Roczny chłopiec zakrztusił się popularną przekąską. Jego rodzice apelują: "Nie podawajcie dzieciom"
To miała być bajkowa wycieczka do Disneylandu w południowej Kalifornii, w jednej chwili przerodziła się jednak w istny dramat. 15-miesięczny Briar zakrztusił się w parku rozrywki popularną przekąską, która nieomal doprowadziła do jego śmierci. Na szczęście, jego rodzice zdecydowali się na bardzo ryzykowną operację, ratującą życie synka. Teraz ostrzegają innych, by nie karmili swoich dzieci konkretnymi produktami.
Mały chłopiec zakrztusił się cząstkami popcornu
Ogromne nerwy i strach o życie malutkiego synka towarzyszyły rodzicom 15-miesięcznego Briara, który podczas rodzinnej wycieczki bardzo pragnął skosztować zajadanego ze smakiem przez jego siostrę popcornu.
Mama chłopca nie miała serca odmawiać mu tej przyjemności, dlatego mimo świadomości, że pokarmem łatwo można się zadławić, uległa namowom synka, a to sprowokowało całą serię traumatycznych zdarzeń.
Wszystko dlatego, że Lakynn Dockers zdecydowała się na zabranie malcowi przekąski, wywołując jego głośny protest. Wówczas Briar, próbując wziąć gwałtowny wdech, zakrztusił się nadmuchanym ziarnem kukurydzy. To natomiast skutecznie utknęło w jego drogach oddechowych.
Tragiczny wypadek w Krakowie. Nowe informacje dotyczące autaDziecko trafiło na stół operacyjny
Naturalnym odruchem Briara, jak i każdego człowieka, było kaszlenie i sapanie, mające pomóc usunąć ciało obce z organizmu, ale to wcale nie przynosiło ulgi. Rodzice dziecka wezwali więc na pomoc ratowników medycznych, lecz i oni sprawdzili tylko saturację oraz ocenili kolor skóry chłopca, uznając, że nic mu nie jest.
Nieco uspokojona rodzina mogła kontynuować swoją wyprawę, choć tylko przez jakiś czas, bowiem jeszcze tego samego dnia malec trafił do szpitala. Okazało się bowiem, że dyskomfortu nie wywołuje tylko podrażnione gardło, ale wciąż tkwiące w drogach oddechowych kawałki popcornu. Konieczna była operacja.
Apel rodziców Briara. Tego nie podawajcie dzieciom
Cząstki kukurydzy zalegały głęboko w płucach Briara, co oznaczało, że dziecko musi trafić na salę operacyjną, ale zabieg będzie skomplikowany i ryzykowny.
- Lekarze uprzedzili nas na to, że ryzyko jest to wysokie, ale dopiero gdy chirurg przyszedł z nami porozmawiać, naprawdę się przeraziliśmy. Lekarz wyjaśnił, że jest bardzo prawdopodobne, że Briar nie przeżyje operacji z powodu niedotlenienia i tego, że popcorn mógł napęcznieć w płucach - mówiła później mama chłopca.
Na szczęście, operacja udała się i malec wrócił po jakimś czasie do zdrowia. Teraz jego rodzice apelują do innych opiekunów, by uważali na to, co dają swoim podopiecznym.
- Wiele dzieci, które zadławiły się przekąskami, nawet nie zdąża dotrzeć do szpitala, bo umiera. Nie podawajcie orzechów, popcornu, winogron ani rodzynek dzieciom poniżej czwartego roku życia - apelują, opierając się na rozmowie z doświadczonym chirurgiem.
Źródło: Radio ZET, kwch.com