Oskarżony w sprawie śmierci Ewy Tylman po raz pierwszy zabrał głos. Wyznał, co się dzieje naprawdę

Sprawa śmierci Ewy Tylman od lat budzi w Polsce ogromne emocje. 25 marca znalazła swój kolejny etap w sądzie, w którym Adam Z. został uniewinniony. Tym razem, pierwszy raz pierwszy od czasu rozpoczęcia śledztwa, zdecydował się na publiczną wypowiedź.
Brak dowodów i naruszenie prawa do obrony
Proces Adama Z. toczył się przez niemal dekadę. Od samego początku prokuratura próbowała udowodnić, że to on odpowiada za śmierć Ewy Tylman. Początkowo zarzuty dotyczyły porwania, potem zabójstwa, aż w końcu pozostało oskarżenie o nieudzielenie pomocy. Ostatecznie sąd uznał, że nie ma żadnych dowodów, które mogłyby wskazywać na winę oskarżonego.
Sędzia podkreślił, że w kluczowym momencie śledztwa doszło do poważnych naruszeń praw oskarżonego.
Nie ma żadnego dowodu na to, że oskarżony jest sprawcą śmierci Ewy Tylman. Jedyny, który można by rozpatrywać, nie może być brany pod uwagę, bo podczas eksperymentu rażąco złamano prawo do obrony - podkreślił.
Adam Z. miał zostać przesłuchany w nocy, bez obecności adwokata, mimo że organy ścigania wiedziały, że posiada obrońcę. Próba zawiadomienia kancelarii była, zdaniem sądu, jedynie formalnością.
Niebezpiecznie na polskiej granicy. Migranci przedostali się przez zaporę, błyskawiczna akcja służbTo nie jest apteka czynna 24 godziny na dobę, tylko kancelaria adwokacka. Organy ścigania wiedziały, że tam nikt nie odbierze - mówił sędzia.
Adam Z.: pierwszy raz publicznie zabrał głos w sprawie
Tuż po rozprawie Adam Z. zgodził się na rozmowę z dziennikarzami.
Nie wiem, czy mnie to oceniać. Nie znam się na tym. Możecie państwo zapytać moich mecenasów. Sądzę, że oni (prokuratura – przyp. red.) nie mogli się poddać i na pewno jeszcze złożą apelację, więc dalej się nie będą poddawać. Taka ich praca - odpowiedział, zapytany, czy uważa sprawę za porażkę prokuratury.
Dodał również, że sprawa wciąż odciska piętno na jego życiu.
Czasem czy to na Facebooku, czy na innych portalach społecznościowych, ktoś mi napisze, że jestem mordercą, zabójcą, że jutro będę siedział. Więc tak. Ale większość, mimo wszystko, jest pozytywnych komentarzy w moją stronę - wspominał.
Mężczyzna podkreślił, że Ewa Tylman była jego dobrą koleżanką i sam chciałby dowiedzieć się, co stało się feralnej listopadowej nocy.
Sam chciałbym się dowiedzieć, co tam się wtedy stało. Próbowałem już wielu rzeczy, żeby się dowiedzieć, co mogło się tam wydarzyć, ale nie wiem. Nie pamiętam - stwierdził po ogłoszeniu wyroku.
Sprawa Ewy Tylman wciąż nierozwiązana
Ewa Tylman zaginęła w listopadzie 2015 roku po firmowej imprezie, na której była razem z Adamem Z. Ostatnie nagrania monitoringu pokazują, że razem opuścili lokal. W późniejszych ujęciach mężczyzna jest już sam. Kilka miesięcy później ciało kobiety odnaleziono w Warcie. Do dziś nie wiadomo, co dokładnie się wydarzyło tamtej nocy. Ojciec Ewy Tylman wciąż wierzy, że prawda w końcu wyjdzie na jaw.
Wstań i w końcu powiedz, co się stało. Minęło już 9 lat, milczysz, nic nie mówisz, a my jesteśmy rozbici. Wstań, powiedz, uwolnisz się od tego - zwrócił się podczas procesu do Adama Z.
Prokuratura już zapowiedziała, że nie zamierza pozostawić sprawy bez dalszego rozpatrzenia.
Będziemy analizować uzasadnienie wyroku i podejmiemy decyzję o dalszych krokach - zapowiedział rzecznik prokuratury.
Jeśli apelacja zostanie złożona, sprawa ponownie trafi do sądu wyższej instancji, co może przedłużyć proces o kolejne miesiące, a nawet lata. Niezależnie od tego bliscy Ewy Tylman wciąż czekają na odpowiedzi, które mogłyby wyjaśnić, co tak naprawdę stało się tamtej nocy i kto jest winien zaginięcia kobiety.





































