Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Wypadek autokaru w Chorwacji. Organizator pielgrzymki zdruzgotany. "Taka była wola Pana Boga"
Anna Dymarczyk
Anna Dymarczyk 07.08.2022 16:25

Wypadek autokaru w Chorwacji. Organizator pielgrzymki zdruzgotany. "Taka była wola Pana Boga"

wypadek autokaru w chorwacji
Jurica Galoic/PIXSELL/Xinhua News/East News

Wypadek polskiego autokaru w Chorwacji. W wyniku wczorajszej katastrofy zginęło 12 osób, a 32 są ciężko ranne i przebywają obecnie w chorwackich szpitalach. W rozmowie z Super Expressem głos na temat zdarzenia zabrał organizator pielgrzymki. Wstrząśnięty całą sytuacją zaznaczył, że "taka była wola Pana Boga".

- Gdy odebrałem telefon i pierwszy raz usłyszałem o wypadku, nic do mnie nie docierało, nie mogłem w to uwierzyć. W poniedziałek, 8 sierpnia, wybieram się do Zagrzebia, by tam zdobyć wszelkie możliwe informacje - informował organizator pielgrzymki, pan Jarosław, właściciel biura "U brata św. Józefa".

Wypadek autokaru w Chorwacji. Organizator pielgrzymki zdruzgotany. "Taka była wola Pana Boga"

Wypadek autokaru w Chorwacji wstrząsnął całą Polską. Jadący do Medjugorie pielgrzymi nie przewidywali, że ich wyjazd zakończy się tragedią. W wyniku wypadku autokaru na trasie niedaleko Zagrzebia zginęło 12 osób, a 32 wciąż walczą o życie i zdrowie w chorwackich szpitalach.

Polski rząd zapowiedział już wcześniej, że wspomoże rodziny ofiar, a jego przedstawiciele znaleźli się już na miejscu na czele z Adamem Niedzielskim. Co prawda, żaden z nich nie ma kompetencji ani do leczenia, ani do wyjaśnienia okoliczności tragedii, ale współpracują z polskim konsulatem w Chorwacji, by ułatwić kontakt między dwoma krajami i rodzinami poszkodowanych.

Organizator pielgrzymki, pan Jarosław, sam miał jechać z nimi do Medjugorie, ale niedługo wcześniej zmarła jego mama, dlatego nie pojawić się w autokarze.

- Miałem być w tym autokarze, ale dowiedziałem się, że zmarła moja mama i w sobotę, 6 sierpnia, jest pogrzeb, dlatego zostałem w Polsce i nie pojechałem z pielgrzymami. Musiałem pochować mamę. Po pogrzebie miałem dolecieć do uczestników pielgrzymki samolotem. Nie wiem, jak to wszystko pojąć i rozumieć. Ten dzień był dla mnie podwójną tragedią - opowiadał w rozmowie z "Super Expressem".

Zaznaczył jednocześnie, że jest w stałym kontakcie z rodzinami ofiar i stara się pośredniczyć, by udało się dowiedzieć, co dzieje się z poszkodowanymi.

- Muszę być silny, cały czas odbieram telefony, także od rodzin poszkodowanych. Oni nie wiedzą, co dalej zrobić, bo nie mogą dodzwonić się do Zagrzebia, infolinia jest cały czas zajęta. Te rodziny nie dostają informacji, co z ich bliskimi. Chorwaccy lekarze nie potrafią rozpoznać naszych rannych pielgrzymów, a oni są w takim szoku, że nie wiedzą, jak się nazywają, nie dociera do nich to, co się stało - mówił pan Jarosław.

Pan Jarosław znał również dobrze firmę przewozową i kierowcę, który prowadził wycieczkę. Według relacji pielgrzymów nie dochodziło również do żadnych niepokojących sygnałów, a podróż przebiegała gładko.

Choć dotknęła go rzeczywiście podwójna tragedia, twierdził, że to najpewniej kwestia boskiej woli, bo przecież w autokarze jechały osoby duchowne. Czy to sprawia, że powinien on mieć tarczę boskiej ochrony?

- W tym autokarze jechali kapłani i zakonnice, była opieka duchowa. Nie rozumiem tego, co się stało, ale nie wiemy, jaka jest wola pana Boga - twierdził pan Jarosław.

Sprawę dokładnie wyjaśnia prokuratura. Okaże się, czy rzeczywiście podróż przebiegała zgodnie z planem i wszystkimi normami oraz co stało za wypadkiem.

Artykuły polecane przez Goniec.pl:

Źródło: Super Express