Musieli wykupić ciało z zakładu pogrzebowego. Afera w polskim mieście
Jak donieśli lokalni reporterzy, Zakład Opiekuńczo-Leczniczym w Klęczanach przekazuje ciała zmarłych do zakładu pogrzebowego w Limanowej. Następnie rodzina musi je “wykupić” za aż 500 zł. Właściciel zakładu nie widzi kontrowersji i obwinia rodziny o nieznajomość przepisów.
Współpraca placówki opiekuńczej i zakładu pogrzebowego kosztuje bliskich zmarłego 500 zł
Proceder opisali reporterzy lokalnego portalu dts24.pl. Cytują oni panią Izabelę, której dziadek zmarł w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym w Klęczanach (woj. małopolskie). Ciało seniora przetransportowano do zakładu pogrzebowego w Limanowej.
- Kolejnego dnia dziadek został przewieziony do Chełmca, bo tutaj cały czas mieszkał, tu go pochowaliśmy. Tyle tylko, że abyśmy mogli dziadka sprowadzić do Chełmca, wcześniej jego ciało trzeba było "wykupić" od zakładu pogrzebowego w Limanowej, gdzie ZOL Klęczany je przekazał - przekazała kobieta. O co chodzi?
Bulwersujące nagranie z Gdańska. Nastolatkowie zaatakowani przez agresorówZakład pogrzebowy tłumaczy się przepisami
Przekazywanie ciał zmarłych z ZOL-u w Klęczanach do zakładu pogrzebowego w Limanowej to stała praktyka. Wnuczka zmarłego mężczyzny nie godzi się na takie procedury, podobnie jak wiele innych osób, które musiały "wykupić" ciała swoich bliskich.
Placówka tłumaczy swoje postępowanie przepisami, które mówią, że rodzinę o śmierci bliskiego można poinformować dopiero po upływie dwóch godzin od zgonu. Z kolei ZOL w Klęczanach nie posiada chłodni, a zgodnie z prawem tam musi trafić ciało po śmierci, stąd też współpraca z zakładem pogrzebowym w Limanowej. Jego właściciel potwierdził, że pobiera 500 zł za odbiór ciała. Na tę kwotę składa się m.in. transport zwłok do chłodni i zakup worka.
Właściciel nie widzi problemu w procederze
Zdaniem właściciela zakładu, zamieszanie, które narosło wokół procederu, to konsekwencja braku znajomości przepisów ze strony rodzin. - Bo rodziny są po prostu nieświadome. Przekazane nam ciało, aby mogło trafić do rodziny, musi zostać opłacone, bo to my musieliśmy pojechać po nie i odpowiednio zabezpieczyć - ocenił.
Pani Izabela zwraca uwagę, że skoro rodziny dowiadują się o śmierci bliskiego po dwóch godzinach, nie mogą same odebrać ciała, gdyż to znajduje się już w chłodni. - Dlaczego ZOL Klęczany nie przekazuje ciała gdzieś bliżej, tylko akurat w jedno miejsce, do Limanowej? Przecież w pobliżu jest wiele zakładów pogrzebowych, które posiadają chłodnię. Nasuwa się też pytanie, co jeśli zakład z Limanowej zażyczyłby sobie znacznie większej kwoty? - pyta oburzona kobieta.
Źródło: dts24.pl