Donald Tusk oskarża PiS o przyjmowanie setek tysięcy imigrantów z Afryki i Azji. O co chodzi?
W ostatnich dniach polska debata publiczna jest skupiona wokół filmiku Donalda Tuska, w którym szef PO straszy przed masowym napływem obcych kulturowo imigrantów rzekomo inspirowanego przez rząd PiS-u. Skąd taka retoryka u byłego szefa Rady Europejskiej, który forsował mechanizm przymusowej relokacji imigrantów, i ile jest prawdy w słowach lidera opozycji?
Zamieszki we Francji, a w tle mechanizm obowiązkowej solidarności w relokacji imigrantów
Od kilku dni śledzimy wiadomości z Francji, gdzie zamieszki wstrząsały wieloma miejscowościami po tym, gdy policjant zastrzelił 17-letniego Nahela Merzouka. - obywatela francuskiego pochodzenia algierskiego i marokańskiego, który mieszkał w robotniczej dzielnicy Nanterre na przedmieściach Paryża. Prokurator twierdził, że nastolatek jechał pasem dla autobusów, a kiedy funkcjonariusze próbowali go zatrzymać, przejechał na czerwonym świetle, aby uciec. Następnie utknął w korku, a mundurowi podeszli do samochodu. Merzouk miał zostać zabity pojedynczym strzałem, który przeszedł przez jego lewe ramię i klatkę piersiową. Przeszukanie samochodu nie wykazało obecności żadnych niebezpiecznych materiałów ani nielegalnych substancji.
Według wstępnych doniesień francuskich mediów powołujących się na anonimowe źródła policyjne, nastolatek wjechał w dwóch funkcjonariuszy na miejscu zdarzenia. Jednakże wideo ze strzelaniny wydaje się zaprzeczać tej relacji, pokazując, że funkcjonariusz, który oddał strzał, nie był w bezpośrednim niebezpieczeństwie, ponieważ samochód odjeżdżał. Rozbieżne relacje przyczyniły się do gwałtownych zamieszek, które rozprzestrzeniły się na kilkanaście miast. Protestujący palili samochody, podpalali budynki i niszczyli komisariaty policji, odpalając przed nimi fajerwerki. Tysiące osób zostało aresztowanych, a setki policjantów zostało rannych. Protesty, które przyciągnęły dużą liczbę młodych ludzi, kipiały od dawna szczególnie w biedniejszych przedmieściach miast, gdzie mieszka wiele osób pochodzenia imigranckiego, które czują się odcięte od szans i dyskryminowane przez policję. Zamieszki przywołały wspomnienia z 2005 roku, kiedy to śmierć dwóch nastolatków uciekających przed policją zapoczątkowała tygodniowe protesty, podczas których setki młodych ludzi z biedniejszych przedmieść Paryża podpalały samochody i budynki. W kolejnych latach kilka pobić przez policję i zgony w aresztach wywołały protesty i podsyciły powszechne oskarżenia o brutalność policji.
Obrazki z Francji przyszło nam oglądać w trakcie kolejnej debaty na temat przymusowej relokacji imigrantów w Unii Europejskiej. O reformie dyskutuje się od lat, ale porozumienie na forum Rady Unii Europejskiej osiągnięto dopiero teraz, i to w kwestii dwóch zasad: obowiązku pilnowania granic przez państwa stanowiące zewnętrzną granicę UE i rejestrowania osób szukających na terenie Unii schronienia oraz solidarności, czyli obietnicy pomocy, gdy imigrantów będzie zbyt wielu. Dziś to państwo wejścia jest zobowiązane do zarejestrowania i rozpatrzenia wniosku o azyl, co powoduje, że to właśnie Włochy czy Grecja podlegają ogromnej presji, jednocześnie nie mając motywacji, żeby skutecznie wykonywać swoje obowiązki.
Polskie władze zagłosowały przeciwko propozycji, argumentując, że rozporządzenia nakładają obowiązek przyjmowania imigrantów chcących przebywać w innych państwach UE lub zapłacenia kary po 20 tys. euro za każdego nieprzyjętego. Rozporządzenie przewiduje jednak możliwość częściowego lub całkowitego zwolnienia z obowiązku solidarności. Polska mogłaby np. wykazać, z jakim wyzwaniem się mierzy, goszcząc ponad milion uchodźców wojennych z Ukrainy. Do sprawy odniósł się m.in. prezydent Andrzej Duda. - Pomogliśmy, sami nie otrzymaliśmy szczególnej pomocy, zwłaszcza ze strony instytucji Unii Europejskich, więc mam nadzieję, że teraz w Unii Europejskiej żadna instytucja nie wpadnie na pomysł, żeby nas karać, kiedy mając perspektywę przyjmowania kolejnych rzesz uchodźców z Ukrainy, jesteśmy sceptyczni wobec przyjmowania również migrantów z innych kierunków - mówiła głowa państwa.
Rząd PiS-u zdecydował się zagrać imigracyjną kartą i zapowiedział referendum ws. przyjmowania imigrantów w ramach obowiązkowego mechanizmu relokacji (choć Polska mogłaby być z niego, jak wyjaśniłam wyżej, zwolniona). Posłowie obozu rządzącego przygotowali projekt nowelizacji ustawy o referendum ogólnokrajowym. Celem jest umożliwienie przeprowadzenia referendum w tym samym dniu, co wybory powszechne. - Wiadomo, że przeprowadzenie osobno wyborów i osobno referendum to dodatkowe koszty, a tak te koszty będą prawie takie same - powiedział premier Mateusz Morawiecki.
Mama Anastazji tuż przed pogrzebem zajrzała do trumny córki. Mogła tylko zapłakaćNagranie Tuska wywołało burzę. Politycy Zjednoczonej Prawicy zarzucają hipokryzję
Temat jest więc niezwykle aktualny po jednej i po drugiej scenie politycznego sporu. Nie milkną echa nagrania Donalda Tuska, które wywołało negatywne emocje nie tylko wśród zwolenników rządu, ale też wielu sympatyków opozycji. Były szef rządu zamieścił w niedzielę (2.07) w mediach społecznościowych nagranie, które rozpoczął od zamieszek we Francji jako punktu wyjścia do dywagacji na temat polityki migracyjnej PiS-u. - Oglądamy wstrząśnięci sceny z brutalnych zamieszek we Francji. I właśnie teraz Kaczyński przygotowuje dokument, dzięki któremu do Polski przyjedzie jeszcze więcej obywateli z państw takich jak, cytuję, Arabia Saudyjska, Indie, Islamska Republika Iranu, Katar, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Nigeria czy Islamska Republika Pakistanu - mówił były premier, twierdząc, że “Kaczyński już w zeszłym roku ściągnął z takich państw ponad 130 tys. obywateli”. - 50 razy więcej niż w 2015 roku. Te wizy będzie można dostawać łatwo i szybko, i będą je rozdzielać zewnętrzne firmy, bo tak dużo jest zamówień - ocenił lider PO.
Przekonywał, że "Kaczyński szczuje na obcych i na imigrantów, a jednocześnie chce ich wpuścić setki tysięcy, i to właśnie z takich państw". - Może potrzebna mu jest wewnętrzna wojna, konflikt, strach polskich obywateli, bo wtedy lepiej mu rządzić, wtedy łatwiej będzie mu wygrać wybory. Musimy jak najszybciej go odsunąć od władzy, żeby uniknąć tego niebezpieczeństwa. Ono się naprawdę czai za rogiem. Polacy muszą odzyskać kontrolę nad swoim państwem i jego granicami - tłumaczył.
Wiele osób zdziwiło takie wyznanie i zapewne niektórzy chętnie dowiedzieliby się czy twierdzenia Tuska mają pokrycie w rzeczywistości, ale o tym później. Warto najpierw zwrócić uwagę na odpowiedź członków obozu rządzącego, do których odniósł się lider opozycji. Jak to jest, że Tusk, który jako szef Rady Europejskiej optował za relokacją migrantów, którego sympatycy pomstowali na rząd w kwestii muru na granicy z Białorusią, teraz ostrzega przed falą migracji rzekomo pielęgnowaną przez Prawo i Sprawiedliwość?
Do słów oponenta odniósł się premier Mateusz Morawiecki. - Chociaż trudno w to uwierzyć, to ten farbowany polityczny lis właśnie wezwał do obrony polskich granic. Tak, tak, ten sam Donald Tusk, który jest patronem Janiny Ochojskiej, która niemal codziennie wzywa do otwarcia polskich granic, obraża polski mundur. Patron posłów PO biegających z reklamówkami i wzywających do wpuszczenia nielegalnych migrantów. Patron Ewy Kopacz, która w 2015 roku chciała otworzyć granice dla nielegalnych migrantów w liczbach dziesiątek tysięcy, człowiek, który na polecenie Brukseli w 2017 roku groził Polsce karami, jeśli nie wpuścimy nielegalnych imigrantów. Człowiek, który nie wierzył w wybudowanie zapory na granicy z Białorusią i mówił, że nawet w trzy lata ona nie powstanie - bądź co bądź trafnie wyliczał szef rządu.
Morawiecki ma swoją koncepcję na to, skąd taka zmiana retoryki. Według niego plan na kampanię wyborczą PO ogranicza się do “siania nienawiści i kłamstw”. - Ale przede wszystkim robi to dlatego, że politycy z Niemiec, zwani potocznie grupą Webera, już otwarcie mówią o tym, że gdyby PO wygrała wybory, to wpuści tutaj dowolną ilość nielegalnych imigrantów - oznajmił.
Do nagrania Tuska odniósł się też sam Jarosław Kaczyński, który podczas Zjazdu Klubów "Gazety Polskiej" w Spale stwierdził, że polska polityka osiągnęła nowy poziom. - Kłamstwo w kampanii naszych przeciwników szalało już od miesięcy, a w gruncie rzeczy od lat, ale dzisiaj mamy coś zupełnie nowego. Okazuje się, że on jest zaciekłym przeciwnikiem jakiejkolwiek imigracji do Polski. A kto sprowadza do Polski migrantów? My. Ja przypomnę, że to jest ten sam pan, który mówił, że Polska będzie karana za to, że nie chce się zgodzić na te poprzednie propozycje, które zostały w końcu odrzucone. To jest ten sam pan, który mówił, że w gruncie rzeczy nie należy budować muru czy płotu, że to są biedni ludzie, którzy szukają nowego miejsca dla swego życia. To jest człowiek, dla którego Frasyniuk, Kurdej-Szatan, Jachira, pani Ochojska, które obrażają, wzywają, aby Polskę otworzyć, wzywają do tego, aby w Polsce działo się to samo, co dzieje się dziś we Francji, w Belgii, co działo się w prawie wszystkich krajach Unii Europejskiej, które ustąpiły, podjęły te fatalne decyzje o wpuszczaniu nielegalnych imigrantów, żeby tworzyć multikulti, że tak samo ma być w naszym kraju - wyliczał Kaczyński, zwracając uwagę na popadanie przez Tuska ze skrajności w skrajność.
Ciekawą informacją na temat współpracy PO i EPL, na której czele stoi Manfred Weber, podzielił się wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński. - To jest partia zdominowana przez polityków niemieckich. Ukazał się wywiad, w którym jeden z polityków niemieckiej partii CDU powiedział, że są już po rozmowach z kolegami z PO, jeśli Platforma przejmie władzę, to odblokuje przepisy dotyczące przymusowej relokacji nielegalnych migrantów - doniósł.
Z kolei minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro stwierdził, że Donald Tusk "zawsze kłamał jak najęty". - Kłamał, że nie podniesie wieku emerytalnego. Kłamał, że nie ma pieniędzy na 500 plus. Kłamał, że nie połaszczy się na brukselsko-berlińskie stołki. Kłamał nawet wtedy, gdy fotografował się ze świętymi obrazkami. Dziś Polacy mają mu uwierzyć, że chce nas zabezpieczyć przed imigrantami. Choć przecież jeszcze niedawno straszył nas karami finansowymi za nieprzyjmowanie “inżynierów” z Afryki i Azji. Może jeszcze mamy uwierzyć, że nie chodził z Putinem po molo i nigdy nie działał “für Deutschland” - napisał na Twitterze prokurator generalny.
Działacze i sympatycy opozycji reagują na słowa przewodniczącego PO
Co można stwierdzić o nagłym zwrocie w retoryce Donalda Tuska? Już w 2019 roku były premier mówił, że politykę migracyjną można prowadzić tylko, jeśli kontroluje się swoje granice, a wpuszczanie wszystkich to nie polityka, tylko bezsilność. Przekonywał, że błędy popełnione w czasie kryzysu uchodźczego, którego apogeum przypadło na lata 2015-2016 pozwoliły przejąć czy umocnić władzę takim politykom jak Jarosław Kaczyński w Polsce czy Viktor Orbán na Węgrzech.
Okazuje się, że opozycja jest bardzo podzielona odnośnie do reakcji na nagranie Tuska. Poseł KO Marcin Kierwiński podkreślił, że w filmiku jego szef mówi o hipokryzji PiS-u. - Mówi o tym, jak w Polsce PiS kompletnie nic nie robi, tylko szczuje na obcych. Bo cały czas mamy twardą, antyimigrancką retorykę PiS-u, a równocześnie przygotowane są takie rozporządzenia. Donald Tusk mówi o rozporządzeniu MSZ, które w czerwcu było przygotowywane, dziś jest konsultowane w ramach Rady Ministrów, które ma lekką ręką, poza jakąkolwiek kontrolą, bez pełnego sprawdzenia, rozdawać wizy ludziom także z republik islamskich, tak żeby trafiali tutaj, do Polski - tłumaczył polityk.
To, co się dzieje we Francji, ma być nie dowodem na złą politykę migracyjną, ale na brak polityki migracyjnej. - Dziś Kaczyński tylko i wyłącznie straszy, wzbudza jakieś fobie, a sam doprowadza do tego, że Polska granica nie będzie bezpieczna - mówił Kierwiński, dodając, że w 2022 roku do Polski trafiło 130 tysięcy migrantów. - To jest prawie 40 razy więcej niż w 2015 roku. Tracicie jakikolwiek wpływ na to, kto do Polski trafia. Właśnie taka nieodpowiedzialna polityka może prowadzić do tego, co jest we Francji. To jest wasza wina - ocenił.
Co na to koledzy z Lewicy? Posłanka Joanna Scheuring-Wielgus oświadczyła, że jest "zszokowana" wystąpieniem lidera PO. - Wystarczyłoby zamiast Donalda Tuska wstawić tam polityka Konfederacji i to byłby przekaz Konfederacji. Ta pierwsza część jest dla mnie szokująca, bo ona jest rasistowska - oceniła. - Co to znaczy, że przyjeżdżają do nas ludzie "z takich krajów"? Z takich, czyli jakich? Gorszych? My jesteśmy lepsi? Jestem zszokowana, że Donald Tusk coś takiego powiedział. Uważam, że nakręcanie tej spirali strachu i nienawiści wobec innych narodowości jest bardzo nie na miejscu - tłumaczyła Scheuring-Wielgus.
Z kolei Włodzimierz Czarzasty odniósł się na antenie TVN24 i do słów Tuska, i do zapowiedzi polityków PiS-u odnośnie do referendum. - To wielkie świństwo. Jest robione tylko ze względu na wybory. Będziemy przeciwko temu referendum; nie będziemy wyjmowali kart, nie będziemy się wstrzymywali - zapowiedział polityk. Przekonywał, że Lewica zamierza dbać o polski rynek pracy, a polska gospodarka potrzebuje migrantów, który zasilą rynek pracy. Sama migracja musi być jednak kontrolowana. - Trzeba powiedzieć jasno i precyzyjnie: każda z osób ma być na granicy, przed wpuszczeniem, sprawdzana: kwalifikacje, życie przed przyjazdem do Polski, wszystkie sprawy związane z zachowaniami tej osoby - mówił Włodzimierz Czarzasty. - Spotkam się z Tuskiem, to zapytam, o co mu chodziło. Tragedia tego sformułowania jest taka, że trzeba się go pytać, co chciał powiedzieć - dodał.
Czy Tusk mówi prawdę? Wyjaśniamy
Skąd Donaldowi Tuskowi wzięło się 130 tys. imigrantów z Bliskiego Wschodu czy Azji Południowej? Warto wyjaśnić, że przywołany przez niego projekt MSZ dotyczący ułatwień wizowych dotyczy też m.in. obywateli Tajlandii, Gruzji, Armenii, Wietnamu czy Mołdawii, jednak Tusk zapewne intencjonalnie skupił się na obywatelach państw Bliskiego Wschodu, Afryki Północnej i Azji Południowej.
Europoseł Patryk Jaki napisał na Twitterze, że polskie władze przyjmują udokumentowanych imigrantów po dokładnym ich sprawdzeniu. - Ponadto, jak już wielokrotnie prostowało MSWiA, liczba 130 tys. to fejknews (sic)! Tyle osób dostało wstępne pozwolenie na prace. Potem jest kolejny etap weryfikacji i z tej liczby zostaje niewiele. Dlatego w Polsce jest spokojnie - tłumaczył polityk.
Jak wyglądają dane prezentowane na rządowych stronach? Od stycznia do grudnia 2022 roku granicę Polski przekroczyło 12,8 mln osób spoza Unii Europejskiej, z czego z państw uznawanych za muzułmańskie wjechało do nas ok. 183,5 tys. osób. Według informacji zamieszczonych na Wortalu Publicznych Służb Zatrudnienia w 2022 roku wydanych zostało 365 490 zezwoleń na pracę dla cudzoziemców, z czego dla osób pochodzących z państw muzułmańskich wydano 135 561 zezwoleń na pracę w Polsce. Najwięcej pozwoleń wydano Uzbekom (33,3 tys.) i Turkom (25 tys.), zaś obywatele Bangladeszu otrzymali 13,5 tys. zezwoleń na pracę. Należy pamiętać, że o zezwolenie na pracę wnioskuje pracodawca, u którego cudzoziemiec ma pracować. Zezwolenie dotyczy jedynie pracy u konkretnego pracodawcy i nie jest ważne w przypadku zatrudnienia w innym przedsiębiorstwie.
Czymś innym od zezwolenia na pracę jest zezwolenie na pobyt w kraju. W 2022 roku wnioski o zezwolenie na pobyt w Polsce złożyły 37 173 osoby pochodzące z państw uznawanych za muzułmańskie, ale co drugi wniosek nie został zaakceptowany. Aż 95,5 proc. wniosków dotyczyło pobytu tymczasowego. Zezwolenie na pobyt stały otrzymało jedynie 696 cudzoziemców, a 135 osobom przyznano zezwolenie na pobyt na zasadach rezydenta długoterminowego UE. Dla porównania w 2010 roku wydano 4,7 tys. zezwoleń na pobyt cudzoziemców w Polsce. Gdy PiS obejmowało władzę w 2015 roku, było to już 7,9 tys. zgód, zaś w 2022 roku liczba ta wyniosła już 18,6 tys.
Źródło: migracje.gov.pl, Twitter, TVN24, TVP Info