Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > W takim stanie znalazł 8-letniego Kamilka. Ojciec chłopca przerwał milczenie. "Zgłaszałem, że był przypalany i bity"
Bartłomiej  Binaś
Bartłomiej Binaś 24.05.2023 10:58

W takim stanie znalazł 8-letniego Kamilka. Ojciec chłopca przerwał milczenie. "Zgłaszałem, że był przypalany i bity"

policja, Kamilek
Śląska Policja/Facebook

Po kilkunastu dniach od tragedii i śmierci 8-letniego Kamilka z Częstochowy, jego biologiczny ojciec opowiedział o męczarniach dziecka, oraz o tym, że nikt nie słuchał jego próśb i ostrzeżeń, które głosił w tej sprawie. W reportażu portalu natemat.pl szczegółowo opisuje, przez co przeszli oraz jakie emocje mu towarzyszyły. Nie ukrywa złości, smutku i żalu…

8-letni Kamilek zmarł po długiej walce. „Krzyczał: „Tata pomóż, ciocia pomóż”

8-letni Kamilek odszedł z tego świata 8 maja 2023 roku. Biologiczny ojciec skatowanego dziecko wspomniał, jak zobaczył swojego syna w okropnym stanie, 3 kwietnia. Było to po około 120 godzinach tortur i męczarni.

– Czuć było ropą. Zasikany był. Leżał na łóżku przy piecu, zwinięty jak śmieć. Bardzo poparzony na twarzy. Ręce i nogi miał połamane – opowiada ojciec dziecka i dodaje, że dziecko błagało o pomoc. 

– Krzyczał: „Tata pomóż, ciocia pomóż, Mateusz pomóż”. Płakał – wspominał łamiącym głosem ojciec Kamilka. Jak wyjaśnił, Mateusz to imię ojczyma, który miał skatować małego Kamila. – Ta jego twarz, oblana benzyną albo jakąś inną substancją. Na pożegnaniu miał makijaż, ale i tak było widać te oparzenia – przyznał. 

To wtedy właśnie wyniósł swoje dziecko na rękach i wezwał ratowników medycznych. Po chłopca przyleciał helikopter pogotowia i natychmiast przetransportował go do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Dziecko było wówczas w bardzo złym stanie. Brudne i odwodnione z licznymi ranami na ciele. Po ciężkiej walce lekarzy Kamilek niestety zmarł. Chłopiec walczył o życie aż 35 dni, podczas których przebywał w stanie śpiączki farmakologicznej.

Zaskakujące zakończenie "Wiadomości" TVP. Michał Adamczyk w ostatniej chwili wydał oświadczenie

8-letni Kamilek nie mógł liczyć na pomoc sąsiadów.

8-letni Kamilek wraz ze swoimi oprawcami mieszkał w kamienicy przy ulicy Kosynierów w Częstochowie. W tym samym budynku mieszkało również liczne grono sąsiadów, jednak żadne z nich nie zareagowało na tragedię, która toczyła się tuż za ścianą. Niemożliwe jest, aby nie słyszeli ani nie zdawali sobie sprawy z tego, co się dzieje, pomimo zapewnień, że tak właśnie było. Niektórzy z mieszkańców bloku twierdzili, że rzadko widywali chłopca jak i jego katów. 

- Sugeruje pani, że powinienem być wścibski, wchodzić, podglądać tych ludzi? Ta wypowiedź uderzałaby we mnie. Nie żyję cudzym życiem, nie wydaję wyroków. Można tylko ubolewać nad losem dzieciaka - mówił dziennikarkom portalu jeden z sąsiadów. Inna kobieta jedynie splunęła w stronę reporterek. 

W mieszkaniu Kamilka żyło łącznie 11 osób: troje dorosłych, siedmioro dzieci i chłopiec. Wszystkie dzieci miały być zaniedbywane i brudne. Niekiedy nawet z widocznymi śladami przypalania na ciele. Zarówno matka chłopca, jak i jej dorosła siostra, są niepełnosprawne intelektualnie. 

Biologiczny ojciec Kamilka zgłaszał przemoc

8-letni Kamilek został skatowany przez Dawida B., nowego partnera matki dziecka. Oprawca miał nadużywać alkoholu i narkotyków, a także miał już być notowany przez policję. Po jego wprowadzeniu się do mieszkania rozpoczęło się piekło. To wtedy Kamilek miał uciekać z domu. 

– Zgłaszałem, że Kamilek był przypalany i bity – otwarcie przyznaje pan Artur, biologiczny ojciec 8-latka. Zgłaszano również do kuratorium, że dzieci prawie wcale nie wychodzą z domu, że coś złego może dziać się w tej rodzinie.

– Ona zamykała te dzieci, w ogóle Kamilka nie dopuszczała. Nawet jak listonosz przynosił jakieś pisma, to nie chcieli go wpuścić do domu – opowiadała sąsiadka.

Dawidowi B. sąd przedstawił zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem oraz znęcania się psychicznego i fizycznego nad Kamilem i jednym z jego braci. Pozostałych dorosłych mieszkających przy Kosynierów oskarżono o nieudzielenie pomocy tragicznie zmarłemu chłopcu. 

Pan Artur, biologiczny ojciec chłopca ma żal i nie wierzy, że matka nie wiedziała o krzywdzie i nie reagowała na to co się dzieje. Wciąż trudno pogodzić mu się z faktem, że Kamilek odszedł, a nikt nie poinformował go wcześniej o oparzeniach syna i jego mękach. 

 

Źródło: natemat.pl