Premier Estonii Kaja Kallas w mocnych słowach uderzyła we Władimira Putina, jak również prezydenta Francji i kanclerza Niemiec. Polityk podkreśliła, że rozmowy z rosyjskim przywódcą nie mają najmniejszego sensu, ponieważ cały świat chce, by zrozumiał on, że jest odizolowany.Już niemal trzy miesiące trwa rosyjska inwazja na terytorium Ukrainy. Każdego dnia podejmowane są zabiegi dyplomatyczne mające na celu zakończenie działań wojennych i powstrzymanie zbrodni popełnianych przez rosyjskie siły.Swoje stanowisko w tej sprawie zabrała premier Estonii, która zaznaczyła, że Władimir Putin musi czuć, że jest odizolowany od reszty społeczeństwa międzynarodowego.- Mam wrażenie, że jeśli wszyscy ciągle do niego dzwonią, to on nie dostaje jasnego sygnału, że jest odizolowany. Jeśli więc chcemy przekazać mu wiadomość, że faktycznie „jesteś odizolowany”, nie dzwońmy do niego - podkreśliła szefowa estońskiego rządu.
Białoruski minister obrony Wiktor Chrenin wygłosił kontrowersyjne oświadczenie dla jednej z tamtejszych gazet. Polityk poinformował, że Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym może się rozrosnąć. Podkreślił, że działanie organizacji nie ulegnie zmianie, a jej głównym celem będzie reagowanie na bieżące zagrożenia. W poniedziałek 16 maja państwowa agencja prasowa Białorusi Biełta przytoczyła wywiad tamtejszego ministra obrony, Wiktora Chrenina. Polityk wygłosił tezę odnoszącą się do rozszerzenia Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym.Warto podkreślić, że w tym roku Układ o Bezpieczeństwie Zbiorowym skończył 30 lat, a z kolei 15 maja minęło 20 lat od utworzenia Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Jak podkreślił szef resortu obrony Białorusi, przez te wszystkie lata organizacja cały czas się rozwijała.Zaznaczył, że równomierny i stały rozwój był możliwy w głównej mierze dzięki ujednoliconej strukturze, a także ćwiczeniom, które są organizowane co roku. - Ich tematy są różnorodne. Wyciągane są wnioski, na podstawie tych wydarzeń podejmowane są decyzje i organizacja się rozwija - podkreślił Chrenin.Polityk zapowiedział kolejne działania, które mają zostać podjęte w ramach organizacji. - Przeciwdziałanie zagrożeniom biologicznym to kolejny kierunek rozwoju Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym. Do końca roku mają pojawić się odpowiednie jednostki odpowiedzialne za ochronę radiologiczną, chemiczną i biologiczną - przekazał.W trakcie wywiadu postawił również niezwykle odważną hipotezę dotyczącą przyszłej struktury organizacji. Poinformował, że będzie ona się rozszerzać.- Wkrótce zobaczymy, jak zmieni się porządek świata. Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym zademonstrowała swoją zdolność bojową, a także swoją miłość do pokoju. Myślę, że za kilka lat będzie to więcej niż sześć krajów. To będą dziesiątki krajów, które cenią pokój i stabilność zamiast agresywności i zmian ustrojowych innych państw - zapowiedział Chrenin.W swojej wypowiedzi podkreślił również, że funkcjonowanie organizacji się zmieni i będzie reagować na aktualne zagrożenia.- Zagrożenia i wyzwania zmieniają się cały czas. Z pewnością nie sądzę, że kolorowe rewolucje, terroryzm, przemyt narkotyków, handel niewolnikami i zagrożenia biologiczne jakoś znikną. Na tym tle organizacja będzie się rozwijać, definiując odpowiednie jednostki i aktywa, które mają na celu przeciwdziałanie nowym wyzwaniom i zagrożeniom - podsumował białoruski minister obrony.
Ukraiński wywiad przechwycił ogromną liczbę rosyjskich dokumentów, które jasno i wyraźnie pokazały, jak poważnym problemem dla sił Władimira Putina są braki kadrowe. Z ujawnionych danych wynika, że już na samym początku działań wojennych niemal 100 żołnierzy z 1. Armii Pancernej Rosji postanowiło się poddać i ratować swoje życie.Od początku działań wojennych na terenie Ukrainy trwa intensywna wojna informacyjna pomiędzy obiema stronami. W poniedziałek 16 maja ukraiński wywiad za pośrednictwem Facebooka opublikował przechwycone dokumenty, które dały jasny pogląd na aktualną sytuację wojsk Putina.Wynika z nich, że od rozpoczęcia działań wojennych 24 lutego do niedzieli 15 maja łączna strata samej 1. Armii Pancernej wyniosła 409 osób.- Żołnierze ukraińscy zlikwidowali 61 i ranili 209 okupantów. Tylko w pierwszych dwóch tygodniach wojny zaginęło 44 rosyjskich czołgistów - można przeczytać we wpisie ukraińskich służb.Ukraińcy zaznaczyli, że przechwycone dokumenty informują, że aż 96 żołnierzy Władimira Putina postanowiło ratować swoje życie i się poddać.- W tym samym okresie obrońcy Ukrainy zniszczyli i zajęli 308 jednostek sprzętu wojskowego Rosji - brzmi fragment komunikatu rosyjskiego wywiadu.
Sztab generalny Sił Zbrojnych Ukrainy opublikował w niedzielę 15 maja specjalny komunikat dotyczący rosyjskich strat poniesionych na okupowanym terytorium. Oficjalne dane wskazują, że zginęło ponad 27 tysięcy żołnierzy Władimira Putina. W oświadczeniu podano również, że Rosja utraciła też gigantyczną ilość sprzętu. Mowa o m.in. 1220 czołgach, a także 365 samolotach i helikopterach. Sztab Ukraińskich Sił Zbrojnych w swoim oświadczeniu podkreślił, że zebrane dane obejmują okres od czwartku 24 lutego, czyli dnia rozpoczęcia rosyjskiej inwazji aż do niedzieli 15 maja.
Ministerstwo Obrony Wielkiej Brytanii przekazało za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych niepokojące informacje. Z najnowszego raportu tamtejszego wywiadu wynika, że Białoruś może zaangażować się w aktualny konflikt na terenie Ukrainy. W oficjalnym komunikacie poinformowano, że w pobliżu ukraińskiej granicy, gromadzą się białoruskie wojska, które mogą mieć realny wpływ na zaangażowanie sił Ukrainy w bitwę o Donbas.W poniedziałek, 16 maja brytyjski wywiad opublikował oficjalny raport o aktualnej sytuacji na terenie okupowanej Ukrainy. Jego treść odnosi się również do działań strony białoruskiej, która tuż po zakończeniu ćwiczeń na początku tego miesiąca, zdecydowała się na rozmieszenie swoich sił operacyjnych wzdłuż granicy z Ukrainą. Dodatkowo w stan gotowości zostały postawione jednostki obrony powietrznej, artylerii i jednostek rakietowych na poligonach na zachodzie kraju. W opinii Brytyjczyków, takie działanie w skuteczny sposób zablokuje ukraińskie wojska, które nie będą mogły się przemieścić w celu wsparcia operacji w Donbasie.
Portal informacyjny "Ukrainska Pravda" poinformował o niezwykłym znalezisku na jednej z plaż w obwodzie odeskim, na południu Ukrainy. W oficjalnym komunikacie przekazano, że sztorm wyrzucił na brzeg Morza Czarnego dwie rosyjskie miny morskie. W sieci opublikowano również nagranie przedstawiające pracę saperów. Lokalne władze zaznaczyły, że znalezisko nie stanowi już żadnego zagrożenia.W wydanym oświadczeniu podkreślono, że miny zostały wyrzucone na brzeg w wyniku okazałego sztormu. Zostały one znalezione na terenie obwodu odeskiego w południowej części Ukrainy. Lokalne władze opublikowały nagranie przedstawiające znalezisko, jak również pracę saperów. Wiadomo, że ładunki zostały bezpieczne zdetonowane i nie stwarzają już bezpośredniego zagrożenia dla ludności cywilnej.- Po sztormie na brzegu w obwodzie odeskim morze wyrzuciło na brzeg dwie miny morskie przeciwnika. Specjaliści z zespołu materiałów wybuchowych Marynarki Wojennej Ukrainy usunęli i unieszkodliwili miny - podkreślił portal "Ukrainska Pravda".A naval mine was thrown ashore in #Odesa. Naval mine is a self-contained explosive device placed in water to damage or destroy surface ships or submarines. Ukrainian deminers transported the mine to a special area and destroyed it. Southern #Ukraine. #war pic.twitter.com/Xcn0aFu7zE— Save Ukrainian Souls (@galcpmedia) May 16, 2022 Władze obwodu odeskiego wydały szereg ostrzeżeń do mieszkańców, by nie wychodzili na plaże i nie kąpali się w Morzu Czarnym, a zwłaszcza nie korzystali z łódek ze względu na zagrożenie minowe, a także utrzymujące się ryzyko ostrzału rakietowego i wysadzenia rosyjskiego desantu. Warto zaznaczyć, że od początku działań wojennych na terenie Ukrainy z ukraińskich wód wypłynęła spora ilość rosyjskich min. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że mogą one powodować znaczne zakłócenia w ruchu morskim w tym regionie.Ich odnalezienie, a przede wszystkim skuteczne unieszkodliwienie jest niezwykle trudne i czasochłonne, co oznacza, że mogą one utrudnić lub uniemożliwić dostęp do pewnych obszarów morskich.
Azowstal szturmowany przez Rosjan. Zgodnie z relacją doradcy mera Mariupola armia Władimira Putina użyła bomb fosforowych lub zapalających. - Piekło zstąpiło na ziemię - napisał Petro Andriuszczenko.Dramatyczna sytuacja żołnierzy broniących Azowstalu. Ukraińska strona przekazała, że Rosjanie zdecydowali się na użycie bomb. - To nieprawdopodobne, jak się trzymają nasi Obrońcy - napisał w serwisie Telegram mer Mariupola.Peter Andriuschenko opublikował nagranie, gdzie widać moment uderzenia pocisków w Azowstal. Nie ma oficjalnego potwierdzenia, ale widoczny gołym okiem "deszcz ognia" nad zakładami pozwala wysnuć teorię o bombach fosforowych.
Były oficer grom ppłk rez. Andrzej Kruczyński w rozmowie z Wirtualną Polską skomentował działania Aleksandra Łukaszenki. - Białoruś jest pionkiem w grze - twierdzi ekspert. Czy w takim razie sojusznik Rosji może zagrozić Polsce?Aleksandr Łukaszenka od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę pozostaje najwierniejszym sojusznikiem Władimira Putina. Z ust białoruskiego przywódcy w ostatnich tygodniach niejednokrotnie padały groźby skierowane między innymi do Polaków.
W ostatnich dniach w obwodzie kaliningradzkim odbyły się kolejne ćwiczenia wojskowe. O aktywności wojsk Putina poinformowało w komunikacie dowództwo rosyjskiej Floty Bałtyckiej. W szkoleniu miało wziąć udział ponad dziesięć załóg myśliwców Su-27.Strona rosyjska poinformowała, że w ramach ćwiczeń niezidentyfikowane samoloty wleciały w rosyjską przestrzeń powietrzną. Myśliwce Su-27 miały za zadanie przechwycenie jednostek wroga. Przeciwnik miał z kolei za zadanie przeprowadzić atak rakietowo-bombowy na strategicznie obiekty wojskowe. Rozegrała się bitwa powietrzna, podczas której rosyjskie lotnictwo było wspierane z lądu i morza.
Nie jest tajemnicą, że ofiarami wojny w Ukrainie są nie tylko żołnierze, ale również przedstawiciele ludności cywilnej. 8 kwietnia świat obiegły zdjęcia zbombardowanego dworca kolejowego w Kramatorsku. Podczas eksplozji ucierpiało wiele osób. Pierwsze Stowarzyszenie Lekarskie Miasta Lwowa opublikowało na Facebooku zdjęcie przestawiające panią Natalię i jej jedenastoletnie bliźnięta - Janę oraz Jarosława. Rodzina pochodzi z miasteczka Nowhorodske w obwodzie donieckim. Kobieta i jej córka stały się ofiarami eksplozji. Psychiczne rany odniósł również chłopczyk.
Francuskie media żywo zastanawiają się, czy prezydenci Francji i Rosji negocjowali podział Ukrainy za plecami Wołodymyra Zełenskiego. Możliwość takiego scenariusza pojawiła się tuż po opublikowaniu oświadczenia ukraińskiego prezydenta. Emmanuel Macron miał rzekomo zapytać Zełenskiego, czy jest on gotów poczynić ustępstwa terytorialne.W ostatnich dniach światowe media obiegła zaskakująca informacja. Prezydent okupowanej Ukrainy zasugerował, że przywódca Francji, Emmanuel Macron miał go naciskać na rozważenie ustępstw terytorialnych na rzecz Federacji Rosyjskiej.Macron miał podkreślić, że takie rozwiązanie "umożliwiłoby Putinowi, wyjście z twarzą z niezwykle niekorzystnej sytuacji, a co za tym idzie doprowadzić do zakończenia konfliktu". W opinii Zełenskiego, pytanie francuskiego polityka zabrzmiało tak, jakby już wcześniej rozmawiał o tej kwestii z rosyjskim przywódcą. Zełenski w stanowczy sposób zareagował na nietypowe pytanie. W swoim wystąpieniu zaznaczył, że Ukraina będzie do końca walczyła o swoje terytorium.- Nie jesteśmy gotowi, by oddać część naszego terytorium, po to, by zrobić komuś jakąś przysługę - podkreślił ukraiński przywódca. Dodał również, że gotowość Emmanuela Macrona do ustępstw dyplomatycznych jest kompletnie nie na miejscu.Macron i Putin negocjowali podział Ukrainy?Swoje stanowisko w tej sprawie zajął Pałac Elizejski. Wydano oficjalne oświadczenie, w którym przekazano, że francuski przywódca nigdy nie dyskutował z Władimirem Putinem o tego typu sprawachbez wcześniejszej zgody prezydenta Zełenskiego. Podkreślono również, że nigdy nie nalegał, by ten ostatni poczynił jakiekolwiek ustępstwa.Administracja Macrona poinformowała, że wywiad Zełenskiego mógł być w niedokładny sposób przetłumaczony.Światowe media już od dłuższego czasu zastanawiają się nad treściami rozmów na linii Paryż-Moskwa. Prezydent Francji wielokrotnie podkreślał, że rosyjski przywódca był gotowy na skuteczny dialog ze stroną ukraińską.Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Sankcje nałożone na Rosję wywołają "nowe epidemie"? Złowieszczy wpis Dmitrija MiedwiediewaRosja tłumi bunty w wojsku. "On tych dowódców dla przykładu rozebrał, ręce związał"Matura WOS 2022. Arkusze maturalne z lat ubiegłych, przekonaj się, czy zdaszŹródło: RMF24.pl / Goniec.pl
Światowe media obiegła niewiarygodna informacja, dotycząca potencjalnej choroby Władimira Putina. Jeden z oligarchów miał przekazać, że rosyjski przywódca zmaga się z nowotworem krwi. Wiele wskazuje na to, że doniesienia strony ukraińskiej zostały zdementowane przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa (FSB) Rosji w specjalnej, tajnej notatce.Już od jakiegoś czasu w publicznych mediach można znaleźć informacje o rzekomej chorobie rosyjskiego przywódcy. Kilka dni temu cały świat obiegła informacja udostępniona przez "New Lines Magazine" odnosząca się do stanu zdrowia dyktatora.Udostępniono nagranie oligarchy bliskiego Kremlowi, który jasno stwierdził, że Władimir Putin cierpi na nowotwór krwi. Doniesienia miały zostać zdementowane przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa (FSB) za pośrednictwem specjalnej, a zarazem tajnej notatki.Została ona wysłana do wszystkich regionalnych dyrektorów służby. Według przekazów cenionego dziennikarza śledczego, Christo Grozewa, zawarto w niej przesłanie, by nie wierzyć w rzekomą chorobę przywódcy.Ekspert zapewnia, że tajna wiadomość wywołała wśród funkcjonariuszy skutek odwrotny od zamierzonego. W jego opinii zdecydowana większość pracowników wywiadu ma być przekonana, że dyktator zmaga się z ciężką chorobą.
Prezydent Białorusi podpisał oficjalny dekret dotyczący zwolnienia ambasadora Białorusi w Polsce, Uładzimira Czuszaua. W sobotę dokument został opublikowany na oficjalnym białoruskim portalu prawnym. Czuszau był ambasadorem w Polsce od marca 2019 roku.W sobotę 14 maja białoruski prezydent zdecydował się na podpisanie specjalnego dokumentu odnoszącego się do zwolnienia Uładzimira Czuszaua, ambasadora Białorusi w Polsce. Komunikat został zamieszony na białoruskim portalu prawnym. Warto podkreślić, że Czuszau piastował stanowisko ambasadora od 2019 roku. W październiku 2020 roku relacje pomiędzy oboma państwami uległy znaczącemu ochłodzeniu, dlatego ambasador Białorusi został wezwany na "konsultacje". Administracja Łukaszenki takie samo rozwiązanie zaleciła polskiemu ambasadorowi w Mińsku Arturowi Michalskiemu.Od tamtej pory placówkami dyplomatycznymi zarówno w Warszawie, jak i w Mińsku kierują chargé d’affaires, aczkolwiek funkcję ambasadorów w dalszym ciągu pełnili Czuszau i Michalski.
Do sieci wypłynęło niezwykle nietypowe nagranie Aleksandra Łukaszenki, który zachwalał umiejętności taktyczne Ukraińców w rozmowie ze swoimi generałami. Białoruski przywódca podkreślił, że szczególną skutecznością wykazują się grupy mobilne, które atakują regularnie i niespodziewanie.Już od niemal trzech miesięcy trwa rosyjska agresja na terytorium Ukrainy. Każdego dnia światowe media obiegają informacje o kolejnych sukcesach ukraińskiej armii, która stawia stanowczy i skuteczny opór siłom Putina. Kunszt taktyczny Ukraińców docenił sam Aleksander Łukaszenko, który w rozmowie ze swoimi generałami podkreślił, że tamtejsze siły wykazują się szczególną efektywnością w walkach z Rosjanami. "Wojenna analiza" była skierowana w głównej mierze do najwyższych rangą generałów, jak również innych istotnych funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Została ona przeprowadzona we wtorek 10 maja, aczkolwiek dopiero w piątek została ona udostępniona szerszemu gronu odbiorców.Dyktator z podziwem wypowiadał się o taktyce ukraińskiej armii, a także kazał wyciągać z nich wnioski, szkoląc w podobny sposób białoruskie wojska. Łukaszenko podkreślił, że w chwili obecnej głównym priorytetem szkoleniowym jest praca nad rozwojem małych „mobilnych grup". W jego opinii, siły zbrojne Ukrainy poradziły sobie niezwykle dobrze w starciu z rosyjską armią.Zaskakujące słowa dyktatora do generalicji- Najskuteczniejsze, w tym po stronie ukraińskich sił zbrojnych, okazały się ugrupowania mobilne, które natychmiast i niespodziewanie zbliżając się do znacznie przewyższającego ich wroga, zadają ciosy - zaznaczył Łukaszenko.- Kolejny raz odnoszę się do doświadczeń konfliktu ukraińskiego. Podkreślam w szczególności, jeśli czołgi, to są bardzo popularne wśród wojskowych T-72. Nasze zmodernizowane czołgi to dobra broń. A jeśli chodzi o lekko opancerzone pojazdy Cayman, to pamiętajmy, że skłanialiśmy się ku temu, aby nasza armia była nadal mobilna - kontynuował dyktator.Meanwhile: Lukashenka has already praised Ukrainian army, Ukrainian mobile groups tactics, says Belarusian armed forces should learn from that pic.twitter.com/hwD2CbQOWt— Liveuamap (@Liveuamap) May 13, 2022 Zaznaczył, że rodzima armia powinna być gotowa do realizacji podobnej taktyki, aczkolwiek potrzebuje do tego celu odpowiedniej broni, jak i sprzętu. Warto podkreślić, że jeszcze przed wybuchem wojny, Łukaszenko przekazał, że potencjalny atak Rosji na Ukrainę zakończyłby się w przeciągu 4-5 dni.- Ukraina nigdy z nami nie będzie walczyć. Ta wojna potrwa maksymalnie trzy-cztery dni. Tam nie będzie komu z nami walczyć. Ci, których teraz pokazują z drewnianymi automatami, jak trenują. Możemy zaraz pójść do sąsiedniej sali, nagrać na komórkę taki trening i pokazać. A jak tylko choć trochę zapachnie wojną, Wołodzia Zełenski zaraz zwieje - przekazał białoruski przywódca. Artykuły polecane przez redakcję Goniec.pl:Sankcje nałożone na Rosję wywołają "nowe epidemie"? Złowieszczy wpis Dmitrija MiedwiediewaRosja tłumi bunty w wojsku. "On tych dowódców dla przykładu rozebrał, ręce związał"Matura WOS 2022. Arkusze maturalne z lat ubiegłych, przekonaj się, czy zdaszŹródło: 24TV.UA / Goniec.pl
Żona prezydenta Wołodymyra Zełenskiego zwróciła się z ważnym przesłaniem do wszystkich Polaków. W wyjątkowy sposób podziękowała za okazaną pomoc, podkreślając, że mając takich przyjaciół u swojego boku, Ukraina ma szansę wygrać z Rosją. Pierwsza dama przytoczyła również szczegóły rozmowy z Agatą Kornhauser-Dudą.Olena Zełenska w wyjątkowych słowach podziękowała Polsce za okazaną pomoc. W długim wpisie na Instagramie zaznaczyła, że mając takich przyjaciół, jej kraj jest w stanie skutecznie odpierać siły Władimira Putina.Poinformowała również o przebiegu rozmowy z Agatą Kornhauser-Dudą, wskazując, że "miały o czym rozmawiać".- W Ukrainie mówią: nie wybieraj mieszkania, wybierz sąsiada. Niestety nie jest to możliwe w przypadku krajów. Jakie szczęście ma Ukraina z Polską - rozpoczęła swój wpis żona prezydenta Zełenskiego. Pierwsza dama przypomniała również, że to właśnie nasz kraj przyjął największą liczbę uchodźców, którzy musieli uciekać przed zbrodniczym reżimem Kremla. Podkreśliła również, że Polska zapewniła im dostęp do edukacji i opieki zdrowotnej.- Para prezydencka udostępniła naszym obywatelom nawet trzy swoje rezydencje! - poinformowała za pomocą Instagrama.
Rosjanie znaczyli domy białym materiałem, by następnie gwałcić mieszkające tam kobiety - wynika z doniesień brytyjskiego dziennika "The Times". Swoją tragiczną historię opowiedziała zgwałcona przez Rosjan 42-letnia Ukrainka.
Były prezydent Rosji sugeruje, iż nałożone na jego kraj sankcje zaowocują szeregiem niekorzystnych skutków, a wśród nich mają znaleźć się... nowe epidemie. Dmitrij Miedwiediew opublikował wpis o tytule: "Piątek 13. Co dalej, czyli świat po antyrosyjskich sankcjach (wcale nie prognoza)". Na Telegramie pojawił się długi wpis autorstwa Dmitrija Miedwiediewa. Były prezydent Rosji opublikował listę, gdzie przewiduje negatywne dla świata skutki nałożonych przez Zachód sankcji. Wśród słów, jakie padają ze strony jednego z najbliższych współpracowników Władimira Putina, pojawia się stwierdzenie, że kraje zachodu "strzeliły sobie w stopę". Uwaga ta dotyczy kwestii związanej z kryzysem energetycznym. To niejedyny kryzys, jaki prognozuje Dmitrij Miedwiediew.
Premier Mateusz Morawiecki zdecydował, że sytuacja wymaga, by stopnie alarmowe BRAVO i CHARLIE–CRP przestały obowiązywać. Szef rządu w piątek 13 maja podpisał nowe rozporządzenie. - Stopnie będą obowiązywały do 31 maja 2022 r. do godz. 23:59 - poinformowało MSWiA. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa tłumaczy wątpliwości.Trwająca za wschodnią granicą wojna i wrogie działania rosyjskiej propagandy pomogły Mateuszowi Morawieckiemu w podjęciu kluczowej dla polskich służb decyzji. Stopnie alarmowe obowiązujące na terenie całego kraju zostały ponownie przedłużone.Szef rządu podpisał specjalne zarządzenie, które przedłuża obowiązywanie stopnia alarmowego BRAVO oraz trzeciego stopnia alarmowego CRP CHARLIE-CRP. Zgodnie z najnowszym dokumentem stan ten trwać będzie do końca maja.
W piątek 13 czerwca Wielka Brytania ogłosiła nowy pakiet sankcji wymierzonych w zbrodniczy reżim Władimira Putina. Opublikowano 12 nowych nazwisk, które zostały wciągnięte na szeroką listę sankcyjną. Wśród nich znalazła się była żona rosyjskiego dyktatora, Ludmiła Oczeretnaja, a także kilku jego krewnych, piastujących kierownicze stanowiska w największych rosyjskich firmach.W związku z bestialską agresją Federacji Rosyjskiej na terytorium Ukrainy, wiele państw postanowiło działać szybko i zdecydowanie. Wśród największych orędowników sankcji względem Rosji znajduje się Wielka Brytania, która rozszerzyła okazała listę osób, które zostały objęte licznymi ograniczeniami.- Eksponujemy i uderzamy w podejrzaną sieć relacji stanowiącą wsparcie dla luksusowego stylu życia Putina - skomentowała szefowa brytyjskiej dyplomacji Liz Truss, cytowana w oświadczeniu, ministerstwa spraw zagranicznych. Brytyjczycy podkreślają, że Władimir Putin jawnie kłamie na temat swojego rozległego majątku. Jak poinformowało MSZ, oficjalnie w jego posiadaniu znajduje się małe mieszkanie w Petersburgu, dwa samochody produkcji radzieckiej z lat 50., przyczepa, a także mały garaż. Władze na Wyspach chcą w skuteczny sposób uderzyć w rosyjskiego dyktatora. To właśnie dlatego zasądzili oni nowy pakiet sankcji.
Władimir Putin rozmawiał telefonicznie z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. Administracja Kremla poinformowała, że przywódcy żywo dyskutowali o aktualnej sytuacji w Ukrainie. W trakcie dyskusji prezydent Rosji po raz kolejny powielił bezczelne kłamstwa, jakoby rosyjscy żołnierze walczyli z "bojownikami propagującymi ideologię nazistowską".Służby prasowe Kremla cytowane przez propagandową agencję RIA Novosti poinformowały, że prezydent Władimir Putin odbył rozmowę telefoniczną z kanclerzem Niemiec, Olafem Scholzem. W komunikacie zaznaczono, że głównym tematem dyskusji obu przywódców była aktualna sytuacja na terenie Ukrainy.- Z inicjatywy strony niemieckiej prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin przeprowadził rozmowę telefoniczną z kanclerzem federalnym RFN Olafem Scholzem. Kontynuowano dyskusję o sytuacji w Ukrainie z naciskiem na aspekty humanitarne - brzmi treść oświadczenia.Podkreślono również, że w czasie rozmowy przeprowadzono "fundamentalnej oceny stanu rzeczy w negocjacjach rosyjsko-ukraińskich". Rosjanie jasno wskazują, że były one zablokowane przez władzę w Kijowie.
Obecna sytuacja sprawia, że władza musi myśleć o tym, kto w momencie zagrożenia byłby w stanie służyć pomocą i pracować nad zapewnieniem krajowi bezpieczeństwa. W tym celu może powstać specjalna lista, która obejmie mundurowych emerytów oraz cywili.- Cywile oraz emeryci mogą okazać się przydatni w chwili zagrożenia kraju i właśnie z ich umiejętności skorzystać będą chciały służby - powiedział Generał Roman Polko w rozmowie z "Faktem".
Rosyjscy żołnierze nie mieli litości dla 11-letniego chłopca. Mały Ukrainiec był na oczach matki gwałcony przez wojskowych. Dziecko po tym traumatycznym doświadczeniu przestało mówić i komunikuje się tylko przy pomocy rysunków. Jego dramatyczną historię na forum Rady Praw Człowieka ONZ w Genewie przedstawiła wiceszefowa MSZ Ukrainy.11-letni chłopiec padł ofiarą rosyjskich żołnierzy. Mężczyźni gwałcili dziecko, a matka chłopca musiała na to patrzeć. - Lista zbrodni Rosji jest nieskończona - powiedziała Emine Dżaparowa.Wiceszefowa Ministerstwa Spraw Zagranicznych Ukrainy opowiedziała o dramacie 11-latka na forum Rady Praw Człowieka ONZ w Genewie. W pewnym momencie Emine Dżaparowa wyciągnęła kartkę z czarnymi liniami.Polityczka wyjaśniła, że w ten sposób 11-letni chłopiec zgwałcony przez Rosjan w czasie wojny komunikuje się obecnie ze światem. Dziecko po brutalnym akcie przemocy seksualnej przestał mówić.
W poniedziałek 9 maja podczas obchodów Dnia Zwycięstwa oczy całego świata były skierowane na osobę Władimira Putina. W czasie przemówienia rosyjskiego przywódcy nie padły żadne kluczowe deklaracje, które mogłyby zaskoczyć obserwatorów. Ich uwagę przykuły jednak drobne gesty dyktatora, a także pewien młody towarzysz, z którym prezydent rozmawiał przez dłuższy czas. Nie milkną echa poniedziałkowych obchodów Dnia Zwycięstwa, które tradycyjnie miały miejsce na Placu Czerwonym w Moskwie. Wielu zachodnich ekspertów obserwowało Władimira Putina i czekało na otwarte deklaracje w sprawie Ukrainy. Z ust rosyjskiego przywódcy nie padły jednak żadne zaskakujące słowa, a przemówienie nie wzbudziło większych kontrowersji. Obserwatorzy skupili swoją uwagę na zachowaniu, a także gestach dyktatora. Wielu z nich wskazuje, że Putin jako jedyny był przykryty grubym zielonym kocem. W ich opinii mogła to być próba ukrycia postępującej choroby Parkinsona, która ma trapić prezydenta Rosji.Eksperci nie przegapili również momentu rozmowy Putina z pewnym młodym mężczyzną, który został przepuszczony przez ochronę. Wiele osób spekuluje, że to przyszły następca rzekomo schorowanego przywódcy.
Szefowa Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen zakomunikowała, że Rosja jest najbardziej bezpośrednim zagrożeniem dla światowego ładu. W swojej wypowiedzi wyraziła swoje zaniepokojenie współpracą Rosji oraz Chin, odnosząc się do "paktu" pomiędzy tymi państwami.W chwili obecnej, Ursula von der Leyen znajduje się w Japonii, gdzie spotkała się z szefem tamtejszego rządu, Fumio Kishidą. W Tokio znajduje się również przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel, który także bierze udział w spotkaniach na najwyższym szczeblu.Przewodnicząca Komisji Europejskiej w rozmowie z dziennikarzami skupiła się na aktualnej sytuacji międzynarodowej. Wspomniała o niepokojącym "pakcie" pomiędzy Chinami a Rosją.- Rosja jest dziś najbardziej bezpośrednim zagrożeniem dla ładu światowego w związku z jej barbarzyńską wojną przeciwko Ukrainie i niepokojącym paktem z Chinami - powiedziała von der Leyen w Tokio.Na negatywne i niebezpieczne działania Kremla zwrócił uwagę również premier Japonii, który podkreślił, że inwazja na terenie Ukrainy nie jest sprawą tylko i wyłącznie Europy, ale wpływa ona na porządek międzynarodowy. Zaznaczył, że takie działania nie mogą być tolerowane. Nie ulega wątpliwości, że od początku rozpoczęcia działań wojennych oficjalnego stanowiska nie zajął chiński przywódca Xi Jinping, który stara się zachować względną neutralność. Podejmuje przy tym widoczne kroki, które podkreślają jego wsparcie dla kremlowskiego reżimu.- Pekin skrytykował Stany Zjednoczone za rzekome wywołanie wojny na Ukrainie poprzez rozszerzanie sojuszu NATO i pomógł Rosji szerzyć teorie spiskowe o udziale Waszyngtonu w nieistniejącym ukraińskim programie broni biologicznej - zaznaczył prestiżowy magazyn "Foreign Affairs".Zupełnie inną retorykę przedstawił chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi, który zaznaczył, że jego kraj w pełni szanuje suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy.
Federacja Rosyjska opublikowała fałszywy dokument, który rzekomo został skierowany do ukraińskiej Służby Granicznej. Nadawcą miała być armia ukraińska, która informowała o wprowadzeniu do Ukrainy polsko-litewskiego kontyngentu. Przekaz został niezwłocznie zdementowany przez tamtejsze władze, a treść listu uznana za fałszywą. Rosyjskie akcje dezinformacyjne trwają w najlepsze. Kilka dni temu rozpowszechniono fałszywy list skierowany do Służby Granicznej Ukrainy, którego nadawcą miała być tamtejsza armia. Okazało się, że treść listu w bezpośredni sposób uderzała zarówno w Polskę, jak i Litwę. Wynikało z niego, że oba kraje planują wspólną "misję pokojową" na terenie okupowanej Ukrainy.❌Пропагандисти кремля вигадали історію про введення в Україну польсько-литовського контингенту▪️Росія продовжує максимально спекулювати темою захоплення території України Польщею. Це перш за все, певно робиться, аби відволікти увагу населення своєї країни від незручних запитань pic.twitter.com/PO9QnPkl0h— Держприкордонслужба (@DPSU_ua) May 11, 2022 Fałszywy dokument odnosił się do wkroczenia kontyngentów wojskowych Litwy oraz Polski na teren zachodniej Ukrainy. Rosyjscy propagandyści przekazali, że polsko-litewski kontyngent miałby "bronić zachodniej części Ukrainy". Co niezwykle ciekawe, w dokumencie udostępniono nawet ilość sprzętu wojskowego, z jakim przekroczą ukraińską granicę. Reakcja ukraińskiej Służby Granicznej była niezwykle szybka i zdecydowana. Jej przedstawiciele poinformowali, że nie wpłynął żaden ostrzegawczy list.- Poza tym w Ukrainie taka korespondencja prowadzona jest wyłącznie poprzez elektroniczne zarządzanie dokumentami - podkreślono w oficjalnym komunikacie.Swoje stanowisko w tej niezwykle nietypowej sprawie zajęła również ukraińska armia, która zaprzeczyła, by kiedykolwiek powstał list o takiej treści.
Ukraińska aktywistka Iryna Zemliana przyznała się do oblania farbą rosyjskiego ambasadora, Siergieja Andriejewa. W swojej wypowiedzi podkreśliła, że był to "przypadek", a także przekazała, że tuż po zdarzeniu otrzymuje mnóstwo gróźb od rosyjskich użytkowników Telegrama.Nie milkną echa głośnego incydentu, do którego doszło w poniedziałek 9 maja na Cmentarzu-Mauzoleum Żołnierzy Sowieckich w Warszawie. Rosyjski ambasador został oblany czerwoną farbą, w chwili gdy chciał złożyć kwiaty pod pomnikiem.Nim do tego doszło, Siergiej Andriejew, a także towarzyszący mu dyplomaci zostali zablokowani przez protestujących, którzy krzyczeli do Rosjan "faszyści!". W pewnym momencie ambasador został oblany czerwoną farbą. Jak się okazało, za zdarzenie odpowiadała ukraińska aktywistka, Iryna Zemliana, która publiczne przyznała się do popełnionego czynu. Podkreśliła, że demonstrujący nie mogli pozwolić na to, by Rosjanie, którzy prowadzą wojnę w Ukrainie, świętowali czy składali kwiaty.- To sprawa honoru dla każdego Ukraińca i każdej Ukrainki. Bo dziś nie ma żadnego święta. Nie ma żadnej pabiedy (zwycięstwa), jak to nazywają Rosjanie. Dlatego nie mogliśmy pozwolić na to, by Rosjanie, którzy prowadzą wojnę w Ukrainie, cokolwiek świętowali czy składali kwiaty. Właśnie dlatego oblaliśmy się czerwoną farbą, bo Rosjanie mordują Ukraińców. Oczywiście przez zupełny przypadek farba trafiła też na ambasadora - przekazała w rozmowie z Polsat News, Iryna Zemliana. Kobieta ujawniła również, że tuż po zdarzeniu otrzymała wiele pogróżek, które zostały wysłane przez obywateli Federacji Rosyjskiej za pośrednictwem Telegramu. Dziennikarka podkreśliła, że łącznie wysłano jej aż 700 kuriozalnych wiadomości. Rosjanie korzystali również z innych platform społecznościowych.Warto podkreślić, że Iryna Zemliana jest cenioną dziennikarką i aktywistką pochodzącą z obwodu połtawskiego. Do wybuchu wojny była związana z Instytutem Masowej Informacji w Kijowie, obecnie przebywa w Polsce. Zemliana nadal współpracuje z ukraińskimi dziennikarzami, który stacjonują na terenie okupowanej Ukrainy.
Jak się okazuje, nie tylko wojskowi służący w rosyjskiej armii cechują się bestialstwem i brakiem ludzkich odruchów. W dobitny sposób obrazuje to zachowanie pewnej Rosjanki, która w otwarty, a zarazem wstrząsający sposób nawoływała do torturowania bezbronnych ukraińskich dzieci. W rozmowie z jednym z żołnierzy Putina przekazała, że "wstrzykiwałaby im narkotyki, patrzyła w oczy i mówiłaby: zdychajcie". Już od ponad 2 miesięcy trwa niezwykle krwawa, a zarazem wstrząsająca wojna na terenie Ukrainy. Niestety, ale każdego dnia w światowych mediach można dowiedzieć się o przerażającym działaniu rosyjskich sił, które dopuszczają się wstrząsających zbrodni wojennych.
Według informacji przekazanych przez szefa polskiej dyplomacji Zbigniewa Raua w środę ambasador Polski w Moskwie został wezwany do rosyjskiego MSZ. Jest to pokłosie poniedziałkowego incydentu, do którego doszło na terenie Warszawy. Ambasador Rosji Siegiej Andriejew został oblany czerwoną substancją przez ukraińską aktywistkę.Do tego niestandardowego zdarzenia doszło w chwili, gdy ambasador chciał złożyć kwiaty przy Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie. Jego wizyta na cmentarzu była powiązana z datą 9 maja, kiedy to Federacja Rosyjska obchodzi Dzień Zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami.Jak się okazało, na miejscu znajdowali się demonstranci z ukraińskimi flagami, którzy chcieli uniemożliwić złożenie kwiatów. Wznosili antyrosyjskie hasła i oblali ambasadora czerwoną substancją.W związku z tym zdarzeniem, do rosyjskiego MSZ wezwany został ambasador Polski w Moskwie. Do sytuacji odniósł się szef polskiej dyplomacji Zbigniew Rau, który podkreślił, że w stosunkach międzynarodowych zawsze obowiązuje zasada wzajemności.- W kwestii naszych relacji z Federacją Rosyjską, wiemy, że ambasador Polski w Moskwie został wezwany do rosyjskiego MSZ i nie będę uprzedzał tutaj faktów. W stosunkach międzynarodowych zawsze obowiązuje zasada wzajemności - przekazał podczas konferencji prasowej zwołanej podczas odbywającej się w Łodzi 33. sesji Konferencji Regionalnej FAO 2022 dla Europy i Azji Środkowej.Rau zaznaczył, że polskie MSZ ostrzegało rosyjskiego ambasadora przez możliwymi incydentami. Dodał również, że strona polska starała się za wszelką cenę przekonać Rosjan do odwołania manifestu, który ambasada Rosji chciała przeprowadzić na terenie Warszawy. - Takie stanowisko też powtórzyliśmy w korespondencji z władzami Warszawy w obawie możliwości incydentu, który w naturalny sposób był konsekwencją wrażliwości społecznej zarówno Polaków, jak i uchodźców z Ukrainy - poinformował Rau.Minister podkreślił, że "w reakcji na zbrodnie wojenne Federacji Rosyjskiej na Ukrainie" strona polska ostrzegała "przed możliwością zaistnienia takich incydentów". - To jednak, co się stało, w żaden sposób nie zmienia naszego stanowiska, zgodnie z którym przedstawicielom dyplomacji obcego państwa należy się ochrona - podsumował Zbigniew Rau.