"Zadzwoniłem do żony i o wszystkim jej powiedziałem". Tragiczne wyznanie Filipa Gurłacza

Filip Gurłacz, jeden z najlepszych uczestników obecnej edycji “Tańca z gwiazdami”, udzielił wywiadu, w którym wyznał, że w kontekście programu najbardziej obawiał się o swoją żonę. Jednakże, choć dziś miłość jest dla niego największą wartością, w przeszłości okłamywał ukochaną, do czego skłaniało go głębokie uzależnienie od używek. W pewnym momencie aktor stracił zdolność panowania nad sobą: “Chciałem odebrać sobie życie". Za namową szwagra w środku nocy pijany powlókł do kościoła i uczynił tak, jak mu nakazał.
Filip Gurłacz bał się o żonę, przystępując do rywalizacji w "Tańcu z gwiazdami"
Filip Gurłacz w parze z Agnieszką Kaczorowską wychodzi na czarnego konia 16. edycji “Tańca z gwiazdami”. Aktor nie ukrywa, że jest zadowolony z powodzenia w programie, ale jednocześnie skromnie ocenia swoje szanse na wygraną. W rozmowie z Plejadą opowiedział m.in. o tym, jak wyglądają jego treningi, zdradzając, że wolno mu nieco zmieniać choreografię, a także o spięciu z Krzysztofem Ibiszem i tym, co najbardziej martwiło go przed przyjściem do programu.
Dalsza część artykułu pod zdjęciem.

Gwiazdor “Pierwszej miłości” podkreślił, że nie chciał wzbudzać w nikim litości, dlatego ujawnienie przez Krzysztofa Ibisza jego kontuzji było czymś zupełnie nie na miejscu. Przypomniał finałowy występ Vanessy Aleksander w poprzedniej edycji, do którego podeszła z kontuzją, a o której media dowiedziały się dopiero po zakończeniu programu. On też chciałby zachować podobną postawę i dawać ludziom tylko pozytywne wrażenia.
Z kolei jako największy powód, przez który wahał się, czy przyjąć ofertę zatańczenia w Polsacie, wspomniał swoją żonę.
"Przetoczono krew, nie oddycha samodzielnie". Straszliwa wiadomość o Natalii LewandowskiejBałem się o moją żonę i o to, jak ona to zniesie. Odkąd jesteśmy małżeństwem, nie mam już swojego morale. Morale mamy wspólne, a ja działam jak najsłabsze ogniwo w naszej rodzinie. (…) Wiedziałem, że jeśli zdecyduję się na udział w "Tańcu…", to sporo czasu będę spędzał na sali treningowej, a moja żona będzie musiała przejąć większość obowiązków związanych z wychowaniem dzieci.
Wsparcie żony było dla Filipa Gurłacza nieocenione
Ostatecznie, dzięki aprobacie żony, Filip Gurłacz zdecydował się na udział w “Tańcu z gwiazdami”. Z miejsca zaskarbił sobie serca widzów, którzy docenili jego szczerość, wartości, którymi kieruje się w życiu, i wyjątkową ogładę. W tym samym wywiadzie aktor rozwiał jednak swój idealny wizerunek, wspominając o słabościach z początków kariery.
Wszedłem w show-biznes jak w masło. Bezrefleksyjnie zachłysnąłem się tym światem. Zawsze byłem duszą towarzystwa i potrafiłem świetnie odnaleźć się wśród ludzi. Nie inaczej było na bankietach. Robiłem wszystko, by zwrócić na siebie uwagę. Myślałem sobie: patrzcie na mnie, jestem gwiazdą. Zawładnęła mną pycha. Nie myślałem o konsekwencjach – opowiedział na łamach Plejady.
Jak mówi, z imprez wychodził ostatni. Dużo pił. Czasem do alkoholu dochodziły inne, mocniejsze używki – zmieszane reagowały na siebie, a w konsekwencji blokowały Filipowi Gurłaczowi umiejętność prawidłowej oceny sytuacji. Mówił głupoty, ośmieszał się przed innymi.
Problemy z substancjami odurzającymi sięgały czasów dzieciństwa. “Wpadłem w złe towarzystwo” – przyznał aktor, dodając, że show-biznes był mimo wszystko największym gwoździem do trumny.
Wydawało mi się, że jestem z*******y i nieśmiertelny. Że każdy na pewno mnie lubi.
Na pytanie czy pił dużo, czy okazjonalnie – Filip Gurłacz podał obrazowy przykład. 15 stycznia 2021 r. na świat przyszedł jego syn, a on miał szczęście być przy porodzie. Bodziec był na tyle silny, że po powrocie do domu aktor wspólnie z kolegą zasiedli przy stole z otwartą butelką wódki i zaczęli łagodzić emocje. Wtedy coś go tknęło. Pomyślał, że jeśli nie skończy z alkoholem, za kilkanaście lat jego syn powtórzy schemat.
Zacząłem zastanawiać się nad tym, czy pamiętam dzień bez picia. Pamiętałem. Tydzień bez picia? Też. A miesiąc? Nie. Rok? Absolutnie nie.
Umysł alkoholika działa niestety inaczej niż zdrowego człowieka. Trudno jest zachować silną wolę, kiedy organizm domaga się przyjęcia kolejnej dawki odurzającej substancji. Żona Filipa Gurłacza – jak sam mówi – walczyła o niego zawsze. Jako jedyna dawała znać za każdym razem, gdy zauważała u niego tendencję do autodestrukcji. Ale on długo nic sobie z tego nie robił. Okłamywał ukochaną, że idzie spać, po czym wychodził na kolejną imprezę. Pewnej nocy zadzwonił do niej i niesiony wyrzutami sumienia wyznał jej całą prawdę. Ciągle płakał.
Nie miałem pojęcia, co zrobić, więc zadzwoniłem do żony i o wszystkim jej powiedziałem (…) Chciałem odebrać sobie życie. Wydawało mi się, że nie dam rady posprzątać tego syfu, który zrobiłem. Doszedłem do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie skończenie ze sobą – powiedział w wywiadzie.
Dalsza część artykułu pod zdjęciem.

Szwagier zadzwonił do Filipa Gurłacza z niezrozumiałym dla niego nakazem
“Leżałem na ziemi, wyłem z bólu i piłem wódkę” – tak Filip Gurłacz wspomina tamten przełomowy moment. Gdy rozłączył się z żoną, wtedy to z kolei ona wykonała telefon do bliskiej osoby.
Byłem pijany i nie do końca świadomy tego, co robiłem. Ale w którymś momencie zadzwonił do mnie szwagier – zaczął Filip Gurłacz.
Brat jego żony w środku nocy kazał mu zamówić taksówkę i pojechać na Służew, do kościoła dominikanów. Wytłumaczył, że ma wbiec do świątyni i mówić, co tylko zechce, byleby nie myśleć. W środku czekał duchowny.
Wszedłem więc do środka z butelką wódki pod pachą. Zobaczyłem księdza, poszedłem do niego i płacząc, opowiedziałem mu wszystko, co tkwiło w moim gardle – wszystko, co mnie dusiło – wyjaśnił Filip Gurłacz.
Spowiednik słuchał uważnie. A gdy aktor skończył mówić, powiedział tylko: “Dobrze, że jesteś”. Filip Gurłacz, choć nie pamięta zadanej pokuty, uważa tamto zdarzenie za kluczowe w jego drodze do trzeźwości. “Wróciłem do domu i zasnąłem. To był pierwszy cud, bo wcześniej tygodniami nie mogłem spać. Przespałem aż dziesięć godzin” – wspomina.
Od tamtej pory modlił się regularnie, co dawało mu siłę do działania. A gdy powitał na świecie syna, był to już drugi cud, który przypieczętował jego sukces w walce o swoje życie.
Bóg jest cudotwórcą. Jeśli zapraszasz go do swojego życia, to nagle zaczynasz zauważać, że w twoim życiu zdarzają się cuda. Dla ludzi wierzących to naturalne.
Czytaj także: "Gromadzenie zapasów na co najmniej 72 godziny". Pojawił się bardzo ważny apel, każdy powinien się zastosować





































