Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Szczecin. Wyrzuciła do śmieci drewniany kołek z napisem "krzyż". Ksiądz nie wytrzymał
Ada Rymaszewska
Ada Rymaszewska 26.05.2023 11:47

Szczecin. Wyrzuciła do śmieci drewniany kołek z napisem "krzyż". Ksiądz nie wytrzymał

ksiądz
Pixabay/kisistvan77, Facebook/Gazeta Wyborcza

Sądowo-kościelny absurd w Szczecinie (woj. zachodniopomorskie). Pani Aleksandra przez dwa lata czekała na wyrok w sprawie wyrzucenia do śmieci niewielkiego kawałka drewna, który uznała za zagrożenie dla bezpieczeństwa bawiących się na zamieszkiwanym przez nią osiedlu dzieci. Pech chciał, że opisany jako “krzyż” kołek został wbity w ziemię przez przedstawicieli parafii, która planowała wybudować w tym miejscu kościół, a służący w niej ksiądz nie chciał puścić błahostki w niepamięć. Kobieta musiała wynająć adwokata. 

Wyrzuciła sterczący w ziemi palik, naraziła się miejscowemu księdzu

Wydarzenia z października 2020 roku pani Aleksandra, która mieszka na co dzień na szczecińskim osiedlu Nad Rudzianką, pamięta tak dobrze, jak gdyby miały miejsce wczoraj. Pamięta, bo zapomnieć nie daje jej miejscowy ksiądz, który wytoczył przeciwko niej najcięższe działa. Za co? Za kawałek wbitego w ziemię drewna.

Oczywiście, z sytuacji można żartować, ale szczeciniance wcale do śmiechu nie jest, bo od ponad dwóch lat toczy z kapłanem bezsensowną batalię. Jak opisuje “Gazeta Wyborcza”, pamiętnej jesieni, w miejscu, gdzie zbudowany miał być kościół, jego przedstawiciele wbili maźnięty żółtą farbą drewniany palik z napisem “krzyż”. Pani Aleksandra wyjęła go natomiast i wyrzuciła, bo uznała, że stanowi on zagrożenia dla bawiących się na placu dzieci oraz psów. Wtedy to właśnie rozpoczęła się jej wojna z miejscowym duchownym.

Nowe fakty ws. małżeństwa z Warszawy. Zaskakujące doniesienia od właściciela pensjonatu

Ksiądz nasłał na nią policję

Z perspektywy czasu widać, że błędem było to, iż pani Aleksandra o inicjatywie zdecydowała się wspomnieć na swoim profilu w mediach społecznościowych, co szybko dotarło do księdza z parafii odpowiedzialnej za budowę kościoła. Ten postanowił interweniować, uznając, że kobieta złamała prawo, usuwając rzekomo znak geodezyjny.

- O tym, że ksiądz mówił o mnie z ambony, dowiedziałam się od mojego klienta podczas prowadzenia zajęć z dogoterapii. Po tej mszy do moich drzwi zapukała policja. Wtedy się zdenerwowałam - mówiła w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Sądowa batalia o kołek z napisem "krzyż"

Policja udzieliła mieszkance szczecińskiego osiedla pouczenia, ale kobieta nie dała tak łatwo wmanewrować się w poczucie winy i odmówiła jego przyjęcia, dlatego też sprawa otarła się o sąd. Pierwszy wyrok, który zapadł, stwierdzał, że pani Aleksandra popełniła wykroczenie, za które miała zapłacić 300 zł grzywny.

- Wiedziałam, że jestem niewinna, że zwykły palik nie może być znakiem geodezyjnym. Postanowiłam się od tego wyroku odwołać i tu już poprosiłam o pomoc adwokata - wyjawiła.

Minęły dwa lata, a sprawa nadal była w toku, aż w końcu sąd orzekł, że pozwana jest niewinna, potwierdzając przy tym, że palik nie był znakiem geodezyjnym, a nawet jeśli był, to szkodliwość czynu była niska. Wyrok jest jednak nieprawomocny.

Źródło: GW