Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Mocne słowa o śmierci Grzegorza Borysa. "Ktoś mu pomógł"
Ada Rymaszewska
Ada Rymaszewska 07.11.2023 20:04

Mocne słowa o śmierci Grzegorza Borysa. "Ktoś mu pomógł"

policja Grzegorz Borys
Podkarpacka Policja, Pomorska Policja

Grzegorz Borys nie żyje. Według przedstawionych przez prokuraturę informacji, mężczyzna utonął w zbiorniku Lepusz, choć na jego ciele ujawniono też rany charakterystyczne dla osoby chcącej popełnić samobójstwo. W wersję tę nie wierzy jednak znany kryminolog dr Paweł Moczydłowski. - Cała sprawa śmierdzi - uważa.

Finał poszukiwań Grzegorza Borysa. Mężczyzna nie żyje

W poniedziałek 6 listopada cała Polska usłyszała informacje, na które czekaliśmy od 20 października, czyli dnia, w którym Grzegorz Borys miał zamordować z zimną krwią swojego 6-letniego syna Aleksandra.

Ciało poszukiwanego znaleziono nieopodal domu, w zbiorniku wodnym w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. We wtorek przeprowadzona natomiast została sekcja zwłok, która wykazała, że bezpośrednią przyczyną śmierci 44-latka było utonięcie.

Co ciekawe, prokuratura ujawniła także, że na ciele na przedramionach, szyi i udach denata natrafiono na płytkie i powierzchowne rany cięte. Śledczy są przekonani, że to obrażenia "charakterystyczne dla osób podejmujących próby samobójcze".

Grzegorz Borys nie żyje. To ona zidentyfikowała ciało, ujawniono kulisy

Znany kryminolog mocno o śmierci Grzegorza Borysa

Portal natemat.pl zapytał o ocenę podawanych opinii publicznej informacji wybitnego kryminologa prof. Pawła Moczydłowskiego. Jego zdaniem, przedstawione informacje nie są wiarygodne i mogą świadczyć o tym, że służby nie mówią społeczeństwu całej prawdy.

Tragikomiczna i absurdalna jest dla mnie desperacja, z jaką miał dążyć do samobójstwa. Gdyby chciał, zrobiłby to wcześniej, a nie ganiając po lasach, gubiąc wybiórczo przedmioty, komórkę czy plecak. Rzucano granatami hukowymi, by wypłoszyć go z jam? To brzmi absurdalnie – ocenił.

ZOBACZ: Nie żyje Grzegorz Borys. Mieszkańców nadal zastanawia tajemnicza rzecz na osiedlu

Były szef polskiego więziennictwa uważa ponadto, że “cała otoczka jest przerażająca i niejasna”. W jego opinii Grzegorz Borys nie miał osobowości samobójcy, a psychopaty.

- Strzela sobie w łeb i co, nie udaje mu się? Kule się go nie imają? Tnie się więc po całym ciele i też mu nie wychodzi? No to postanawia: to się utopię. To się kupy nie trzyma. Według mnie, ktoś mu pomógł - uważa.

Prof. Paweł Moczydłowski: "Cała sprawa śmierdzi"

Prof. Paweł Moczydłowski odniósł się także do doniesień o śladach od broni pneumatycznej na skroniach 44-latka. Jak wyjaśnia, nielogiczne wydaje się to, by Grzegorz Borys uciekał do lasu, aby się postrzelić, skoro mógł zrobić to w domu.

ZOBACZ: Policja ujawniła szczegóły znalezienia zwłok Grzegorza Borysa. Dostęp do ciała był utrudniony

- Cała sprawa śmierdzi i czuć, że podejmowano różne zabiegi, mające sprawić, by informacja wyglądała tak, jak dziś podana przez prokuraturę - twierdzi.

Kryminolog nie wyklucza, że sprawa skończy się “kompromitacją podobną do sprawy Jaworka”. W jego przekonaniu poszukiwany w ostatnich dniach wojskowy uciekał, a gdy został schwytany, “pomogło się mu w samobójstwie i potrzymało w wodzie”. - Czuć, że boją się kompromitacji - spuentował, nawiązując do stanowiska służb.

Źródło: natemat.pl