie budżetu ani słowa nie ma już o wsparciu w 2023 roku.
Optymistyczne prognozy rządu
Według danych zaprezentowanych w lipcu przez Narodowy Bank Polski, utrzymanie tarczy antyinflacyjnej do końca br. kosztować nas będzie uszczuplenie rocznego budżetu o 39 mld złotych, a jeśli będzie ona działała też w przyszłym roku, to w budżecie będzie o 33,4 mld zł mniej.
Nie da się ukryć, że to kwota niebagatelna, zwłaszcza dla rządu, stojącego w obliczu poważnych problemów finansowych, które sam sprowadził na siebie niepotrzebnym sporem z Komisją Europejską, blokującą środki z KPO z powodu łamania nad Wisłą praworządności.
Oficjalnie jednak nikt do tego się nie przyzna, dlatego gabinet Mateusza Morawieckiego woli udawać, że sytuacja będzie na tyle dobra, iż dalsza ochrona nie będzie po prostu konieczna. No, bo jak inaczej nazwać mocno życzeniowe szacunki dotyczące inflacji na poziomie 9,8 proc.?
Jednocyfrowa inflacja? "Szanse są, ale bardzo znikome"
Choć wszyscy chcielibyśmy, aby przewidywania rządzących się spełniły, pozostańmy realistami i wsłuchajmy sie raczej w głosy ekspertów. Ci nie wykluczają całkowicie, że inflacja spadnie do jednocyfrowego poziomu, ale jednocześnie wskazują, że prawdopodobieństwo takiego obrotu spraw jest minimalne.
– Musiałaby się zakończyć wojna w Ukrainie, a Putin musiałby się zrzec dobrowolnie władzy. Szanse na to są, ale bardzo znikome – twierdzi Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP.
Sobolewski w ogóle nie wypowiada się pozytywnie na temat projektu budżetu przygotowanego przez rząd, oceniając go jako niespójny. Zwraca jednak uwagę na to, że nie jest to ostateczna wersja dokumentu, a przed nami rok wyborczy, co oznacza, że władza nie będzie skora do wykonywania ryzykownych ruchów.
- W ubiegłorocznej ustawie budżetowej również nie było tarczy antyinflacyjnej, a rząd ją wprowadził – przypomina.
Według jego wyliczeń, wyłączenie tarczy spowoduje, że ceny wzrosną skokowo o 4 p.p. Jeśli zaś rząd zdecydowałby się uwolnić również zamrożone ceny energii, gazu i ciepła, a dostawcy mogliby je urealnić do stawek rynkowych, ceny poszybowałyby w górę o kolejne 7 p.p.
Nie zapominajmy też, że w ustawie budżetowej zapisano wzrost akcyzy na tytoń, papierosy i alkohol o 1 p.p., co daje w sumie 12 proc. odroczonej inflacji.
Szok cenowy
Na tak drastyczne zmiany rząd Mateusza Morawieckiego nie może sobie pozwolić, dlatego inflacja będzie odmrażana, ale stopniowo.
- Taki był w ubiegłym roku cel wprowadzenia tarczy antyinflacyjnej przy poziomie ponad 8 proc. - niedopuszczenie by przekroczyła ona psychologiczny poziom 10 proc., a cena benzyny - 6 zł – przypomina Mariusz Zielonka, główny ekonomista Konfederacji Lewiatan.
Zielonka uważa też, że mało prawdopodobne, by przed wyborami do parlamentu tarcza została wyłączona. Jego zdaniem, w przyszłym roku dalej będzie ona obowiązywać, a pytaniem pozostaje jedynie to, z jakich środków będzie finansowana.
Wśród opcji wymienia m.in. wpływy z VAT wynikające z inflacji lub kolejny, nowy utworzony fundusz pozabudżetowy.