Gdynia. Rozkładające się zwłoki w mieszkaniu. "Z godziny na godzinę jest coraz gorzej"
“Paranoja”, “brak kompetencji”. Tak pani Magdalena opisuje działania, a właściwie ich brak po stronie gdyńskich służb po tym, jak w mieszkaniu swojej matki ujawniła jej zwłoki. Na miejsce natychmiast chciała wezwać policję z koronerem lub lekarza, który stwierdziłby zgon, ale nikt nie zdecydował się interweniować. W efekcie ciało do dziś nie zostało pochowane i leży tam, gdzie je znaleziono. Tłumaczenie pogotowia jest kuriozalne.
Poszła do matki, zastała rozkładające się zwłoki
Pani Magdalena znalazła się w patowej sytuacji. Jej koszmar rozpoczął się wraz z brakiem informacji od matki, do której powodowana niepokojem udała się, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
Niestety, na miejscu kobieta musiała wyważyć drzwi, a gdy to zrobiła, zastała zatrważający widok - w lokalu leżały rozkładające się zwłoki. Naturalne więc jest, że czym prędzej postanowiła wezwać na miejsce odpowiednie służby, które stwierdziłyby zgon i wystawiły odpowiedni dokument, a ten byłby podstawą do załatwienia formalności z zakładem pogrzebowym. Nic takiego jednak się nie stało. Winne mają być luki w prawie.
Ujawnili, co Sylwia Peretti trzymała w dłoni podczas pogrzebu syna. NiebywałeNikt nie chce stwierdzić zgonu
Desperacja pani Magdy sięgnęła zenitu i zmusiła kobietę do powiadomienia o patowej sytuacji lokalnych dziennikarzy z portalu trojmiasto.pl. To właśnie im poszkodowana opowiedziała krok po kroku, jak wyglądała sekwencja zdarzeń.
– Zastałam ciało w rozkładzie. Wezwałam policję. […] Ciało wygląda coraz gorzej, pęka skóra, smród jest potworny. Dzwonię wszędzie, do najbliższej przychodni Gdyni Dąbrowa i nie chcę przyjechać, bo pacjent nie leczył się i nie ma lekarza pierwszego kontaktu. Policja, nie wyśle koronera, bo nie było prokuratora i odstąpiłam od sekcji zwłok - przekazała redakcji trojmiasto.pl.
Winne są przepisy?
Powodem, dla którego sprawa stoi w miejscu, są ponoć same przepisy, przez które zakład pogrzebowy nie może odebrać zwłok, nie mając na papierze potwierdzenia od lekarza, że denatka faktycznie nie żyje.
Co istotne, to podobno nie pierwsza taka sytuacja w Gdyni, w której centrum jest niechcące przyjechać do stwierdzenia zgonu pogotowie. - Kartę zgonu może wystawić również lekarz z karetki pogotowia, jadący na wezwanie do chorego lub do wypadku. W obowiązującym systemie nie obowiązuje stanowisko lekarza dedykowanego wyłącznie do stwierdzania – tłumaczy tymczasem Beata Gronowska, zastępca dyrektora Gdyńskiego Centrum Zdrowia.
Źródło: trojmiasto.pl