Władimirowi Putinowi kończą się pomysły, jak ratować upadającą trzydniową "operację specjalną" w Ukrainie, która trwa już pół roku. Prezydent Rosji chce sięgnąć po mężczyzn i zasilić przerzedzone szeregi armii. W czwartek podpisał specjalny dekret. Liczby są imponujące.Władimir Putin od początku wojny podpisuje kolejne dekrety niczym szalony. Szalone są też jego kolejne działania w związku z wojną w Ukrainie, a i wewnątrz kraju mnożą się plotki o paranoi dotyczących prób otrucia.Czwartkowe doniesienia na temat Władimira Putina pokazują jednak, że prezydent Rosji robi dobrą minę do złej gry. Najbardziej znienawidzony człowiek świata wie, że jego armia to cień. Chce to zmienić, a przynajmniej przykryć ilością (a nie jakością).
Prezydent Andrzej Duda przebywa z wizytą w Kijowie, gdzie udał się na zaproszenie Wołodymyra Zełenskiego. W przeddzień Dnia Niepodległości Ukrainy obaj przywódcy rozmawiali "w cztery oczy", omawiając m.in. kwestie bezpieczeństwa oraz wsparcia dla okupowanego kraju. - Wierzę, że Ukraina nie tylko się obroni, ale zwycięży, odzyska całość swoich ziem i odbuduje się - oświadczyła polska głowa państwa na wspólnej konferencji.Ta wizyta utrzymywana była w ścisłej tajemnicy do ostatniej chwili. Prezydent Andrzej Duda wczesnym rankiem wyruszył w podróż do stolicy okupowanej przez Rosję od prawie pół roku Ukrainy, aby spotkać się z Wołodymyrem Zełenskim, z którym łączą go wyjątkowo silne więzi.
W opublikowanym komunikacie Enerhoatom przestrzegł przed możliwym skażeniem radiologicznym. W wyniku nieustających rosyjskich ataków bezpieczeństwo Zaporoskiej Elektrowni Atomowej jest ekstremalnie zagrożone.
Wojna w Ukrainie trwa od kilku miesięcy. Każdego dnia wielu mieszkańców tego kraju traci życie w tragicznych okolicznościach. Tymczasem żona rzecznika prasowego Kremla Dmitrija Pieskowa imprezuje w Europie. Światło dzienne ujrzało nagranie z Grecji.Tatiana Nawka, żona Dmitrija Pieskowa, opublikowała nagranie z imprezy na swoim profilu na Instagramie. - Rozbijanie talerzy jest częścią greckiego szaleństwa nocnego - napisała. Przed przyjazdem do Grecji spędzała urlop w Turcji.
- Rosjanie zwiększają na Morzu Czarnym liczbę okrętów przenoszących rakiety Kalibr - poinformowało ukraińskie dowództwo operacyjne Południe. Doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Mychajło Podolak uważa, że może mieć to związek z planami nasilenia ataków na Ukrainę w Dniu Niepodległości, czyli w środę 24 sierpnia.- Zgrupowanie okrętów wroga zwiększono do dwóch dużych okrętów desantowych oraz pięciu okrętów przenoszących rakiety, na których pokładzie znajduje się ponad 30 rakiet typu Kalibr - precyzuje dowództwo operacyjne Południe w najnowszym komunikacie.
Lata walki z korupcją i w kontrwywiadzie nie przygotowały Ołeksandra Nakonecznego na to, czemu stawiał czoła od początku roku. W niedzielę świat obiegła wiadomość o śmierci szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) w obwodzie kirowohradzkim. Ciało Nakonecznego znalazła żona. Wyciekły wstępne ustalenia dotyczące przyczyny śmierci.Ołeksandr Nakoneczny nie żyje. O śmieci szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) w obwodzie kirowohradzkim w środkowej części Ukrainy poinformował w niedzielę portal Obozrewael. W sobotę, gdy miało dojść do zgonu, Wołodymyr Zełenski wygłosił symboliczne przemówienie.Tajemnicza śmierć wieloletniego pracownika służb zaskoczyła nie tylko jego najbliższych. Ukraińskie media ujawniły najbardziej prawdopodobny scenariusz dotyczący zgonu Ołeksandra Nakonecznego brany pod uwagę przez śledczych.
- Żadna Ukraina teraz nie walczy. Dzisiaj z Rosją walczy cały blok NATO i przede wszystkim Ameryka - przekonuje Aleksandr Łukaszenka. Prezydent Białorusi znów przekonuje, że wojna mogłaby się zakończyć, gdyby "USA z pomocą Polski nie pobudzałaby działań wojennych". Jego wypowiedź cytuje białoruska agencja Belta.Kontrowersyjne słowa padły podczas spotkania Aleksandra Łukaszenki z mieszkańcami rejonu prużańskiego w południowo-zachodniej części Białorusi. Prezydent przekonywał również, że Białorusini przyjęli pod swoje dachy tysiące Ukraińców, którzy "otrzymują białoruskie obywatelstwo". - To nasi ludzie - tłumaczył sojusznik Władimira Putina.
Trwa seria ataków na zaanektowanym przez Rosjan Półwyspie Krymskim. Według agencji Reutera, w czwartkowy wieczór miało dojść do co najmniej czterech wybuchów w okolicy lotniska wojskowego Belbek w Sewastopolu. Władze okupacyjne podają, że zanotowano żadnych szkód. W sieci pojawiły się nagrania ukazujące moment eksplozji i kłęby dymu.Piątek to już 177. dzień wyniszczającej obie strony konfliktu wojny za nasza wschodnią granicą. Po miesiącach walk zarówno Rosjanie, jak i Ukraińcy mają na swoim koncie liczne sukcesy i porażki, choć ci drudzy posiadają zdecydowaną przewagę, jaką daje im wewnętrzna determinacja i hart ducha.Ukraińskie wojsko od początku swojej misji ocalenia kraju stawiało sobie za cel wyzwolenie wszystkich zajętych przez wroga terytoriów i konsekwentnie pokazuje, że nie zamierza odpuszczać ziem, na których pewnie poczuli się już rosyjscy okupanci. Jedna z bardziej spektakularnych potyczek toczy się właśnie na naszych oczach na Krymie, zajętym przez Rosjan w 2014 roku.
Alarm na Kremlu. W miarę braku postępów na ukraińskich frontach, świta Władimira Putina coraz bardziej się wykrusza, obawiając się o swoją przyszłość i kolejne kroki podejmowane przez nieobliczalnego dyktatora. Według brytyjskich mediów, strach jest tak wielki, że rosyjscy urzędnicy szukają pomocy na Zachodzie. Czyżby właśnie nadchodził zmierzch panowania krwawego despoty?To, co dzieje się w otoczeniu Władimira Putina śmiało można już nazwać potężnym kryzysem. Zdaje się, że w Moskwie jest już tylko garstka osób, które chcą kontynuować zbrodnicze działania w Ukrainie, a do głosu coraz częściej dochodzi rozsądek albo też chęć zapewnienia spokojnej przyszłości przede wszystkim sobie i swojej rodzinie.To, że rosyjski prezydent może wkrótce zostać opuszczony przez swoich niechętnych do poświęceń w imię ojczyzny żołnierzy nie jest niczym zaskakującym, bowiem niemalże od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę udowadniają oni, jak słabe mają morale. Do tej pory jednak ramię w ramię za despotą stał wianuszek posłusznych mu podwładnych, ale i oni mają ponoć powoli sięgać po rozum do głowy.
Kolejne problemy Władimira Putina w Ukrainie. Jak wynika z najnowszego nagrania przechwyconego przez ukraińskie służby, armia rosyjskiego dyktatora nie podziela determinacji swojego wodza i ucieka się do wszelkich sposobów, by tylko opuścić front walk. Okazuje się, że pomysłowość żołnierzy i ich bliskich nie zna granic.Po ponad pięciu miesiącach zaciętych walk w Ukrainie po obu stronach odczuwalne jest wyraźne zmęczenie. Jedyną osobą, która ma dalszą chęć siania śmierci i rozpaczy jest już tylko Władimir Putin i jego akolici, którzy dobitnie udowodnili, że brutalność i bezwzględność mają w DNA.Na nieszczęście dyktatora, choć bardzo by się starał, wojny nie wygra, sterując działaniami z ciepłego fotela na Kremlu, a do osiągnięcia ostatecznego sukcesu niezbędna jest mu skuteczna armia. Ta jednak od początku prezentuje o wiele słabsze morale niż jej ukraiński odpowiednik i coraz częściej myśli o tym, jak sprytnie wywinąć się od ciążącego na niej obowiązku.
Rosyjska propaganda ponownie udowadnia, że jest w doskonałej kondycji. Kremlowscy agenci próbują zdusić ukraińskiego ducha walki, rozsiewając na zajętych przez swoje wojska terenach nieprawdziwe informacje o rozbiorze Ukrainy, w którym uczestniczyć ma Polska. To już kolejny raz, gdy Rosja wmawia wszystkim dookoła, że Warszawa ma zamiar przesunąć swoje granice. Trolle Władimira Putina nie śpią i obmyślają kolejne, absurdalne ataki wymierzone w kraje wspierające okupowaną od końca lutego Ukrainę. W orbicie szczególnych zainteresowań Kremla od miesięcy jest Polska, dostarczająca za swoją wschodnią granicę sprzęt wojskowy, wparcie humanitarne oraz niebojąca się wykonywać dyplomatyczne gesty.Władimir Putin, któremu sytuacja na frontach walki wymyka się spod kontroli, oddalając perspektywę zakończenia konfliktu po myśli agresora, chwyta się każdej brzytwy, która może uratować go przed utonięciem.Do najnowszej akcji, świadczącej o niezwykłej desperacji dyktatora, zaangażowano okupacyjne władze stacjonujące na opanowanych przez rosyjską armię terenach w Ukrainie. Te mają za zadanie ponownie uderzać w znajome już nuty, rozsiewając plotki o rozbiorze kraju, w którym uczestniczy m.in. Polska.
Koalicja dwóch krwawych dyktatorów - Władimira Putina i Kim Dzong Una, zacieśnia się coraz bardziej. Przywódca Korei Północnej uznał niedawno za niepodległe państwa dwie okupowane przez Rosjan republiki w Ukrainie, teraz z kolei ma być chętny, by w zamian za dostawy energii i zboża zasilić szeregi rosyjskiej armii 100 tys. swoich żołnierzy. O niepokojących planach donoszą brytyjskie media.Po ponad pięciu miesiącach od rozpętania wojny w Ukrainie i braku ostatecznego rozstrzygnięcia Władimir Putin desperacko ima się wszelkich sposobów, by osiągnąć zamierzony cel.Rosyjski przywódca, znany z tego, że gdyby tylko mógł, podpisałby pakt z samym diabłem, jest coraz częściej lekceważony jest także przez partnerów, z którymi jeszcze do niedawna utrzymywał kontakty. Nic więc dziwnego, że w tej patowej postanowił sięgnąć po najcięższe działa i zaczął poważnie myśleć o sojuszu z Kim Dzong Unem.
Strona ukraińska podała informacje, iż w okolicach elektrowni jądrowej w Zaporożu doszło do wybuchów po rosyjskim ostrzale. Jak zaznaczono, jest to kolejna prowokacja państwa rosyjskiego, której celem jest wyłącznie zastraszenie Ukraińców i społeczności międzynarodowej. - Istnieje ryzyko wycieku - alarmuje Enerhoatom.
Sekretarz generalny NATO, Jens Stoltenberg, ostrzegł, co może się stać, jeśli Putinowi uda się zrealizować jego plan i wygrać wojnę w Ukrainie. Jego słowa mogą mrozić krew w żyłach, tym bardziej, że tyczą się również Polski, a zagrożenie jest znaczne. - W naszym interesie jest jednak wspieranie Ukrainy bronią, pieniędzmi i sprzętem, nawet jeśli ma to swoją cenę, gdyż może zapobiec wielkiej wojnie - mówił Stoltenberg.
Wojna w Ukrainie, to nie tylko kwestia wojska, ale również sprzętu. Jak się okazuje "niezwyciężona" armia Putina ma bardzo poważny problem. Rosjanie boją się brytyjskich systemów i do ich zakłócania używają zwykłych reflektorów. Brytyjski wywiad wyjaśnił, w jaki sposób mogą one posłużyć do obrony niektórych obszarów. Przywódca Federacji Rosyjskiej nie spodziewał się takiego ciosu. Przede wszystkim chodzi o mosty w Chersoniu, które pozostają w części uszkodzone. Ich namierzanie jest kluczowe dla wojska ukraińskiego, by kontynuować walkę o te okolice.
Atak rakietowy na rejon czerwonogrodzki w zachodniej Ukrainie. To już kolejny raz, gdy wojska rosyjskie zdecydowały się uderzyć w teren położony tuż przy granicy z Polską. Szef władz obwodu lwowskiego, Maksym Kozycki, przekazał, że na miejsce udają się ukraińskie służby.Po ponad pięciu miesiącach krwawych walk w Ukrainie i wielu dotkliwych porażkach, armia Władimira Putina nie odpuszcza i kontynuuje brutalne ataki na terenie całego okupowanego kraju. Jedną z najczęściej stosowanych metod terroryzowania Ukraińców są zdecydowanie spektakularne, a jednocześnie pochłaniające wiele niewinnych ofiar, ataki rakietowe.
Niespodziewany incydent podczas pogrzebu w okolicach Winnicy w Ukrainie. W czasie ceremonii ostatniego pożegnania poległego w walkach z rosyjskim okupantem żołnierza doszło do bójki. Jej uczestnikami nie byli jednak żałobnicy, a uczestniczący w pochówku duchowni. Jeden z nich, wyraźnie niezadowolony ze słów, które padły z ust jego kolegi, podbiegł do mównicy i zadał towarzyszowi potężny cios krzyżem. W sieci opublikowano nagranie z tego niecodziennego zdarzenia.Pogrzeb to uroczystość, która zawsze budzi potężne emocje, zwłaszcza ból, cierpienie, smutek i głęboki żal. Rzadko jednak zdarza się, by poważnemu nastrojowi ostatniego pożegnania zmarłego towarzyszyły gniew, agresja i liczne kontrowersje i to takie, które wywołane zostają przez samego mistrza ceremonii, czyli duchownego.Tym razem jednak to właśnie jeden z kapłanów uczestniczących w pochówku ukraińskiego bohatera, który padł ofiarą rosyjskiego agresora, spowodował, że uwaga wszystkich po raz ostatni skierowana została nie na zmarłego, lecz właśnie na wspomnianego księdza. Co takiego się więc wydarzyło?
Polska Agencja Wywiadu przechwyciła kolejne rozmowy Rosjan, którzy uczestniczą w walkach na terenie Ukrainy. - Putin siedzi w bunkrze i dyryguje, ale nie ma pojęcia o tym, co faktycznie się dzieje - twierdzą żołnierze wykonujący rozkazy dyktatora.Wypowiedzi żołnierzy jednoznacznie świadczą o tym, że dawno stracili już złudzenia i zdają sobie sprawę z rozdźwięku pomiędzy faktami a oficjalnymi doniesieniami Kremla. Rosjanin, który został podsłuchany przez Polaków, mówi wprost: "Propaganda u nas działa".
Władimir Putin od wielu miesięcy nieprzerwanie próbuje przejąć władzę w Ukrainie. Wielu ekspertów obawia się, że ewentualny sukces mógłby sprowokować prezydenta Rosji do ataków na kolejne kraje. O swój los martwią się między innymi Litwini.- Jestem przekonany, że jest do tego gotowy. Jedyne co go powstrzymuje, to brak pewności, że wszystko zakończy się po jego myśli - mówił w rozmowie z Newsweekiem członek paramilitarnego Związku Strzelców Litewskich Dariusz Litwinowicz.
Były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew nie przestaje zadziwiać. Polityk, który od wybuchu wojny w Ukrainie nadzwyczaj aktywnie działa zwłaszcza na swoim kanale w serwisie Telegram, zaskakuje i szokuje kolejnymi wpisami. Tym razem propagandysta pochwalił się zdolnościami graficznymi i zaprezentował nową mapę świata, na której na próżno szukać dawnej Ukrainy. Część jej terytoriów łaskawie przydzielił Polsce.Dmitrij Miedwiediew czuje się w mediach społecznościowych niczym ryba w wodzie. Jego konto na Telegramie daje mu nieograniczone możliwości prezentowania zrodzonych w jego umyśle absurdów, które czasem aż z trudem komentować.Oczywiście, głównymi aktorami występującymi w teatrzyku byłego rosyjskiego prezydenta nieustannie są kraje zachodu i Ukraina. Zaszczyt, jakim jest zainteresowanie ze strony współpracownika Putina, nieraz dotknął także Polskę i jej władze, jednak prawdziwy "prezent" Miedwiediew postanowił nam sprawić publikując swoje najnowsze przemyślenia.
Bucza to jedno z najbardziej przerażających miejsc w kontekście wojny w Ukrainie. Rzeź, jaka dokonała się tam na ukraińskich cywilach jest jednym z najstraszliwszych świadectw bestialstwa rosyjskich żołnierze. Teraz strona ukraińska trafiła na ślad założonej przez Rosjan sali tortur, w której odbywały się również egzekucje. Według raportu OBWE, w Buczy powstać miało co najmniej kilka podobnych miejsc. W wyniku zaledwie miesięcznej rosyjskiej okupacji w tym miejscu zginęło co najmniej 426 cywili, ale liczby te mogą być znacznie większe.
Karolina Pajączkowska od miesięcy na bieżąco relacjonuje wojnę w Ukrainie dla TVP Info. Teraz musiała zakończyć ten projekt, wyznała że musi wrócić do Polski.
Wołodymyr Zełenski skierował do Rady Najwyższej Ukrainy projekt ustawy o nadaniu Polakom specjalnego statusu na Ukrainie - poinformował prezydent Andrzej Duda. A ponadto - w związku z rocznicą rzezi wołyńskiej na Polakach - Zełenski w swoim codziennym wystąpieniu ma potępić tę zbrodnię na niewinnych ofiarach.
Zdjęcie z Władimirem Putinem ponownie podbija sieć. W czwartek rosyjski przywódca spotkał się z przedstawicielami kierownictwa Dumy Państwowej, z którymi zasiadł przy ogromnym stole. Dyktatora dzielił od jego rozmówców ogromny dystans, podobny do tego, jaki zachowywał on podczas wcześniejszych rozmów m.in. z Emmanuelem Macronem. Absurdalny obrazek w prześmiewczy sposób skomentował doradca szefa MSW Ukrainy.Będący na ustach całego świata od ponad czterech miesięcy Władimir Putin nie ma ostatnio nadzwyczajnie dobrego okresu. Nie dość, że boryka się z problemami zdrowotnymi i kryzysem w relacji z długoletnią kochanką, to jeszcze zamiast z pożądaną estymą i powagą spotyka się raczej z licznymi upokorzeniami i kpinami.Po tym, jak bezczelnie zaatakował Ukrainę i wypowiedział wojnę całemu demokratycznemu światy, jedynym środowiskiem, w którym może jeszcze wzbudzać jakikolwiek respekt jest jego własne otoczenie, z którym spotkał się w czwartek podczas narady kierownictwa Dumy Państwowej. Niestety, gdy tylko Kreml opublikował oficjalne zdjęcia z wydarzenia, internauci znaleźli kolejny powód do naigrywania się z despoty.
Po tym, jak firma McDonald's wycofała się z Rosji, w jej miejsce powstała nowa sieć w wolnym tłumaczeniu znana jako Smacznie i kropka. Jak się okazuje, w podróbce McDonalda już niedługo nie będą serwowane... frytki. - W kraju był nieurodzaj, a import odpowiednich odmian ziemniaków z zagranicy jest niemożliwy - tłumaczy sieć.
Do tej pory to rosyjska propaganda była głównym odpowiedzialnym za maskowanie zbrodni popełnionych przez armię Władimira Putina w Ukrainie. Tym razem jednak to czeski kardynał Dominik Duka próbował ich "usprawiedliwić". Z jego ust padły szokujące słowa dotyczące bezitalskich gwałtów na Ukrainkach.Niemal od początku wojny w Ukrainie pojawiają się informacje o wyjątkowym okrucieństwie rosyjskich żołnierzy. Ci dopuszczają się gwałtów na dzieciach, kobietach i mężczyznach. Torturują lokalnych mieszkańców, odcinając dostęp do wody, ogrzewania, leków i jedzenia.
Aleksandr Łukaszenka adresatem zaskakującej korespondencji. Do białoruskiego dyktatora z rozpaczliwym apelem zwrócili się członkowie podległych mu służb specjalnych. Żołnierze obawiają się, że przyjaciel Putina zdecyduje się w końcu otwarcie przystąpić do wojny w Ukrainie, co, w ich mniemaniu, doprowadzi do zniszczenia suwerenności Republiki Białorusi.Poglądy Aleksandra Łukaszenki dotyczące rosyjskiej inwazji na Ukrainę znane są od dawna i nie były dla nikogo większym zaskoczeniem. Satrapa wielokrotnie prowokował swoim wypowiedziami, w których usprawiedliwiał działania Moskwy i twierdził, że to Zachód doprowadził do konfliktu zbrojnego. Prawdziwym przejawem jego wybujałej fantazji było m.in. stwierdzenie, że to nie Rosja, a Polska stanowi dziś zagrożenie.Takie podejście nie dziwi, biorąc pod uwagę, że sojusz dwóch dyktatorów - Łukaszenki i Putina - jest wyjątkowo trwały. Nie chodzi tu jednak o szczerą przyjaźń, a raczej wzajemne interesy i wspieranie się w sytuacji bycia dla wielu cywilizowanych krajów światowymi pariasami.Oczywiście, samozwańczy prezydent Białorusi, podobnie jak rosyjski despota, utrzymuje, że chce zakończenia działań w Ukrainie i zapanowania pokoju. Problem w tym, że Moskwa i Mińsk zupełnie inaczej wyobrażają sobie koniec wojny i nowy ład niż demokratyczne państwa.
Wojna w Ukrainie wciąż trwa - konflikt wyraźnie pokazuje, jak wielkie problemy w armii ma Rosja. Ostatnio doszło do kuriozalnego zdarzenia - Rosjanie otworzyli ogień do innych Rosjan. Do zdarzenia doszło w Tokmaku, miejscowości w obwodzie zaporoskim. Przyczyną wzajemnego ataku była kłótnia między żołnierzami rosyjskiego oddziału. W wyniku strzelaniny 4 żołnierzy zginęło, a 10 zostało rannych. Informację o strzelaninie przekazali przez swój Telegram przedstawiciele administracji regionu zaporoskiego.