Potężny pożar w jednym z magazynów w Petersburgu. Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych Federacji Rosyjskiej poinformowało, że do walki z niszczycielskim żywiołem walczyło aż 15 zastępów straży pożarnej. Wstępne informacje sugerują, że w wyniku zdarzenia nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń.Ministerstwo Sytuacji Nadzwyczajnych Federacji Rosyjskiej we wtorkowy wieczór przekazało informacje o potężnym pożarze, który trawi jeden z magazynów w Petersburgu. W oficjalnym komunikacie podkreślono, że ogień zajął obszar aż 6 tysięcy metrów kwadratowych.- Według wstępnych informacji nie ma ofiar. Do likwidacji pożaru skierowano 15 jednostek i 63 funkcjonariuszy - przekazał wyżej wspomniany resort za pośrednictwem swojego Telegramu.Potężny pożar magazynu w Petersburgu. W akcji ponad 100 strażakówWedług danych udostępnionych przez propagandową agencję RIA Novosti, obszar pożaru rozrósł się do 12 tysięcy metrów kwadratowych. Wiadomo, że w trakcie akcji gaśniczej wykorzystano specjalistyczny sprzęt, w tym urządzenia do monitorowania pomiarów powietrza.Na miejsce zdarzenia zadysponowano wiele jednostek straży pożarnej. W akcji gaśniczej brało udział ponad 100 strażaków. Wstępne ustalenia miejscowych służb sugerują, że w magazynie o wymiarach 100 na 240 metrów, a także wysokości 12 metrów, ogniem zajęły się materiały budowlane.Rosyjskie służby ustalają szczegółowe okoliczności tego zdarzenia. W sieci pojawiło się wiele nagrań pokazujących skalę niszczycielskiego żywiołu. 🇷🇺Metalostroj w pobliżu Saint Petersburga (Rosja) pic.twitter.com/NYMjM4Fglf— RaportWojenny (@RaportWojenny) October 25, 2022 Artykuły polecane przez Goniec.pl:Co podać dziecku na kaszel i ból gardła?Na co pomaga neo-angin? SprawdźAwaryjne lądowanie samolotu w Poznaniu, nie żyje pasażer. Dramatyczna relacja świadków Źródło: RIA NOVOSTI
Aleksandr Łukaszenka w piątek 21 października odwiedził poligon wojskowy w obwodzie brzeskim, gdzie zapoznał się z „rozwojem kompleksu wojskowo-przemysłowego”. Na miejscu wziął udział w konferencji prasowej, na której padły wiele mówiące słowa na temat III wojny światowej.
Poniedziałkowy poranek w stolicy Ukrainy, Kijowie stał pod znakiem bezczelnych ataków rosyjskich sił. Lokalne media oraz politycy informują, że w mieście doszło do serii niebezpiecznych wybuchów. Mer Kijowa, Witalij Kliczko przekazał, że eksplozje miały miejsce w rejonie Szewczenkowskim. Ludzie masowo udali się do schronów. Poniedziałek 17 października to 236. dzień rosyjskiej inwazji w Ukrainie. Tamtejsze media informują o potężnych eksplozjach, które ponownie wstrząsnęły lokalną społecznością. Wczesnym rankiem było słychać co najmniej trzy eksplozje w ukraińskiej stolicy. Mer Kijowa Witalij Kliczko określił, tym razem Rosjanie obrali za swój cel rejon szewczenkowski. Lokalne media informują, że ataki przeprowadzono za pomocą nowoczesnych dronów. Takie doniesienia potwierdził bliski współpracownik prezydenta Ukrainy. #BREAKING MASSIVE EXPLOSIONS IN #Kyiv and several parts of #Ukraine pic.twitter.com/HbAHiT0blr— 📡IFE News Agency🚨 (@IFENewsAgency) October 17, 2022 - Stolicę zaatakowano dronami kamikadze. Rosjanie myślą, że im to coś pomoże, ale takie działania przypominają agonię - poinformował Andrij Jermak, szef kancelarii prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.Shahed-136 zestrzelony nad Kijowem. Stolica Ukrainy została zaatakowana przez Rosjan irańską amunicją krążącą. Jeden z dronów miał spaść w pobliżu dworca kolejowego w centrum. pic.twitter.com/nS9jLnXxKG— Jarosław Kociszewski (@JarekKociszewsk) October 17, 2022 Polityk zaapelował również do sojuszników, by ci udzielili okupowanemu państwu niezbędnej pomocy militarnej. - Potrzebujemy więcej systemów obrony powietrznej i to tak szybko, jak to możliwe. Nie mamy czasu na powolne działanie. Więcej broni do obrony nieba i zniszczenia wroga - dodł Jermak. #BREAKING 🔥 Multiple drone strikes on #Kyiv. Ukrainian Authorities confirmed atleast 20 explosions reported all over the Kyiv since early morning. Critical infrastructures damaged due to these strikes from Iranian #kamikaze drones, used by #RussianArmy #RussiaUkraineWar pic.twitter.com/LqccdEL9E9— Baba Banaras™ (@RealBababanaras) October 17, 2022 Z kolei mer Kijowa przekazał, że w miejscach, w których doszło do wybuchów, bez wytchnienia pracują stołeczne służby. - Alarm lotniczy trwa. Zostańcie w schronach - mówił Kliczko, cytowany przez agencję Unian.More footage of the impact in Kyiv pic.twitter.com/7VXpVhtZRQ— ТРУХА⚡️English (@TpyxaNews) October 17, 2022 - W Kijowie słychać kolejne wybuchy - podał niedawno portal Suspilne. - Na niebie widać drony kamikadze - relacjonuje z kolei agencja Interfax-Ukraina, powołując się na kanały w serwisie Telegram.Two loud explosions in a central district of Kyiv this morning, just as people prepare for work. Looks like a residential area near the train station has been hit. pic.twitter.com/kiSmFnMy1A— Matthew Luxmoore (@mjluxmoore) October 17, 2022 Artykuły polecane przez Goniec.pl:Co podać dziecku na kaszel i ból gardła?Na co pomaga neo-angin? SprawdźPrzemysław Czarnek ogłosił nowe rozporządzenie MEiN. Nauki biblijne oraz o rodzinie Źródło: Interia.pl
W poniedziałkowy poranek doszło do kolejnych bestialskich ataków Federacji Rosyjskiej na terenie okupowanej Ukrainy. Spadające rakiety sparaliżowały większość tamtejszych miast, niszcząc infrastrukturę, a także zbierając krwawe żniwo wśród ludności cywilnej. Moment ataku na centrum Kijowa został zarejestrowany przez młodą Ukrainkę, która udostępniła nagranie za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych. Poniedziałkowy poranek znów stał pod znakiem rosyjskich ataków wymierzonych w Ukrainę. Wiele wskazuje na to, że była to swego rodzaju odpowiedź Władimira Putina na zniszczenie Mostu Krymskiego, który był "oczkiem w głowie" bestialskiego dyktatora. Niestety, ale w wyniku ostrzału życie straciło 8 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych, poinformował w poniedziałek portal Suspilne z powołaniem na Państwową Służbę ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. O licznych ofiarach śmiertelnych donoszą również mieszkańcy miasta, którzy za pośrednictwem serwisu Telegram relacjonują sytuację w atakowanym mieście.W mediach społecznościowych pojawiają się kolejne materiały wideo, które dokumentują momenty, w których doszło do eksplozji. Jeden z nich przypadkowo zarejestrowała mieszkanka Kijowa. Rakieta spadła niemal tuż obok niej.
Kolejny głos "wybitnego eksperta" ws. polskiego raportu dotyczącego reparacji wojennych. Tym razem na temat ustaleń komisji powołanej przez PiS wypowiedział się minister Przemysław Czarnek. Szef resortu edukacji ocenił fakt zrzeczenia się przez Polskę przed laty roszczeń do odszkodowań jako "bzdurę" i oświadczył, że przygotowany przez zespół posła Mularczyka dokument trzeba będzie "upowszechnić w szkołach".Im bliżej wyborów, tym rząd Zjednoczonej Prawicy coraz głośniej krzyczy o należnych Polsce reparacjach wojennych, które mieliby wypłacić nam po prawie 80 latach od zakończenia wojny Niemcy.Sygnał do rozpoczęcia kolejnej dyplomatycznej wojny dał sam prezes PiS Jarosław Kaczyński, który 1 września ogłosił, że rząd wystąpi z finansowymi roszczeniami do Berlina, gdyż jest to "polskim obowiązkiem", uprzedzając jednak, że sukces "nie będzie szybki".Na żądania błyskawicznie odpowiedziało niemieckie MSZ, które uważa, że kwestia wypłaty odszkodowań jest zamknięta, bowiem w 1953 r. Polska zrzekła się dalszych reparacji i kilkakrotnie potwierdzała to zrzeczenie. To jednak tylko rozjuszyło polityków obozu władzy i sprawiło, że do debaty dołączyły kolejne głosy.
Choć wakacje są już jedynie wspomnieniem, a tournee Jarosława Kaczyńskiego przeszło do historii, jedno wciąż się nie zmieniło. W dynamicznym świecie polskiej polityki nadal obowiązują pewne stałe prawidła, a wśród nich to, że kolejne publiczne wystąpienie prezesa PiS znów zakończy się gafą. Nie inaczej było przy okazji czwartkowych obchodów 83. rocznicy wybuchu II wojny światowej, podczas których lider Zjednoczonej Prawicy cofnął się nieco w czasie.Jarosław Kaczyński znów nie zawiódł swoich krytyków i dostarczył im powodów do kolejnych kpin i żartów. Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że palce w blamażu prezesa PiS maczała sama Telewizja Polska, która to pokazała na swojej antenie wywiad, o którym teraz rozpisują się media.
Wojna na terenie Ukrainy trwa już od wielu miesięcy i wiele wskazuje na to, że będzie ona spędzać sen z powiek tamtejszych mieszkańców jeszcze przez długi czas. Nawet pomimo faktu przedłużających się działań wojennych, nasi wschodni sąsiedzi nie zapomnieli o tym, kto w pierwszych dniach bestialskiego najazdu Rosjan, podał im pomocną dłoń. Swoją wdzięczność wyrazili w niestandardowy, aczkolwiek niezwykle wzruszający sposób. Ciężka sytuacja za naszą wschodnią granicą już od kilku miesięcy niepokoi cały demokratyczny świat. Putin nie odpuszcza i by osiągnąć zamierzony cel, postanowił szantażować Zachód za pomocą swoich eksportowych surowców. Data nieuzasadnionej agresji Federacji Rosyjskiej już na zawsze zapisała się czarnymi zgłoskami w całej nowoczesnej historii. Wojna w niedalekiej odległości od naszego kraju poruszyła Polakami, którzy ochoczo zaoferowali pomoc potrzebującym Ukraińcom.
W dniu obchodów 83. rocznicy wybuchu II wojny światowej Jarosław Kaczyński przygotował dla Niemców wyjątkową niespodziankę. Przezes Prawa i Sprawiedliwości zapowiedział w czwartek realizację długo zapowiadanego planu domagania się od naszego zachodniego sąsiada zadośćuczynienia za wojenne straty w postaci reparacji. Jak zaznaczył, ubieganie się o nie "jest polskim obowiązkiem".Raport dotyczący strat wojennych poniesionych przez Polskę w wyniku agresji nazistowskich Niemiec w 1939 roku owiany był wielką tajemnicą, podobną do tej, jaka towarzyszyła sprawozdaniu z prac podkomisji Smoleńskiej.Nad dokumentem pracowano od września 2017 roku, a w skład zespołu dowodzonego przez posła PiS Arkadiusza Mularczyka wchodziło aż 30 naukowców, w tym historyków, ekonomistów i rzeczoznawców majątkowych.Wyniki ich wielomiesięcznych wysiłków zaprezentowano dokładnie w dniu 83. rocznicy wybuchu II wojny światowej na Zamku Królewskim w Warszawie. Wyjątkowy charakter wydarzeniu nadał swoją obecnością sam prezes PiS Jarosław Kaczyński, który już wcześniej oznajmił, że "nadszedł właśnie czas, by uderzyć pięścią w stół".
W dniu 83. rocznicy wybuchu II wojny światowej prezydent Andrzej Duda udał się na Westerplatte, gdzie wcześnie rano wziął udział w uroczystych obchodach. - Spotykamy się po to, aby po raz kolejny ostrzec świat, by nigdy nie powtórzyło się już to, co było najstraszliwszym kataklizmem XX wieku - mówił. Głowa państwa nie gryzła się w język wspominając również o wojnie w Ukrainie i w ostry sposób wypowiadając się na temat Rosji.1 września to nie tylko istotna data w kalendarzu każdego ucznia, ale i wszystkich Polaków, którzy współdzielą straszną historię naznaczoną nazistowskim okrucieństwem. To właśnie tego dnia, 83 lata temu, III Rzesza zaatakowała nasz kraj odradzający się po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku.Zgodnie z tradycją, uroczyste obchody tej szczególnej rocznicy zorganizowano na Westerplatte, gdzie w czwartkowy poranek zjechali najważniejsi politycy i uczestnicy bohaterskich walk. Wydarzenie, jak co roku, rozpoczęło się tuż przed 4:45 dźwiękiem syren alarmowych. Po nich głos zabrał prezydent Andrzej Duda.
Karolina Pajączkowska od miesięcy na bieżąco relacjonuje wojnę w Ukrainie dla TVP Info. Teraz musiała zakończyć ten projekt, wyznała że musi wrócić do Polski.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow poinformował, że już wkrótce może dojść do zakończenia działań wojennych na terenie okupowanej Ukrainy. Bliski przyjaciel Putina znów zszokował cały świat, deklarując, że dłuższej perspektywie Ukraina będzie musiała zgodzić się na warunki stawiane przez władze Federacji Rosyjskiej. Dodał, że tylko w takim wypadku możliwe będzie wznowienie negocjacji pokojowych.Rosyjska inwazja na terenie Ukrainy trwa już od niemal 5 miesięcy. W tym czasie zarówno Władimir Putin, jak i jego rzecznik wielokrotnie szokowali opinię publiczną, chcąc forsować niebywałe postulaty pokojowe. Nie inaczej było i tym razem, a wypowiedź rzecznika Kremla po raz kolejny ma znamiona wstrząsającej. Polityk i bliski współpracownik Władimira Putina na łamach publicznej telewizji mówił o ewentualnym zakończeniu działań wojennych.Dmitrij Pieskow był gościem programu Pawła Zarubina "Moskwa. Kreml. Putin" emitowanym przez prokremlowski kanał telewizyjny Rosja 1. Jak można się spodziewać, głównym tematem rozmowy była "specjalna operacja wojskowa" prowadzona na terenie Ukrainy.Bliski przyjaciel Władimira Putina z przesadną pewnością wskazał, że Ukraina prędzej, czy później będzie zmuszona, by zaakceptować warunki stawiane przez Kreml.- Ukraina "musi zrozumieć i zaakceptować warunki stawiane przez Federację Rosyjską - wskazał Pieskow. Podkreślił, że tylko i wyłącznie wtedy Putin może usiąść przy stole negocjacyjnym i opracować odpowiedni dokument- Prędzej czy później zwycięży zdrowy rozsądek. Przyjdzie czas na negocjacje, przed którymi Kijów będzie musiał zaakceptować nasze warunki - podkreślił polityk.W jego opinii w chwili obecnej zmniejszyło się zapotrzebowanie na wszelkie inicjatywy mające na celu uspokojenie sytuacji. Dodał również, że już wkrótce może dojść do kluczowych rozmów.- Przyjdzie jednak taki czas, że usiądziemy ponownie przy stole i dokończymy prace nad traktatem pokojowym, który jest już uzgodniony pod wieloma względami - zaznaczył Dmitrij Pieskow.
- Według mnie trzecia wojna światowa została wypowiedziana - stwierdził papież Franciszek w rozmowie z mediami jezuickimi, który opublikował włoski dziennik "La Stampa". Powiedział również, że słowa jakie wypowiedział o "szczekaniu NATO u drzwi Rosji", usłyszał na dwa miesiące przed wybuchem wojny w Ukrainie od jednego z przywódców państw.Na początku maja papież Franciszek udzielił wywiadu włoskiemu dziennikowi "Corriere della Sera", w którym między innymi ocenił, iż możliwe, że "szczekanie NATO pod drzwiami Rosji" skłoniło rosyjskiego przywódcę do takiej reakcji i wywołania konfliktu. Wypowiedź spotkała się z wielką falą kontrowersji.
Były szef JW GROM gen. Roman Polko w rozmowie z PAP poinformował, jakie są główne problemy rosyjskiego wojska w czasie działań wojennych na terenie okupowanej Ukrainy. Były wojskowy podkreślił, szczególnie problematyczna w armii Putina jest utrwalona struktura kastowa pomiędzy oficerami a szeregowymi. Dodał również, że Aleksandr Łukaszenko ma wątpliwości, czy warto popierać rosyjskiego dyktatora. Od rozpoczęcia działań wojennych na terytorium Ukrainy minęło ponad 100 dni, a siły Federacji Rosyjskiej wciąż nie mogą zrealizować głównych celów przeprowadzanej operacji. W opinii wielu obserwatorów i ekspertów Rosja odniosła druzgocące straty, przez co jej ofensywa nie jest aż tak efektywna, jak się spodziewano.Według światowych mediów oficjalne straty armii rosyjskiej od początku wojny w Ukrainie szacowane są na ok. 30 tys. żołnierzy, a także miliony dolarów w sprzęcie. Swoje zdanie na temat sytuacji Rosji przekazał gen. Roman Polko. Były wojskowy zaznaczył, że armia rosyjska opiera się na żołnierzach poborowych, którzy są „traktowani są przez dowództwo jak mięso armatnie”. W jego opinii główną przyczyną niepowodzeń Rosji na ukraińskim froncie jest feudalny podział w dowodzeniu siłami Putina.- Mam na myśli kastowy podział między oficerami a szeregowymi. Ci drudzy nie utożsamiają się ani z misją, ani z jej celem. Chcą tylko przeżyć i zrabować jak najwięcej się da. W związku z tym, armia rosyjska ma niskie morale, brak woli działania i zwycięstwa - wskazał w rozmowie z PAP. Z kolei Ukraińcy prezentują zupełnie inne podejście. Są oni przekonani co do słuszności swojej sprawy, przez co mniejsza armia może skutecznie przeciwstawiać się światowemu gigantowi.- Ukraińcy mają świadomość realizowanych działań, ale też całej misji. Żołnierze wiedzą, co robić. Kiedy zmienia się sytuacja na froncie, przejmują inicjatywę - mówił. Podkreślił również, że rosyjskim żołnierzom tego brakuje.Generał Polko wypowiedział się również na temat powszechnej mobilizacji do wojska Putina. Stwierdził, że do społeczeństwa rosyjskiego zaczynają docierać informacje z frontu, przez co zdecydowana większość poborowych chce uniknąć wojska.- Nikt nie chce brać udziału w wojnie, w której wysyła się żołnierzy na śmierć. W wielu rosyjskich miastach jednostki wojskowe obrzucane były koktajlami Mołotowa - przyznał.
W dalszym ciągu trwa krwawa inwazja armii Putina na terytorium Ukrainy. Z przechwyconych rozmów rosyjskiego dowództwa wynika, że tamtejsze siły otrzymały zadanie, by do 10 czerwca zdobyć Siewierodonieck i przejąć kontrolę nad ważną trasą Lisiczańsk-Bachmut. Szef obwodu ługańskiego, Siergiej Hajdaj przewiduje "cięższe ostrzały ze strony okupanta". Już od ponad stu dni trwa bestialska agresja Federacji Rosyjskiej na terenie Ukrainy. Pomimo znacznej przewagi wroga, Ukraińcy zaciekle się bronią, stawiając wyraźny opór siłom Władimira Putina.Rosyjskie dowództwo otrzymało niebywałe zadanie. Ich celem było jak najszybsze zdobycie ostrzeliwanego Siewierodoniecka, a także przejęcie kontroli nad ważną trasą Lisiczańsk-Bachmut. Jak poinformował szef obwodu zaporoskiego, Siergiej Hajdaj, w najbliższym czasie Rosjanie rzucą na ten odcinek (Siewierodonieck i trasę Lisiczańsk-Bachmut) wszystkie dostępne rezerwy, a także cały dostępny sprzęt oraz wojsko zawodowe. Przekazał, że nadchodzące dni będą "piekielnie ciężkie".- Przeciwnik kilkakrotnie zwiększy częstotliwość ciężkich ostrzałów artyleryjskich - zaznaczył Hajdaj na antenie telewizji 1+1. Słowa gubernatora przytoczył znany portal Ukrainska Prawda. - Z przechwyconych rozmów wiemy, że dowództwo rosyjskiej armii otrzymało zadanie, by do 10 czerwca zdobyć Siewierodonieck i przejąć kontrolę nad ważną trasą Lisiczańsk-Bachmut - zaznaczył.
Minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow w sobotę zabrał głos na temat potencjalnego zakończenia walk na terenie Ukrainy. Zdaniem polityka optymistyczny scenariusz zakłada, że wojna dobiegnie końca wraz z końcem bieżącego roku.Ołeksij Reznikow, który gościł na forum GLOBSEC 2022 w Bratysławie, ocenił, że Rosjanie wciąż dążą do zajęcia całej Ukrainy. - Rosja próbuje zagarnąć południe i wschód naszego kraju. Jednocześnie nie rezygnuje z celu, jakim jest zajęcie Kijowa i zniszczenie państwowości ukraińskiej - mówił polityk. Marzeniem władz Rosji ma być przyłączenie do Federacji terenów, które Władimir Putin uważa za własne.
Władimir Putin - zdaniem amerykańskiego wywiadu - jest ciężko chory. Nic nie wskazuje jednak na to, żeby dyktator miał w najbliższym czasie umrzeć z powodów naturalnych. Zdaniem eksperta ds. bezpieczeństwa i konfliktów oraz rosyjskich służb zbrojnych na King's College London Roda Thorntona, istnieje szansa, że zostanie zabity przez GRU.Dr Rod Thornton jest przekonany, że dni Władimira Putina są policzone. Do jego klęski ma doprowadzić porażka odniesiona w Ukrainie. Przypomnijmy, że zaplanowana na trzy dni kampania trwa już 101 dni. Dyktator może zostać usunięty z urzędu lub zabity.
Prezydent Andrzej Duda podczas wizyty w Pradze zapowiedział, że nasz kraj podejmie odpowiednie kroki prawne wobec Gazpromu za naruszenie zasad umowy ws. dostaw gazu. We wtorek rosyjska spółka poinformowała o wstrzymaniu od środy dostaw tego surowca na terytorium Polski. W środę 27 kwietnia na zamku w Hradczanach odbyło się spotkanie prezydentów Czech i Polski - Andrzeja Dudy i Milosza Zemana. Głównym tematem wizyty była odpowiednia koordynacja wsparcia obu krajów dla okupowanej Ukrainy. Prezydent Polski w stanowczy sposób zareagował na działania firmy Gazprom, która wstrzymała dostawy gazu do naszego kraju. Poinformował, że zostaną podjęte odpowiednie kroki prawne w związku z otwartym naruszeniem uzgodnionych zasad. - Zostaną podjęte odpowiednie kroki prawne wobec Gazpromu za naruszenie zasad umowy ws. dostaw gazu - zapewnił Andrzej Duda.Prezydent: zostaną podjęte odpowiednie kroki prawne wobec Gazpromu za naruszenie zasad umowy ws. dostaw gazu. pic.twitter.com/xQSk4TMehq— PAP (@PAPinformacje) April 27, 2022
Wojska rosyjskie chcą za wszelką cenę złamać ducha bohaterskich Ukraińców, którzy już od niemal 100 dni dzielnie odpierają ataki okupantów. W Siewierodoniecku w obwodzie ługańskim żołnierze Putina ostrzelali zakład chemiczny, w którym znajdował się zbiornik z kwasem azotowym. Władze miasta ostrzegły mieszkańców przed potężną chmurą toksycznych oparów.Do szokującego zdarzenia doszło we wtorek 31 maja na terenie obwodu ługańskiego we wschodniej części Ukrainy. Rosjanie chcąc przejąć kontrolę nad Siewierodonieckiem, zdecydowali się na barbarzyński krok.Siły Putina przeprowadziły zorganizowany nalot na miasto, uderzając w cysternę z kwasem azotowym w zakładach chemicznych. O zdarzeniu poinformował szef obwodu ługańskiego, Siergiej Hajdaj, który opublikował w komunikatorze Telegram kilka zdjęć. Widać na nich różowy obłok unoszący się nad miastem.
Dwa tygodnie - tyle według Dmytro Kuleba ma świat, by pomóc odblokować ukraińskie porty przy Morzu Czarnym i wysłać oczekujące na transport zboże w świat. - To jest wyścig z czasem - powiedział szef MSZ Ukrainy. Dalsza blokada czarnomorskich portów będzie równoznaczna ze śmiercią "milionów ludzi".- Naturalnie najlepszą opcją byłby koniec wojny, ale Putin tego nie chce - stwierdził Dmytro Kuleba w rozmowie z włoskim dziennikiem "La Repubblica". Głównym tematem było czekające na wypłynięcie z portu ukraińskie zboże.Statki z cennym ładunkiem nie mogą wypłynąć w morze z racji blokady i zaminowania wód. Ukraina jest jednym z największych eksporterów zbóż, czyli jedzenia, na światowy rynek. Wiele państw bez dostaw z Ukrainy będzie mieć problem ze zaspokojeniem swoich potrzeb.Minister spraw zagranicznych Ukrainy w czasie najnowszego wywiadu zna rozwiązanie patowej sytuacji. Rosjanie próbują wywieźć zboże z Mariupola, a Dmytro Kuleba apeluje o pomoc w transporcie z Odessy.
Rosyjski jasnowidz przewiduje datę śmierci Władimira Putina. Mężczyzna wziął udział w programie "Battle of Psychics" i ujawnił też potencjalną przyczynę zgonu rosyjskiego dyktatora. Wszystko na antenie rosyjskiej telewizji. Już od dłuższego czasu nie ustają spekulacje na temat stanu zdrowia Władimira Putina. W mediach pojawiają się doniesienia na temat domniemanych chorób rosyjskiego dyktatora. 13 maja ukraiński wywiad przekazał, że Władimir Putin jest poważnie chory na raka.O rzekomej chorobie nowotworowej rosyjskiego przywódcy wcześniej informował także Christo Grozev, szef międzynarodowej dziennikarskiej grupy śledczej Bellingcat. Nikt jednak nie jest w stanie ujawnić rzetelnych dowodów, które mogłyby potwierdzić, że polityk walczy o życie.Jak można się domyślać, stan zdrowia, jak również życie prywatne prezydenta, są w Rosji tematami tabu, dlatego rzadko kiedy są one poddawane publicznej debacie. Domysłami na temat stanu zdrowia Putina, a także jego śmierci, podzielił się rosyjski mistyk, Aleksander Kantonistow. W jego opinii dyktator nie umrze z powodu schorzeń, na które być może cierpi. Ceniony mistyk przewidział śmierć prezydenta Rosji i wierzy, że jego rządy skończą się jeszcze przed końcem 2022 roku. Kantonistow w aktywny sposób komentował bieżącą sytuację międzynarodową. W licznych rozmowach z lokalnymi mediami przewidywał, że życie Rosjan stanie się trudniejsze i doprowadzi do rosnącego niezadowolenia w kraju. Swoją prognozę głosił miesiąc przed rosyjską inwazją na terenie Ukrainy. Według wiadomości przekazanych przez portal "The Mirror" mistyk twierdził też, że w połowie kwietnia rosyjskie wojska zostaną wyparte z Ukrainy.
Zarówno kanclerz Niemiec Olaf Scholz, jak i prezydent Francji Emmanuel Macron rozmawiali z Władimirem Putinem. Główny tematem miała być aktualna sytuacja na terenie okupowanej Ukrainy. O dyskusji poinformowały kremlowskie media, jak i propagandowe agencje prasowe. Swój komunikat odnoszący się do zaistniałej sytuacji wydał również Berlin.Nawet w prywatnych rozmowach z Olafem Scholzem i Emmanuelem Macronem, Władimir Putin nie rezygnuje z kremlowskiej linii propagandy na temat wojny w Ukrainie. Rosyjski przywódca przedstawia swój punkt widzenia, chcąc za wszelką cenę usprawiedliwić swoje karygodne działania. W trakcie rozmowy z Macronem i Scholzem Putin miał przekazać, że strona rosyjska jest gotowa do wznowienia rozmów z Ukrainą. Według oficjalnego stanowiska Kremla, rozmowy pokojowe zostały wstrzymane z winy delegacji okupowanej Ukrainy.Władimir Putin mówił również o sankcjach, które zostały nałożone przez kraje Zachodu. Jak poinformowała agencja TASS, rosyjski dyktator powiedział europejskim przywódcom, że widzi niebezpieczeństwo 'pompowania' Ukrainy zachodnią bronią. W jego opinii wydatna pomoc innych państw poprzez dostarczanie broni "destabilizują sytuację i zaostrzają kryzys humanitarny".
Ukraiński wywiad przechwycił nietypową rozmowę pomiędzy żołnierzem armii Putina a jego matką. Zaniepokojona kobieta zadała swojemu synowi niezwykle istotne pytanie: "Kto będzie na nasze emerytury zarabiać?". W rozmowie podkreśliła również, że Kreml podaje zaniżone liczby strat poniesionych przez Rosję, które w znaczny sposób różnią się od tych publikowanych przez Ukrainę oraz USA. Już od ponad 3 miesięcy trwa niezwykle krwawa, a zarazem wstrząsająca wojna na terenie Ukrainy. Niestety, ale każdego dnia ze światowych mediów można dowiedzieć się o przerażającym działaniu rosyjskich sił, które dopuszczają się wstrząsających zbrodni wojennych.Jak można się spodziewać, żadne z prorosyjskich mediów nie będzie aż tak obiektywnym i prawdziwym źródłem informacji, jak relacje żołnierzy Putina, którzy każdego dnia walczą na terenie okupowanej Ukrainy. W trakcie trwania tego konfliktu ukraiński wywiad przechwycił multum rozmów wojskowych, którzy relacjonowali sytuację na froncie.W sporej liczbie połączeń telefonicznych przewija się jeden temat. Rosjanki namawiają swoich mężów oraz synów do tego, by ci zrezygnowali ze służby i wrócili do domów.
Premier Włoch Mario Draghi rozmawiał z Władimirem Putinem na temat aktualnej sytuacji w Ukrainie - przekazała w specjalnym komunikacie. Szef włoskiego rządu miał poinformować, że nie wyczuł ze strony Putina jakichkolwiek sygnałów świadczących o szansie na rychły pokój na terenie okupowanej Ukrainy.Kancelaria włoskiego premiera opublikowała oficjalne oświadczenie potwierdzające, że szef tamtejszego rządu rozmawiał z rosyjskim dyktatorem. Podano, że wspólna rozmowa dotyczyła aktualnej sytuacji w Ukrainie, a także znalezienia wspólnego rozwiązania trwającego kryzysu żywnościowego i jego poważnych konsekwencji dla najbiedniejszych krajów świata.Mario Draghi, odniósł się do rozmowy z Putinem podczas konferencji prasowej zorganizowanej w Rzymie. Polityk podkreślił, że nie dostrzegł żadnego "promyka" nadziei na pokój. Przekazał również, że to on zainicjował rozmowę z przywódcą Federacji Rosyjskiej.Premier Włoch podkreślił, że za wszelką cenę starał się przekonać Putina, by ten odblokował zboże, znajdujące się w magazynach na Ukrainie.- Szukałem prezydenta Putina, a chodziło o to, by zapytać, czy można zrobić coś, aby odblokować zboże, znajdujące się w magazynach na Ukrainie, bo kryzys żywnościowy, który się zbliża, a w niektórych krajach afrykańskich już panuje, będzie miał gigantyczne rozmiary i straszliwe konsekwencje humanitarne - przekazał Draghi.
W czwartek prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wystąpił przed łotewskim parlamentem. Przywódca okupowanego kraju podkreślił, że Rosja daje jasno do zrozumienia, że nie ograniczy swoich agresywnych działań do Ukrainy. Dodał również, że powodem bierności sporego grona państw są powiązania finansowe z krajem Władimira Putina.W czwartek 26 maja Wołodymyr Zełenski za pośrednictwem łącza wideo wystąpił przed parlamentem Łotwy. W trakcie swojego przemówienia odniósł się do aktualnej sytuacji międzynarodowej, podkreślając, że Moskwa nie poprzestanie jedynie na Ukrainie.- Rosja oficjalnie mówi, że nie ograniczy swoich agresywnych działań do Ukrainy - zaznaczył ukraiński prezydent. Podkreślił również, że oficjalnym powodem, dla którego niektóre kraje dalej tolerują Rosję, są powiązania finansowe z tym państwem.W czasie swojego przemówienia przekazał, że niektórzy wpływowi politycy, jak i obserwatorzy życia publicznego wzywają Ukrainę do zrzeczenia się swoich praw w celu obłaskawienia agresora. Prezydent okupowanego państwa poinformował jednak, że taki scenariusz nie wchodzi w grę.
Już wkrótce w ręce ukraińskich żołnierzy trafi nowoczesny sprzęt, który pomoże w walce z rosyjskimi okupantami. Litewski minister obrony Arvydas Anušauskas ogłosił, że jego kraj wysyła na okupowane terytorium m.in. kolejne transportery opancerzone M113. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że od początku rosyjskiej agresji na terytorium Ukrainy, Litwa w jawny sposób wspiera zaatakowany kraj. Oprócz licznych dostaw broni, jak i pojazdów, wielokrotnie organizowała również niezbędną pomoc humanitarną i medyczną.Już niebawem do naszych wschodnich sąsiadów trafi kolejny transport ciężkiego sprzętu, który będzie niezwykle przydatny w walce z armią Federacji Rosyjskiej.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow poinformował, że Władimir Putin oczekuje, że Ukraina zaakceptuje przedstawione żądania, by zabiec dalszemu rozlewowi krwi. Moskwa oczekuje, że Kijów zaakceptuje propozycje Moskwy, a przede wszystkim zda sobie sprawę z faktycznej sytuacji. Słowa polityka cytuje państwowa rosyjska agencja TASS. Bliski współpracownik Władimira Putina odniósł się do kontrowersyjnych słów Henry'ego Kissingera. W czwartek były sekretarz stanu USA otwarcie zasugerował podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos w Szwajcarii, że Ukraina powinna oddać Rosji część swojego terytorium. Wszystko po to, by uniknąć dalszego rozlewu krwi. W rozmowie z dziennikarzami Pieskow podkreślił, że Federacja Rosyjska liczy na to, że Kijów zaakceptuje przedstawione żądania, a przy tym zda sobie sprawę z faktycznej sytuacji międzynarodowej.- Tu nie chodzi o ustępstwa terytorialne. Ukraina musi trzeźwo ocenić swoje położenie - zaznaczył, cytowany przez państwową agencję TASS.- Rząd ukraiński i jego partnerzy oświadczyli, że nie uznają okupacji części Ukrainy i nie pójdą na ustępstwa terytorialne wobec Rosji, nawet w celu zakończenia wojny - zaznaczył portal Ukraińska Prawda.
Były minister obrony narodowej, Antoni Macierewicz wypowiedział się na temat aktualnej sytuacji międzynarodowej. W rozmowie z dziennikarzem Goniec.pl, Mikołajem Dowejko zdradził swój pogląd na działania Rosji, a także skrytykował bierność innych europejskich państw. Polityk odpowiedział na niewygodne pytanie, często zadawane przez naszych czytelników, czy kiedykolwiek badał się psychiatrycznie. Antoni Macierewicz to niezwykle charakterystyczna, jak również kontrowersyjna postać w świecie polskiej polityki. Były szef resortu obrony narodowej był gościem dziennikarza Goniec.pl, Mikołaja Dowejki, który poruszył kilka interesujących kwestii. Znany polityk podzielił się swoim zdaniem na temat bieżącej sytuacji na Ukrainie, jak również skrytykował bierność zarówno NATO, jak i europejskich państw. W swojej wypowiedzi podkreślił, że bestialska agresja Rosji na Ukrainę nie jest tylko i wyłącznie inwazją na państwo ukraińskie, ale jest otwartym atakiem na Europę.Zaznaczył, że dalszy tok wydarzeń będzie uzależniony tylko i wyłącznie od tego, czy NATO będzie w stanie powstrzymać imperialistyczne zapędy Władimira Putina.
Światowe media przekazały niebywałe informacje na temat kilku rosyjskich oligarchów. Wskazano, że od początku bieżącego roku w tajemniczych okolicznościach życie straciło aż ośmiu ważnych przedsiębiorców. W opinii niezależnych mediów nie były to samobójstwa, a zaplanowane morderstwa. Taką tezę potwierdzają również zagraniczne służby, które podważają pracę rosyjskich odpowiedników.Warto podkreślić, że bieżący, 2022 rok nie jest "szczęśliwy" dla najbogatszych oligarchów. Od stycznia w tajemniczych okolicznościach zmarło aż ośmiu przedstawicieli listy najbogatszych Rosjan.W sporej liczbie przypadków tracili oni życie wraz z rodzinami, aczkolwiek za każdym razem główną przyczyną zgonu było domniemane samobójstwo bądź "wypadek". Zupełnie innego zdania są m.in. niezależni dziennikarze i zagraniczne służby, które nie wykluczają, że doszło do morderstw.Wielu ekspertów wskazuje, że czystki wśród najbogatszych Rosjan mogą mieć pośredni związek z aktualną sytuacją na terenie okupowanej Ukrainy. Działania Putina w realny sposób wpłynęły nie tylko na interesy, ale również polityczne przetasowania wewnątrz państwa.Szczególnie głośno w światowych mediach było o sprawie śmierci biznesmena Siergieja Protosieni, byłego główego księgowego koncernu gazowego Nowatek. Jego ciało zostało znalezione 9 kwietnia w hiszpańskim kurorcie Lloret de Mar. Wraz z nim życie straciła jego żona i 18-letnia córka. Tamtejsza policja ustaliła, że kobiety zmarły od ciosów nożem i toporem. Warto podkreślić, że majątek oligarchy oszacowano na niebagatelne 400 mln euro (1,8 mld złotych). W opinii lokalnej policji biznesmen zabił żonę i córkę, a następnie sam się powiesił. W taki scenariusz nie wierzy syn zmarłego, Fiodor Protosienia, który nie wyjechał na święta do Hiszpanii wraz ze swoją rodziną.- Mój ojciec nie był mordercą - powiedział w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Daily Mail". Dodał również, że jest przekonany, że jego tata nie byłby w stanie zrobić aż tak okutnej rzeczy. Warto podkreślić, że hiszpańska policja nie wyklucza również, że mogło dojść do potrójnego morderstwa i upozorowania samobójstwa.⚡️ In Spain, ex-top manager of #NOVATEK Sergey Protosenya was found dead along with his wife and daughter.The bodies of three people were found on Tuesday, April 19, in a house in the resort town of Lloret de Mar.Coincidence? I think not.#Ukraine #Europe #StopRussia pic.twitter.com/YeqcwWPvcF— Mattias — 💙🌻💛 (@MattiasSvea) April 21, 2022