Poszła do kościoła i ją zamurowało. Opisała, co zrobił ksiądz
Jedna z internautek była w szoku po tym, co zobaczyła na mszy w Warszawie. Kobiecie zależało na tym, żeby uczęszczać na nabożeństwa w nowym miejscu zamieszkania. Szybko jednak pożałowała tej decyzji. Opisała upokarzającą sytuację, z którą musiała się zmierzyć.
„Poszłam do kościoła w Warszawie. Wróciłam załamana”
Czy msze odbywające się w Warszawie bardzo różnią się od tych w mniejszych miejscowościach? Tak uważa jedna z czytelniczek portalu Gazeta.pl, która opowiedziała o swoich doświadczeniach w jednej z parafii w stolicy. Niedługo po przeprowadzce 20-latka zaczęła uczęszczać do tamtejszego kościoła. Bardzo zależało jej na tym, aby cały czas praktykować wiarę.
Moja rodzina jest bardzo wierząca. Kiedy wyprowadziłam się do Warszawy, to zarówno dziadkowie, jak i rodzice prosili mnie, abym nie zaniedbywała Boga. Chodziło im o codzienną modlitwę i niedzielne uczestnictwo we mszach świętych. Obiecałam, że będę pielęgnować to, czego mnie nauczyli. Zresztą nie miałam z tym większego problemu – opisała czytelniczka.
Szybko jednak stwierdziła, że nie będzie więcej uczęszczać do tamtejszego kościoła. Była ogromnie rozczarowana tym, czego doświadczyła podczas jednej z mszy.
Zmiana czasu w Wielkanoc. Wierni muszą pamiętaćKsiądz tak potraktował wiernych w jednej z parafii w Warszawie
Kobieta miała pewne obawy co do uczęszczania na msze w nowym kościele. Ze swojej poprzedniej parafii na Podlasiu miała jedynie miłe wspomnienia.
Bałam się jednak, czy kościół w Warszawie, do którego będę chodzić, będzie tak dobry i do ludzi, jak ten z mojej wioski na Podlasiu. No, ale jak pojawiały mi się w głowie takie myśli, to szybko dopowiadałam sobie, że kościół wszędzie jest ten sam i jest jednością – napisała.
Szybko okazało się, że jej najgorsze obawy się ziściły. Wszystko za sprawą księdza i tego, jak traktuje parafian. Zaczęło się od rozczarowującego kazania.
Czułam, że to dla niego tylko zwykła formułka, a nie słowa, które powinny wpłynąć na wiernych – zauważyła.
ZOBACZ TAKZE: Mocne stanowisko Kościoła, chodzi o kremację. Postawili twarde warunki
„Patrzył kto i ile daje na tacę”
Niestety, to nie był koniec przykrych doświadczeń 20-latki w kościele w Warszawie. Najbardziej jednak odrzucił ją do parafii sposób, w jaki duchowny zbierał datki na tacę. Jak zapewniła, ksiądz dokładnie przyglądał się temu, ile pieniędzy przekazują wierni.
Ksiądz patrzył kto i ile daje na tacę. Widziałam jego zainteresowany wzrok, który był kierowany raz na wiernych i raz na pieniądze. No porażka. Przecież to jest wstyd! – napisała czytelniczka Gazety.pl.
Kobieta ogromnie rozczarowała się zachowaniem duchownego. Zapewnia jednak, że nie zamierza zrezygnować z uczestnictwa w mszach. Uznała, że woli przyjeżdżać w weekendy do rodzinnego miasta i tam wybierać się na nabożeństwa.
Ja jako katoliczka naprawdę źle się z tym czułam i miałam wrażenie, że kościół to jak jakaś instytucja. Coś na zasadzie, że jeśli wysłuchaliśmy kazania, to teraz mamy za nie zapłacić. Ręce opadają – podsumowała.
Źródło: kobieta.gazeta.pl, onet.pl