Zabójstwo 6-latka w Gdyni. Mieszkańcy ujawnili porażające szczegóły o sprawcy
Cały czas trwa policyjna obława za 44-letnim Grzegorzem Borysem z Gdyni. Mężczyzna podejrzewany jest o zabójstwo swojego 6-letniego syna. Według sąsiadów bywał już wcześniej agresywny i łatwo się denerwował, a "syn i żona chodzili przy nim jak na szpilkach".
Zabójstwo 6-latka w Gdyni. Trwa obława za 44-letnim Grzegorzem Borysem
Tragedia rozegrała się dzisiaj 20 października na Wielkim Kacku przy ul. Górniczej w Gdyni. Ciało 6-latka miała odnaleźć jego matka i to ona powiadomiła służby. W mieszkaniu znaleziono również zabitego psa. 44-letni mężczyzna uciekł z mieszkania przed przybyciem policjantów. Trwają poszukiwania.
Mundurowi udostępnili wizerunek podejrzanego. To 44-letni Grzegorz Borys, ojciec zamordowanego dziecka. Żandarmeria Wojskowa potwierdziła, że jest on czynnym żołnierzem Wojska Polskiego.
- W przypadku uzyskania informacji na temat miejsca pobytu mężczyzny prosimy o niezwłoczny kontakt z Komendą Miejską Policji w Gdyni 47 74 21 222 (oficer dyżurny jednostki) lub na numer alarmowy 112 - apeluje policja.
Sąsiedzi 71-letniego nożownika z Poznania zabrali głos. Nie mają dobrej opinii o Zbysławie C.Zabójstwo 6-latka w Gdyni. Niepokojące relacje sąsiadów
W miejscu, gdzie rozegrała się tragedia, od rana pojawiło się mnóstwo służb, między innymi również Żandarmeria Wojskowa. Sąsiedzi poszukiwanego mężczyzny w rozmowie z Polsat News przekazali kilka niepokojących informacji. Z ich relacji wynika, że 44-latek zachowywał się co najmniej dziwnie, bywał agresywny. - Pan przychodził na plac zabaw ze swoim synem, był bardzo agresywny w stosunku do dzieci z Ukrainy. Do naszych dzieci też. Jego syn chodził przy nim jak na szpilkach. Żona to samo. Można powiedzieć, że przeczuwaliśmy, że coś się może stać - mówi jedna z kobiet, mieszkająca w pobliżu.
Kobieta zdradza również, że 44-latek pojawiał się na placu zabaw zazwyczaj w kominiarce i okularach. - Bardzo długo się zastanawialiśmy, jak on wygląda - dodaje.
Tragedia w Gdyni. Według sąsiadki, mężczyzna łatwo się denerwował
Mężczyzna miał sprawiać wrażenie osoby, którą "bardzo łatwo da się wyprowadzić z równowagi". - Zezłościło go, że np. dziewczynka coś na ławce namalowała, jak chłopiec rozpruł worek po gruzie, to też się na niego wydarł. Moja znajoma widziała, jak kilkukrotnie jak kopnął swojego psa - wspomina sąsiadka.
O zmarłym dziecku kobieta wypowiada się w samych pozytywach. - Natomiast chłopiec był bardzo wesoły, inteligentny jak na swój wiek, ale jak pojawiał się tata, to widać było, że był zestresowany. Bardzo zabiegał o uwagę ojca, chciał się bawić z nim. Mama bardzo rzadko pojawiała się na placu. Bardzo ciepła, miła w stosunku do dzieci - dodała rozmówczyni Polsat News.
Źródło: Polsat News