Lubuska Policja przekazała, że 37-latek odpowiedzialny za śmiertelne potrącenie 4-letniego chłopca w Gorzowie Wielkopolskim został zatrzymany. Mężczyzna ukrywał się po tym, jak uciekł z miejsca zdarzenia.- Przed chwilą gorzowscy policjanci w wyniku działań operacyjnych zatrzymali 37-letniego mężczyznę - przekazała Lubuska Policja. - Więcej informacji niebawem - dodano w krótkim komunikacie.
Do przerażającego wypadku doszło w popołudnie w Gorzowie Wielkopolskim. Lokalna straż pożarna otrzymała o 17:59 wezwanie do śmiertelnego wypadku, jaki miał miejsce na skrzyżowaniu ulic 30 stycznia oraz Dąbrowskiego.Na oczach ojca 4-letni synek został śmiertelnie potrącony przez rozpędzonego chevroleta. Chłopiec stał przed przejściem dla pieszych z rodzicem. Dziecko miało ze sobą rowerek, który prowadził.
Dramatyczne doniesienia z Wielkopolski. Jak podaje lokalny portal moje-gniezno.pl w szkole pod miastem dochodzi do dantejskich scen. Szkołę terroryzuje bowiem jeden uczeń, który już wywołuje powszechny strach wśród innych dzieci. Chłopiec ma tylko 7 lat. - Dzieci, pierwszoklasiści, moczą łóżko na samą myśl, że mają się spotkać z nim w klasie - podaje portal "Moje Gniezno". Przerażająca relacja odwołuje się do ciężkiej sytuacji w szkole zlokalizowanej w Goślinowie pod Gnieznem.To tam uczęszcza 7-letni chłopiec, który śni się w koszmarach rówieśnikom, a rodzicom zmywa sen z powiek w obawie przed losem ich dzieci. Problem jest poważny do tego stopnia, że ostatnio do szkoły nauczyciele byli zmuszeni wezwać pomoc.
Wizyta na płońskim cmentarzu zakończyła się pilnym wezwaniem służb. Ziemia przy jednym z grobów wyglądała na świeżo przekopaną. Zaalarmowany przez przypadkową osobę grabarz znalazł tam noworodka z łożyskiem. Dziecko znajdowało się w foliowej torbie.Policja oraz prokuratura pracują nad wyjaśnieniem, skąd na płońskim cmentarzu znalazły się zwłoki noworodka. Obecnie sprawa stoi w miejscu, gdyż nie wiadomo, pod jakim kątem ją rozpatrywać.- Potrzebujemy protokół z sekcji zwłok dziecka z Zakładu Medycyny Sądowej, aby wiedzieć, czy dziecko żyło po urodzeniu - wyjaśnia w rozmowie z lokalnym serwisem plonskwsieci.pl prokurator Ewa Ambroziak.
Dramatycznie wyglądająca scena rozegrała się przed jednostką straży pożarnej w Gdańsku Oliwie. Do strażaków podbiegła wyraźnie roztrzęsiona kobieta, trzymająca w ramionach krztuszące się niemowlę. Życie dziecka uratowała wyjątkowo szybka reakcja mundurowych.Gdyby nie przytomność umysłu matki zaledwie 11-tygodniowego Stasia, który nagle zaczął się krztusić, koszmarne sceny, które miały miejsce w Gdańsku, zapewne przerodziłyby się w tragedię.W rozmowie z TVN24.pl kobieta przyznała, że choć pamiętała procedury ratowania niemowląt, jej działania nie przynosiły rezultatu. Z chłopcem na rękach pobiegła zatem do najbliższej jednostki straży pożarnej.
We wtorek 5 października do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach trafiło roczne dziecko. Lekarze zaobserwowali u malucha liczne obrażenia kończyn. Pracownicy placówki medycznej zawiadomili policję. Mundurowi zatrzymali już rodziców niemowlęcia. Śledczy ustalają, kto odpowiada za zły stan chłopczyka.W trakcie badań dziecka, które we wtorkowe popołudnie trafiło do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach, lekarze stwierdzili złamanie nogi i ręki. Pracownicy placówki medycznej zaobserwowali również, że roczny chłopczyk jest wyraźnie zaniedbany. W związku z tym postanowili zawiadomić policję.Dziecko zostało przywiezione do szpitala w Czarnowie przez 29-letnią matkę. Jak ustalili funkcjonariusze, tego dnia chłopczykiem opiekował się również 32-letni ojciec. Mundurowi postanowili zatrzymać rodziców, którzy mają złożyć wyjaśnienia w tej sprawie. Śledczy ustalają, kto doprowadził do obrażeń malucha i czy znajduje się on pod odpowiednią opieką.
Policjanci z Piły w środku nocy wezwani zostali do samotnego 5-latka, którego zauważył przypadkowy przechodzień. - Zrozpaczony chłopiec przyznał, że wyszedł z domu szukać swojej mamy, ponieważ miała wyjść do swojej koleżanki tylko na chwilę - poinformował st. sierż. Wojciech Zeszot. Matkę dziecka znaleziono dopiero rano. 26-latka nie zauważyła, że chłopca nie ma w domu.W nocy z soboty na niedzielę na osiedlu Górnym w Pile mężczyzna zwrócił uwagę na samotnego chłopca. Była 2 w nocy, a dziecko płakało.Mężczyzna natychmiast zadzwonił po policję. Zdecydował, że zostanie z dzieckiem do czasu przyjazdu funkcjonariuszy. Szybko ustalono, że 5-letnie dziecko szukało swojej mamy.
W Bielczy w województwie małopolskim doszło do tragicznego wypadku. Dziecko wpadło do oczka wodnego. Krzyk dziewczynki, usłyszeli rodzice oraz sąsiedzi, którzy natychmiast ruszyli jej z pomocą. Niestety 4-latki nie udało się uratować. Prokuratura przeprowadzi śledztwo w tej sprawie. Zdarzenie miało miejsce we wtorek 5 października.Do wtorkowego wypadku doszło w godzinach popołudniowych. Wszystko wskazuje na to, że było to niefortunne zdarzenie, wskutek którego śmierć poniosło małe dziecko. Dziewczynka w wieku czterech lat wpadła do oczka wodnego, które znajduje się w pobliżu jej rodzinnego domu.Wypadek wydarzył się na oczach rodziców 4-latki. Ojciec i matka po godzinie 16:00 usłyszeli krzyk dziewczynki i natychmiast ruszyli mu z pomocą. Na miejscu pojawili się także ich sąsiedzi. Dzięki wspólnym wysiłkom udało się wyciągnąć ofiarę na brzeg. Świadkowie zawiadomili o zdarzeniu straż pożarną.
Od pewnego czasu Rafał Maślak, który w 2014 roku zdobył tytuł Mistera Polski, czuwa przy szpitalnym łóżku po tym, jak do placówki medycznej trafiła jego kilkumiesięczna córeczka. Uczestnik programu „Dancing with the Stars. Taniec z gwiazdami” pokazał w mediach publicznych, w jakich warunkach przebywa jego dziecko. Był wyraźnie zaskoczony panującymi standardami.Niedawno Rafał Maślak przekonał się na własnej skórze, co to znaczy bać się o własne dziecko. Jego córka trafiła do szpitala niedługo po urodzeniu, co bardzo zaniepokoiło gwiazdę. Rodzice czuwali przy łóżku dziecka, choć nie było lekko. Uczestnik drugiej edycji programu „Dancing with the Stars. Taniec z gwiazdami” przyznał, że warunki były trudne.W mediach społecznościowych Rafała Maślaka pojawiła się relacja, w której gwiazdor poinformował, że jego kilkumiesięczna córeczka musi zostać w szpitalu trochę dłużej, niż się spodziewał. Opiekowali się nią nie tylko lekarze, ale również mama, która spędzała w placówce medycznej dzień i noc. Celebryta zwrócił uwagę na niskie standardy ośrodka. Jego żona musiała spać w fotelu.
Śmiertelny wypadek w przydomowym ogrodzie w Bielczy (woj. małopolskie). Nie żyje dziecko. - Potwierdzam, że doszło do wypadku. Utonęło czteroletnie dziecko - przekazuje w rozmowie z goniec.pl dyżurny Komendy Powiatowej w Brzesku.Tragiczny wypadek na oczach rodziców i sąsiadów. Mimo pomocy i wezwania pogotowia zmarło czteroletnie dziecko.- Zdarzenie w miejscowości Bielcza - informuje naszą redakcję dyżurny policji z komendy powiatowej.
W Paczkowie w województwie opolskim doszło do tragicznego wypadku z udziałem dziecka. W poniedziałek 4 października półtoraroczny maluch wszedł wprost pod koła ruszającego samochodu. Ofiara została przetransportowana do jednego ze szpitali we Wrocławiu, gdzie lekarze walczą o jej życie. Sprawą ma zająć się prokuratura.Dramatyczny wypadek wydarzył się na terenie prywatnej posesji w Paczkowie. Około godziny 12:00 półtoraroczne dziecko wbiegło pod ruszające auto. Do tragedii doszło na oczach ojca malucha. Podczas zdarzenia ofiara odniosła bardzo poważne obrażenia głowy.Zaraz po wypadku ojciec chłopca wraz z 36-letnim kierowcą samochodu sami przewieźli dziecko do najbliższego szpitala. Rodzic uznał, że nie ma sensu wzywać karetki, ponieważ zdarzenie miało miejsce dwie minuty jazdy od placówki medycznej. Tam stwierdzono u malucha rozległe obrażenia mózgowo-czaszkowe.– Postanowili sami zawieźć je do lokalnego szpitala, który znajduje się bardzo blisko miejsca zdarzenia, ok. 2 minut jazdy samochodem – oświadczył Mateusz Schweiger z Komendy Powiatowej Policji w Nysie.Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W powiecie krasnostawskim policja odkryła zwłoki noworodka. Ciało dziecka było ukryte w siatce na zakupy i znajdowało się pod łóżkiem w jednym z domów w Wirkowicach. Wcześniej do szpitala zgłosiła się kobieta w ciężkim stanie, która nie chciała się przyznać, że niedawno urodziła. Lekarze zawiadomili funkcjonariuszy.Policjanci z powiatu krasnostawskiego interweniowali w mieszkaniu 27-letniej mieszkanki Wirkowic. Podczas przeszukania domu służby mundurowe natrafiły na lnianą siatkę na zakupy, która była schowana za lub pod wersalką. W środku funkcjonariusze znaleźli ciało noworodka.– Na miejscu za lub pod wersalką zawinięte w lnianą siatkę na zakupy, znajdowały się zwłoki noworodka – przekazał reporter Polsat News.Jak na razie policja i prokuratura nie podjęła czynności w sprawie 27-latki. Na wtorek 5 października zaplanowano przeprowadzenie sekcji zwłok dziecka, by ustalić okoliczności, w jakich zmarło. Przed interwencją funkcjonariuszy matka noworodka trafiła do placówki medycznej w ciężkim stanie.Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po sekcji zwłok kobiety, której ciało wyłowiono z Narwi, policja przekazała nowe informacje. Biegli zbadali także zwłoki jej córki. Obie zginęły wskutek utonięcia. Służby przesłuchały też męża ofiary i zapoznały się z materiałem zarejestrowanym przez monitoring. Wstępne ustalenia potwierdziła też prokuratura.Według Prokuratury Rejonowej w Pułtusku kobieta, której ciało zostało wyłowione przez policję z Narwi, najprawdopodobniej popełniła samobójstwo rozszerzone. Wyniki sekcji zwłok przeprowadzonych w poniedziałek 4 października potwierdziły, że zarówno matka, jak i jej 5-letnia córka zginęły wskutek utonięcia.Tę wersję zdarzeń potwierdzają także zgromadzone przez policję oraz prokuraturę materiały zarejestrowane przez monitoring miejskie. Po ich analizie zastępca Prokuratora Rejonowego w Pułtusku Monika Kosińska-Kaim potwierdziła, że okoliczności tragicznego zdarzenia nie są już tajemnicą.
Choć relacje z teściową bywają trudne, to Beata przyznaje otwarcie, że od wielu miesięcy zupełnie nie utrzymuje kontaktu z matką swojego męża. Kobieta nie może jej wybaczyć słów, które usłyszała od niej po urodzeniu swojego syna.Historię Beaty opublikowano na łamach serwisu kobietaxl.pl. Kobieta poznała swojego męża, gdy ten był już po rozwodzie. Ukochany uprzedzał ją, że jego mama czasami dziwnie się zachowuje i już podczas pierwszej wizyty u przyszłej teściowej Beata zorientowała się, że Tomek jest jej oczkiem w głowie.- Wystawa, no normalnie wystawa, zdjęć Tomka. Ślubne, na wczasach w górach, nad morzem, na świętach, miałam wrażenie, że teściowa specjalnie dla mnie część tych zdjęć wyjęła - relacjonowała Beata.
Rodzice chłopca byli w szoku, gdy po raz pierwszy zobaczyli swojego synka. Arthur urodził się z burzą ciemnych włosów, a jego nietypowy wygląd zupełnie zaskoczył nie tylko bliskich, ale również personel szpitala.Jak wspomniała mama chłopca, już w czasie porodu wiedziała, że jej syn będzie niezwykły. Wszystko przez reakcję lekarza, który aż krzyknął na widok czarnej i bujnej czupryny noworodka.- O! Już widzę jego włosy! - nagle zakomunikował kobiecie zaskoczony lekarz.
Wskutek decyzji sądu policja aresztowała Paulinę N. Młoda matka podczas składania zeznań przyznała się do uduszenia trójki swoich dzieci. Ich ciała zostały znalezione w jednym z mieszkań w samym centrum miasta. Kobieta spędzi w zamknięciu trzy miesiące, czekając na rozprawę. Za zabójstwa grozi jej dożywocie.Niedawno pisaliśmy o makabrycznym odkryciu policji, która w jednym z mieszkań przy ulicy Nadbystrzyckiej w Lublinie odkryła ciała trojga dzieci. Początkowo jednak rzecznik prokuratury odmawiała udzielania komentarzy w tej sprawie, a w mediach ukazywały się jedynie nieoficjalne doniesienia.W toku śledztwa policjanci zatrzymali matkę dwóch dziewczynek i chłopca. Paulina N. podczas składania zeznań przyznała się do uduszenia trojga dzieci. Przedstawiona przez nią wersja zdarzeń zgadza się ze wstępnymi ustaleniami prokuratury. Sąd podjął decyzję o zastosowaniu w przypadku 26-latki aresztu tymczasowego na okres trzech miesięcy.
Pracownica jednego ze żłobków na Florydzie w Stanach Zjednoczonych została aresztowana przez policję w związku z oskarżeniami o znęcanie się nad swoimi małymi podopiecznymi. Funkcjonariusze zabezpieczyli nagrania z monitoringu, na których widać m.in. jak kobieta uderza i rzuca dziećmi. Świadkiem przemocy była jej koleżanka z pracy.Sprawa wyszła na jaw, gdy jedna z matek zauważyła, że jej syn odczuwa silny ból w nodze. Kobieta niezwłocznie zawiozła dziecko do lekarza, gdzie okazało się, że chłopiec ma złamaną kość strzałkową i piszczelową.
W sieci pojawiło się zabawne nagranie z jednego ze ślubów, a film szybko stał się hitem. Pewna para młoda oczekiwała przed ołtarzem na obrączki, które miał przynieść im mały chłopiec. Po drodze wydarzyła się jednak nieoczekiwana rzecz, a wszystko nagrał za pomocą telefonu komórkowego jeden z weselnych gości.Choć nie wszyscy chcą, by w uroczystości zaślubin brały udział małe dzieci, ta para zdecydowała się nawet powierzyć jednemu z nich bardzo ważne zadanie. Około 3-letni chłopiec miał zanieść przed ołtarz obrączki, które następnie młodzi małżonkowie założyli na swoje dłonie.
W czwartek 30 września policja odkryła zwłoki trójki dzieci w jednym z mieszkań w centrum Lublina. Służby mundurowe wraz z prokuratorem prowadzi śledztwo i wyjaśnia okoliczności, w jakich doszło do tragedii. Z doniesień mediów wynika, że ofiary zostały zamordowane przez własną matkę. Lokalna społeczność jest wstrząśnięta tym, co się stało.Policja otrzymała zawiadomienie o znalezieniu zwłok w czwartek rano. Ciała trójki dzieci, które według nieoficjalnych informacji odkryła babcia, znajdowały się w jednym z domów przy ulicy Nadbystrzyckiej w samym centrum Lublina. Informacje potwierdził rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.– Nie żyje trójka dzieci w wieku czterech, dwóch lat i jedno około ośmiomiesięczne. Trwają czynności z udziałem prokuratora, policjantów i lekarzy – powiedziała prok. Agnieszka Kępka.Z doniesień RMF24 wynika, że policja wcześniej interweniowała we wskazanym mieszkaniu. Polska Agencja Prasowa nieoficjalnie przekazała, że to matka miała udusić trójkę swoich dzieci. Kobieta ma też zmagać się z uzależnieniem od narkotyków, natomiast jej parter podobno przebywa w więzieniu.Pozostała część artykułu pod materiałem wideo
W placówce edukacyjnej w Bytowie doszło do skandalu z udziałem nauczycielki. Podczas lekcji pedagog pracująca w Zespole Szkół Ponadpodstawowych uderzyła jednego ze swoich uczniów. Cała sytuacja została nagrana, a materiał wideo wyciekł w internecie. Ze wstępnych ustaleń dziennikarzy wynika, że nie po raz pierwszy doszło do takiego incydentu.O aferze związanej z nauczycielką powiadomił lokalny portal ibytow.pl. W Zespole Szkół Ponadpodstawowych w Bytowie doszło do przekroczenia kompetencji przez pedagog, która naruszyła nietykalność cielesną jednego ze swoich uczniów. We wtorek 28 września do sieci wyciekło nagranie.W opublikowanym materiale wideo widać, jak nauczycielka bije ucznia ręką po głowie. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że incydent miał miejsce w klasie III technikum drzewnego. Jak się okazało, do takich sytuacji miało dochodzić już wcześniej, jednak po raz pierwszy zdarzenie zarejestrowano.
Do koszmarnego wypadku doszło w województwie lubuskim. Zdarzenie miało miejsce na przejeździe kolejowym w miejscowości Motylewo we wtorek 28 września. Samochód zderzył się z szynobusem. Pojazd osobowy, którym jechała kobieta z dwójką dzieci, stanął w płomieniach. O wydarzeniu poinformowała gorzowska policja.Z komunikatu wydanego przez podkomisarza Grzegorza Jaroszewicza, rzecznika prasowego Komendy Miejskiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim wynika, że do wypadku doszło na niestrzeżonym przejeździe kolejowym. Kobieta w wieku 27 lat, która prowadziła czerwonego chryslera, wjechała wprost pod nadjeżdżający szynobus.Wskutek wypadku samochód osobowy został odrzucony, natomiast szynobus zatrzymał się kilkaset metrów od przejazdu. Po chwili chrysler stanął w płomieniach. Jak przekazała policja, 27-latka zdążyła wcześniej wyciągnąć dwoje dzieci z pojazdu osobowego i uciekła z wraku. Cała trójka uczestników odniosła obrażenia.
Do szpitala w Wielkiej Brytanii w ciężkim stanie trafiło dziecko. Dziewczynka skarżyła się silny ból brzucha. Okazało się, że przez trend pojawiający się na TikToku niemal straciła życie. Podczas operacji lekarze znaleźli w jej żołądku 23 magnesy. Ich połknięcie mogło zakończyć się tragedią. Medycy wystosowali apel do rodziców.Sprawa dziecka z Lewes w Sussex w Wielkiej Brytanii zszokowała medyków. Dziewczynka początkowo zaczęła odczuwać silny ból w okolicach brzucha, następnie pojawiły się wymioty. Wówczas rodzice postanowili zabrać 6-latkę do lekarza rodzinnego. Doktor uznał, że doszło do zatrucia pokarmowego.Stan dziecka pogarszał się z godziny na godzinę. Rodzice zawieźli córkę na oddział ratunkowy szpitala dziecięcego Royal Alexandra Children's Hospital. W placówce medycznej u 6-latki zdiagnozowano zapalenia wyrostka robaczkowego. Podczas operacji jednak okazało się, że powód jest inny.
Dwumiesięczna dziewczynka z gminy Kotlin w powiecie jarocińskim zmarła w swoim łóżeczku pod nieobecność mamy. Kobieta w piątek rano zostawiła córkę pod opieką innej osoby i wyszła z domu. Gdy wróciła, niemowlę było już sine.Mieszkanka gminy Kotlin w Wielkopolsce natychmiast wezwała na miejsce pogotowie ratunkowe, jednak było już za późno. Teraz sprawę nagłej śmierci niemowlęcia zbadają policjanci i prokuratura.
Do mediów społecznościowych trafiło niepokojące nagranie. Pewna rodzina zamontowała w swoim domu kamery. Oglądając materiał, małżeństwo zaobserwowało sceny, od których można dostać gęsiej skórki. Rodzice zaczęli bać się o bezpieczeństwo swoich dzieci. Zaczęli nawet myśleć o wyprowadzce. Trudno wyjaśnić to, co wydarzyło się w mieszkaniu.Nagranie, które zostało opublikowane na platformie YouTube, pochodzi z jednego z domów w Meksyku. Rodzice zaczęli mieć obawy, że w ich mieszkaniu dzieje się coś niepokojącego. Postanowili zamontować kamery, by zapewnić dzieciom bezpieczeństwo. To, co zobaczyli, wywołało w nich strach.Na nagraniu widać, jak w różnych pomieszczeniach rzeczy zaczynają się przemieszczać. W dodatku w obu sytuacjach działo się to w pobliżu dzieci. Rodzice zaczęli mieć obawy, że to zjawiska nadprzyrodzone. Dziewczynka, widząc niepokojące wydarzenia, uciekła z pokoju.
Dumny tata opublikował w mediach społecznościowych zdjęcie swojego dziecka. Postanowił pochwalić się tym, jak poszła pierwsza kąpiel. Jeden z internautów zauważył jednak coś niepokojącego i poradził ojcu skonsultować się z lekarzem. Okazało się, że dziewczynka była chora. Otrzymała pomoc w ostatniej chwili.Świeżo upieczony ojciec zaczął odnajdować się w nowej roli, odkąd na świat przyszło jego dziecko. Na początku przewijanie, kąpiel i usypianie maluchów może sprawiać problemy i nie wszystko idzie zgodnie z planem. Mężczyzna postanowił opublikować zdjęcie córki w mediach społecznościowych.Fotografia została zrobiona po pierwszej kąpieli dziecka. Tata przyznał, że nie poszło zbyt lekko. Widać to też po smutnej minie dziewczynki, która najwyraźniej nie była zachwycona pierwszym myciem. Pod zdjęciem szybko pojawiły się komentarze internautów zachwyconych maluchem. Jedna z wiadomości dała jednak powody do niepokoju.
10 września we wsi Dubiny na Podlasiu doszło do zgonu dwumiesięcznego niemowlęcia. "Gazeta Współczesna" donosi, że poprzedniej nocy matka karmiła dziecko piersią, leżąc w łóżku. Gdy kobieta się obudziła, już nie żyło.Z ustaleń śledczych wynika, że gdy matka się obudziła, niemowlę leżało obok niej, przykryte kołdrą. W ustach trzymało pierś i nie oddychało. Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe, ale lekarzom nie udało się uratować życia dziecka.
Podczas udzielania sakramentu chrztu w rosyjskim kościele doszło do skandalicznych scen z udziałem dziecka. Kobieta, która w pewnym momencie zaczęła bać się o bezpieczeństwo pociechy, nie została dopuszczona do noworodka. Do mediów trafiło nagranie, które wstrząsnęło internautami. Zbulwersowana zachowaniem duchownego matka złożyła już zawiadomienie na policję w tej sprawie.Anastazja Aleksjejewa, która postanowiła ochrzcić swoje dziecko, najprawdopodobniej nie spodziewała się, że będzie świadkiem tak strasznych wydarzeń. Podczas ceremonii, która odbyła się w Gatczynie niedaleko Petersburga, matka musiała bronić swojej pociechy.Reakcję 24-latki wywołało zachowanie kapłana, który w pewnym momencie zaczął szarpać dzieckiem. Maluch nie chciał się zanurzyć w zimnej wodzie. Wówczas duchowny użył siły, przyciskając chłopca, oraz kładąc dłonie na jego twarzy. Podczas tych czynności malec uderzył głową o chrzcielnicę.
Policja zatrzymała kierowcę autobusu, który przywiózł do szkoły podstawowej w małopolskich Babicach 30 dzieci. Podczas kontroli okazało się, że mężczyzna był pod wpływem alkoholu. Został doprowadzony na komendę. Po tym, jak wytrzeźwieje, zostaną mu przedstawione zarzuty. Do zdarzenia doszło w czwartek 23 września.O godzinie 7:30 policjanci przeprowadzili rutynową kontrolę kierowcy autobusu, który zatrzymał się na przystanku przy szkole podstawowej w małopolskich Babicach. Mężczyzna przywiózł do placówki 30 dzieci. Gdy okazało się, że jest pijany, mundurowi przystąpili do dalszych czynności.Badania przeprowadzone przez policjantów z oświęcimskiej drogówki wykazały, że w organizmie kierowcy, który został poddany kontroli, jest 1,6 promila alkoholu. Funkcjonariusze doprowadzili go na komendę w Oświęcimiu. Mężczyzna usłyszy zarzuty po tym, jak wytrzeźwieje.Pozostała część artykułu pod materiałem wideo