Rzecznik prasowy Kremla Dmitrij Pieskow zabrał głos na temat stosunków pomiędzy Warszawą a Moskwą. Oberwało się także politykom Prawa i Sprawiedliwości, którzy nieustannie nawołują do "nacisku na Niemcy" w sprawie reparacji, co według wielu Polaków jest tematem zastępczym, mającym odwrócić naszą uwagę od bieżących problemów. - Może znajdziemy też coś, o co prosić Polaków - drwią Rosjanie.Rzecznik Kremla odniósł się w poniedziałek do polskich żądań reparacji od Niemiec i Rosji. Zdaniem Dmitrija Pieskowa wielu polskich polityków "wchodzi w jakiś niezdrowy ekstremizm polityczny", przez co "szkodzą prestiżowi swojego kraju i znacznie komplikują kontakty". Wypowiedź rzecznika Kremla jest odpowiedzią na słowa Andrzeja Dudy, jakoby Polska powinna domagać się reparacji również od Federacji Rosyjskiej.
- Wycofanie się rosyjskich sił i powrót Ukrainy do jej międzynarodowo uznanych granic. To jest warunek, żebyśmy my w Europie czuli się spokojnie, biorąc pod uwagę również doświadczenie z II wojny światowej - mówił prezydent Andrzej Duda po otwarciu 77. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku.W dniach 20-22 września Andrzej Duda wraz z pierwszą damą gości w Stanach Zjednoczonych. Prezydent rozpoczął wizytę w Nowym Jorku od spotkania z sekretarzem generalnym ONZ. Następnie rozmawiał z królem Jordanii.
Spotkanie Władimira Putina i Wołodymyra Zełenskiego wydaje się dobrym wstępem do zakończenia konfliktu zbrojnego w Ukrainie. Mychajło Podolak, doradca ukraińskiego prezydenta, uważa jednak, że na ten moment nie miałoby ono sensu. - Wojna musi dojść do jedynego możliwego etapu - ocenia polityk cytowany przez portal Ukrainska Prawda.Wojna w Ukrainie trwa nieprzerwanie od prawie siedmiu miesięcy. Mimo kilku momentów zwrotnych, wciąż nie doszło do spotkania Władimira Putina i Wołodymyra Zełenskiego. Początkowo do negocjacji nie byli skłonni Rosjanie. Po odkryciu masowych grobów i ciał torturowanych ofiar cywilnych, rozmów odmówiła strona ukraińska.
Wypadek z udziałem samochodu wiozącego prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Jak poinformował w nocy ze środy na czwartek sekretarz prasowy w administracji ukraińskiej głowy państwa, do incydentu doszło w Kijowie. Polityk nie odniósł poważniejszych obrażeń. W sieci krąży nagranie z miejsca zdarzenia.Prezydent Ukrainy kontynuuje podróż po kraju, podczas której odwiedza kolejne wyzwolone przez jego armię miejscowości. To, co widzi mocno nim wstrząsa, ale równie wielkie emocje musiały mu towarzyszyć w spokojnej od jakiegoś czasu stolicy. W nocy z 14 na 15 września, jadąc ulicami miasta, nieznana osoba wjechała w wiozącą go kolumnę.
Wraz z idącą po myśli Ukraińców kontrofensywą w obwodzie charkowskim rośnie panika na Kremlu. Portal hromadske ponosi, że Rosjanie mają być coraz bardziej skłonni do wznowienia negocjacji z władzami zaatakowanego kraju, jednak Kijów obawia się, że to kolejny wybieg ze strony Putina. Tymczasem prezydent Zełenski informuje o kolejnych sukcesach swoich wojsk.Temat negocjacji między Moskwą i Kijowem przewijał się od samego początku trwania konfliktu. Prób przeprowadzenia rozmów było wiele, ale wszystkie kończyły się fiaskiem, bo Rosjanie z uporem powtarzali, że chcą, by Ukraina ogłosiła kapitulację, uznała Krym za rosyjski i wpisała do konstytucji neutralność.Te wygórowane oczekiwania za każdym razem spotykały się ze stanowczą, negatywną odpowiedzią zdeterminowanych walczyć o swoją niepodległość i decyzyjność Ukraińców, co doprowadziło do tego, że po sześciu miesiącach od kiedy rozpoczęto inwazję wciąż trwają zacięte walki.Dopiero w ostatnich dniach z ukraińskich frontów powiało optymizmem, dającym nadzieję, że pat może zostać przerwany. Rosjanie musieli opuścić wiele okupowanych tygodniami miejscowości i w uciekać w popłochu, by nie trafić do niewoli.Jak twierdzi ukraiński portal hromadske, niekorzystny dla agresora obrót zdarzeń spowodować miał, że na Kremlu poważnie zaczęto obawiać się o rozwój "operacji specjalnej", a na stole znów położono opcję szukania kompromisu.
Wojna w Ukrainie trwa od prawie 200 dni. Ukraińcy dzielnie bronią się przed wojskiem okupanta, a w ostatnich dniach przeprowadzają także skuteczne kontrofensywy. O tym, że Rosjanie znajdują się w poważnych opałach świadczą już nie tylko doniesienia ukraińskiego sztabu, ale także pojawiające się w sieci nagrania. Jedno z nich, okraszone zabawną oprawą muzyczną i bezbłędnym komentarzem, stało się hitem sieci.Po ponad pół roku trwania wojny w Ukrainie nadal nie wiadomo, kiedy dojdzie do zakończenia konfliktu wywołanego przez Władimira Putina. Pewne są jednak dwie rzeczy, a mianowicie to, że rosyjskie wojsko wcale nie jest niezwyciężone i bohaterskie, zaś to ukraińskie posiada bezcenny kapitał w postaci hartu ducha i determinacji mogących działać cuda.W ostatnich dniach ze wschodniej części kraju napływać zaczęły bardzo optymistyczne informacje, mówiące o tym, że ukraińskiej armii udało się odbić część obwodu charkowskiego, w tym m.in. strategiczne miasto Kupiańsk. To właśnie tam znajdują się linie komunikacyjne, którymi Rosjanie transportowali sprzęt i broń.Tym samym, armia Putina wpadła w jeszcze większe tarapaty, co z pewnością nie wpływa pozytywnie na i tak kruche morale. W mediach społecznościowych co chwilę pojawiają się nagrania dokumentujące kompromitujące dla Rosjan wydarzenia, takie jak kompletne zniszczenie ich kolumn czy ucieczki z pola walki. Jedno z nich stało się prawdziwym hitem.
Premier Mateusz Morawiecki udał się w piątek z wizytą do Kijowa, gdzie spotka się z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim i premierem Denysem Szmyhalem. Wśród tematów rozmów znajdą się m.in. bezpieczeństwo energetyczne i wojskowe oraz dalsze wsparcie Ukrainy ze strony Unii Europejskiej. Jak zaznaczył rzecznik rządu Piotr Muller, Warszawa liczy na to, że dzisiejsze wydarzenia będą wyraźnym "sygnałem politycznym wobec Kremla".Gdyby nie okoliczności, w jakich doszło do zacieśnienia się relacji polsko-ukraińskich, z doskonałej współpracy na linii Warszawa-Kijów można by się tylko cieszyć. Od momentu wybuchu w Ukrainie nasze władze prężnie wspierają bowiem Wołodymyra Zełenskiego i gabinet premiera Szmyhala w ich wolnościowych dążeniach.Poza pomocą udzielaną Ukraińcom, którzy opuścili swoją ojczyznę w obawie o własne życie, za wschodnią granicę wciąż płynie sprzęt wojskowy, a polski rząd głośno optuje na arenie międzynarodowej za kolejnymi sankcjami na Rosję i udzielaniem Ukrainie pożyczek.Dodatkowo, co jakiś czas dochodzi do spotkań z ukraińskim przedstawicielami "w cztery oczy", podczas których jest okazja, by szczerze porozmawiać o tym, co jeszcze można zrobić, by ostatecznie rozliczyć się z putinowskim reżimem. O jednym z nich w piątkowy poranek poinformował rzecznik rządu Piotr Muller.
Alarmujące doniesienia z zajętego przez Rosjan ukraińskiego Berdiańska nad Morzem Azowskim. W centrum miasta doszło do eksplozji samochodu, w wyniku której ciężko ranny został szef władz okupacyjnych Artem Bardin. Przyczyna wybuchu nie jest znana.Położone w obwodzie zaporoskim miasto-port Berdiańsk jeszcze przed wybuchem wojny rosyjsko-ukraińskiej liczyło ok. 115 tys. mieszkańców i stanowiło ważny ośrodek przemysłowy z rafinerią ropy naftowej.Metropolia już w pierwszych dniach inwazji stała się celem Rosjan, którzy brutalnie wkroczyli na jej terytorium, terroryzując ludność, rozwiązując tamtejszą policję i rozpoczynając okupację, która trwa do dziś.Mimo tego, Ukraińcy nie tracą wiary w odzyskanie zajętych terenów i w ostatnich dniach mocno intensyfikują swoje ofensywne działania. I choć nie wszystko idzie po ich myśli, wiele wskazuje na to, że los zaczyna im powoli sprzyjać.
Władimir Putin wydał swoim żołnierzom nowy rozkaz. Prezydent Rosji ma zamiar kontynuować sukcesywne rozczłonkowywanie Ukrainy i skoncentrować swoje wysiłki na opanowaniu kolejnego obwodu, nad którym chce przejąć pełną kontrolę. Aby spełnić te oczekiwania, jego armia musi odbić z ukraińskich rąk obwód doniecki. Ostateczny termin zakończenia operacji wyznaczono na 15 września.Kolejne porażki i upokorzenia na ukraińskim froncie ani trochę nie zrażają Władimira Putina. Rosyjski dyktator zachowuje się jak rozkapryszone dziecko, które za wszelką cenę chce dostać to, o czym przez długi czas marzył i jest gotów posunąć się do wszystkiego, byle tylko zaspokoić swoje rosnące pragnienia.W drodze do celu porusza się już wyłącznie po trupach, nie licząc się ani ze swoimi dotychczasowymi doradcami, ani tym bardziej nie biorąc pod uwagę olbrzymich strat w armii i śmierci niewinnych cywilów. W związku z tym, mimo ryzyka, jakie niosą za sobą kolejne ofensywy, wydaje kolejne rozkazy, mające doprowadzić do wzmocnienia jego panowania nad odbudowującym się imperium.
Wojna na terenie Ukrainy trwa już od wielu miesięcy i wiele wskazuje na to, że będzie ona spędzać sen z powiek tamtejszych mieszkańców jeszcze przez długi czas. Nawet pomimo faktu przedłużających się działań wojennych, nasi wschodni sąsiedzi nie zapomnieli o tym, kto w pierwszych dniach bestialskiego najazdu Rosjan, podał im pomocną dłoń. Swoją wdzięczność wyrazili w niestandardowy, aczkolwiek niezwykle wzruszający sposób. Ciężka sytuacja za naszą wschodnią granicą już od kilku miesięcy niepokoi cały demokratyczny świat. Putin nie odpuszcza i by osiągnąć zamierzony cel, postanowił szantażować Zachód za pomocą swoich eksportowych surowców. Data nieuzasadnionej agresji Federacji Rosyjskiej już na zawsze zapisała się czarnymi zgłoskami w całej nowoczesnej historii. Wojna w niedalekiej odległości od naszego kraju poruszyła Polakami, którzy ochoczo zaoferowali pomoc potrzebującym Ukraińcom.
Wołodymyr Zełenski podzielił się światem poważnym ostrzeżeniem i pozostaje mieć nadzieję, że słowa prezydenta Ukrainy nie zostaną zbagatelizowane. Rosja nadal ma "autorytarne pragnienia" do zrealizowania. Żaden kraj nie jest bezpieczny? Rosja opłakuje śmierć Michaiła Gorbaczowa i jednocześnie nieustannie okupuje teren Ukrainy. Wołodymyr Zełenski przypomniał o sobie światu, który po pół roku od rozpoczęcia wojny przykrył kurzem codzienność za wschodnią granicą Polski.Prezydent Ukrainy w jasnych słowach ostrzegł przed zapędami Kremla. Ponownie wskazał, że czas działa na korzyść Rosji, która prowadzi cyniczną politykę nastawioną nie tylko na działania militarne, ale i dezinformacyjne.
Władimir Putin chce przekroczyć niebezpieczną granicę? Teren Zaporoskiej Elektrowni Atomowej został w piątek kilkukrotnie ostrzelany przez rosyjskie wojska. Ołeksandr Starukh, szef Zaporoskiej Obwodowej Administracji Państwowej poinformował o alarmie lotniczym, to efekt szeregu wybuchów.Niepokojące doniesienia zza wschodniej granicy. Rosjanie znudzili się atakowaniem niewinnych cywili i ponownie zwrócili się w stronę punktów infrastruktury krytycznej.Na celownik dział rosyjskich wojsk trafiła Zaporoska Elektrownia Atomowa. W otoczeniu kompleksu budynków rozległy się wybuchy. Sytuacja stała się napięta i obecnie pracownicy elektrowni nie wykonują swoich zadań w bezpiecznym otoczeniu.
Co się dzieje z Władimirem Putinem? Stan zdrowia prezydenta Rosji od początku wojny w Ukrainie znacznie się zmienił. Takich wiadomości dostarcza nie tylko ukraiński wywiad. Nieubłagany upływ czasu widać gołym okiem na kolejnych zdjęciach, w tym tych udostępnianych przez Kreml. W sobotę Wadym Skibicki przekazał nowe wiadomości na temat zdrowia Władimira Putina. To zmieni sytuację na froncie?Władimir Putin 24 lutego 2022 r. oficjalnie stał się najbardziej znienawidzonym człowiekiem na świecie. Najważniejsi politycy świata przestali się hamować i otwarcie zaliczają prezydenta Rosji do grona zbrodniarzy wojennych.Władimir Putin boleśnie odczuwa skutki wojny w Ukrainie. Dosłownie. Stan zdrowia prezydenta Rosji miał gwałtownie się pogorszyć. Dowodem na to są m.in. nagrania, gdzie obserwatorzy zwracają uwagę na drżące nogi i ręce polityka.W sobotę świat usłyszał kolejne informacje na temat tego, jak czuje się Władimir Putin. Wadym Skibicki, przedstawiciel ukraińskiego wywiadu wojskowego, postanowił ujawnić ustalenia swoich ludzi. Koniec Putina jest coraz bliżej?
Władimir Putin podejmuje kolejne kroki wskazujące na to, że nie zamierza rezygnować z barbarzyńskich walk w Ukrainie. W czwartek dyktator podpisał dekret zwiększający liczebność rosyjskiej armii do imponujących rozmiarów. Ruch ten skomentował w programie "Newsroom" WP gen. Waldemar Skrzypczak, którego słowa bynajmniej nie wybrzmiały optymistycznie.Władimir Putin robi co może, by ratować nieudaną "operację wojskową" w Ukrainie. Podczas gdy wszystkie znaki na niebie i ziemi, a przede wszystkim rozsądek i logika wskazują, że z walk należałoby się wycofać, bo generują tylko kolejne straty i nie przynoszą pożądanych rezultatów, satrapa brnie dalej w szaleńcze plany, nie licząc się z niczyim zdaniem.Desperacja rosyjskiego prezydenta coraz bardziej zaczyna przerażać nie tylko jego zagorzałych krytyków, ale i lojalne do tej pory najbliższe otoczenie. Coraz częściej mówi się bowiem o tym, że dyktator może posunąć się do ostateczności i zaatakować elektrownię atomową w Zaporożu.Zdający sobie sprawę ze słabnącego z dnia na dzień morale swojej armii przywódca, toczy jednocześnie nierówną walkę z czasem. Jego wojska są dziesiątkowane, a ci, którym udaje się przeżyć, wykorzystują do powrotu do kraju liczne fortele.W tej sytuacji, aby pozyskać kolejne "mięso armatnie" musiał podjąć decyzję o zwiększeniu liczebności żołnierzy w rosyjskich siłach zbrojnych, która wkrótce zwiększy się o 137 tys. i osiągnie imponujące 1,15 mln.
Władimirowi Putinowi kończą się pomysły, jak ratować upadającą trzydniową "operację specjalną" w Ukrainie, która trwa już pół roku. Prezydent Rosji chce sięgnąć po mężczyzn i zasilić przerzedzone szeregi armii. W czwartek podpisał specjalny dekret. Liczby są imponujące.Władimir Putin od początku wojny podpisuje kolejne dekrety niczym szalony. Szalone są też jego kolejne działania w związku z wojną w Ukrainie, a i wewnątrz kraju mnożą się plotki o paranoi dotyczących prób otrucia.Czwartkowe doniesienia na temat Władimira Putina pokazują jednak, że prezydent Rosji robi dobrą minę do złej gry. Najbardziej znienawidzony człowiek świata wie, że jego armia to cień. Chce to zmienić, a przynajmniej przykryć ilością (a nie jakością).
Prezydent Andrzej Duda przebywa z wizytą w Kijowie, gdzie udał się na zaproszenie Wołodymyra Zełenskiego. W przeddzień Dnia Niepodległości Ukrainy obaj przywódcy rozmawiali "w cztery oczy", omawiając m.in. kwestie bezpieczeństwa oraz wsparcia dla okupowanego kraju. - Wierzę, że Ukraina nie tylko się obroni, ale zwycięży, odzyska całość swoich ziem i odbuduje się - oświadczyła polska głowa państwa na wspólnej konferencji.Ta wizyta utrzymywana była w ścisłej tajemnicy do ostatniej chwili. Prezydent Andrzej Duda wczesnym rankiem wyruszył w podróż do stolicy okupowanej przez Rosję od prawie pół roku Ukrainy, aby spotkać się z Wołodymyrem Zełenskim, z którym łączą go wyjątkowo silne więzi.
W opublikowanym komunikacie Enerhoatom przestrzegł przed możliwym skażeniem radiologicznym. W wyniku nieustających rosyjskich ataków bezpieczeństwo Zaporoskiej Elektrowni Atomowej jest ekstremalnie zagrożone.
Wojna w Ukrainie trwa od kilku miesięcy. Każdego dnia wielu mieszkańców tego kraju traci życie w tragicznych okolicznościach. Tymczasem żona rzecznika prasowego Kremla Dmitrija Pieskowa imprezuje w Europie. Światło dzienne ujrzało nagranie z Grecji.Tatiana Nawka, żona Dmitrija Pieskowa, opublikowała nagranie z imprezy na swoim profilu na Instagramie. - Rozbijanie talerzy jest częścią greckiego szaleństwa nocnego - napisała. Przed przyjazdem do Grecji spędzała urlop w Turcji.
- Rosjanie zwiększają na Morzu Czarnym liczbę okrętów przenoszących rakiety Kalibr - poinformowało ukraińskie dowództwo operacyjne Południe. Doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Mychajło Podolak uważa, że może mieć to związek z planami nasilenia ataków na Ukrainę w Dniu Niepodległości, czyli w środę 24 sierpnia.- Zgrupowanie okrętów wroga zwiększono do dwóch dużych okrętów desantowych oraz pięciu okrętów przenoszących rakiety, na których pokładzie znajduje się ponad 30 rakiet typu Kalibr - precyzuje dowództwo operacyjne Południe w najnowszym komunikacie.
Lata walki z korupcją i w kontrwywiadzie nie przygotowały Ołeksandra Nakonecznego na to, czemu stawiał czoła od początku roku. W niedzielę świat obiegła wiadomość o śmierci szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) w obwodzie kirowohradzkim. Ciało Nakonecznego znalazła żona. Wyciekły wstępne ustalenia dotyczące przyczyny śmierci.Ołeksandr Nakoneczny nie żyje. O śmieci szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) w obwodzie kirowohradzkim w środkowej części Ukrainy poinformował w niedzielę portal Obozrewael. W sobotę, gdy miało dojść do zgonu, Wołodymyr Zełenski wygłosił symboliczne przemówienie.Tajemnicza śmierć wieloletniego pracownika służb zaskoczyła nie tylko jego najbliższych. Ukraińskie media ujawniły najbardziej prawdopodobny scenariusz dotyczący zgonu Ołeksandra Nakonecznego brany pod uwagę przez śledczych.
- Żadna Ukraina teraz nie walczy. Dzisiaj z Rosją walczy cały blok NATO i przede wszystkim Ameryka - przekonuje Aleksandr Łukaszenka. Prezydent Białorusi znów przekonuje, że wojna mogłaby się zakończyć, gdyby "USA z pomocą Polski nie pobudzałaby działań wojennych". Jego wypowiedź cytuje białoruska agencja Belta.Kontrowersyjne słowa padły podczas spotkania Aleksandra Łukaszenki z mieszkańcami rejonu prużańskiego w południowo-zachodniej części Białorusi. Prezydent przekonywał również, że Białorusini przyjęli pod swoje dachy tysiące Ukraińców, którzy "otrzymują białoruskie obywatelstwo". - To nasi ludzie - tłumaczył sojusznik Władimira Putina.
Trwa seria ataków na zaanektowanym przez Rosjan Półwyspie Krymskim. Według agencji Reutera, w czwartkowy wieczór miało dojść do co najmniej czterech wybuchów w okolicy lotniska wojskowego Belbek w Sewastopolu. Władze okupacyjne podają, że zanotowano żadnych szkód. W sieci pojawiły się nagrania ukazujące moment eksplozji i kłęby dymu.Piątek to już 177. dzień wyniszczającej obie strony konfliktu wojny za nasza wschodnią granicą. Po miesiącach walk zarówno Rosjanie, jak i Ukraińcy mają na swoim koncie liczne sukcesy i porażki, choć ci drudzy posiadają zdecydowaną przewagę, jaką daje im wewnętrzna determinacja i hart ducha.Ukraińskie wojsko od początku swojej misji ocalenia kraju stawiało sobie za cel wyzwolenie wszystkich zajętych przez wroga terytoriów i konsekwentnie pokazuje, że nie zamierza odpuszczać ziem, na których pewnie poczuli się już rosyjscy okupanci. Jedna z bardziej spektakularnych potyczek toczy się właśnie na naszych oczach na Krymie, zajętym przez Rosjan w 2014 roku.
Alarm na Kremlu. W miarę braku postępów na ukraińskich frontach, świta Władimira Putina coraz bardziej się wykrusza, obawiając się o swoją przyszłość i kolejne kroki podejmowane przez nieobliczalnego dyktatora. Według brytyjskich mediów, strach jest tak wielki, że rosyjscy urzędnicy szukają pomocy na Zachodzie. Czyżby właśnie nadchodził zmierzch panowania krwawego despoty?To, co dzieje się w otoczeniu Władimira Putina śmiało można już nazwać potężnym kryzysem. Zdaje się, że w Moskwie jest już tylko garstka osób, które chcą kontynuować zbrodnicze działania w Ukrainie, a do głosu coraz częściej dochodzi rozsądek albo też chęć zapewnienia spokojnej przyszłości przede wszystkim sobie i swojej rodzinie.To, że rosyjski prezydent może wkrótce zostać opuszczony przez swoich niechętnych do poświęceń w imię ojczyzny żołnierzy nie jest niczym zaskakującym, bowiem niemalże od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę udowadniają oni, jak słabe mają morale. Do tej pory jednak ramię w ramię za despotą stał wianuszek posłusznych mu podwładnych, ale i oni mają ponoć powoli sięgać po rozum do głowy.
Kolejne problemy Władimira Putina w Ukrainie. Jak wynika z najnowszego nagrania przechwyconego przez ukraińskie służby, armia rosyjskiego dyktatora nie podziela determinacji swojego wodza i ucieka się do wszelkich sposobów, by tylko opuścić front walk. Okazuje się, że pomysłowość żołnierzy i ich bliskich nie zna granic.Po ponad pięciu miesiącach zaciętych walk w Ukrainie po obu stronach odczuwalne jest wyraźne zmęczenie. Jedyną osobą, która ma dalszą chęć siania śmierci i rozpaczy jest już tylko Władimir Putin i jego akolici, którzy dobitnie udowodnili, że brutalność i bezwzględność mają w DNA.Na nieszczęście dyktatora, choć bardzo by się starał, wojny nie wygra, sterując działaniami z ciepłego fotela na Kremlu, a do osiągnięcia ostatecznego sukcesu niezbędna jest mu skuteczna armia. Ta jednak od początku prezentuje o wiele słabsze morale niż jej ukraiński odpowiednik i coraz częściej myśli o tym, jak sprytnie wywinąć się od ciążącego na niej obowiązku.
Rosyjska propaganda ponownie udowadnia, że jest w doskonałej kondycji. Kremlowscy agenci próbują zdusić ukraińskiego ducha walki, rozsiewając na zajętych przez swoje wojska terenach nieprawdziwe informacje o rozbiorze Ukrainy, w którym uczestniczyć ma Polska. To już kolejny raz, gdy Rosja wmawia wszystkim dookoła, że Warszawa ma zamiar przesunąć swoje granice. Trolle Władimira Putina nie śpią i obmyślają kolejne, absurdalne ataki wymierzone w kraje wspierające okupowaną od końca lutego Ukrainę. W orbicie szczególnych zainteresowań Kremla od miesięcy jest Polska, dostarczająca za swoją wschodnią granicę sprzęt wojskowy, wparcie humanitarne oraz niebojąca się wykonywać dyplomatyczne gesty.Władimir Putin, któremu sytuacja na frontach walki wymyka się spod kontroli, oddalając perspektywę zakończenia konfliktu po myśli agresora, chwyta się każdej brzytwy, która może uratować go przed utonięciem.Do najnowszej akcji, świadczącej o niezwykłej desperacji dyktatora, zaangażowano okupacyjne władze stacjonujące na opanowanych przez rosyjską armię terenach w Ukrainie. Te mają za zadanie ponownie uderzać w znajome już nuty, rozsiewając plotki o rozbiorze kraju, w którym uczestniczy m.in. Polska.
Koalicja dwóch krwawych dyktatorów - Władimira Putina i Kim Dzong Una, zacieśnia się coraz bardziej. Przywódca Korei Północnej uznał niedawno za niepodległe państwa dwie okupowane przez Rosjan republiki w Ukrainie, teraz z kolei ma być chętny, by w zamian za dostawy energii i zboża zasilić szeregi rosyjskiej armii 100 tys. swoich żołnierzy. O niepokojących planach donoszą brytyjskie media.Po ponad pięciu miesiącach od rozpętania wojny w Ukrainie i braku ostatecznego rozstrzygnięcia Władimir Putin desperacko ima się wszelkich sposobów, by osiągnąć zamierzony cel.Rosyjski przywódca, znany z tego, że gdyby tylko mógł, podpisałby pakt z samym diabłem, jest coraz częściej lekceważony jest także przez partnerów, z którymi jeszcze do niedawna utrzymywał kontakty. Nic więc dziwnego, że w tej patowej postanowił sięgnąć po najcięższe działa i zaczął poważnie myśleć o sojuszu z Kim Dzong Unem.
Strona ukraińska podała informacje, iż w okolicach elektrowni jądrowej w Zaporożu doszło do wybuchów po rosyjskim ostrzale. Jak zaznaczono, jest to kolejna prowokacja państwa rosyjskiego, której celem jest wyłącznie zastraszenie Ukraińców i społeczności międzynarodowej. - Istnieje ryzyko wycieku - alarmuje Enerhoatom.
Sekretarz generalny NATO, Jens Stoltenberg, ostrzegł, co może się stać, jeśli Putinowi uda się zrealizować jego plan i wygrać wojnę w Ukrainie. Jego słowa mogą mrozić krew w żyłach, tym bardziej, że tyczą się również Polski, a zagrożenie jest znaczne. - W naszym interesie jest jednak wspieranie Ukrainy bronią, pieniędzmi i sprzętem, nawet jeśli ma to swoją cenę, gdyż może zapobiec wielkiej wojnie - mówił Stoltenberg.