Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Wypadek autokaru w Chorwacji. Rozpaczliwa relacja syna jednego z kierowców: "Mamy nadzieję, że to nie on"
Ada Rymaszewska
Ada Rymaszewska 08.08.2022 10:17

Wypadek autokaru w Chorwacji. Rozpaczliwa relacja syna jednego z kierowców: "Mamy nadzieję, że to nie on"

Wypadek autokaru w Chorwacji. Rozpaczliwa relacja syna jednego z kierowców: "Mamy nadzieję, że to nie on"
Jurica Galoic/PIXSELL/Xinhua News/East News

Po wypadku polskiego autokaru w Chorwacji nadal pozostaje szereg wątpliwości dotyczących okoliczności tragedii, a także tożsamości ofiar i poszkodowanych. Rodziny pielgrzymów jadących do Medjugorie przeżywają istne piekło, bezskutecznie próbując zdobyć jakiekolwiek informacje o swoich bliskich. O niepewności i bezsilności opowiedział w rozmowie z WP syn jednego z kierowców feralnego autobusu.

Choć od tragedii na autostradzie A4 w Chorwacji minęła już druga doba, współpracujące ze sobą polskie i chorwackie służby wciąż nie mogą ostatecznie ustalić danych personalnych wszystkich ofiar i poszkodowanych. Taka sytuacja to istny horror dla rodzin pielgrzymów, które od soboty żyją w niepewności co do losu swoich najbliższych.

Rodziny pasażerów autokaru czekają na informacje

Mimo iż do mediów na bieżąco spływają kolejne druzgocące relacje pasażerów autokaru, którym udało się przeżyć dramatyczny wypadek, los wielu z nich wciąż jest nieznany. Pod znakiem zapytania stoją również personalia ofiar, w tym kierowcy, który miał ponieść śmierć. Z synem jednego z dwóch wiozących pielgrzymów do Medjugorie mężczyzn rozmawiał portal WP.

- Nie wiemy, który kierowca nie żyje. Od wczoraj jesteśmy spakowani i gotowi do wyjazdu, ale nadal nie mamy żadnych informacji o naszym tacie. Cały czas mamy nadzieję, że przeżył wypadek - powiedział pan Tomasz, syn pana Grzegorza.

Narastająca niepewność i wzmagający z każdą godziną strach sprawiają, że rodzina kierowcy autokaru żyje w niewyobrażalnym napięciu. Początkowo nawet przez myśl nie przeszło im, że w pechowym autobusie może być pan Grzegorz, jednak gdy w mediach pojawiły się zdjęcia z miejsca wypadku, natychmiast rozpoznali charakterystyczny autokar. Z relacji pana Tomasza wynika, że później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Mężczyzna nie zwlekał z deczyją, by wykonać telefon do właściciela firmy transportowej, a następnie udał się do rodzinnego Płońska. Od soboty, razem z mamą i żoną, bezskutecznie próbują dowiedzieć się czegokolwiek, ale udzielane im informacje są szczątkowe.

Bliscy kierowcy nie wierzą w zaśnięcie za kierownicą

Rodzina pana Grzegorza nie może uwierzyć również w wersję podawaną przez niektóre media dotyczącą przyczyny wypadku, którą miało być zaśnięcie kierowcy.

Jak to możliwe, że przy dwóch kierowcach, którzy się zmieniają, mogłoby dojść do takiej sytuacji. Tata zawsze podkreślał, jak ważne jest dla niego bezpieczeństwo pasażerów. To nie była jego pierwsza taka trasa. On miał wyrobione tysiące kilometrów. Z 50 razy jeździł - czy to do Włoch, czy do Chorwacji. Zawsze przepisowo - zapewnia pan Tomasz.

Jego ojciec przez lata był zawodowym kierowcą, a kilka lat temu przeszedł na zasłużoną emeryturę. Pojedyncze zlecenia brał dodatkowo. O jego profesjonalizmie zaręcza także burmistrz Płońska Andrzej Pietrasik.

- Nie bał się jeździć nocą czy w długie trasy. Mogę potwierdzić, że był wzorowym kierowcą. Szczególną uwagę zwracał na stan techniczny pojazdów. Nigdy nie wsiadłby do niesprawnego samochodu. Przejeździł wiele, bo mamy 11 miast partnerskich, do których woził nasze delegacje - powiedział.

"Totalny brak informacji"

Informacja o tym, że wśród 12 ofiar wypadku polskiego autokaru jest jeden z dwóch kierowców pojawiła się w przestrzeni medialnej jeszcze w sobotę, a przekazały ją chorwackie służby.

Strona polska jest jednak bardzo ostrożna w wydawaniu jakichkolwiek komunikatów i nadal nie potwierdza tych doniesień. - Nie było oficjalnych komunikatów z nazwiskami. Trwają identyfikacje w Zakładzie Medycyny Sądowej. Pracownicy naszej ambasady w Zagrzebiu pozostają do dyspozycji rodzin pasażerów autokaru - odpowiada WP rzecznik MSZ Łukasz Jasina.

Lakoniczne komunikaty polskich władz są przyczyną zniecierpliwienia i coraz większej troski rodzin pielgrzymów jadących do Medjugorie. Od wielu z nich napływają sygnały o komunikacyjnym pacie, a rządowa infolinia, choć sprawnie uruchomiona, milczy.

Na infolinii wczoraj cały czas nie mieli żadnych informacji. Dzisiaj nie można się tam dodzwonić. Ministerstwo podaje, że wszyscy już wiedzą, co z ich bliskimi, a my nadal nie wiemy - relacjonowała w niedzielę w rozmowie z WP zmartwiona osoba.

Również pan Tomasz mówi o "totalnym braku informacji" i zapewnia, że z niecierpliwością oczekuje na oficjalne komunikaty. Podobnie, jak inni poszukujący informacji o swoich bliskich, jest gotów jechać do Chorwacji.

Wczoraj rzecznik MSZ zapewniał na antenie TVN24, że w miarę możliwości na terenie Chorwacji pojawiać się będą "rodziny, bliscy, przyjaciele ludzi, którzy w tej tragedii są poszkodowani". Póki co, pomocy niektórym udzielił organizator pielgrzymki do Medjugorie.

Artykuły polecane przez Goniec.pl:

Źródło: WP, Goniec.pl