Ekspert nie zostawił na Krzysztofie Rutkowskim suchej nitki. "Bardziej miesza niż pomaga"
Krzysztof Rutkowski wydaje się być coraz bardziej zmobilizowany, by odnaleźć Grzegorza Borysa. Detektyw-celebryta najpierw zaproponował nagrodę pieniężną, a później zapowiedział również, że “centralnie wjeżdża do lasu”. Choć on sam nie stroni od krytycznych opinii na temat działań służb, jego akcje także spotkały się z negatywną oceną. Bez ogródek wypowiedział się o nich były policjant Andrzej Mroczek.
Krzysztof Rutkowski szuka Grzegorza Borysa
Krzysztof Rutkowski znów bryluje w mediach. Wszystko to za sprawą włączenia się na własną rękę w poszukiwania podejrzanego o zabójstwo swojego 6-letniego synka Grzegorza Borysa.
Zaledwie pięć dni po tragedii na gdyńskim Fikakowie detektyw zapowiedział, że za "wskazanie żywego lub martwego nagroda Biura Rutkowski w wysokości 50 000 PLN". Później zaczął też krytycznie wypowiadać się o akcji służb, sugerując m.in. że 44-latek mógł już dawno opuścić Polskę na pokładzie zagranicznego statku.
Nie trzeba być specjalistą, aby zdawać sobie sprawę, że taki szum wokół sprawy wcale jej nie służy, a wręcz przeciwnie - może nawet szkodzić. Teraz wzmożoną aktywność Rutkowskiego wymownie zrecenzował dla WP były policjant Andrzej Mroczek. Z jego ust padły mocne słowa.
Stanowcze słowa emerytowanego policjanta o poszukiwaniach Grzegorza Borysa. "To będzie potwarz dla policji"Były policjant surowo ocenił detektywa
Andrzej Mroczek, pytany o to, jak ocenia zaproponowanie przez Rutkowskiego wysokiej nagrody pieniężnej za schwytanie Grzegorza Borysa, nie gryzł się w język. Jego zdaniem, takie akcje “bezwzględnie przeszkadzają” służbom.
- Policjanci koncentrują, nawet nieświadomie, uwagę na osobach, które pojawiają się w rejonie poszukiwań. To dekoncentruje samych policjantów i wpływa bardzo negatywnie na porządek w prowadzeniu czynności. Pan Rutkowski bardziej miesza niż pomaga. Wyznaczenie nagrody nic nie daje - stwierdził.
ZOBACZ: Obława na Grzegorza Borysa. Śledczy przekazał bardzo niepokojące wieści
Jak tłumaczył, osoby znające całą sprawę, z pewnością nie chciałyby ryzykować ukrywaniem zabójcy, dlatego nagroda i tak nie stanowiłaby dla nich żadnej motywacji. Mogłaby za to uruchamiać osoby twierdzące, że są w stanie samemu znaleźć Borysa. A to, jak wiadomo, nie dość, że wprowadza zamęt, to jeszcze może mieć tragiczne konsekwencje.
Priorytetem działania służb
To nie wszystko, bowiem Andrzej Mroczek podkreślił, że dla każdego “rozsądnego człowieka, który interesuje się survivalem”, jasne powinno być, że priorytetem są działania organów ścigania.
- Nie można wchodzić w kolizję, by uniemożliwiać im prawidłowe działania. Chciałbym zwrócić uwagę na pierwsze dni poszukiwań. Była wtedy bardzo silna mobilizacja w służbach. Z kolejnym dniem morale słabło, a dwa tygodnie to dużo - wyjaśnił.
ZOBACZ: Sąsiedzi Grzegorza Borysa zabrali głos, padły gorzkie słowa o policji. “Nie kupuję tego”
Zdaniem byłego policjanta, czynnikiem zdecydowanie negatywnym jest w takim wypadku uśpiona czujność. W podobnej sytuacji bardzo łatwo coś przeoczyć lub też nie być odpowiednio przygotowanym na bezpośrednie spotkanie z poszukiwanym.
Źródło: WP