Wyszukaj w serwisie
Goniec.pl > Fakty > Władimir Putin traci sojuszników. Rozłam w "rosyjskim NATO"
Karol Gąsienica
Karol Gąsienica 12.01.2023 17:17

Władimir Putin traci sojuszników. Rozłam w "rosyjskim NATO"

Putin traci sojuszników
KAREN MINASYAN/AFP/East News

Władimir Putin ma coraz więcej powodów do niepokoju. Spore problemy rosyjskich wojsk w Ukrainie, zachodnie sankcje uderzające w rosyjską gospodarkę, a teraz jeszcze sojusznicy, którzy pokazują dyktatorowi, że jego kraj traci swoje dotychczasowe wpływy. Wszystko wskazuje na to, że zdominowane przez Rosję "rosyjskie NATO", jak czasami określana jest Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, przestaje mówić jednym głosem. 

Rosyjski dyktator, który przeliczył się w sprawie szybkiego zwycięstwa rosyjskich wojsk w Ukrainie, musi zmierzyć się z utratą swoich wpływów w Azji Centralnej. Putin, wiedząc, że od rezultatu wojny w Ukrainie zależy przyszłość jego reżimu, rzuca tam wszystkie swoje siły, zarówno militarne, finansowe, jak i polityczne. W związku z tym państwa podporządkowane dotąd Moskwie zaczynają wyczuwać jej słabnącą pozycję

Konflikty w "rosyjskim NATO"

Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ) to sojusz wojskowo-polityczny, który poza Rosją zrzesza jeszcze Białoruś, Armenię, Kazachstan Kirgistan i Tadżykistan. Poza Białorusią, która w tym gronie jest europejskim wyjątkiem, organizację tworzą państwa leżące w Azji Centralnej i miała ona pozwalać Rosji na utrzymanie swoich wpływów w tym regionie po rozpadzie ZSRR. 

OUBZ miało być rosyjską odpowiedzią na NATO i działa na podobnych zasadach. Państwa zrzeszone w tej organizacji mają pomóc sobie wzajemnie w przypadku, gdy suwerenność któregoś z nich zostanie zagrożona. Co oczywiste, Rosja gra w tym towarzystwie pierwsze skrzypce i do dnia rozpoczęcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę decyzje Moskwy nie były raczej otwarcie kwestionowane przez przedstawicieli państw zrzeszonych w OUBZ. Ta sytuacja uległa jednak zmianie, ponieważ władze Kazachstanu, Armenii i innych państw dostrzegli słabość i słabnącą pozycję Władimira Putina

Sojusznicy odwracają się od Putina

Można domniemywać, że po dokonaniu inwazji na Ukrainę, a już na pewno, kiedy okazało się, że nie potrwa ona kilku dni, Putin liczył na wsparcie swoich sojuszników, zarówno polityczne, jak i militarne. W rezultacie nie otrzymał tak naprawdę żadnej z tych dwóch rzeczy. Przeciwnie, w OUBZ zaczęły narastać wewnętrzne konflikty, poprzez które coraz bardziej można odczuć niechęć takich państw jak Armenia czy Kazachstan do władz w Moskwie. 

Putin ma problemy tak naprawdę z każdym z państw wchodzących w skład "rosyjskiego NATO". Zarówno Kirgistan, jak i Tadżykistan mają Moskwie za złe, że ta nie poparła ich w konflikcie granicznym pomiędzy oboma krajami, do którego doszło we wrześniu ubiegłego roku i który o mało nie przerodził się w regularną wojnę, ponieważ oba państwa oskarżały się nawzajem o użycie ciężkiego sprzętu, w tym czołgów i artylerii. Konflikt militarny został zażegnany, ale polityczny pozostał, co objawiło się m.in. w nieobecności prezydenta Kirgistanu w nieformalnym szczycie Wspólnoty Niepodległych Państw w Petersburgu, zwołanym w dniu urodzin prezydenta Władimira Putina. 

Kolejny problem stanowi podejście i stanowisko władz Kazachstanu. Prezydent Kasym-Żomart Tokajew jeszcze niedawno sam był zmuszony prosić Putina o pomoc militarną w związku z ogromnymi protestami, które wybuchły w tym kraju na początku ubiegłego roku i omal nie doprowadziły do obalenia rządu. Rosja wysłała wtedy swoje oddziały, a sytuacja została opanowana. 

Teraz jednak prezydent Kazachstanu twardo opiera się Putinowi, nie popierając otwarcie rosyjskiej agresji na Ukrainę, a także zapowiadając, że nie uzna "aneksji" ukraińskich obwodów, które ogłosił Putin. Co więcej, Tokajew otwarcie sprzeciwia się retoryce, stosowanej m.in. przez Putina, według której wszystkie tereny tworzące były Związek Sowiecki to "historyczna Rosja". Ponadto kazachskie władze otwarcie oświadczyły kilka miesięcy temu, że udział wojsk OUBZ w rosyjskiej inwazji "nie jest w ogóle omawiany", ucinając wszelkie spekulacje i może także nadzieje Kremla w tym aspekcie. Przykład Kazachstanu jest o tyle ważny, że ma on silne poparcie Chin, których wpływy w tym kraju znacznie wzrosły, częściowo wypierając te rosyjskie. Dlatego też kazachski prezydent może być w swoich wypowiedziach odważniejszy. 

Najgłośniej jest ostatnio o premierze Armenii, Nikoli Paszynianie, który podczas listopadowego szczytu OUBZ w Erywaniu, ku zaskoczeniu wszystkich przywódców, w tym Władimira Putina, odmówił podpisania deklaracji końcowej. Z kolei we wtorek (10.01) poinformował, że jego kraj odmówił organizacji ćwiczeń wojskowych organizacji, w których dominującą rolę miały odegrać siły rosyjskie. Wszystkie te ruchy ormiańskiego premiera mają swoje podłoże w niezadowoleniu, a nawet dezaprobacie dla postawy Rosji w sprawie konfliktu pomiędzy Armenią a Azerbejdżanem, który co jakiś czas przybiera na sile. Paszynian skrytykował siły rosyjskie, które oficjalnie stacjonują w Armenii dla zapewnienia bezpieczeństwa w regionie, za brak reakcji na działania Azerów. 

Obecność wojskowa Rosji w Armenii nie tylko nie gwarantuje jej bezpieczeństwa, ale stwarza zagrożenie dla jej bezpieczeństwa – powiedział Paszynian i zapowiedział, że jego kraj zwróci się o pomoc do Unii Europejskiej oraz USA, co dla Rosji jest absolutnie nie do przyjęcia.

Czy Putin może liczyć na Łukaszenkę?

Najmniej oczywistym przykładem problemów w OUBZ jest Białoruś i jej stosunek do rosyjskiej agresji. Fakt, że Aleksandar Łukaszenka jest marionetką Władimira Putina, nie ulega wątpliwości, jednak białoruski dyktator robi co może, żeby uniknąć odpowiedzialności, która mogłaby go spotkać w razie niepowodzenia rosyjskiej armii w Ukrainie. Putin urządził z Białorusi swoją bazę wojskową, z której 24 lutego zaatakował Ukrainę, jednak nie ulega wątpliwości, że rosyjski prezydent nie miałby nic przeciwko, gdyby białoruskie oddziały również wzięły udział w inwazji. Jak na razie jednak brak jest jednoznacznych dowodów na to, że białoruskie wojsko w którymkolwiek momencie wkroczyło do Ukrainy

Co jest tego powodem? Z jednej strony to pewnie wewnętrzny opór, z którym zmaga się Łukaszenka i który nie omija też pewnie armii. Dyktator może obawiać się nawet, że część białoruskich żołnierzy przeszłaby na stronę Ukraińców, kiedy już mieliby taką możliwość. Z drugiej zaś, Łukaszenka wie, że bezpośredni udział w ataku na Ukrainę diametralnie zmieniłby jego położenie. Popieranie inwazji i nieprzeszkadzanie w niej to już dużo, ale bezpośredni udział w niej to już zupełnie co innego. W najbliższych miesiącach przekonamy się pewnie, jak bardzo Putin podporządkował już sobie białoruskiego dyktatora oraz jego kraj i czy ponownie dokona na Ukrainę ataku z jego terytorium. 

Rosja traci wpływy 

Wszystkie nieporozumienia pomiędzy teoretycznymi sojusznikami mają swoje bezpośrednie przyczyny, jednak należy patrzeć na nie szerzej. Rosyjski atak i kłamliwe twierdzenia Putina na temat prześladowania ludności rosyjskiej, a także odwoływanie się do historii i odmawianie Ukrainie suwerenności i podmiotowości są sygnałem dla pozostałych państw, które kiedyś znajdowały się w rosyjskiej strefie wpływów. Skoro Putin sądzi tak o Ukrainie czy Gruzji, to czemu nie miałby zaraz postawić podobnych żądań Kazachstanowi czy innym państwom, domagając się np. odłączenia części terytoriów na rzecz Rosji? 

Przywódcy państw Azji Centralnej doskonale to rozumieją. W związku z tym, że Rosja nadal może być postrzegana jako mocarstwo, które uzależniło od siebie wiele państw w tamtym regionie świata, zarówno finansowo, jak i militarnie, np. opisaną wcześniej Armenię, przywódcy tych krajów nadal muszą postępować ostrożnie, nie drażniąc za bardzo Moskwy. Jednak sytuacja ta powoli się odwraca ze względu na to, że Putin postawił wszystko na jedną kartę i uzależnia całe swoje państwo od wojny - gospodarczo, społecznie i politycznie. 

Państwa Azji Centralnej, które dotąd postrzegały Rosję jako sojusznika, niebezpiecznego, ale silnego i stabilnego, teraz widzą jego słabość i rozchwianie. Dlatego zaczynają oddalać się od Moskwy i starają się na nowo szukać swojego miejsca na geopolitycznej mapie, na której najbliżej znajdują się Chiny. 

Artykuły polecane przez Goniec.pl:

Źródło: Goniec.pl

Zachęcamy do wsparcia zbiórki, której celem jest zakup 30 kamizelek kuloodpornych dla ukraińskich żołnierzy walczących na froncie. Każda wpłata ma fundamentalne znaczenie! Taka kamizelka bardzo często ratuje życie: nic nie zastąpi kamizelki, jeśli chodzi o skuteczną ochronę krytycznie ważnego obszaru, m.in. serca i płuc. Jeśli masz kamizelkę, postrzał może skończyć się tylko dużym siniakiem. Brak kamizelki w przypadku trafienia oznaczać może śmierć lub w najlepszym razie ciężką ranę, która angażuje wiele osób i duże pieniądze podczas ewakuacji, leczenia i rehabilitacji, bez gwarancji powrotu do pełnego zdrowia. Pomóżmy razem ocalić życie ukraińskich żołnierzy!