Ministerstwo Klimatu i Środowiska porozumiało się z resortem rodziny i polityki społecznej w sprawie dotyczącej obliczania dodatku osłonowego. Zgodnie z ustaleniami, w przypadku seniorów gminy, wyliczając jego kwotę, nie muszą uwzględniać dochodów z trzynastych i czternastych emerytur.Ogromne wzrosty cen prądu i gazu dają się we znaki Polakom. Dotknęły one nie tylko przedsiębiorców, którzy skarżą się na horrendalne koszty utrzymania biznesów, ale też odbiorców prywatnych, w tym tych najgorzej uposażonych.Remedium na niepokojące trendy miała być wprowadzona przez rząd Tarcza Antyinflacyjna, której jednym z elementów jest tzw. dodatek osłonowy, czyli specjalne świadczenie w kwocie od 400 zł do ponad 1,4 tys. zł. Niestety, już na samym początku wdrażania projektu pojawiły się pewne niejasności co do kryteriów przyznawania zapomogi.
Przedsiębiorcy nie mogą dłużej pozostawać obojętni wobec wyższych kosztów prowadzenia działalności i podnoszą ceny. Więcej zapłacimy już nie tylko w restauracji, ale także u fryzjera, kosmetyczki, mechanika czy jadąc na wakacje w hotelu. Co gorsze, analitycy przewidują, że to tylko przedsmak tego, co czeka nas w drugim półroczu.Nowy Rok przyniósł same niemiłe niespodzianki dla przedsiębiorców. Ogromne podwyżki rachunków za prąd, gaz, wynajem lokali, a do tego wszystkiego zwalające z nóg koszty fiskalno-podatkowe związane z wprowadzeniem "Polskiego Ładu".Obecna sytuacja właścicieli biznesów nie przedstawia się optymistycznie, zwłaszczazwłaszcza że niektóre branże, takie jak beauty, hotelarstwo czy gastronomia znacznie ucierpiały w pandemii i ledwo przetrwały okresy lockdownów. Teraz, mimo iż rząd nie zdecydował się na zamknięcie nas w domach, o powrocie do obrotów sprzed epidemii można jedynie pomarzyć.
W trakcie kongresu programowego Platformy Obywatelskiej w Błoniu (województwo mazowieckie) Donald Tusk zapowiedział ustawę wprowadzającą drugą waloryzację świadczeń. Dokument zostanie złożony w trybie natychmiastowym, pod warunkiem, że inflacja przekroczy próg 10 procent. Zdaniem lidera PO "to nie jest żaden dar", ponieważ te pieniądze należą się seniorom.Tematem kongresu programowego PO zatytułowanego "Odporna Polska" nie była tylko pandemia i kwestie finansowe. Donald Tusk i jego współpracownicy mówili także o niespełnionych obietnicach PiS i nadziejach, jakie pokładają w najbliższych wyborach parlamentarnych.
Przykre przewidywania dotyczące cen chleba w niedalekiej przyszłości. - Mówi się, że chleb będzie kosztował 12 -14 zł - ocenia poseł Koalicji Obywatelskiej, Aleksander Miszalski. Więcej zapłacić mamy również za inne produkty oferowane przez piekarnie.Niedawne słowa ministra finansów Tadeusza Kościńskiego dotyczące dwucyfrowej inflacji stają się coraz bardziej realne. Poseł Koalicji Obywatelskiej na przykładzie piekarni wskazał, że już niedługo Polacy za chleb zapłacą małą fortunę.- Żeby wyjść na swoje, piekarze muszą drastycznie podnieść ceny - stwierdził Aleksander Miszalski. Padły też tragiczne dla portfelów Polaków prognozy cen chleba.
Inflacja coraz bardziej daje się we znaki przeciętnym konsumentom. Idąc do sklepu z dnia na dzień obserwujemy dramatyczny wzrost cen, a ekonomiści ostrzegają, że to jeszcze nie koniec. Politycy opozycji oskarżają za taki stan rzeczy polski rząd i na dowód pokazują paragony grozy. Jednym z zatrważających rachunków pochwalił się właśnie w sieci Adam Boch z Młodej Lewicy.Wzrastające horrendalnie ceny gazu to gwóźdź do trumny dla małych rzemieślniczych piekarni, ale też duże wyzwanie dla firm o ugruntowanej pozycji na rynku. Piekarze załamują ręce, bo choć nie chcą, aby przetrwać muszą drastycznie podnosić ceny pieczywa.Prawdą jest, że już dziś pieczywo jest najdroższe od kilkudziesięciu lat. Na cenę chleba składają się nie tylko koszty zakupu surowców takich jak mąka czy tłuszcze roślinne. To także rosnące koszty transportu, wynagrodzenia pracowników, czynsze i wiele innych.Ostatecznie większość tych kosztów ponosi klient, płacąc więcej za towar. W sieci od jakiegoś czasu krążą zdjęcia tzw. paragonów grozy, na których internauci pokazują, ile przyszło im zapłacić za zwykły chleb czy bułkę, które do tej pory były podstawą naszego wyżywienia.Pozostała część artykułu pod materiałem wideo
Internauta z Lublina dokonał niecodziennego odkrycia. W trakcie przeglądania Google Maps natknął się na ulicę "Inflacji Morawieckiego". Urzędnicy miasta zapewniają, że nie mają nic wspólnego z tą zmianą.To nie pierwszy raz, gdy politycy partii rządzącej stają się patronami ulic. W listopadzie internauci zażartowali nawet z Jarosława Kaczyńskiego.
Choć Polski Ład obowiązuje dopiero od dwóch tygodni, to już zbiera żniwo. Radna Katarzyna Kuczyńska-Budka ujawniła na Facebooku, że właścicielka piekarni w Gliwicach została zmuszona zamknąć zakład. Wszystko z powodu drastycznych podwyżek cen gazu."Nie mamy szans na dalszą działalność", czytamy na kartce, która zawisła na drzwiach zamkniętej piekarni. Właścicielka podziękowała wszystkim klientom za wspólnie spędzone lata.
Usługi pogrzebowe będą droższe nawet o 30 procent. Wszystko z powodu inflacji, wyższych opłat za gaz, prąd i drewno. W rezultacie średni koszt pogrzebu może wynieść w tym roku około 5,5 tysiąca złotych. Mimo rosnących kosztów pochówków, zeszłoroczne zapowiedzi rządu wskazują, że zasiłek pogrzebowy nie zostanie podniesiony w najbliższym czasie. Jego wysokość to obecnie 4 tysiące złotych - o półtora tysiąca mniej niż będzie kosztowało zorganizowanie pogrzebu.
Minister finansów podzielił się swoją prognozą na temat inflacji w najbliższym czasie. Wiadomości przekazane przez Tadeusza Kościńskiego nie należą do optymistycznych. Szef Ministerstwa Finansów nie wyklucza, że inflacja będzie dwucyfrowa.- Inflacja to w dużym procencie emocje - powiedział Tadeusz Kościński podczas programu na żywo w Polsat News. Minister finansów pojawił się w poniedziałkowym "Gościu Wydarzeń".Okazuje się, że Polacy muszą przygotować się na to, że za zakupy płacić będą jeszcze więcej. Zgodnie ze słowami ministra finansów wydawanie mniej na podstawowe produkty nie jest obecnie prognozą braną pod uwagę.
Inflacja bije kolejne rekordy, ale może być jeszcze gorzej. Marcin Czaplicki, ekspert PKO BP, wskazał w rozmowie z portalem goniec.pl, że już w styczniu wzrost cen przebije kolejną ważną barierę. Jego zdaniem portfele Polaków będą mogły odetchnąć dopiero na przełomie 2023/2024 r. Tak drastycznego wzrostu cen nie było od 21 lat. Premier Mateusz Morawiecki przekonuje, że drożyznę uda się zdusić dzięki tarczy antyinflacyjnej. Jednak z prognoz specjalistów wynika, że na efekty polityki rządu trzeba będzie jeszcze poczekać.
Nasi reporterzy wybrali się do popularnej Biedronki, aby przeprowadzić mały eksperyment. Włożyliśmy do koszyka identyczne produkty jak te, które 7 lat temu kupił kandydat na prezydenta Andrzej Duda i porównaliśmy ceny. Efekt naszych obliczeń przerósł najśmielsze oczekiwania.Dziennikarze portalu goniec.pl nagrali autorski filmik z wyprawy do uwielbianego przez Polaków dyskontu. Celem naszych reporterów było zbadanie, o ile procent wzrosły ceny na przestrzeni 7 ostatnich lat.Przedział czasu nie jest przypadkowy, gdyż naszym punktem odniesienia była kampania prezydencka w 2015 roku i początek prezydentury Andrzeja Dudy, za której to podobno żyje nam się lepiej.
Do tej pory Podlasie uchodziło za jeden z wyborczych bastionów PiS. Jednak zakłamywanie rzeczywistości przez "Wiadomości" TVP dostrzegają nawet najbardziej zagorzali zwolennicy partii Jarosława Kaczyńskiego. Frustracja z powodu drożyzny jest tak duża, że niektórzy w ogóle nie planują głosować w następnych wyborach.Nastroje mieszkańców Podlasia ujawniła "Gazeta Wyborcza". Wszystko wskazuje na to, że przekonanie wyborców do słuszności poczynań obecnej ekipy rządzącej może być wyjątkowo trudne.
GUS zaprezentował tzw. szybki szacunek dotyczący wzrostu cen towarów i usług w grudniu 2021 r. Z analiz wynika, że w ubiegłym miesiącu inflacja osiągnęła pułap 8,6 proc. To więcej niż prognozowali ekonomiści.To pierwszy raz, kiedy inflacja przekroczyła próg 8 proc. Tymczasem eksperci już ostrzegają, że to jeszcze nie koniec drożyzny.
W ogłoszonych na stronie internetowej Kancelarii Sejmu zamówieniach publicznych można przeczytać, że w tym roku na artykuły spożywcze, z których przyrządzone zostaną potrawy dla parlamentarzystów, polscy podatnicy wyłożą aż 1,5 miliona złotych. Wśród zakupionych produktów mają znaleźć się takie luksusowe produkty jak łosoś, pierś z kaczki czy ser parmezan.Końcówka zeszłego roku i początek nowego upłynęły nam pod znakiem drożyzny. Inflacja w Polsce galopuje i wcale nie zamierza się zatrzymywać. Patrząc na sklepowe rachunki przeciętnego Polaka pozostaje jedynie złapać się za głowę i zaplanować kolejne cięcia.Tymczasem posłowie nie zamierzają odejmować sobie od ust i śrubują wydatki Kancelarii Sejmu, która na swoich stronach zamieściła właśnie zamówienie publiczne na artykuły spożywcze na niebagatelną kwotę.
Andrzej Duda poruszył niezwykle istotny dla Polaków temat, jakim jest inflacja. Prezydent przyznał, że w jego ostatnich rozmowach z wyborcami, mieszkańcy Polski skarżyli się na stale rosnącą drożyznę w sklepach. Wcześniej o wysokich cenach mówił już prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.Od miesięcy Polacy z niepokojem obserwują ceny na sklepowych półkach, które rosną w zawrotnym tempie. Dodatkowo niepewność co do przyszłości podsycają pesymistyczne wypowiedzi polityków rządu, którzy przyznają, że inflacja w 2022 roku nie zmaleje.Obóz władzy nie może dłużej zakłamywać rzeczywistości, postanowił więc obrać taktykę na łączenie się w bólu z obywatelami. Najpierw Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Interii przyznał, że sam "złorzeczy w sklepach", później zaś bardziej ludzką twarz pokazał prezydent Andrzej Duda.
- Tworzymy pewne poduszki finansowe - powiedział Tadeusz Kościński, minister finansów w rządzie Mateusza Morawieckiego. Polityk ujawnił, że w nadchodzącym roku Polacy nie mogą spodziewać się spadku inflacji. Prognozy nie są optymistyczne, nie będzie taniej.Słowa prezesa NBP Adama Glapińskiego o tym, że inflacja w 2022 roku również będzie wysoka, potwierdził w wywiadzie dla "Polska Times" szef Ministerstwa Finansów Tadeusz Kościński.Jak wylicza portal gazeta.pl, ważny minister rządu PiS w rozmowie użył słowa "inflacja" aż 28 razy. Wszystko wskazuje, że również Polacy w 2022 roku będą z niego często korzystać.
Jeden z użytkowników Twittera nie mógł wyjść ze zdziwienia, gdy otrzymał do ręki paragon z popularnego dyskontu. Okazało się, że za polskiego karpia zapłacił horrendalnie dużo, o wiele więcej niż za patroszonego pstrąga. To niezwykle bolesny efekt szalejącej inflacji i braków w hodowlach.Tegoroczne święta Bożego Narodzenia były najdroższe od 20 lat. Galopująca inflacja nie daje nam powodów do odetchnięcia z ulgą, w zamian za to coraz bardziej musimy zaciskać pasa. Nawet produkty, które do tej pory uchodziły za tańsze, teraz osiągają zawrotne ceny.O tym, że jest drogo, przekonać się można było patrząc na paragony ze świątecznych zakupów. Z niektórych produktów faktycznie można było zrezygnować, ale trudno zorganizować święta bez tradycyjnego karpia w galarecie czy smażonego w głębokim oleju.
Prezes NBP Adam Glapiński przedstawił gospodarcze prognozy na 2022 r. Inflacja ma utrzymać się na poziomie zbliżonym do obecnego. Szef instytucji zdradził, że podwyżki stóp procentowych są tak przemyślane, aby nie hamować wzrostu gospodarczego i zapewnić Polakom dobry poziom życia.Adam Glapiński zaznaczył, że kondycja polskiej gospodarki jest bardzo dobra. Pod koniec roku PKB Polski ma wynosić 6 proc. - To bardzo dobry wzrost - wskazał prezes NBP.