Mateusz Morawiecki ostro zrecenzował Donalda Tuska: "Leń patentowany". Padły niewybredne epitety
Wystarczyło, by Donald Tusk krótko zrecenzował rząd Zjednoczonej Prawicy podczas sobotniej konwencji w Radomiu, a ciśnienie Mateusza Morawieckiego znacznie podskoczyło. Szef polskiego rządu, który tego dnia odwiedzał Tczew, nie oparł się pokusie skomentowania słów lidera PO i także go zaatakował. Tym razem jednak nie skończyło się na standardowych i oklepanych już zarzutach, gdyż premier wspiął się na wyżyny swoich oratorskich możliwości i zaserwował kilka ciętych ripost.
Dawniej bliscy współpracownicy, dziś zaciekli wrogowie. Historia relacji Mateusza Morawieckiego i Donalda Tuska to gotowy scenariusz na telenowelę, w której nie brak silnych emocji, od sympatii po czystą nienawiść.
Spór między politykami eskaluje z dnia na dzień, a z ich ust padają coraz cięższe oskarżenia i niewybredne epitety. Prym w wyścigu o miano lidera wiedzie jednak zdecydowanie premier polskiego rządu, który mówiąc o swoim rywalu, co rusz wyszukuje nowe, zaskakujące porównania.
Donald Tusk zrecenzował rząd PiS
Choć pogoda w sobotę dała nam odetchnąć i nie było już tak upalnie, to i tak temperaturę starali się stale podnosić politycy różnych opcji. Swoją ofensywę od rana rozpoczęła Platforma Obywatelska, która w Radomiu zorganizowała wielką konwencję podsumowującą rok Donalda Tuska w fotelu lidera ugrupowania.
Były premier i szef Rady Europejskiej co prawda napomknął coś o swoich działaniach na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy, jednakże głównym tematem jego wystąpienia stało się raczej recenzowanie obecnego rządu.
Tusk mówił nie tylko o rekordowej inflacji i drożyźnie, która niszczy życie Polaków, ale także braku praworządności, nepotyzmie, hipokryzji, Adamie Glapińskim i obligacjach Mateusza Morawieckiego. Standardowo, padło także wiele obietnic, wśród których była m.in. walka o lepszy byt obywateli i odsunięcie nieudolnych polityków od władzy.
Krasomówczy popis Morawieckiego w Tczewie
Podczas gdy Tusk rzucał gromy na Zjednoczoną Prawicę, niejednokrotnie trafnie punktując rządzących, w drodze do pomorskiego Tczewa był już premier Mateusz Morawiecki. Długą drogę polityk najwyraźniej wykorzystał, by bacznie obserwować działania konkurencji, bo gdy dotarł na miejsce, doskonale wiedział, na jakie zarzuty musi odpowiedzieć.
Jeśli więc ktoś myśli, że słowa Jarosława Kaczyńskiego o tym, że szef PO szykuje "coś w rodzaju wojny domowej" to maksimum, na jakie stać obóz PiS, jest w wielkim błędzie. Stwierdzenia Mateusza Morawieckiego zaledwie sprzed kilku dni, iż Tusk "ciągle się myli" i nie warto mu ufać także można uznać jedynie za rozgrzewkę przed zaoczną bitwą, jaka rozegrała się w sobotę.
Szef polskiego rządu najpierw zrobił to, w czym jest prawdziwym mistrzem, czyli pochwalił się szerokim wsparciem finansowym i kolejnymi inwestycjami, które, jego zdaniem, tylko dzięki zasługom PiS zostaną zrealizowane w Tczewie, a następnie ruszył do ataku.
Premier o Tusku: To "leń patentowany"
Choć wzajemne odbijanie piłeczki między PO i PiS dla niektórych stało się już nieco nużące, premier i jego akolici wciąż czerpią nieocenioną przyjemność w recenzowaniu słów Donalda Tuska. Na tym polu widać zresztą wyraźny postęp, bo z każdym dniem debata staje się coraz bardziej uszczypliwa i zajadła.
- Padało sporo fałszywych zapewnień o godności. Panie Tusk, pan chyba zapomniał o pracy Polaków za cztery, pięć złotych na godzinę w czasach pańskich rządów - mówił Morawiecki w Tczewie.
Jak przekonywał, główna formacja opozycyjna jedynie "mydli oczy Polakom" i posługuje się nienawiścią. Znamienne, że słowo to wybrzmiało z ust przedstawiciela partii, której prezes od ponad tygodnia bezpardonowo atakuje osoby LGBT, bezlitośnie kpiąc z ich dramatów.
Wśród zarzutów wobec PO pojawiły się też te o odbudowie politycznej fatamorgany, przedstawianiu politycznych miraży i łudzeniu Polaków. - Drodzy Rodacy, nie dajcie się na to nabrać, bo to są niebezpieczne „obiecanki-cacanki” - przestrzegał przejęty premier.
Samego Tuska określił zaś mianem "premiera biedy", a gdy porównał lidera opozycji do "lenia patentowanego" i stwierdził, że to i tak za słabe określenie, liczył chyba na to, że Polacy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki docenią "ciężką pracę PiS", o której mówił wielokrotnie, choćby w wywiadzie dla ulubionego Radia Maryja.
Gorąca sobota w polityce
Strategia, jaką na sobotę przygotowali Donald Tusk i Mateusz Morawiecki okazała się być bardzo podobna. Lider PO, aby dodać sobie wiarygodności, cytował ekspertów przerażonych rosnącą inflacją oraz odwoływał się do słów, które usłyszał od Polaków podczas swoich wizyt w miejscowościach w całym kraju.
Z kolei obecny premier, na poparcie tez o lenistwie rywala, przedstawił relacje udzielone mu przez dawnych współpracowników polityka z Sopotu. Ci mieli zwierzyć się Morawieckiemu, że ich przełożony migał się od zajęć i skracał tydzień pracy.
- Wiecie, co mi powiedzieli rozliczni pracownicy kancelarii, w której dzisiaj pracuję, a on pracował kiedyś? Że on bardzo często przyjeżdżał do pracy w poniedziałek, czasami po południu, a wyjeżdżał w czwartek. Jakieś trzy i pół dnia pracy. No, nawet i tego było mu za dużo, bo po kilku latach się zmęczył i uciekł dla wielkiej kasy do Brukseli - opowiadał w Tczewie szef polskiego rządu.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Koszalin: W zaparkowanym aucie znaleziono zwłoki. Ciało było w stanie zaawansowanego rozkładu
Rosyjska łyżwiarka obraziła Polaków. Odpowiedź ministra Bortniczuka trafia w sedno
Tragedia w Tarnowskich Górach. Kobieta wypadła z okna w szpitalu, nie żyje
Źródło: Goniec.pl, SE