Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Wiadomości > Piotruś nie przeżył, Filipek też został skrzywdzony. Wydało się, co robili ich rodzice
Bartłomiej  Binaś
Bartłomiej Binaś 12.08.2024 11:47

Piotruś nie przeżył, Filipek też został skrzywdzony. Wydało się, co robili ich rodzice

zatrzymani
fot. Pixabay/Majronhorn, Facebook

40-letni Marcin G. oraz jego o 6 lat młodsza konkubina Monika M. znęcali się ze szczególnym okrucieństwem nad 11-tygodniowym dzieckiem i jego niespełna 2-letnim bratem. Sprawa ujrzała światło dzienne dopiero wtedy, gdy młodszy z braci w krytycznym stanie trafił do szpitala. Policja zatrzymała biologicznych rodziców, którzy usłyszeli już zarzuty. Szczegóły tego dramatu są wstrząsające. 

Dramat braci z Przemkowa. Byli ofiarami przemocy domowej

Biologiczni rodzice niespełna 2-letniego Filipa i jego młodszego brata odpowiedzą za znęcanie się nad dziećmi. Do dramatycznych zdarzeń dochodziło w Przemkowie (woj. dolnośląskie). Dzieci niemal od urodzenia były maltretowane. Tragedia chłopców wyszła na jaw, dopiero gdy młodszy z nich, 11-tygodniowy Piotruś trafił do szpitala w Zielonej Górze. Lekarze od razu zauważyli, że jego obrażenia wskazują na przemoc domową. Chłopiec miał urazy całego ciała, głównie klatki piersiowej. Medycy natychmiast powiadomili służby.

Policja zatrzymała biologicznych rodziców jeszcze w szpitalu. Sąd zadecydował o ich aresztowaniu, jednak 28 maja decyzją legnickiego sądu, Monika M. opuściła areszt. Dzieci trafiły do rodzin zastępczych. Wkrótce 11-tygodniowy Piotruś ponownie ze względu na pogarszający się stan zdrowia trafił do szpitala. Lekarze walczyli o jego życie przez kilka dni, jednak bezskutecznie. Chłopiec zmarł w wyniku poniesionych obrażeń.

Samochód dosłownie owinął się wokół drzewa. 21-latek był bez szans

Dopuścili się wstrząsających czynów wobec chłopców

Prokuratura otrzymała opinię biegłych lekarzy z Zakładu Medycyny Sądowej w Zielonej Górze. Monika M. oraz Marcin G. mieli działać wspólnie i w porozumieniu. "Fakt" dotarł do wstrząsających ustaleń śledczych. Dzieci miały być popychane, uderzane dłonią i pięścią po głowie i plecach, kopane w tułów, czy rzucane o łóżko. Młodszy z braci wg. informacji prokuratury miał być podduszany przez oprawcę. 

Krytycznego dnia działając w zamiarze ewentualnym pozbawienia życia, uderzył ze znaczną siłą ręką w głowę Piotra G., w wyniku czego spowodował złamania w obrębie łusek obu kości ciemieniowych, co skutkowało zatrzymaniem krążenia i oddechu pokrzywdzonego w dniu 28.02.2024 r., a także narastającym, uogólnionym, nasilonym obrzękiem mózgu z dominującym komponentem cytotoksycznym oraz ostrymi lub podostrymi zmianami niedokrwiennoniedotlenieniowymi, które doprowadziły do zgonu pokrzywdzonego w dniu 20.05.2024 r., przy czym działał w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie - przekazała w rozmowie z "Faktem" prokurator Liliana Łukasiewicz.

Oprawcom grozi dożywocie

Jak wynika z ustaleń śledczych, Monika M. miała wielokrotnie zostawiać starszego z synów samego bez opieki w domu. Kobieta również usłyszała zarzuty. Zdaniem prokuratury działając z zamiarem ewentualnym, pomogła Marcinowi G. znęcać się psychicznie nad dziećmi. Nie reagowała na bestialskie zachowanie biologicznego ojca chłopców. Nie informowała również służby zdrowia i instytucji opiekuńczo-wychowawczych czy policji o karygodnych zachowaniach partnera, a także zaprzeczała, że miały miejsce.

Marcinowi G. oraz Monice M. za popełnione czyny grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.